wtorek, 26 maja 2020

Ann Cleeves "Grząska ziemia"



Na Szetlandach trwa uroczystość pogrzebowa Magnusa Taita, przyjaciela Jimmy’ego Pereza, która nieoczekiwanie zostaje przerwana przez lawinę błotną pędzącą w stronę pobliskiego gospodarstwa. Żałobnicy pospiesznie wracają do domów, a Perez natychmiast udaje się na miejsce wypadku. Pośród ruin odnajduje ciało ciemnowłosej kobiety ubranej w czerwoną sukienkę. Inspektor zmuszony jest rozpocząć śledztwo, by potwierdzić bądź wykluczyć śmierć spowodowaną zejściem osuwiska. Niebawem tajemnicza kobieta staje się obsesją Jimmy’ego, który zrobi wszystko, by dowiedzieć się kim była ofiara.

Przywykłam już do tego, że każdy mój powrót na Szetlandy to kolejne intrygujące śledztwo i kolejna okazja do poznania losów mieszkających tam ludzi. Tak było i tym razem. Wraz z inspektorem Perezem i jego ekipą przemierzałam Szetlandy, by stopniowo odkrywać przeszłość tych, którzy w jakimś stopniu wpłynęli na życie zmarłej kobiety. Nie było to łatwe, bo niemal każdy z mieszkańców ma coś do ukrycia, niemniej odkrywanie kolejnych elementów i tworzenie schematu współzależności poszczególnych osób było absorbującym wyzwaniem.

Oczywiście nie skupiłam się jedynie na intrydze i ludziach w nią zamieszanych, ale także na tych bohaterach, którzy towarzyszą mi od pierwszej wizyty na Szetlandach. Mowa tutaj oczywiście o Jimmym Perezie, który stara się przywrócić swojemu życiu dawny bieg. Obserwowałam zmiany w nim zachodzące i, choć wspomnienia o Fran często mu towarzyszą, odnoszę wrażenie, że z nadzieją patrzy w przyszłość.

Autorka snuje swoją opowieść niespiesznie, stopniowo odkrywając kolejne detale, które pozwalają nie tylko rozwikłać kryminalną zagadkę, czy poznać osoby zamieszkujące, ale także spojrzeć na ludzką naturę, która jest nieprzewidywalna niczym żywioły. A żywioły to nieodzowny składnik każdej z historii Ann Cleeves. Woda, ogień, ziemia i powietrze są tutaj niczym tło, czy muzyka potęgująca nieco mroczną aurę powieści.

Wracając do kryminalnej intrygi, muszę przyznać, że wszystko zdaje się być tutaj dopracowane w najmniejszym szczególe. Sama przemierzając wyspy w poszukiwaniu winnego nieraz zabrnęłam w ślepy zaułek. A finał… zaskoczy niejednego czytelnika.

„Grząska ziemia” przypadnie do gustu nie tylko tym, którzy doceniają misternie plecione tło obyczajowe, ale także tym, którzy szukają powieści z zajmującą intrygą kryminalną.




A.     Cleeves - Grząska ziemia


stron: 464
wyd. Czwarta Strona 2020

poniedziałek, 18 maja 2020

Christine Leunens "Niebo na uwięzi"




Johannes Metzler dorastając w zaanektowanej przez III Rzeszę Austrii, staje się zwolennikiem Adolfa Hitlera i - jako członek Hitlerjugend - aktywnie uczestniczy we wszelkich akcjach mających na celu propagowanie nazistowskich teorii. Kiedy zostaje ciężko ranny podczas bombardowania, zmuszony jest porzucić swoją działalność na rzecz niemieckiej organizacji. To wydarzenie nie osłabiło jego uwielbienia dla Führera, zatem kiedy odkrywa, że w jego domu schroniła się żydowska dziewczynka, Elsa Kor zamierza jak najszybciej pozbyć się wroga. Wszelkie plany Johannesa spełzają na niczym za sprawą kiełkującego w nim uczucia do dziewczyny. Początkowo jego zainteresowanie współlokatorką zdaje się być zwykłym zauroczeniem, jednak szybko te uczucia przeradzają się w obsesję. Johannes zrobi wszystko, by Elsa mogła z nim zostać.

