poniedziałek, 16 lutego 2015

Barbara Żołądek - "Calineczka" (na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena)



Uwielbiam baśnie. Do dziś, choć teoretycznie już powinnam z nich wyrosnąć, chętnie do nich wracam. Jednym z moich ulubionych pisarzy jest oczywiście Hans Christian Andersen, a ulubioną bajką spod jego pióra – Calineczka.
Pokrótce przytoczę fabułę. Calineczka – maleńka dziewczynka, która dla swojej matki była największym darem od lasu została porwana przez ropuchę. To wydarzenie zapoczątkowało szereg przygód w które wplątywana była Calineczka. Jak potoczyły się jej losy...pewno doskonale wiecie ;)
Często sięgam właśnie po tę baśń, gdyż ma ona bardzo pozytywne przesłanie. Przede wszystkim udowadnia, że na rzeczy najważniejsze warto czekać. Tak, jak kobieta, która cierpliwie czekała na upragnioną Calineczkę. Poza tym pokazuje, że warto wierzyć w swoje marzenia. Choć pewne sprawy mogą nas przerastać, nie należy tracić nadziei w swoje siły. Baśń zwraca także uwagę na pomaganie innym. To, co dajemy z siebie innym, kiedyś do nas wróci. Dla mnie ta opowieść stanowi energetyzująco- motywującą mieszankę.
Muszę wspomnieć także o przekładzie. Dotychczas znałam przekłady m.in Stefanii Beylin czy pana Piotra Bornama. Tutaj tekst przygotowała pani Barbara Żołądek. Przygotowała, gdyż nie jest to przekład. Pani Barbara treść dostosowała do możliwości najmłodszych odbiorców. Historia jest nieco uproszczona, Subtelny język i krótkie zdania zdecydowanie ułatwią dzieciom odbiór baśni. Niektórym czytelnikom może nie przypaść taka wersja do gustu, jednak najważniejsze, że zachowuje ona to, co najważniejsze czyli przesłanie.
Nie sposób pominąć ilustracji, których autorką jest pani Ola Makowska. Miałam okazję zetknąć się wcześniej z grafikami pani Oli za sprawą baśni o smoku wawelskim. We wspomnianej książeczce rysunki są delikatne, jakby lekko rozmyte, natomiast w Calineczce kreska jest bardziej wyrazista, a barwy bardzo intensywne. Subtelne tła eksponują postaci, które z pewnością wzbudzą u dzieci sympatię.
Na koniec pozwolę sobie umieścić słowa wydawcy, pod którymi i ja się podpisuję.

„Chcemy, byście i wy, nasi drodzy czytelnicy, poznali i pokochali tę mądrą opowieść, bo bardzo nam na tym zależy, byście zawsze mieli odwagę realizować swoje marzenia. Na przekór wszystkim chrabąszczom i kretom świata”. 


  


 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Jedność

 

 





 

H. Ch. Andersen - Calineczka
stron: 36

Wyd. Jedność 2015






wtorek, 10 lutego 2015

Erica Spindler "W milczeniu"



Po powieści Erici Spindler sięgam kiedy mam ochotę na lżejszy thriller z domieszką wątku miłosnego czy obyczajowego. Tym razem sięgnęłam po książkę „W milczeniu”.
Autorka ponownie zdecydowała się na osadzenie akcji w małym, idyllicznym miasteczku – Cypress Springs. Ten zabieg jest już bardzo wyeksploatowany, dlatego trzeba włożyć sporo wysiłku, by na jego bazie stworzyć coś interesującego. Tym razem muszę stwierdzić, że autorce podwinęła się noga. Porównując historię chociażby do „Wyścigu śmierci”, gdzie zastosowała ten sam manewr, „W milczeniu” wypada blado.
Dziennikarka, Avery Chauvin, która przed laty wyjechała z Cypress Spring wraca w rodzinne strony, by pochować ojca. Policja utrzymuje, że popełnił on samobójstwo, jednak kobieta w to nie wierzy. Postanawia zostać w miasteczku i dowiedzieć się, jak naprawdę zginął jej ojciec. Podczas dochodzenia bohaterka natrafia na tajemniczą grupę, która strzeże porządku w miasteczku, a że działają w myśl zasady „cel uświęca środki ” nie cofną się przed niczym, by powstrzymać Avery przed zmąceniem spokoju w Cypress Springs.
Główna bohaterka – Avery niestety wzbudzała we mnie sporą irytację. Jej niezdecydowanie, nielogiczne decyzje działały mi na nerwy. Samo śledztwo, które bohaterka w końcu zdecydowała się przeprowadzić było przewidywalne. To samo mogę powiedzieć o „czarnym charakterze”, który dla uważnego czytelnika nie będzie zagadką. Jedynym bohaterem, który wyróżniał się pewną wyrazistością wśród pozostałych postaci jest Hunter. Mężczyzna, mimo obiecującej kariery prawniczej popada w alkoholizm, zrywa kontakt z rodziną i odchodzi z pracy. Po latach wraca do Cypress, by rozprawić się z przeszłością.
Starając się znaleźć pozytywne strony opowieści muszę wspomnieć o poruszanej tutaj problematyce społeczno-obyczajowej. Autorka uczula czytelnika na problem alkoholizmu oraz jego wpływu na życie wszystkich członków rodziny. Poza tym historia grupy pilnującej porządku w miasteczku prowokuje pytania odnośnie wymierzania sprawiedliwości na własną rękę.
Sięgając po kolejną powieść Erici Spindler miałam nadzieję na emocjonującą historię z wyraźnie zarysowanymi postaciami. Niestety rozczarowałam się. „W milczeniu” to, jak dotąd najsłabsza z tych poznanych przeze mnie książek pani Spindler. 





         Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira\ Harlequin




E. Spindler - W milczeniu
 
stron: 496
Wyd. Mira\ Harlequin
Warszawa 2015


piątek, 6 lutego 2015

[audiobook] Timur Vermes "On wrócił"



 Trzydziestego sierpnia Adolf Hitler budzi się gdzieś na odludziu i ze  zdumieniem odkrywa, że miejsce, w którym przebywa to nie jego bunkier. Zupełnie nie pamięta, co wydarzyło się minionej nocy. Nie ma obok niego ani Ewy Brun, ani zaufanego podwładnego – Martina Bormanna. Mało tego, Berlin wydaje się być zupełnie obcym miastem. Taki stan rzeczy wprowadza go w niemały szok, jednak największym wstrząsem okaże się fakt, że führer „przespał” prawie siedemdziesiąt lat, a na kalendarzu widnieje data trzydziestego sierpnia 2011 roku. Początkowo Hitler nie może się odnaleźć w nowym środowisku, jednak z pomocą przypadkowo poznanych osób, z dnia na dzień staje się gwiazdą. Dostaje własny program telewizyjny, w którym parodiuje...samego siebie, jego filmy mają miliony odsłon na youtube, a niemieckie społeczeństwo coraz bardziej zaczyna mu ufać.
 Muszę przyznać, że przyszło mi na myśl, że taka tematyka ma na celu wypromować debiutancką powieść niemieckiego pisarza – Timura Vermes’a. Zapoznając się z treścią stopniowo zmieniałam zdanie. Oczywiście dla sporej grupy odbiorców uczynienie Adolfa Hitlera głównym bohaterem książki nadal będzie tylko chwytem reklamowym, jednak mnie autor do swojej powieści przekonał.
Narratorem powieść jest sam Adolf Hitler, który próbuje znaleźć dla siebie miejsce we współczesnym świecie. Różne, często zaskakujące sytuacje, w jakich zostaje postawiony führer, pozwalają dojrzeć to, jak różne oblicza ma główny bohater. Raz zdaje się być zagubionym, wrażliwym mężczyzną, który zyskuje sympatię czytelnika, innym razem jest zdecydowanym i bezkompromisowym przywódcą, który nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swoje polityczne plany.
Z pewnością dla większości czytelników zaskakująca będzie ta druga-subtelna strona Hitlera. Jednak, kiedy dobrze się zastanowimy, jest to celowy zabieg. Autor pokazał, jak ludzie łatwo dają sobą  manipulować. Główny bohater jest doskonałym obserwatorem. Wie, jakimi środkami oddziaływać na ludzi, wie czego chcą i dokładnie to im daje w swoich przemowach. Zatrważające jest to, że Hitler bardzo szybko staje się „idolem” młodych ludzi. Starsze pokolenie, które pamięta lata wojny sceptycznie podchodzi do ideologii głównego bohatera, jednak Hitlerowi udaje się ich w końcu sobie zjednać.
Timur Vermes pokazuje, jak człowiek znikąd w łatwy sposób może podporządkować sobie rzesze ludzi, co staje się bardzo niebezpieczne. Dziś, biorąc pod uwagę liczne środki masowego przekazu staje się to o wiele łatwiejsze, niż siedemdziesiąt lat temu. Przyczynia się do tego społeczeństwo, które nie zna historii i pozwala się wciągnąć w machinę nakręcaną przez media.
„On wrócił” posiada także wady. To, co mnie nieco irytowało to nierówna akcja. Początkowo bieg wydarzeń rozwija się na tyle, by czytelnik nie czuł się znużony. Niestety szybko akcja staje się dość monotonna, co niektórych odbiorców może zniechęcać. Kolejnym elementem, który mogę zaliczyć do wad są żarty, w moim odczuciu momentami przesadzone (choć może po prostu nie ten typ humoru mi odpowiada). Rozumiem, że jest to satyra, ale pewne sformułowania mogą niektórych odrzucać. Pomijając, te nietrafione dowcipy całość odbieram pozytywnie.
Debiutancką powieść Vermes’a poznałam jako słuchowisko. Lektor – Jarosław Boberek świetnie poradził sobie z wcieleniem się w postać Adolfa Hitlera. Doskonale operował głosem wcielając się to we wrażliwego mężczyznę, to w nieugiętego przywódcę. W momentach, kiedy główny bohater wygłaszał swoje przemówienia do narodu trafnie oddał sposób mówienia führera.
Reasumując, „On wrócił” to powieść specyficzna, która u mnie i pewnie u wielu czytelników wzbudza mieszane uczucia. Dla jednych będzie to przerysowana, momentami kontrowersyjna historia. Inni natomiast będą próbowali odkryć drugie dno i wysnuć wnioski. Mnie, to odkrywanie, pomimo pewnych mankamentów się podobało.



