poniedziałek, 28 października 2019

Aleksandra Marinina "Wieczny odpoczynek"



Major Anastazja Kamieńska powraca! 

Muszę przyznać, że czekałam na  ten powrót, na kolejne drobiazgowe śledztwo i kolejną podróż do Rosji lat dziewięćdziesiątych. Chciałam dowiedzieć się, co słychać u drogiej Nastii i jej kolegów z Pietrowki. Co u śledczej? Mała rewolucja zawodowa! Kobieta odeszła z wydziału zabójstw, by dla odmiany zająć się czymś, co wprowadzi w jej życie nieco więcej spokoju. Praca w dziale informacyjno- analitycznym owszem jest mniej angażująca, a warunki zatrudnienia o niebo lepsze, niż te w poprzedniej pracy. Wszystko pięknie, jednak pani major tęskni za swoimi byłymi współpracownikami. O tym, jak bardzo pragnie wrócić na stare śmieci, przekonuje się, kiedy pomaga im w poszukiwaniach zabójcy młodego milicjanta Saszy Barsukowa. 

Wkrótce śledczy dowiadują się, że Sasza spotykał się z Lerą Niemczinową, córką tragicznie zmarłego muzyka. Dziewczyna będzie musiała na nowo przywyknąć do obecności swojego dziadka, który niebawem wychodzi na wolność. Mężczyzna odsiadywał dziesięcioletni wyrok za zabójstwo swojego syna i synowej. Nic zatem dziwnego, że śledczy biorą ich po lupę. Tym bardziej, że jest jeszcze coś, co rzuca podejrzenia na wnuczkę i dziadka – pierścionek z brylantem należący do Lery, który łudząco przypomina ten skradziony przed dziesięciu laty. Jest jeszcze ktoś… Igor Wildanow, młody i utalentowany, ale niezbyt błyskotliwy muzyk, którego relacje z Lerą i jej rodziną także owiane są mgiełką niejasności. Tę siatkę powiązań stara się ustalić Nastia, choć teraz jako pracownik analityczny będzie jej znacznie trudniej. 

Z przyjemnością wraz z major Kamieńską szukałam tych niteczek łączących bohaterów. Oczywiście tym razem śledztwo przebiegało nieco inaczej, niż poprzednio, gdyż Anastazja musiała niektóre zadania zlecać innym, gdyż nie miała odpowiednich uprawnień. Niemniej, tropienie winnego okazało się bardzo intrygujące. 

Aleksandra Marinina przyzwyczaiła mnie do opowieść mocno rozbudowanych, gdzie obok głównego wątku, odnajdujemy wiele pobocznych historii. Odnoszę wrażenie, że „Wieczny odpoczynek”, nieco odchodzi od tego schematu. Owszem, nadal odnajdziemy tutaj nie tylko zagadkę kryminalną, ale także elementy obyczajowe, jednak nie są one tak mocno rozgałęzione, jak w przypadku wcześniejszych historii, które poznałam. 

Przywykłam do tego, że Aleksandra Marinina w swoich książkach odsłania kulisy funkcjonowania różnych środowisk, tym razem możemy się przekonać, jak wygląda świat muzyków. Igor, początkujący muzyk zdaje się być tylko marionetką w rękach ludzi z branży służącą do zarabiania pieniędzy. Autorka drobiazgowo ukazuje funkcjonowanie muzycznego biznesu. Oczywiście my, czytelnicy możemy się jedynie domyślać, co jest fikcją, a z czym naprawdę można zetknąć się będąc artystą. Jednak bez względu na to, ile w tym jest prawdy, środowisko Igora Wildanowa intryguje.

Polecam wielbicielom powieści kryminalno- obyczajowych i niecodziennych śledczych ;)

A.    Marinina – Wieczny odpoczynek
stron: 367
wyd. Czwarta Strona 2019

niedziela, 20 października 2019

Margalit Fox "Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa"



Sherlock Holmes i doktor Watson to jeden z moich ulubionych detektywistycznych duetów. Od czasu do czasu powracam do spraw, które musieli rozwikłać i ciągle z tym samym zainteresowanie uważnie obserwuję jak Sherlock Holmes z mistrzowską precyzją każdy nawet najdrobniejszy szczegół rozkłada na czynniki pierwsze i wysnuwa zaskakujące, ale trafne wnioski. Często zastanawiałam się, jak wiele wspólnego z literackim bohaterem ma jego twórca Arthur Conan Doyle. Kilka wskazówek, które rzuciły nieco światła na to, co dotychczas pozostawało dla mnie tajemnicą, odnalazłam w książce autorstwa Margalit Fox „Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa”. 

Autorka wraca do brutalnego morderstwa sprzed ponad dwustu lat, której sprawca do dziś nie został odnaleziony. W 1908 roku, w swoim domu w Glasgow została zamordowana Marion Gilchrist. Mimo wątpliwych dowodów, za winnego zbrodni uznano Oscara Slatera- żydowskiego imigranta. Slater został skazany na szubienicę, jednak wyrok zmieniono na dożywocie, które miał odsiadywać w więzieniu w Peterhead. Tam, jako więzień 1992 spędził niemal dwadzieścia lat. Wyszedł na wolność dzięki olbrzymiej determinacji i ciężkiej pracy wielu osób, jednak przede wszystkim dzięki staraniom Arthura Conana Doyle. Twórca Sherlocka Holmesa postanowił przeprowadzić własne śledztwo, które oczywiście realizował posługując się iście holmesowskimi metodami działania. Z nieprawdopodobną starannością analizował wszelkie dostępne dokumenty, akta i zeznania świadków, a to wszystko po to, by ukazać nieprawidłowości w funkcjonowaniu sądów, manipulację świadkami oraz ignorancję policji, co w efekcie doprowadziło do zwolnienia Oscara Saltera.

