Kochani,
życzę Wam, aby w te Święta nie zabrakło
ciepłych kapciochów ;)
grubego koca i rozgrzanego termofora
świątecznego towarzystwa
rodzinnej atmosfery
i oczywiście interesującej lektury przy kubku gorącej herbatki
Wszystkiego dobrego. Przesyłam moc uścisków i do napisania w Nowym Roku.
poniedziałek, 23 grudnia 2013
wtorek, 17 grudnia 2013
François Ruyer "Historie do schrupania przed pójściem do spania"
Ostatnimi
czasy często zdarza mi się sięgać po literaturę dziecięcą. Książek dla dzieci w
księgarniach odnajdziemy całe mnóstwo; nie zawsze jednak warte są uwagi.
Osobiście trafiam i na prawdziwe perełki i na
lektury słabsze, które niewiele mają dzieciom do zaoferowania. Tym razem
przyszła pora na zbiór opowieści zatytułowany „Historie do schrupania przed
pójściem do spania”. W książeczce odnajdziemy osiemnaście opowieści
napisanych przez francuskich pisarzy m.in. Jeanne Taboni Misérazzi, Mireille
Saver czy Claire Bertholet.
Bohaterami
historii zawartych w antologii są przede wszystkim zwierzęta, te dzikie i te
udomowione. Większość dzieciaków uwielbia te stworzenia, więc opowieści o
przygodach psa Trufla, świstaka Maćka, kokoszki Miłoszki, małpki Koko czy
krokodyla Galileusza dostarczą im wielu wrażeń. Miłośnicy magii i tajemniczych
zjawisk będą mieli okazję poznać smoka Podpłomyka oraz początkującego
czarodzieja Edka. Opowiadania, jak to często bywa w przypadku antologii są
zróżnicowane zarówno pod względem językowym, jak i ze względu na przekaz
opowieści. Zatem w zbiorze natrafimy nie tylko na zabawne, historie zwieńczone
wartościową puentą, ale także na opowiastki bez istotniejszego przekazu. Takich
przypadków na szczęście jest niewiele.
O czym zatem są
te opowieści? O tym, że trzeba pomagać innym, bo nigdy nie wiadomo kiedy sami
będziemy potrzebować czyjegoś wsparcia. Również o tym, że warto dawać ludziom
kolejną szansę, by mogli naprawić swoje błędy. Najmłodsi czytelnicy poznają
także siłę przyjaźni oraz dowiedzą się, że nie wszyscy musimy być tacy sami i
nie należy odtrącać kogoś kto „odstaje” od reszty. Przekonają się także, że
należy przełamywać swoje lęki i nie poddawać się, kiedy coś nam nie wychodzi.
Każda z historii jest bardzo budująca i optymistyczna. Z pewnością niejeden
maluch wyniesie z lektury tej książeczki pewne wskazówki, jak należy sobie
radzić w trudniejszych sytuacjach oraz jak tworzyć relacje z rówieśnikami. Te
„edukacyjne” elementy zostały umiejętnie wplecione w opowieści, a sympatyczne
zwierzątka, które są ich bohaterami dodatkowo zachęcą malucha do wprowadzenie
wspomnianych wskazówek w życie.
Bajki językowo
dostosowane są do wieku odbiorcy. Autorki nie rozpisują się tutaj zbytnio, co
znacznie ułatwia przyswojenie treści najmłodszym czytelnikom, gdyż kilkuletnie
dzieciaki nie zawsze umieją na dłużej skupić swojej uwagi.
Niewątpliwie
atutem „Historii do schrupania przed pójściem do spania” jest oprawa
graficzna autorstwa francuskiego ilustratora François Ruyer’a. Ilustracje
właściwie stanowią główny element książeczki. Jest ich naprawdę sporo i od razu
przyciągają uwagę. Każdy z zamieszczonych tutaj obrazków odznacza się
intensywnymi kolorami. Sylwetki ludzi czy zwierząt przedstawione zostały
zabawnie i pomysłowo. Bohaterowie niemal natychmiast zyskują sympatię
czytelnika.
„Historii
do schrupania przed pójściem do spania” to zbiór opowieści przeznaczonych
dla najmłodszych czytelników, te nieco starsze dzieciaki mogą czuć się trochę
znużone. I choć bajki pozostawiają pewien niedosyt, muszę przyznać, że
publikacja wydana jest bardzo starannie. Twarda oprawa, dobrej jakości papier
oraz duży format sprawiają, że książka prezentuje się świetnie i jest
doskonałym pomysłem na świąteczny prezent dla małego czytelnika.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Debit za co bardzo dziękuję.
„Historii do
schrupania przed pójściem do spania” – F. Ruyer
stron 116
wyd. Debit
niedziela, 15 grudnia 2013
Mariola Jarocka "Cztery pory roku"
Sezon
na literaturę dziecięcą nadal u mnie trwa. Tym razem miałam okazję poznać
książeczkę autorstwa pani Marioli Jarockiej pt. „Cztery pory roku”.
Asia to wesoła, pełna energii dziewczynka, która z
niecierpliwością oczekuje pierwszej gwiazdki, by móc usiąść do kolacji
wigilijnej, a przede wszystkim, by rozpakować prezenty. Mała bohaterka
otrzymuje pluszowego hipopotama, którego wdzięcznie nazywa Hipkiem
Plopopotamem. I to właśnie on staje się osią całej historii. Pluszak, jak sam
mówi o sobie jest „podróżnikiem i marzycielem”. Przytulny kącik w pokoju
swojej właścicielki bardzo szybko przestaje mu wystarczać, postanawia zatem
wyruszyć w świat w poszukiwaniu przygód. I zdradzę wam, że na mały Hipek na
swej drodze spotka wielu zaskakujących bohaterów i będzie uczestnikiem
niezwykłych sytuacji. Dodam jeszcze, że hipopotam zapragnie poznać królową
Zimę, zamieszka w psiej budzie, zaprzyjaźni się ze strachem na wróble i
rozpocznie poszukiwania czarodziejki Odety. Jak zakończy się wyprawa pluszowego
zwierzaka? Przekonajcie się sami.
Opowieść
poznajemy z perspektywy pluszowej maskotki i właśnie to jest siłą tej książki.