Chociaż „Niebo na uwięzi” jest książką o wojnie, nie na niej koncentruje się ta opowieść. Owszem, jest ona obecna z całym swym okrucieństwem i bezwzględnością, jednak odnoszę wrażenie, że relacje Johannesa i Sary są kluczowym elementem tej historii. Przyznam, że z zainteresowaniem przyglądałam się tworzącej między nimi więzi, która dla Johannesa stała się sensem życia, a dla Sary więzieniem, jednak momentami odnosiłam wrażenie, że zażyłość bohaterów staje się coraz mniej wiarygodna.

Christine Leunens z wielką starannością tworzy postaci, dając czytelnikowi możliwość zagłębienia się w psychikę chłopca podporządkowanego nazizmowi. Sama, poznając losy Johannesa dostrzegałam jak okrutnie wojna obeszła się z jego jeszcze dziecięcą psychiką i jak łatwo przesunęła granicę nie tylko między tym, co dobre i złe, ale także między kłamstwem, a prawdą. Podjęte przez niego decyzje wzbudziły we mnie skrajne emocje. Z wieloma nie mogłam się pogodzić, inne usiłowałam w jakiś sposób usprawiedliwić czy zrozumieć.

Autorka, choć koncentruje się przede wszystkim na codzienności Johannesa i Sary, nakreśla także obraz Wiednia ogarniętego wojną. Co więcej, zdecydowała się także na ukazanie powojennej rzeczywistości, w której wiedeńczycy próbują odbudować to, co utracili. Żałuję, że tę warstwę historii potraktowała po macoszemu, tworząc z niej jedynie tło.  

Sięgając po „Niebo na uwięzi” spodziewałam się opowieści skoncentrowanej na temacie wojennym, jednak powieść okazała się być skupiona na wyeksponowaniu relacji między dwojgiem ludzi, których psychika naznaczona została wojną. I choć jestem zdania, że te kwestie w literaturze powinny się pojawiać, tutaj czuję pewien niedosyt.


Christine Leunens - Niebo na uwięzi
Stron: 360
Wyd. Zysk i S-ka



czwartek, 14 maja 2020

Piotr Bojarski "Fiedler. Głód świata"



Do niedawna Arkady Fiedler był dla mnie przede wszystkim autorem „Wyspy Robinsona”, książki skierowanej do dzieci i młodzieży. Oczywiście wiedziałam, że był podróżnikiem, którego zapiski z egzotycznych wypraw niegdyś znikały z księgarń w błyskawicznym tempie. Te informacje to właściwie tyle co nic, zważywszy na to, jak intensywnie żył Arkady Fiedler.

Tę postać przybliżył mi Piotr Bojarski, autor książki „Fiedler. Głód świata”, który w oparciu o dostępne źródła bibliograficzne, prywatne archiwa podróżnika, a także wywiady przeprowadzone z bliskimi mu osobami, kreśli portret człowieka pełnego sprzeczności, człowieka z krwi i kości, który miewał swoje słabości i chwile zwątpienia.

Arkady Fiedler bez wątpienia był osobą obok której nie sposób przejść obojętnie. Poznając jego losy niejednokrotnie próbowałam zrozumieć jego ogromne pragnienie podróżowania. Można by rzec, że tę tęsknotę za przygodą, za odkrywaniem tego, co nieznane miał we krwi. Muszę przyznać, że obraz wyłaniający się z kart tej publikacji zaintrygował mnie i, co rusz, wzbudzał ambiwalentne emocje właśnie przez tę jego niejednoznaczność. Z jednej strony był człowiekiem pracowitym, odważnym i pełnym pasji, który z ogromną determinacją dążył do spełnienia marzeń, co zasługiwało na uznanie. Z drugiej zaś strony, często zdawał się być osobą zbyt mocno skupioną na swoich potrzebach, co rzutowało na jego relacje z rodziną czy przyjaciółmi. Ponadto mężczyzna był osobą dość kontrowersyjną, chociażby ze względu na relacje, jakie łączyły go z mieszkankami Madagaskaru.