Książka Margalit Fox, traktuje nie tylko o jednym z najgłośniejszych morderstw epoki wiktoriańskiej i niesłusznie oskarżonym Oscarze Slaterze, ale również o przemianach społeczno- politycznych w momencie, kiedy ówczesny wiek powoli odchodził w cień, ustępując miejsca temu, co nazywano nowoczesnością. Przede wszystkim jednak to historia o Arthurze Conanie Doyle, lekarzu, publicyście, człowieka zaangażowanego w politykę i twórcy postaci detektywa znanego na całym świecie. 

Z dużym zainteresowaniem śledziłam kolejne akapity, z których mogłam poskładać obraz Conana Doyle. Zaskakującym dla mnie okazał się fakt, że człowiek o tak przenikliwym umyśle, człowiek wierzący w naukę, z zapałem bronił spirytyzmu. Autorka starannie nakreśla obraz Conana Doyle bazując na zapiskach, dokumentach i książkach samego pisarza, a także opierając się na wspomnieniach jego syna, Adriana oraz publikacjach traktujących o twórcy Sherlocka Holmesa. 

„Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa” to publikacja, która zainteresuje nie tylko fanów Arthura Conana Doyle, to także książka dla tych, którzy chcą nieco bliżej przyjrzeć się epoce wiktoriańskiej. Sama muszę stwierdzić, że po lekturze twórca Sherlocka Holmesa jeszcze mocniej mnie intryguje. 


M. Fox – Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa

stron: 360
wyd. Wydawnictwo Poznańskie 2019

środa, 9 października 2019

Ann Cleeves "Martwa woda"



Mija sześć miesięcy od tragicznych wydarzeń na Fair Isle, które na zawsze zmieniły życie Jimmy’ego Perez’a. Inspektor obecnie przebywa na urlopie, próbując poukładać sobie wszystko na nowo i zmierzyć się z dręczącymi go wspomnieniami. Mężczyzna ani myśli wracać do swoich obowiązków, choć jego współpracownik Sandy Wilson, subtelnie usiłuje go do tego nakłonić. A śledztwo, w którym Jimmy niewątpliwe okazałby się bardzo pomocny dotyczy morderstwa.

A ofiarą jest Jerry Markham, dziennikarz piszący dla jednej z londyńskich gazet. Mężczyzna zostaje znaleziony w jednej z łodzi. Na miejsce zostają  wezwani: Sandy Wilosn i detektyw Willow Reeves, która ma objąć pieczę nad dochodzeniem. 

Piąty tom szetlandzkiej serii autorstwa Ann Cleeves nie był planowany, bowiem autorka planowała zakończyć cykl na czwartym tomie. Cieszę się jednak, że zdecydowała się na kontynuację, gdyż po (teoretycznie) finalnym „Błękicie błyskawicy” zostałam z wieloma pytaniami bez odpowiedzi.

Jaka jest „Martwa woda”? Klimatyczna, jak każda opowieść z Szetlandów. I podobnie, jak każda historia z wysp - intrygująca i zatrważająca zarazem. Jest także pełna … czegoś nowego. Czegoś, czego do końca nie potrafię nazwać, a jednak jest to wyczuwalne. Zdecydowanie ma to związek z Jimmym Perezem, którego zachowanie diametralnie się zmieniło. Oczywiście to naturalne, biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Odnoszę wrażenie, że tragedia, która dotknęła Pereza pozwoliła mu nie tylko dojrzeć, ale także przewartościować swoje życie. Wyzwoliła w nim także pewne pokłady nostalgii i melancholii, co wpływa na aurę tej powieści. 

Inspektor Perez odmówił uczestnictwa w śledztwie, jednak nie na długo. I choć trzyma się nieco na uboczu, momentami odnosiłam wrażenie, że ten stary, dobrze znany Jimmy, który z ogromną wnikliwością słuch tego, co mają do posiedzenia mieszkańcy Szetlandów – wrócił. Pozostając przy śledztwie i intrydze, muszę przyznać, że autorka ponownie mnie zaskoczyła. Zaangażowałam się w śledztwo prowadzone przez Wilosna i Reeves (oj czuję, że pani detektyw jeszcze nieraz o sobie przypomni;)), analizowałam historie zasłyszane od mieszkańców wysp, typowałam sprawców i … pudło! Dodam jeszcze, że tożsamość winnego okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. A jego motywy mało przekonujące, jednak jeśli chodzi o emocje i uczucia czasami wystarczy niewiele, by doprowadzić kogoś do ostateczności. 

Cieszę się, że mogłam wrócić w to urokliwe i pełne tajemnic miejsce. Brakowało mi Jimmy’ego Pereza i uczestnictwa w skrupulatnie prowadzonych śledztwach. Polecam tym, którzy lubią niespiesznie snujące się, klimatyczne opowieści.

A.     Cleeves – Martwa Woda
stron: 464
wyd. Czwarta Strona 2019