Świat widziany oczyma Hipka Plopopotama jest nieco dziecinny, naiwny,
nieprzewidywalny, piękny, ale i niebezpieczny. Przyznam, że ten pogodny i prostolinijny
hipopotam błyskawicznie wkradł się w moje łaski. Z pewnością wielu małych
czytelników pokocha dzielnego hipopotama.
Maluchy,
dzięki tej książeczce nie tylko przeżyją wspaniałe przygody, ale będą mogły
zaobserwować to, jak główny bohater pod wpływem nowych doświadczeń zmienia się
i dorasta, a także uczy się czegoś o sobie. W książeczce nie zabraknie także
tematów, nad którymi warto nieco dłużej się zatrzymać, jak chociażby
przemijanie, dojrzewanie czy wytrwałość. Za sprawą pluszowego bohatera
dzieciaki dowiedzą się również tego, że nic nie dzieje się bez powodu, a każdy
z nas ma w swoim życiu jakieś zadanie do wykonania.
Mariola
Jarocka stworzyła ciepłą, wzruszającą i pełną uroku opowieść, która porwie
małych i dorosłych czytelników. Akcja tutaj snuje się powoli, nie jest jednak
nużąca. Warstwa edukacyjna, choć wyraźnie zarysowana nie jest zbyt ciężka dla
dziecka. Mnie historia Hipka Plopopotama przywodzi na myśl „Cudowną podróż
Edwarda Tulana”, głównie ze względu na motyw wędrówki oraz poszukiwanie
straconego domu.
Muszę
także wspomnieć o ilustracjach autorstwa Artura Nowickiego, które stanowią
doskonałe uzupełnienie tekstu. Obrazki są subtelne, w stonowanych barwach, nie
drażnią i nie odciągają małego czytelnika od treści. Widać, że grafiki są tutaj
dodatkiem do opowieści, a nie czymś dominującym nad treścią.
Komu
mogę polecić „Cztery pory roku”? Oczywiście przede wszystkim dzieciom.
Większość z nich zapewne ma czy też miało swojego ukochanego pluszaka, z którym
ciężko się rozstać, więc bez problemu będą identyfikować się z główną
bohaterką, Asią. Rodzicom także mogę polecić tę książkę, gdyż sięgając po nią
nie tylko zapewnią swojemu dziecku rozrywkę, ale także będą mieli pewność, że
jest to opowieść wartościowym przesłaniem.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Debit za co bardzo dziękuję.
Cztery pory roku – M. Jarocka
Stron 82
Wyd. Debit
sobota, 14 grudnia 2013
Anna Gras "Misiek i fałszerze czekolady"
Jeśli
uwielbiacie zabawne historie z detektywistyczną zagadką w tle to książka w sam
raz dla was. Jeśli uwielbiacie słodycze, a w szczególności czekoladę także nie
będziecie rozczarowani powieścią Anny Gras pt. „Misiek i fałszerze
czekolady”.
Michał alias
Misiek to jedenastoletni chłopak z lekką nadwagą, który nie cieszy się w klasie
dużą sympatią, nie tylko ze względu na swoje gabaryty, ale także dość
oryginalne, jak na chłopca zainteresowania. Michał bowiem jest smakoszem.
Uwielbia poznawać nowe potrawy, delektować się nimi, czuć ich zapach. Wkrótce
Misiek zostaje wytypowany przez dyrektora do udziału w konkursie na
rozpoznawanie potraw. Wszystko idzie, jak po maśle, jednak kiedy zawodnicy mają
rozpoznać czekoladę „7 niebo” Misiek popełnia błąd. Chłopak jest
przekonany, że ktoś podrzucił na konkurs podróbkę tejże czekolady. Niestety
nikt nie chce wierzyć chłopakowi zarzucając mu, że nie potrafi pogodzić się z
przegraną. Bohater na własną rękę postanawia rozwikłać zagadkę sfałszowanej
czekolady.
Misiek jest chłopakiem, którego
nie sposób nie lubić. To inteligentny, bystry i wygadany jedenastolatek, który
posiada wielką pasję, a przede wszystkim dystans do siebie. Owszem próbuje
zrzucić nieco ciałka i jak sam twierdzi bardzo chciałby „żeby czekolada smakowała
jak przypalony grysik, albo kawa zmieszana z piaskiem… A kotlety, żeby
smakowały jak sałata w sosie winegret, a sałata jak kotlety”, jednak jakoś
szczególnie sobie tym głowy nie zaprząta. Muszę jednak przyznać, że moją
faworytką, jeśli chodzi o postaci jest mama Miśka. Kobieta nieprzewidywalna,
która ma cięty język (już wiadomo po kim Misiek odziedziczył tę cechę) i duże
poczucie humoru. Z zainteresowaniem śledziłam ich relacje, ich utarczki i
przepychanki, które nie tylko bawią, ale także wzruszają.
Przyznam, że z wątkiem
fałszowania czekolady spotykam się po raz pierwszy. Pomysł zaskakujący, wydawać
by się mogło, że dobry tylko dla dzieci, jednak i ja dałam się wciągnąć w tę
sprawę. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam detektywistyczne poczynania Miśka
i jego koleżanki, Elwiry. I choć akcja szczególnie się tutaj nie rozkręca
opowieść nie staje się nużąca. Misiek, dla młodych czytelników (bo to głównie
do nich skierowana jest książka Anny Gras) stanie się dobrym kumplem, który nie
tylko gwarantuje świetną zabawę, ale także uczula na pewne sprawy. Jak
wspomniałam „Misiek i fałszerze czekolady” to powieść powstała przede
wszystkim z myślą o dzieciach, jednak dorośli czytelnicy także nie powinni czuć
się zawiedzeni sięgając po tę książkę. Anna Gras stworzyła historię
uniwersalną, powiedziałabym, że rodzinną, gdyż można spokojnie czytać ją w
gronie najbliższych z przekonaniem, że każdy wyniesie z tej powieści coś dla
siebie. Sama spędziłam z Miśkiem i jego mamą bardzo miłe chwile, na jednym
spotkaniu jednak nie poprzestanę, gdyż niebawem zabieram się za kontynuację.
Tym razem Misiek będzie musiał poradzić sobie ze świątecznym obżarstwem, ale o
tym już kiedy indziej. Póki co zachęcam do rozwikłania wraz z bohaterem zagadki
„7 nieba”.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Grodkowskie za co bardzo dziękuję.
Misiek i fałszerze czekolady – A.