Słuchowisko poznałam dzięki uprzejmości Biblioteki Akustycznej



T. Vermes - On wrócił
lektor:  J. Boberek
Czas nagrania: 12 godzin 10 minut
Nośnik: 1 CD mp3
Wyd. Biblioteka Akustyczna 2014


niedziela, 1 lutego 2015

Szymon J. Wróbel "Jego oczami"



Przyznam, że osoba księdza Józefa Tischnera jest mi obca. Owszem nieraz „natknęłam się” na to nazwisko, jednak nigdy nie byłam dość zmotywowana, by dowiedzieć się więcej o tym wyjątkowym człowieku. Dzięki publikacji „Jego oczami” miałam okazję zmienić ten stan rzeczy i wybrać się w czytelniczo – filmową podróż śladami księdza Józefa Tischnera.
Tę intrygującą postać przybliżył mi nieco Szymon J. Wróbel – autor książki „Jego oczami”. Publikacja stanowi zbiór wywiadów przeprowadzonych przez autora z osobami, które znały księdza Tischnera. Mnie najbardziej utkwiły w pamięci wspomnienia Kazimierza Tischnera – brata księdza Józefa. O swoich relacjach z duchownym opowiedzieli także m.in. biskup Tadeusz Pieronek, Marian Gromada – przyjaciel rodziny oraz Adam Boniecki – redaktor Tygodnika Powszechnego, w którym swoje teksty publikował ksiądz Tischner.
Poza wywiadami w publikacji odnajdziemy fragmenty tekstów księdza Tischnera, które publikowane były w Tygodniku Powszechnym. Autor zdecydował się także na umieszczenie niepublikowanej dotąd rozmowy Marka Barańskiego z księdzem Tischnerem. Ponadto książka zawiera „interpretacje” myśli księdza Józefa, których podjęli się ludzie młodzi (gimnazjaliści i licealiści). Przyznam, że czytając ich wypowiedzi, niejednokrotnie zadziwiali mnie swoją dojrzałością. Na zakończenie autor dzieli się z czytelnikami wrażeniami z trasy promującej film, bowiem niniejsza publikacja jest uzupełnieniem dokumentu o Józefie Tischnerze, który dołączony jest do książki.
Z kart książki wyłania się obraz człowieka wykształconego, doświadczonego i empatycznego. Ksiądz Tischner w swoich tekstach starał się przekazać swój sposób postrzegania świata, ludzi i religii. Nie brakowało w jego słowach treści filozoficznych, jednak starał się on przekazać je w jak najbardziej przystępny sposób. Duchowny niewątpliwie był osobą nietuzinkową i wszechstronną. Choć nie ma go już wśród nas, jego teksty nieustannie stanową źródło nauki i inspiracji dla wielu ludzi, którzy pragną zmienić swoje życie. Dowodem na to jest chociażby sam autor, który wiele pracy włożył w postanie filmu i choć czasami „miał pod górkę” nie poddał się i jak sam mówi: „(...) chciałem tym filmem udowodnić, że jak się chce, to się da. Dać impuls do działania młodym ludziom. Zachęcić ich, żeby próbowali”.
„Jego oczami” to publikacja wymagająca skupienia, prowokująca do refleksji i stawiania sobie pytań o kierunek, jaki nadajemy swojemu życiu. To także próba zaprezentowania wyjątkowego człowieka ludziom młodym, którzy niewiele wiedza o Józefie Tischnerze. 




Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa M





S. J. Wróbel - Jego oczami

stron: 200
Wyd. Wydawnictwo M 2014