poniedziałek, 26 października 2020

Przemysław Borkowski "Rytuał łowcy"


Jest zwyczajnym mężczyzną, przyzwyczajonym do swojego szarego życia i ludzi, dla których stał się przezroczysty. Wszystko się zmienia, kiedy dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Diagnoza skłania go do przeanalizowania swojego życia, wzmacnia jego poczucie krzywdy i wyzwala ogromne pokłady gniewu. Te emocje dają początek jego powtórnym narodzinom- jako łowca, który cierpliwie tropi swoje ofiary, by zaatakować w odpowiednim momencie. Łowcy poszukuje komisarz Piotr Aleksanderski i prokurator Gabriela Seredyńska, jednak on zdaje się być nieuchwytny. A kartka z wierszem- jedyna wskazówka, którą dysponują, wciąż pozostaje dla nich zagadką. Pani prokurator wkrótce udaje się wpaść na trop mordercy, który okazuje się być nią bardzo zainteresowany.

Twórczość Przemysława Borkowskiego poznałam sięgając po kryminalną serię, której kluczową postacią jest psycholog Zygmunt Rozłucki. Autor niejednokrotnie zaskakiwał mnie nieszablonowymi rozwiązaniami, które wplatał w oczywiste dla tego gatunku schematy. Miałam nadzieję, że sięgając po „Rytuał łowcy” ponownie przykuje moją uwagę niestandardowymi detalami.

Taką nietuzinkową postacią jest Łowca. Człowiek- cień, pozbawiony imienia i twarzy. Człowiek na granicy życia i śmierci, który nie ma nic do stracenia, któremu pozostaje jedynie szaleństwo i przemoc. Autor wnikliwie nakreśla obraz przemiany zachodzącej w tej postaci. Pozwala czytelnikowi wgłębić się w myśli i emocje oprawcy, który momentami sam przerażony jest tym, do czego jest zdolny. Ta mieszanka szaleństwa, strachu i okrucieństwa doprawiona jest magią, bo i w nią desperacko próbuje uwierzyć śmiertelnie chory Łowca. Tak, ta postać bez wątpienia intryguje. Ja śledziłam każdy jego ruch i, choć chwilami, odnosiłam wrażenie, że traci na wiarygodności, nie mogłam odmówić sobie podążania jego śladem. A to nie jest łatwe, gdyż autor często zapędza czytelnika w ślepy zaułek. 

„Rytuał łowcy” to klimatyczna opowieść o człowieku, który w obliczu skrajnych wydarzeń pozwala dojść do głosu swoim najgorszym instynktom.

 

 

P. Borkowski – Rytuał łowcy

 

stron: 528

wyd. Czwarta Strona 2020

wtorek, 13 października 2020

Przemysław Żarski "Blizna"

 

 

W noworoczny poranek 2018 roku pewna dziewczyna budzi się na tylnym siedzeniu rozbitego samochodu. Nie pamięta, co się z nią działo, ani jak znalazła się w obcym wozie. Nieopodal w podupadającym pomieszczeniu gospodarczym śledczy odnajdują zwłoki kobiety. Policja wszczyna dochodzenie, bada czy te dwie sprawy są ze sobą powiązane. Choć komisarz Robert Kreft i jego ekipa radzili sobie z podobnymi śledztwami, to jest dla nich szczególnie trudne, bowiem głównym podejrzanym staje się ich człowiek - Błażej Uryga.

„Blizna” to drugi tom cyklu o komisarzu Robercie Krefcie autorstwa Przemysława Żarskiego. „Ślad” będący debiutem literackim autora, pod wieloma względami pozytywnie mnie zaskoczył, ale momentami także studził moje oczekiwania. Zatem sięgając po „Bliznę” miałam nadzieję, że moje odczucia względem tej serii wreszcie się skrystalizują.