Gras
Stron 124
Wyd. Grodkowskie
niedziela, 8 grudnia 2013
Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych
Moi Drodzy,
Stowarzyszenie Sztukater po raz kolejny organizuje zbiórkę darów dla osób, dla których ten świąteczny czas jest czasem spędzonym w samotności. Pewnie pomyślicie, że takich akcji zwłaszcza przed Świętami Bożego Narodzenia jest mnóstwo, jednak poświęćcie chwilkę, zapoznajcie się z celami zbiórki i w miarę możliwości wesprzyjcie. Jeśli nie jesteście w stanie wziąć udział w akcji przekażcie informację dalej: znajomym, rodzinie, współpracownikom, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o tej inicjatywie.
Dzięki Waszej pomocy i przy Waszym wsparciu
postanowiliśmy w te święta obdarować wiele placówek, których do tej pory
nie stać było na stworzenie obszernych miejsc kulturalnych zwanych
księgozbiorem podręcznym. Miejsc w których dawne historie literackich
bohaterów ożywają na nowo, miejsc w których rzeczywistość roztacza nowe
horyzonty, miejsc, w których w te święta na wielu twarzach chociaż na
chwile zagości uśmiech… Nie bądźmy obojętni wobec naszych bliźnich,
podzielmy się również z nimi chwilami naszych literackich uniesień,
kulturą i historią zapisaną w skarbnicach wiedzy, zwanych książkami…
Pamiętajcie o życzeniach świątecznych, do każdej paczki prosimy o dołączenie kartki świątecznej z odręcznie wypisanymi życzeniami (bez danych osobowych adresata, z dedykacją), która w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia zostanie przekazana osobom bezdomnym w schroniskach. Ten szczególny gest pozwoli im również poczuć magię świąt i choć na chwilę stać się częścią Waszych rodzin… Wspomóżmy bliźnich słowem pisanym, życzmy Im spokojnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia…
Pamiętajcie o życzeniach świątecznych, do każdej paczki prosimy o dołączenie kartki świątecznej z odręcznie wypisanymi życzeniami (bez danych osobowych adresata, z dedykacją), która w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia zostanie przekazana osobom bezdomnym w schroniskach. Ten szczególny gest pozwoli im również poczuć magię świąt i choć na chwilę stać się częścią Waszych rodzin… Wspomóżmy bliźnich słowem pisanym, życzmy Im spokojnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia…
Co zbieramy?
*Książki ( wszelkiego typu, każdej ilości i tematyki… nie muszą być nowe!)
*Pieniądze (Dzięki dobrowolnym wpłatom ufundujemy wyposażenie wnętrza, w którym będzie znajdywał się księgozbiór, każda kwota się liczy!)
*wszelkiego typu artykuły biurowe (kredki, mazaki i co wam tylko przyjdzie do głowy!)
*oraz wszelkiego typu produkty (materiały), które wspomogą przeprowadzenie akcji
Ważne terminy:
Zbiórka darów trwa do 01 grudnia 2014!
Rozdysponowanie darów co kwartał!
Oficjalne rozliczenie zbiórki 10 grudnia 2014!
Jak przekazać dary?
Wystarczy nadać paczkę z zawartością w środku na adres korespondencyjny poniżej.
Na stronie http://sztukater.pl/
Adres Korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
Z dopiskiem: „Święta z Książką”
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68
Jak przekazać wpłaty pieniężne?
Wystarczy przelew, każda kwota się liczy…
Akcja: „Święta z Książką”
konto bankowe: Bank Millennium SA
03 1160 2202 0000 0002 2944 5132
tytułem: „Święta z Książką”
Adres korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68
tel. 791566675
email: info@sztukater.pl
www.sztukater.pl
czwartek, 28 listopada 2013
Gadżety dla moli książkowych
Doskonale wiecie, że uwielbiam książki, jednak nie
tylko ich widok cieszy moje oczy;) Jak każda kobieta uwielbiam wszelkiego
rodzaju gadżety i bibeloty. W sferze moich zainteresowań są między innymi
kubki, których zbieranie jest już nałogiem. Ale wiadomo, że do dobrej lektury
niezbędny jest kubek (czy też filiżanka) aromatycznej kawy, bądź herbaty.
Niedawno
trafiłam na stronę, która idealnie pasuje do moich książkowo - gadżetowych
zamiłowań, bowiem odnajdziemy tutaj drobiazgi (kubki, torby itp.) z motywami
książkowymi (w postaci tekstu czy też grafiki)
I właśnie o niej chcę Wam, co nieco napisać.
Książka w mieście (ksiazkawmiescie.pl)
to projekt, który dopiero raczkuje, jednak zapowiada się niezwykle interesująco.
Tworzą go dwie krakowianki: Katarzyna i Monika, które swoją pasję do książek
postanowiły wyrazić w formie oryginalnych gadżetów i drobiazgów. Póki, co na
stronie odnaleźć możemy torby i kubki, ale wierzę, że wkrótce uda im się
rozwinąć skrzydła i dostaną możliwość tworzenia kolejnych pięknych drobiazgów.
Mnie torby zachwyciły! Spójrzcie sami:
Mam nadzieję,
że niedługo będę mogła zaprosić Was do konkursu, w którym do zdobycia będzie
taka „książkowa” torba.
"Oddaj MiSie" i "Moda na czytanie"
Moi Drodzy,
dziś będzie akcjach, które mnie zainteresowały i o których warto napisać, aby jak najwięcej moli książkowych mogło wziąć w nich udział.
Pierwsza z nich to akcja "Oddaj MiSie", która organizowana jest w Katowicach.
dziś będzie akcjach, które mnie zainteresowały i o których warto napisać, aby jak najwięcej moli książkowych mogło wziąć w nich udział.
Pierwsza z nich to akcja "Oddaj MiSie", która organizowana jest w Katowicach.
Zapraszamy na kolejną, piątą już edycję
akcji! W dniach od 9 do 11 grudnia w kampusie Uniwersytetu Ekonomicznego w
Katowicach członkowie Studenckiej Organizacji Public Relations
"PRogress" będą zbierać zabawki dla podopiecznych ze świetlicy św. Agaty
w Katowicach. Apel odnosi się do każdego rodzaju zabawek: pluszaków, lalek,
samochodzików, klocków, gier planszowych oraz książek.
Druga akcja "Moda na czytanie" organizowana jest w Warszawie, w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich,
Impreza trwa w okresie od 15 listopada do 24 grudnia. Przez cały ten okres, codziennie, w godzinach 9.00 - 21.00 przy ul. Brackiej 25 w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich, będzie działał kiermasz książek.