Piotr Bojarski bardzo przejrzyście nakreśla poszczególne etapy życia Arkadego Fiedlera. Czytelnik nie ma poczucia chaosu i przytłoczenia nadmiarem informacji. Owszem, bywały momenty, kiedy odnosiłam wrażenie, że niektóre detale są zbędne, niemniej nie wpływały one na spójność informacji. Mnie w szczególności ujęła rozmowa autora z najbliższymi Fiedlera. Każda z tych osób dodawała innego koloru do portretu, który wyłaniał się z kart publikacji.

 Fiedler. Głód świata” to książka nie tylko dla tych, którzy sentymentem darzą opowieści dla dzieci zapiski z podróży stworzone przez Arkadego Fiedlera, ale również dla tych, którzy chcą poznać człowieka nietuzinkowego, który nieustannie głodny był świata.




P. Bojarski - Fiedler. Głód świata


stron: 432
wyd. Wydawnictwo Poznańskie 2020


środa, 6 maja 2020

Anna Llenas "Kolorowy potwór"



Emocje to skomplikowana sprawa. Taki wniosek wysnuliśmy wspólnie z moim siostrzeńcem podczas jednej z naszych „dyskusji”. Często bywa tak, że osoby dorosłe nie umieją poradzić sobie z tym, co czują, a co dopiero dziecko. Chwilami nawet ciężko im nazwać tę emocję, która właśnie się w nich kłębi. Nie jest łatwo wytłumaczyć kilkulatkowi jak owe uczucia „funkcjonują” i wpływają na nasze zachowanie, dlatego warto sobie odrobinę pomóc w tym „porządkowaniu” uczuć sięgając po „Kolorowego potwora” autorstwa Anny Llenas. Ta książeczka pop-up skierowana do dzieci w wieku od 3 do 6 lat, która ułatwi nam poznanie i nazwanie emocji.

Tytułowy potwór wpadł w nie lada tarapaty, a wszystko przez emocje, które mu się pomieszały. Czytelnik wraz z nim musi nazwać każdą emocję i umieścić w odpowiednim słoiczku. Poznamy spokój, smutek, radość, strach, gniew i miłość. A każde z nich odzwierciedlone będzie innym kolorem, dzięki czemu dzieciom łatwiej je będzie zapamiętać.

Tekstu tutaj niewiele i w tym przypadku staje się uzupełnieniem wyskakujących z okienek ilustracji. Z tych kilku zdań przypisanych do każdego potworka pełnego emocji przekonamy się, co może towarzyszyć smutkowi, radości czy strachowi (czasami będąc smutnym wolimy zostać sami, a odczuwając radość chcemy spotykać się z przyjaciółmi). Myślę, że taka treść pozwoli niejednemu małemu czytelnikowi lepiej zrozumieć o co z tymi emocjami chodzi.

Nie ukrywam, że wraz z Michałkiem skupiliśmy się na potworkach. Siostrzeniec zaintrygowany uważnie przyglądał się nie tylko głównym bohaterom, ale także otoczeniu. Bo kto nie chciałby dotknąć chmury czy deszczu (zrobionego ze sznureczków), albo ukołysać potworka leżącego w hamaku. Nawet zajrzał w oczy strachowi, który był nieco… straszny.

Kolorowa, urocza i z wyłaniającą się z każdej strony niespodzianką, sprawi, że niejeden mały i duży czytelnik poczuje radość ;)







A. Llenas - Kolorowy potwór

stron: 22
wyd. Mamania 2019