poniedziałek, 30 maja 2016

Hanne Ørstavik "Miłość"



Vibeke i Jon mieszkają w maleńkim miasteczku, gdzieś na północy Norwegii. Jon z niecierpliwością wyczekuje jutra, bowiem nazajutrz będzie świętował swoje dziewiąte urodziny. Chłopiec, przekonany, że matka wkrótce zabierze się za pieczenie tortu, wychodzi z domu, aby jej nie przeszkadzać.
Tymczasem Vibeke wcale nie zamierza przygotowywać niespodzianki dla synka. Po powrocie z pracy zamierza pojechać do biblioteki, by tam odnaleźć książki „prawdziwsze niż samo życie”. Kobieta jest tak sobą pochłonięta, że nawet nie zauważa nieobecności Jona. Tak rozpoczyna się wędrówka matki i syna przez ciemne uliczki miasteczka; wędrówka podczas której bohaterowie miną się wielokrotnie, ale nigdy nie spotkają.
Na próżno szukać głębszej więzi łączącej matkę z synem. Każde z nich - zakleszczone w swoim świecie, szuka sposobu na wypłoszenie samotności, która czai się w każdym kącie. Jon codziennie stara się zasłużyć na choćby jeden ciepły gest ze strony matki. Jednak kobieta pozostaje obojętna na chłopca.
Vibeke nie dojrzała do roli matki. Najważniejsze dla niej są książki i mężczyźni. Chociaż sprawia wrażenie oczytanej, jej osobowość zdaje się być miałka, a wypowiedzi rażą banałem. Bardziej przejęta jest dopasowaniem koloru paznokci do ubioru, niż własnym synem. Miłość oczywiście odczuwa, ale tylko do samej siebie.
„Miłość” Hanne Ørstavik momentami nabiera onirycznego wydźwięku. Wędrówka głównych bohaterów przez zimowe, spowite mrokiem miasteczko przywodzi na myśl senne projekcje, które często są rozmyte. Poszczególne etapy podróży matki i syna kreślone są naprzemiennie, a te przejścia między fragmentami opowieści są bardzo wyraźne, tworząc tym samym kontrast dla eterycznej atmosfery opowieści oraz uwypukla dysonans między Vibeke, a Jonem.
Książka Hanne Ørstavik to historia do rozbierania na czynniki pierwsze. Choć oszczędna pod względem dialogów staje się spichlerzem pełnym detali proszących się o refleksję (jak choćby nieustanne mrużenie oczu towarzyszące Jonowi).
W „Miłości” swoje miejsce ma samotność, strach, poczucie wyobcowania i potrzeba bliskości. Tylko tej tytułowej emocji brak.






Hanne Ørstavik „Miłość”
 
Ilość stron: 128
Wyd. Smak Słowa


piątek, 27 maja 2016

Laurent Graff "Szczęśliwe dni"



Antoine w wieku osiemnastu lat wykupił sobie miejsce na cmentarzu i postawił nagrobek. Mając trzydzieści pięć lat porzucił żonę i dwoje dzieci, by zamieszkać w domu starców „Szczęśliwe dni”. Wszystko po to, by bliżej przyjrzeć się śmierci;  by dotknąć jej istoty i przygotować się na jej nadejście. Mężczyzna z efektów swoich „badań” nie jest zadowolony, owszem pobyt w domu spokojnej starości od czasu do czasu sprawia mu niespodzianki, jednak nie pozwalają mu one na zgłębienie wspomnianego tematu. Wszystko zmienia się kiedy do domu trafia nowa pensjonariuszka – Mireille. Kobieta chora na raka ma świadomość, że zostało jej niewiele czasu. Antoine postanawia nie odstępować staruszki na krok, by uchwycić to, czym jest przemijanie.
Ta śmiertelnie poważna kwestia została zamknięta w klamrę lekkiej, momentami absurdalnej formy. W moim odczuciu, autor chciał w ten sposób nadać fabule lekkości i uniknąć zbytecznego moralizowania. Mentorstwo, owszem zostało ominięte szerokim łukiem, natomiast sama kompozycja (choć uwielbiam absurd i czarny humor) chwilami zbyt niepozorna. Rozumiem, że taki był zamysł, ale miejscami po prostu mnie to drażniło.  
Antoine – główny bohater i narrator opowieści trochę zalazł mi za skórę. I nie mówię tutaj o jego obsesji na punkcie przemijania czy śmierci. Na jego kuriozalne zachowania typu „zamknę się w domu starców” także jestem w stanie przymknąć oko. Irytujący natomiast jest fakt, że przemawia przez niego egoizm, a swoje życie zamienił w jałową egzystencję. Pragnie znaleźć odpowiedzi na zawiłe pytania pozostając jednocześnie obojętnym na wszystko, co go otacza.
Książka, mimo tych (w moim przekonaniu) słabych punktów ma swoje pozytywne strony. Nie sposób odmówić jej refleksyjności. Autor - Laurent Graff potrafi nakłonić czytelnika do zatrzymania się i uważniejszego spojrzenia na siebie zastanowienia się, jak wykorzystujemy czas, który jest nam dany. Ponadto zachęca do weryfikacji swoich spostrzeżeń na eutanazję, przemijanie czy miejsce osób starszych w społeczeństwie. 