Moda na czytanie to nie tylko sprzedaż książek, zaplanowaliśmy w weekendy m. in. spotkania z autorami i warsztaty dla dzieci.
Moda na czytanie to nie tylko sprzedaż książek, zaplanowaliśmy w weekendy m. in. spotkania z autorami i warsztaty dla dzieci.
Więcej informacji na facebooku:
https://www.facebook.com/pages/Moda-na-Czytanie/478983845548386?fref=tsale
wtorek, 26 listopada 2013
Hubert Selby Jr "Requiem dla snu"
Musiałem zrobić film na podstawie tej powieści,
gdyż słowa aż palą
jej stronice
Darren
Aronofsky
„Requiem
dla snu” poznałam najpierw za sprawą ekranizacji Darren’a Aronofsky’ego.
Znakomity obraz dopełniony minimalistyczną, przeszywającą muzyką Clint’a
Mansell’a na długo pozostanie w mojej pamięci. Będąc pod ogromnym wrażeniem
wersji filmowej koniecznie chciałam zapoznać się z książkowym pierwowzorem
autorstwa Huberta Selby’ego.
Nie
pamiętam kiedy tak ciężko przyszło mi napisanie choćby kilku zdań na temat
książki. Bynajmniej nie dlatego, że mnie rozczarowała. „Requiem dla snu” to
dla czytelnika prawdziwa huśtawka emocjonalna; to cały wachlarz odczuć, które
towarzyszą na długo po skończonej lekturze; to liczne pytania, na które pewno
nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. Właśnie dlatego pisanie o tej powieści jest dla
mnie sporym wyzwaniem.
„Requiem...” to dwie splecione ze
sobą historie. Pierwsza oscyluje wokół młodego chłopaka, Harry’ego oraz jego
przyjaciół: Tyrona i Marion. Cała trójka marzy o dobrej pracy, stabilnym życiu.
Niestety rzeczywistość nie wygląda tak różowo. Bohaterowie popadają w coraz
większe uzależnienie od heroiny. Swój dramat przeżywają nie tylko bohaterowie
reprezentujący młode pokolenie, bowiem poznajemy także losy Sary Goldfarb,
matki Henry’ego, która, by nie czuć się tak osamotniona całe dnie spędza przed
telewizorem. Kobiet jest miłośniczką programów rozrywkowych, dlatego kiedy
pewnego dnia dostaje telefon z propozycją wzięcia udziału w teleturnieju zgadza
się natychmiast. Wkrótce to z pozoru błahe marzenie wystąpienia w telewizji
przeradza się w obsesję, której finał będzie tragiczny.
Powieść
zaskakuje już samą konstrukcją, gdyż pisana jest ciągiem. Nie ma tutaj
wyszczególnionych dialogów czy interpunkcji, jednym słowem chaos. Początkowo
nie mogłam zorientować się, którzy z bohaterów prowadzą dialog, jednak po
pewnym czasie byłam w stanie rozpoznać charakterystyczny dla każdej z postaci
styl wypowiedzi. Niektórzy mogą się zniechęcić taką budową tekstu, jednak warto
przebrnąć przez pierwsze strony, by później chłonąć opowieść. Ta chaotyczność
stylu i zagmatwanie doskonale oddaje „bałagan”, jaki panuje w życiu bohaterów.
Zadziwia także język powieści; autor miesza tutaj mowę slangową, obfitującą w
wulgaryzmy z subtelnymi, poetyckimi zwrotami.
Selby
stworzył niezwykle prawdziwą i powieść, której tematem przewodnim są
uzależnienia: od narkotyków, telewizji, tabletek odchudzających. Czytelnik
staje się świadkiem całego procesu wpadania w nałóg, krok po kroku śledzi, jak
bohaterowie coraz bardziej zatracają się w używkach. We mnie postaci wzbudzały
szereg skrajnych emocji od współczucia i żalu po złość i obrzydzenie.
Uderzające w powieści jest także to, jak ludzie potrafią być obojętni na
problemy innych. Mam wrażenie, że gdyby nie wszechobecna znieczulica Sara
wróciłaby do zdrowia, a Marion być może zgłosiłaby się na odwyk.
Requiem dla snu” to opowieść trudna, wymagająca od odbiorcy skupienia,
porażająca swoją brutalnością i dosłownością. To powieść skłaniająca do pewnych
refleksji na temat życiowych wyborów. To także opowieść o ludziach zagubionych,
szukających własnego miejsca na ziemi, którzy w pogoni za złudzeniami
zniszczyli swoje życie.
H. Selby - Requiem dla snu
stron: 304
Wyd. Niebieska Studnia 2010
poniedziałek, 25 listopada 2013
Jason Mott "Przywróceni"
„A gdy martwi
powrócą na ziemię, nastąpi kres dni.”*
Harold i Lucille Hargrave’owie
to małżeństwo, które niemal pół wieku temu przeżyło ogromną tragedię. Ich
jedyny, ośmioletni wówczas syn, Jacob utonął w pobliskiej rzece. Od tamtej pory ich życie stało się jałowe i
nieznośne. Obecnie, jako para sędziwych już ludzi, nie oczekują od losu żadnych
niespodzianek, jednak, jak wiadomo bywa on bardzo przewrotny i
nieprzewidywalny. I tak pewnego dnia przed drzwiami ich domu staje...Jacob,
ośmioletni chłopczyk, którego stracili wiele lat temu.
Nie tylko syn Hargrave’ów
powraca do świata żywych. Media donoszą, że tego typu przypadki odnotowywane są
na całym świecie. Zmarli masowo powstają z grobów i próbują odszukać swoich
bliskich. Wśród społeczeństwa szerzy się panika, którą sukcesywnie podsycają
środki masowego przekazu. Wkrótce powstają dwa obozy: tych, którzy popierają
przywróconych oraz tych, którzy pragną ich unicestwić. Powstaje nawet specjalna
komórka rządowa zajmująca się tym zjawiskiem. W miastach wydzielane są
specjalne tereny, gdzie przetrzymywani są ci, którzy powrócili do życia. Nikt
nie umie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarli wracają Czy pojawienie się
„przywróconych” jest cudem czy zapowiedzią końca?