Podobnie, jak poprzednim razem autor zdecydował się przedstawić fabułę za pomocą przeplatających się migawek z teraźniejszości i przeszłości. Bieżące wydarzenia momentami uciekaj na drugi plan, by czytelnik mógł przenieść się dwadzieścia pięć lat wstecz, by dowiedzieć się, jakie wydarzenia ukształtowały komisarza Krefta. I przekonać się, że przeszłość wciąż boleśnie daje o sobie znać. Na minione lata spoglądamy z perspektywy samego komisarza, co ułatwia czytelnikowi stworzenie jego portretu .

W tym tomie dostrzec można pewne schematy, które autor wkomponowuje w swoją opowieść. Mała, duszna mieścina, gdzie ludzie wiedzą o sobie wszystko i gliniarz po przejściach, próbujący uporać się ze swoimi traumami. Na pierwszy rzut oka tak właśnie jest i początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, jednak później te znane ramy gdzieś się rozmywają.

Muszę przyznać, że zagadka kryminalna i śledztwo nie były tymi elementami, które najmocniej mnie zaintrygowały, choć autor zadbał o każdy detal. Niemniej pierwiastek obyczajowy (w szczególności losy Krefta, Urygi i komendant Krynickiej) okazał się tym, który wnikliwe śledziłam. Największym zaskoczeniem okazał się dla mnie finał powieści. Niejednoznaczne, zaskakujące, wciąż pozostawiające puste miejsca w naszej układance.

Zatem jeśli szukacie wielowątkowej powieści kryminalno-obyczajowej z nieoczywistym zakończeniem, „Blizna” może okazać się trafnym wyborem.

 

 

 

P. Żarski – Blizna

 

stron:    464

wyd. Czwarta Strona 2020

sobota, 3 października 2020

Carl Zimmer "Śmiech ma po matce. Tajemnice genów"

 

Zastanawialiście się kiedyś ile zawdzięczacie genom? Co odziedziczyliście po swoich bliskich i jak to dziedzictwo wpływa na wasze życie? Ja owszem i wielu z was z pewnością także kiedyś próbowało odpowiedzieć sobie na te pytania. A te z pozoru łatwe, wcale nie są takie oczywiste, bowiem genetyka to nauka, która nie pozwoliła jeszcze odkryć wszystkich swoich tajemnic i która nieustannie nas zaskakuje.

Zatem czy można o tej pełnej zawiłości dziedzinie nauki mówić jasno, by nawet ktoś, kto jest laikiem w kwestii genetyki mógł przyswoić nieco informacji? Można! Przekonałam się o tym, sięgając po publikację autorstwa Carla Zimmera „ Śmiech ma po matce. Tajemnice genów”, która należy do popularnonaukowej serii ZROZUM. Oczywiście ten tytuł, choć liczy niemalże sześćset stron, to zaledwie wprowadzenie do świata genów i dziedziczenia.

Carl Zimmer, jeden z najbardziej uznanych amerykańskich naukowców snuje opowieść o genetyce zaczynając od jej historii. Wraz z autorem prześledzimy jej „losy” począwszy od starożytności i epoki średniowiecza, a kończąc na współczesności. Bowiem dziedziczenie od wieków budziło wśród ludzi spore zainteresowanie i w znacznym stopniu definiowało ich życie.

Autor każde poruszane w książce zagadnienie omawia na konkretnym przypadku, co zdecydowanie ułatwia zrozumienie poszczególnych tematów. Ponadto stroni od stricte naukowego języka, co sprawia, że publikacja staje się bardziej przystępna w odbiorze. Co więcej, mimo sporej objętości nie jest nużąca. Historie osób, których życie podporządkowane było genetycznemu dziedzictwu budzą szereg emocji.

Sięgając po „Śmiech ma po matce. Tajemnice genów” nie tylko przeczytamy o czystości krwi, „szczęce habsburskiej”, chimerach czy fenyloketonurii, ale utwierdzimy się w przekonaniu, że dziedziczenie jest po prostu niesamowite.*

 

 

C. Zimmer - Śmiech ma po matce. Tajemnice genów

stron: 640

wyd. Wydawnictwo Poznańskie 2020

 

* słowa Karola Darwina