L. Graff - Szczęśliwe dni 

stron: 130
Wyd. W.A.B
Warszawa 2009

wtorek, 24 maja 2016

Praca zbiorowa reprterów Spotlight - "Zdrada. Kryzys w Kościele katolickim"



W 2001 roku kardynał Bernard F. Law wyznał, że przed laty pomagał księdzu – Johnowi Geoghan’owi, który wielokrotnie był oskarżany o molestowanie dzieci. To wyznanie wywołało szereg komentarzy, a zespół reporterski Spotlight, pracującego dla dziennika „The Boston Globe” skłoniło do rozpoczęcia śledztwa. Wielomiesięczne dochodzenie ujawniło szereg wstrząsających informacji, które zostały wyeksponowane w reportażach ukazujących się w 2002 roku.
„Zdrada. Kryzys w Kościele katolickim” to książka, w której zebrano serię reportaży ukazujących się na łamach „The Boston Globe”. To także obezwładniające relacje ofiar oraz ich rodzin. Nieprawdopodobne jest to, jak perfidnie osoby duchowne wykorzystywały swój autorytet. Z jakim wyrachowaniem wybierały kolejne dzieci, by zaspokoić swoje żądze. Ponadto sprzeciw budzi fakt tuszowania wykroczeń i wypłacania „po cichu” odszkodowań, w nadziei, że pieniądze zamkną poszkodowanym usta.
I choć ten ważki temat ma tutaj bardzo przystępną formę, książka wymaga od czytelnika dużego skupienia. Przyznam, że ciężko jest przebrnąć przez ten gąszcz informacji nie biorąc oddechu, by uspokoić emocje.
„Zdrada. Kryzys w Kościele katolickim” to przede wszystkim studium demoralizacji osób duchownych oraz pogłębiającego się kryzysu wiary wśród katolików. Jednak warto także  wspomnieć o tym, że jest ona także powieścią o dziennikarstwie. Dziennikarstwie, którego dzisiaj coraz mniej – rzetelnym, bezkompromisowym i dojrzałym. Determinacja zespołu reporterskiego Spotlight budzi uznanie i udowadnia, że ta profesja to coś więcej, niż poszukiwanie tematów, które najlepiej się sprzedadzą.
Cykl reportaży bez wątpienia budzi spore emocje. Czytelnik długo po skończonej lekturze nie może pozbyć się natarczywych pytań, na które nie sposób odpowiedzieć. 



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins 


 




Spotlight - Zdrada. Kryzys w Kościele katolickim
 

stron : 432
Wyd. Harper Collins 2016
 

niedziela, 22 maja 2016

Spacerkiem po... Wrocławiu

Ostatnio udało mi się wreszcie dotrzeć do Wrocławia. Odpoczęłam, nieco podładowałam akumulatory i przeczytałam kilka książek (o nich niebawem kilka słów) ;) Tymczasem kilka zdjęć (oczywiście to tylko niewielka część tego, co udało mi się zwiedzić) ;)

Kamienice
Ratusz
Archikatedra św. Jana Chrzciciela
fragment Mostu Tumskiego
Ogród Japoński
Wrocławska fontanna
fragment Panoramy Racławickiej
Afrykanarium
Afrykanarium



piątek, 20 maja 2016

Jakub Małecki "Odwrotniak"