Sięgając
po debiutancką powieść Jason’a Mott’a miałam pewne obawy, że będzie ona mi się
zbyt mocno kojarzyła z książką „Powroty zmarłych” autorstwa John’a
Ajvide Lindqvist’a, gdzie fabuła także oscyluje wokół zmartwychwstań. Muszę
przyznać, że dostrzec można pewne podobieństwa nie tylko ze względu na fabułę,
ale także odnośnie wydźwięku obu powieści. U Lindqvist’a odnajdziemy jednak
inny klimat: ciężki, nieco mroczny i odstręczający. Mott wciąga czytelnika w
nieco inny, zatrważający klimat, który u niejednego wywoła dreszcze.
Mimo tych
skojarzeń i porównań debiut Motta odbieram pozytywnie. Już samo umiejscowienie
akcji w miasteczku o nazwie Arcadia może zostać odbierane symbolicznie,
gdyż „arkadia” to przecież raj na
ziemi, kraina wiecznego szczęścia. A czy powrót utraconej osoby, która była dla
nas wszystkim nie jest szczęściem? To
jedno z licznych pytań, na które będą musieli odpowiedzieć bohaterowie
i...czytelnicy, gdyż powieść skłania do wielu pytań dotyczących ludzkiej
egzystencji.
Mott
realistycznie i precyzyjnie przedstawił świat ogarnięty chaosem, którego
przyczyną są zmartwychwstania. Autor skupia się na oddaniu emocji bohaterów, na
ukazaniu mechanizmów psychologicznych, które tłumaczyłyby ich zachowania, choć
jak wiadomo, kiedy w grę wchodzą uczucia zdrowy rozsądek i logiczne myślenie
idą w zapomnienie. Ludzie czują się rozdarci, z jednej strony boją się
„przywróconych”, z drugiej natomiast chcą znowu mieć blisko siebie osoby, które
kiedyś odeszły. Pisarz przekonująco nakreślił także proces przemian, jakie
zachodzą w człowieku, który znajduje się ekstremalnej sytuacji, z którą nie
umie sobie poradzić. Przyznam, że przeobrażenia bohaterów niejednokrotnie mnie
zaskoczyły i utrwaliły w przekonaniu, że nigdy do końca nie poznamy siebie i
nie przewidzimy swojego zachowania.
„Przywróceni”
to powieść pełna emocji, które zostają w czytelniku na długo po skończeniu
lektury. To powieść zaskakująca, budząca niepokój i skłaniająca do wielu
refleksji. To powieść o trudnych wyborach, przed którymi nikt nie ucieknie. I
wreszcie to powieść o tym„ jak wiele człowiek może znaczyć dla drugiego
człowieka **. Polecam.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira\ Harlequin
** s. 267
*s. 11
J. Mott - Przywróceni
stron : 400
Wyd. Mira\ Harlequin 2013
środa, 13 listopada 2013
Stefan Themerson "Przygody Pędrka Wyrzutka"
Po książkę „Przygody
Pędrka Wyrzutka” autorstwa Stefana Themersona sięgnęłam w nadziei na
zabawną i zaskakującą opowieść; w końcu, jak głosi opis jest to publikacja
poświęcona dzieciom. Moja oczekiwania,
jak się okazało rozminęły się z tym, co wyniosłam ze wspomnianej powieści.
Pędrek
Wyrzutek, w zależności od tego kogo pytał o zdanie był po części człowiekiem,
psem, słowikiem i rybą. Ludzie, bowiem
widzieli w nim psa; dla psów był słowikiem, a dla słowików rybą. Zatem sam
główny bohater, który nie został jasno zidentyfikowany przez autora budzi
niemałą ciekawość i staje się dla czytelnika pewną łamigłówką. Niejasno
określona tożsamość powoduje u Pędrka zagubienie; bohater koniecznie chce się
dowiedzieć kim jest, w związku z tym udaje się w podróż, aby odnaleźć kogoś,
kto odpowie na nurtujące go pytanie.
Wyrzutek w
czasie swojej wędrówki spotyka wielu intrygujących bohaterów. Wśród nich jest
m.in. profesor wielbłąd o imieniu Ach Aha Oho,
karabinier, małpa Monna Antymagatta, król Pingwin, kapitan Metaferejn,
Subiekt sprzedający kapelusze, wilk czy Mały Zafrasowany Człowieczek. Niestety
żadna z tych osobliwości nie była w stanie określić kim jest Pędrek Wyrzutek.
Stefan
Themerson z wykształcenia był filozofem, jednak jego pasją stała się sztuka w
najróżniejszych odsłonach. Zajmował się nie tylko prozą i poezją, tworzył także
filmy awangardowe, ale także fotografią artystyczną oraz rysunkiem. Wspominam o
tym, dlatego, gdyż zainteresowania autora stanowią furtkę do interpretacji „Przygód
Pędrka Wyrzutka”.
Utwór składa
się z dziewięciu części, każda z nich to odrębna historia oraz nowa postać,
którą Pędrek ma okazję poznać. Mnie momentami ten brak ciągłości przeszkadzał,
gdyż „wybijał” mnie z rytmu czytania. Niedokończone czy też nie do końca
zrozumiałe dla mnie wątki również psuły mi odbiór lektury. Te zabiegi, które w
moim odczuciu są pewnymi mankamentami nie sprawiają jednak, że publikację
odbieram negatywnie. Opowieść stworzona przez Stefana Themersona jest
nietuzinkowa, pełna komizmu, nonsensownego humoru i przerysowania. Wszystko
tutaj przedstawione jest w krzywym zwierciadle; bohaterowie stają się
karykaturami siebie samych budząc w czytelniku nie tyle śmiech, co litość.
Skłaniają także odbiorcę do głębszego spojrzenia na swoje zachowania. Bardziej
wnikliwi czytelnicy odnajdą tutaj także pewne zawoalowane treści odnoszące się
do ówczesnej sytuacji politycznej. Wspomniałam, że autor z wykształcenia był
filozofem, co znalazło swoje odbicie w książce, gdzie nie zabraknie pytań o
sens ludzkiej egzystencji, o prawidłowość wszelkich norm i zasad narzucanych
każdemu społeczeństwu czy w końcu o to kim jesteśmy.
„ Jeśli stolarz to taki pan, co robi stoły, to pan,
co robi lustra nazywa się pewnie lustrzarz, choć z drugiej znów strony – pisarz
to wcale nie taki pan, co robi pisy”*
Stefan
Themerson oprócz zabawy w domysły, proponuje czytelnikowi także zabawy
językowe. Autor wykracza poza ustalone reguły językowe, kwestionując je tak,
jak wszelkiego rodzaju narzucane człowiekowi normy.
Powieść
napisana jest w sposób bardzo oszczędny, autor nie rozwija dialogów, nie dba o
wyszukane słownictwo, co w moim odczuciu wzmacnia przekaz. Oszczędne są także
ilustracje stworzone przez żonę autora, Franciszkę. Obrazki idealnie współgrają
z tekstem wprowadzając w umyśle czytelnika jeszcze większy chaos.
”Przygody
Pędrka Wyrzutka” to bez wątpienia jedna z najbardziej nietuzinkowych
książek, jaką miałam okazję poznać. Stefan Themerson stworzył powieść
uniwersalną, która do dziś nie traci na wartości. To książka trudna, wymagająca
od czytelnika sporego zaangażowania i pewnej zdolności „zacierania granic”
między fikcją, a rzeczywistością. Niewątpliwie w odbiorze książki pomocne staje
się prześledzenie biografii autora, wejrzenie w jego pasje oraz zapoznanie się
z dorobkiem, nie tylko literackim.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Iskry za co bardzo dziękuję.
*str. 94-95
S. Themerson – Przygody Pędrka
Wyrzutka
Stron 102
Wyd Iskry
Warszawa 2002
sobota, 9 listopada 2013
Rafał Klimczak "Nudzimisie idą do szkoły"
„Nudzimisie
idą do szkoły” to najnowsza książeczka autorstwa Rafała Klimczaka o
przygodach Nudzimisiów. Moje pierwsze spotkanie z tymi wyjątkowymi bohaterami
było bardzo udane, więc z ochotą ponownie przeniosłam się do Nudzimisiowa.
„(...) nudzimisie otworzyły własną szkołę. Pierwszą i
jedyną szkołę dla nudzimisiów. Było to wydarzenie jakich mało w ich długiej
historii.”*
Te zabawne
stworki, które najbardziej na świecie uwielbiają zabawy z dziećmi po raz
kolejny będą musiały zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. Tym wyzwaniem jest nowy
rok szkolny. I wcale nie chodzi o to, że Nudzimisie nie lubią lekcji.
Przeciwne, one uwielbiają się uczyć! Cały problem polega na tym, iż ich
podopieczni także zaczynają zajęcia, w związku z tym Nudzimisie muszą poświęcać
im jeszcze więcej czasu, co jest trudne przy tylu obowiązkach.
Szkoła
nudzimisów, jak się domyślacie nie ma wiele wspólnego z tradycyjną. Każdy
brał udział w takich lekcjach, na jakie miał ochotę i tak długo, jak uważał za
stosowne. Czego uczą się mieszkańcy Nudzimisiowa? Otóż pływania,
gimnastyki, zasad dobrego wychowania, aby mogły nauczyć ich dzieci, metod
odnudzania oraz zwyczajów ludzi, aby jak najlepiej troszczyć się o dzieci.
Zajęcia organizowane są przez profesora Pępuszko na pobliskich polanach.
Przygodę
z edukacją rozpoczyna także Szymek, podopieczny Hubka. Przestraszony obcym dla
niego miejscem oraz nowymi znajomymi będzie potrzebował większego, niż
dotychczas wsparcia przyjaciela. Czy Szymon i Hubek poradzą sobie ze szkolnymi
trudnościami? Przekonajcie się sami.
„Nudzimisie idą
do szkoły” to już piąta odsłona przygód sympatycznych stworków. Ja
natomiast spotykam się z nimi dopiero po raz drugi; mam nadzieję, że nie
ostatni. Znów dałam porwać się autorowi do wspaniałej krainy głównych bohaterów,
gdzie zabawa łączy się z edukacją. Najmłodsi czytelnicy i tym razem będą mieli
okazję przyswoić sobie kilka cennych informacji, które mogą okazać się pomocne
nie tylko dla pierwszoklasistów. Dzieci przekonają się, że każdy człowiek jest
wyjątkowy i każdy ma jakiś talent lub umiejętność, które ułatwiają mu naukę
lub pracę. Dowiedzą się także, dlaczego warto się uczyć oraz jak stać się
obowiązkowym i cierpliwym. Oczywiście wszystko to zostało przedstawione w
sposób przyswajalny dla młodego odbiorcy oraz z pewną dawką humoru. O oprawę
graficzną powieści zadbała, jak w przypadku poprzednich części Agnieszka Kłos –
Milewska. Ilustracje są zachwycające, pełne soczystych kolorów, które doskonale
współgrają z całą historią.
Książeczki
z przygodami nudzimisiów autorstwa Rafała Klimczaka to jedne z tych pozycji
literatury dziecięcej, które zapewnią najmłodszym nie tylko świetną rozrywkę,
ale wniosą w ich codzienność coś wartościowego. Warto także wspomnieć o
wydaniu, które jest bardzo dopracowane. Wydawnictwo Skrzat zadbało o każdy,
nawet najmniejszy detal. Twarda oprawa gwarantuje większą trwałość książeczki;
ornamenty, wyszczególnione kolorową czcionką rozdziały oraz liczne ilustracje
zachęcają dziecko do lektury. Dodam jeszcze, że dzieciaki na końcu książeczki
odnajdą słowniczek „Niezwykłych Niezwykłości” z krainy nudzimisiów,
który zapozna je z roślinnością występującą w Nudzimisiowe oraz z jego
mieszkańcami. Słownik jest dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy nie mieli
okazji sięgnąć po poprzednie części o nudzimisiach.
„Nudzimisie idą do szkoły” Rafała Klimczaka to
wartościowa opowieść, która przypadnie do gustu zarówno rodzicom, jak i ich
pociechom. Autor w sposób lekki rozprawia o ważnych, często trudnych sprawach,
o których warto rozmawiać z dzieckiem od najmłodszych lat. Polecam.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Skrzat za co bardzo dziękuję.
*str.7
R. Klimczak – Nudzimisie
Stron 120
Wyd. Skrzat 2013
wtorek, 5 listopada 2013
Rafał Klimczak "Nudzimisie"
Daleko stąd, ale
nie wiadomo gdzie, zresztą może jest to nawet najzupełniej blisko, ale nikt tam
nie był, więc nie wiem na pewno jest bajkowo piękna i tajemnicza kraina”. *
Ta piękna
kraina to Nudzimisiowo, którą zamieszkują sympatyczne stworzenia – Nudzimisie.