Dziewięćdziesięciojednoletnia pisarka – Izabela żyje dla wspomnień i dla swojego wnuka. Wnuka widuje rzadko, dlatego dni wypełnia sobie pielęgnacją i przywoływaniem echa minionych chwil i układając z nich różne kompozycje. Ignacy – wnuk Izabeli, także żyje wspomnieniem. Nie tak odległym, jak to tlące się w głowie staruszki, jednak równie chaotycznym. Reminiscencje skupiają się wokół Ady – dziewczyny, którą mężczyzna kocha i jednocześnie nienawidzi. Te spacery ścieżkami przeszłości oddziałują na bohaterów w dwoisty sposób. Z jednej strony wspomnienia stają się tarczą przed codziennością, która obojga rozczarowuje, z drugiej zaś mają charakter destrukcyjny (zwłaszcza w przypadku Ignacego). Wkrótce oboje będą zmuszeni wyjść ze swoich kokonów i zderzyć się z  teraźniejszością, która nie okaże się łaskawa.
Teraźniejszość staruszki i jej wnuka przetykana jest niteczkami minionych chwil. Projekcje w umysłach bohaterów nie zawsze są jasne, momentami pojawiają się luki lub różnorodne wersje jednego wspomnienia, jednak to, co zawsze jest wyraźne to emocje. Bowiem Odwrotniak” autorstwa Jakuba Małeckiego to, w moim odczuciu powieść skupiona przede wszystkich na przeżyciach wewnętrznych postaci.
 Autor precyzyjnie budował strukturę psychologiczną Izabeli i Ignacego. Ujął każdy emocjonalny dygot bohaterów. Rozedrganie tej dwójki i walka ze swoimi namiętnościami sprawia, że otaczająca ich rzeczywistość sprawia wrażenie onirycznej i momentami groteskowej. Takie wrażenie uwypukla jeszcze styl Małeckiego- barwny, metaforyczny. W istocie te elementy powieści przykuły moją uwagę. Jednak strona fabularna mnie rozczarowała. Trochę niewyraźna, przewidywalna i jakby na siłę nakręcana, chwilami męczyła.
Książka Jakuba Małeckiego skupia się na samotności oraz na jej „odwrotniaku” czyli młodości z całym jej kolorytem. „Odwrotniak” to także opowieść o zagubieniu we współczesnym świecie i próbie dopasowania się do niego. Nie było źle, żałuję jednak, że fabularnie mnie uwiera. 


J. Małecki - Odwrotniak

stron: 254 
Wyd. W.A.B 2013

wtorek, 10 maja 2016

Margaret Atwood "Opowieść podręcznej"



Republika Gileadzka to państwo utworzone na byłych terenach Stanów Zjednoczonych. Władzę dzierżą mężczyźni, którzy pragną wcielić w życie nauki zawarte w Księdze Rodzaju. W myśl zasady, że cel uświęca środki nie cofną się przed niczym, by zrealizować swoje założenia. W ten oto sposób wykształca się reżim bazujący na inwigilacji obywateli, mizoginizmie i terrorze. Wspomniany dyktat wymusił trzystopniową hierarchię społeczną. Najważniejszym ogniwem stają się Komendanci oraz ich Żony. Następne do tego łańcuszka „doczepiane” są Marty, które pełnią rolę pomocy domowej, natomiast Podręczne są w tym systemie najniższą wartością. Każdą z grup wyróżnia ubiór: dla Żon przewidziane są stroje niebieskie, dla Mart zielone, zaś Podręczne muszą wkładać  czerwone sukienki i białe skrzydła.
Codzienne trwanie (bo ciężko nazwać życiem taką egzystencję) w Republice Gileadzkiej poznajemy z perspektywy Fredy, która jest Podręczną. Tutaj warto się zatrzymać nad słowem podręczna. Mnie ono kojarzy się z czymś co jest na wyciągnięcie ręki i z czego często korzystamy. Te konotacje z łatwością można odnieść do kobiet w czerwonych sukniach, bowiem zostały sprowadzone  do rangi przedmiotu – konkretnie inkubatora dla jak największej ilości dzieci.
Opowieść widziana oczyma Podręcznej jest nieco mglista. Nie odnajdziemy tutaj dat, nazwisk czy sprecyzowanych miejsc. Nawet zasady funkcjonowania Republiki są zarysowane dość płytko, uwypuklając tym samym kwestię odcinania społeczeństwa od najistotniejszych informacji. Bowiem dla ludzi żyjących w centrum tego reżimu wszystko to, co dzieje się na ich oczach jest enigmatyczne.
 „Opowieść Podręcznej” to historia kobiety, która usilnie stara się zachować choć odrobinę człowieczeństwa w skrajnych warunkach. Wspomnienia stają się poniekąd jej ucieczką, w związku z tym często powraca myślami do przeszłości – do życia w jeszcze demokratycznym państwie.
Fabuła skupia się zatem na jednostce – jej  życiu i emocjach. Bohaterka – młoda kobieta, która staje się Podręczną jest postacią uniwersalną. Jej codzienność dopasować można do każdej osoby, która zamknięta została w klatce totalitaryzmu.
Margaret Atwood stworzyła bardzo sugestywny obraz świata, w którym dla pozornego chronienia tradycyjnych wartości łamane są podstawowe prawa człowieka. Ekspresji tej przerażającej wizji dodaje soczysty język i spora doza emocji zawartych w opowieści.  
Opowieść podręcznej” Margaret Atwood to książka zatrważająca. I choć reżim trawiący Gilead jest tylko iluzją aktualność niektórych aspektów tam zaakcentowanych poraża.



M. Atwood - Opowieść podręcznej

stron: 264
Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy 1992