Życie tam to istna sielanka, bowiem wszystko, czego potrzebują mieszkańcy jest
na wyciągnięcie ręki. Kiedy Nudzimisie są głodne udają się nad jezioro, gdzie
rosną talerzowce, na których rosną obiady. Kiedy mają ochotę na coś słodkiego
wędrują po górach lodowych, bądź biegną do ogrodu pełnego drzew cukierkowych.
Pragnienie także nie stanowi problemu, gdyż w strumykach zamiast wody płyną
napoje. Mimo to Nudzimisom czegoś brakowało, a mianowicie dzieci. Dawno temu te
małe stworki większość swojego czasu spędzały na zabawie z dziećmi, które
bardzo się nudziły. Niestety ostatnimi czasy żadne dziecko nie potrzebowało
towarzystwa Nudzimisiów.
„ Dopiero niedawno
pojawiła się chmurka. Całkiem mała chmurka, ale i tak wywoływała olbrzymią
sensację. Chmurki bowiem pojawiają się tu tylko wtedy, kiedy jakieś nudzące się
dziecko wzywa nudzimisie”. **
Znudzonym brzdącem okazuje się być pięcioletni
Szymek, do którego wysłany zostaje nudzimiś o imieniu Hubek. Stworek szybko
zdobywa sympatię chłopca i uczy go wielu interesujących zabaw, wkrótce poznaje
także jego rodzinę oraz towarzyszy mu w przedszkolu. Hubek staje się nie tylko
idealnym kompanem do zabawy, ale poniekąd nauczycielem. To on podpowiada mu,
jak radzić sobie z niesfornymi kolegami w przedszkolu, jak poprawić relacje z
rodzeństwem i jak „przepędzić” lenia, który czasami rządzi każdym z nas.
Hubek
to nie jedyny nudzimiś, którego będą mieli okazję poznać najmłodsi czytelnicy.
Udając się do Nudzimisowa spotkają także Gusię, Mutka czy Czarusia, jednak
muszę przyznać, że moim faworytem pozostaje Hubek. Ten troszkę nieśmiały
stworek urzeka swoim wielkim sercem i delikatnym seplenieniem. Kraina
Nudzimisów wśród swoich mieszkańców ma prócz wspomnianych stworków także innych
mieszkańców, takich, jak Łaskot. Ale nie zdradzę, kim on jest. Sami się
przekonajcie.
Rafał
Klimczak stworzył postaci, które najmłodsi czytelnicy pokochają. Nudzimisie
zainteresują dzieci nie tylko ze względu na swój wygląd (przypominający
przytulankę), ale zaciekawią je także swoimi pomysłami oraz rozwiązaniami
trudności, z którymi musi zmierzyć się niejeden początkujący przedszkolak.
Autor język opowieści dostosował do wieku odbiorcy, dzięki czemu dzieci bez
problemu zrozumieją tekst, a dzięki wyrazistej czcionce będą mogły spróbować
swoich sił w samodzielnym czytaniu. Warto wspomnieć „także o ilustracjach
autorstwa Agnieszki Kłos – Milewskiej. Grafiki pełne żywych kolorów trafnie
oddają klimat barwnego Nudzimisiowa i niewątpliwie dodają uroku książeczce.
Mnie ilustracje przywodzą na myśl dziecięce obrazki malowane kredkami
świecowymi.
„Nudzimisie” autorstwa Rafała Klimczaka to
książeczka, która powinna się znaleźć w każdej dziecięcej biblioteczce. Autor
oddaje w ręce czytelnika ciepłą, zabawną historię, która staje się dla dziecka
zabawą i nauką. Uwrażliwia młodego odbiorcę na istotne kwestie w sposób
przyswajalny, unikając moralizowania. Czas spędzony z Nudzimisiami będzie
czasem dobrze wykorzystanym zarówno dla malucha, jak i rodzica. Dodam jeszcze,
że na jednej książeczce przygody Nudzimisiów się nie kończą. Ci, którzy
pokochają tych małych bohaterów będą mogli prześledzić dalsze ich losy sięgając
chociażby po „Nudzimisie i przyjaciele”, „Nudzimisie i przedszkolaki”
czy „Nudzimisie idą do szkoły”. Sama, choć dzieckiem już nie jestem
bardzo dobrze bawiłam się w Nudzimisiowie. Polecam.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Skrzat za co bardzo dziękuję.
* str. 8
** str. 27
R. Klimczak – Nudzimisie
Stron 128
Wyd. Skrzat 2011
czwartek, 31 października 2013
David McKee "Elmer i Róża"
Elmer,
niezwykły słoń w kolorową kratkę umila dzieciństwo najmłodszym czytelnikom już
od ponad dwudziestu lat. Pierwsza publikacja z przygodami tego sympatycznego
słonia ukazała się w 1989 roku. Już wtedy podbił serca maluchów oraz ich
rodziców, a o jego twórcy Davidzie McKee zrobiło się głośno. Mimo upływu lat
Elmer nadal cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród dzieci, a książeczki z
jego perypetiami przetłumaczone zostały na trzydzieści języków.
Główny
bohater, jak już wspomniałam jest słoniem w kolorową kratkę, jednak nie tylko
Elmer jest pod tym względem wyjątkowy, bowiem cała jego rodzinka jest bardzo
charakterystyczna. Dziadek, Eldo pochwalić się może pomarańczowym ubarwieniem
skóry, natomiast kuzyn, Wilbur to słoń w czarno-białą kratkę. Sami przyznacie,
że już sam wygląd postaci intryguje; nie mniej interesujące są również ich
perypetie.
W
najnowszej książeczce „Elmer i Róźa” kolorowy słonik spotka pewną bardzo
nieśmiałą damę, która notorycznie „oblewa się rumieńcem od stóp do głów,
albo czasami od samej głowy, aż po stopy, ale nigdy od końca ogona po koniuszek
trąby. Jak nietrudno się domyślić ową damą jest słonica, Róża, która
oddaliła się od stada i nie może odnaleźć drogi powrotnej. Zadaniem Elmera i
Wilbura staje się zatem odszukanie stada Róży. Czy im się uda? Przekonajcie się
sami.
„Elmer
i Róża” to opowieść skierowana do kilkuletnich czytelników. Przyznam, że
pomimo pewnej naiwności jest ona, ze względu na przesłanie lekturą wartą uwagi.
Dzieci przedzierając się wraz z Elmerem przez dżunglę poznają nie tylko jej
piękno, ale nauczą się co nieco o tolerancji, przyjaźni i wzajemnej pomocy.
Jednak najważniejszym, w moim przekonaniu przesłaniem jest to, że każda istota
jest niepowtarzalna i wyjątkowa, mimo, iż u niektórych może budzić zdziwienie
należy to uszanować.
Zdaje
sobie sprawę z tego, iż literatura skierowana do najmłodszych powinna być
bezproblemowa w odbiorze oraz nieść jasne przesłanie, w związku z tym warstwa
tekstowa nie będzie zbyt bogata. Przyznam, jednak, że tutaj jej wykonanie mnie
trochę zawodzi. David McKee posługuje się tutaj językiem łatwo przyswajalnym
dla młodych czytelników, jednak zabrakło mi tutaj większej staranności w
formułowaniu zdań. Natknęłam się na powtórzenia niektórych wyrazów; bardziej
rozbudowane zdania także byłyby dodatkowym walorem opowieści. Takim kołem
ratunkowym dla odrobinę niedopracowanego tekstu staje się warstwa graficzna.
David McKee stworzył do swojej opowieści ilustracje pełne zabawnych bohaterów,
którzy nie tylko rozweselą małego czytelnika, ale pobudzą wyobraźnię. Autor
zdecydował się na nasycone, ale nie krzykliwe kolory, dzięki czemu nie sposób
oderwać wzroku od rysunków. Ilustracje, podobnie jak tekst nie są specjalnie
wymyślne. McKee nie dąży do tego, by sylwetki słoni czy pozostałych zwierząt
tutaj występujących były jak najwierniejszym odzwierciedleniem rzeczywistych
stworzeń. Przeciwnie, owe ilustracje przypominają nieco obrazki namalowane
przez dzieci, dzięki temu idealnie współgrają z prostym tekstem. A kto wie,
może dla któregoś dziecka staną się inspiracją do stworzenia własnych rysunków.
„Elmer i Róża” autorstwa brytyjskiego pisarza, Davida McKee to książeczka posiadająca
pewne niedociągnięcia, które mogą przeszkadzać nie tyle dzieciom, co ich
rodzicom, jednak ze względu na wartości w niej poruszane uważam, że warto po
nią sięgnąć. Najmłodsi czytelnicy z pewnością pokochają uroczego słonika w
kratkę i z ochotą zechcą towarzyszyć mu w nowych przygodach.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Papilon za co bardzo dziękuję.
piątek, 25 października 2013
Joanna Papuzińska "Opowieść"
Kiedy
ujrzały światło dzienne, w 1984 wywołały wydawniczy skandal oraz zapoczątkowały
falę protestów dorosłych czytelników. Oburzeni rodzice zarzucali tym
publikacjom dla dzieci negatywny wpływ na najmłodszych czytelników, a także
doszukiwali się ukrytych aluzji politycznych, a nawet seksualnych. O jakich
publikacjach mowa? Otóż o wierszowanych
utworach autorstwa Joanny Papuzińskiej zawartych w książeczce „Opowieść”.
W
książeczce poza tytułową Opowieścią odnajdziemy jeszcze utwory Ja
oraz Czarna jama. Każdy z nich wprowadza czytelnika w świat widziany
oczami dziecka. Bohater wspomnianych wierszy jest na etapie poznawania
otaczającej go rzeczywistości. Spogląda na świat z niemałym zaciekawieniem,
natrafiając od czasu do czasu na jego zaskakujące elementy. Na swój własny
sposób próbuje oswajać rzeczy dla niego niezrozumiałe; usiłuje wytłumaczyć
sobie swoje emocje i myśli, ukoić lęki
i przełamać strach przed tym co nieznane. Zatem dziecko z poezji Papuzińskiej
staje się postacią uniwersalną, bliską niemal każdemu małemu czytelnikowi i
jego rodzicom. Większość maluchów oswaja świat i nowe rzeczy, próbuje się
wpasować w rzeczywistość. Rozszyfrowuje siebie i przygląda się otoczeniu z
wielkimi ze zdumienia oczyma.
Jednak książeczka „Opowieść” to nie tylko enigmatyczne teksty, lecz także zjawiskowe ilustracje, których autorem jest litewski grafik Stasys Eidrigevičius. Artysta zinterpretował słowa Joanny Papuzińskiej za pomocą szkiców i barw tworząc subtelne, ale wywierające ogromne wrażenie na czytelniku ilustracje. Z jednej strony pastelowe, delikatne kolory, z drugiej zaś bardzo wyrazista mimika bohaterów tworzy specyficzny klimat oscylujący między światem rzeczywistym, a światem fantazji. Z ilustracji spoglądają na czytelnika postaci zamyślone, nieco zatrwożone, które budzą ciekawość odbiorcy wprowadzając jednocześnie uczucie niepokoju. Świat namalowany przez Stasys’a Eidrigevičius’a kryje w sobie pewną tajemnice, które chowając się za dnia czekając na zapadniecie zmroku, by zakraść się do czytelnika, by poznał swoje największe lęki.
„Opowieść” to nie kolejna bajka dla dzieci przyjaźni czy miłości, okraszona wesołymi ilustracjami. To książka wymagająca, ukazująca tę nieco smutniejsze odcienie naszej egzystencji. Dzieci już od najmłodszych lat stykają się z lękami, niepokojami czy emocjami, których musi się nauczyć.
Publikacja Joanny Papuzińskiej oraz Stasys’a Eidrigevičius’a staje się niezapomnianą podróżą nie tylko dla najmłodszych czytelników, ale także dla dorosłych. W moim odczuciu ilustracje nieco zdominowały tekst, jednak to właśnie dzięki nim poezja autorki ma głębszy wydźwięk. I choć niektórzy rodzice mogą mieć pewne obawy czy warto zaznajomić dziecko z tą książeczką warto spróbować. Myślę, że ci rodzice, którzy znają wrażliwość swojego dziecka wyczują odpowiedni moment na wspólne oswajanie dziecięcych lęków przy pomocy „Opowieści”.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Mila za co bardzo dziękuję.
J. Papuzińska – Opowieść
Stron 48
Wyd. Mila
Subskrybuj:
Posty (Atom)