Moi Drodzy,
chciałabym złożyć Wam życzenia zdrowych, rodzinnych i upływających w spokoju Świąt Bożego Narodzenia. Niech Nowy Rok okaże się taki, jaki sobie wymarzycie. Dbajcie o siebie i innych.
Marta
Moi Drodzy,
chciałabym złożyć Wam życzenia zdrowych, rodzinnych i upływających w spokoju Świąt Bożego Narodzenia. Niech Nowy Rok okaże się taki, jaki sobie wymarzycie. Dbajcie o siebie i innych.
Marta
Uzbrojony mężczyzna wchodzi do biurowca. Odnajduje tych, których szukał i daje im to, na co w jego przekonaniu zasługują. Nikt nie uniknął kary, nawet ci, którzy przeżyli, jak Konrad Łazarz, będą musieli odpokutować za swoje winy.
Powieść „Winni jesteśmy wszyscy” autorstwa Bartosza Szczygielskiego rozpoczyna się mocnym akcentem – jatką i samobójstwem zamachowca, który nie tylko mnie zaskoczył, ale także zaostrzył apetyt na klimatyczny thriller.
Kim był sprawca i dlaczego zabił właśnie tych ludzi? To tylko jedno z wielu pytań nurtujących głównego bohatera- Konrada Łazarza, ocalałego z ataku. Usiłując odnaleźć odpowiedzi, wyrusza w swoistą podróż w czasie, która nie tylko pozwoli mu odkryć przyczynę tego tragicznego zdarzenia, ale także poznać samego siebie.
Odnajdywanie kolejnych fragmentów przeszłości okaże się nadzwyczaj trudne i chaotyczne. Przyznam, że- podobnie jak Konrad- momentami gubiłam się próbując ustalić chronologię poszczególnych wydarzeń. A wieloosobowa narracja z pewnością nie ułatwiała mi tego zadania. Oczywiście doceniam możliwość spojrzenia z wielu perspektyw na toczące się wydarzenia, niemniej tutaj chwilami zapędzało mnie to w ślepą uliczkę. Niemniej wraz z odkrywaniem nowych faktów i angażowaniem się w fabułę, ten chaos stopniowo się porządkował, a cała historia nabierała coraz mocniejszych barw. To nieco dodało mi odwagi w snuciu domysłów i szukaniu rozwiązań zagadki. I choć udało mi się okryć wiele detali, finał okazał się dla mnie sporą niespodzianką. I w moim odczuciu właśnie on jest mocną stroną tej powieści.
Muszę przyznać, że historia stworzona przez Bartosza Szczygielskiego przykuła moją uwagę, choć chwilami ukazane w niej sytuacje wydały mi się mało wiarygodne. Podobne odczucia żywię względem głównego bohatera, który nie zawsze bywał przekonujący. Ponadto za dużo tutaj dosadności w niektórych scenach, gdyż nie przepadam za fragmentami mocno „nasiąkniętymi” krwią czy dokładnymi opisami położenia poszczególnych fragmentów ciała denatów.
Mimo tych drobnych niuansów, muszę przyznać, że dałam wciągnąć się w świat Konrada Łazarza i uczestniczyłam w chaosie, który musiał ujarzmić. „Winni jesteśmy wszyscy” to klimatyczny thriller traktujący nie tylko o winie i karze, ale także o konsekwencjach każdej podjętej przez nas decyzji, bądź jej braku.
B. Szczygielski – Winni jesteśmy wszyscy
stron: 392
wyd. Czwarta Strona 2021
Lenni Petterson ma siedemnaście lat i właśnie została przeniesiona na oddział dla nieuleczalnie chorych pacjentów. Właśnie wtedy, kiedy zdaje się, że pozostaje jej już tylko czekanie na to, co nieuniknione, ona jak nigdy cieszy się życiem. A to za sprawą Margot Macrae, osiemdziesięciotrzyletniej staruszki, która odkrywa przed Lenni nieznany jej dotąd świat. Chcąc powrócić do ważnych dla nich chwil z przeszłości postanawiają stworzyć sto obrazów, bowiem tyle lat mają razem. Jedno intensywne wspomnienie, wybrane z każdego roku życia zamknięte w jednym szkicu - tak powstała pełna emocji opowieść o miłości, przyjaźni, stracie i samotności.
Muszę przyznać, że poznając opis książki, przemknęło mi przez myśl: „już to znam", gdyż niejednokrotnie czytałam powieści traktujące o chorobie i umieraniu, skłaniające do refleksji nad ulotnością naszego życia i zmuszające do uronienia kilku łez. I choć „Sto lat Lenni i Margot” pióra Marianne Cronin to obraz ostatnich dni głównych bohaterek, dla mnie to przede wszystkim opowieść o życiu. Autorka skoncentrowała się na przeszłości Lenni i Margot, starannie wybierając najistotniejsze fragmenty i przedstawiając je niczym fotograficzne kadry. Sama właśnie tych obrazów wyczekiwałam, gdyż losy tych dwóch przyjaciółek okazały się być bardzo intrygujące. Ponadto takie „podróże w czasie” pozwalały złapać oddech i uwolnić się na chwilę od przytłaczającej, szpitalnej rzeczywistości.
Lenni i Margot są nietuzinkowymi postaciami. Nieprzewidywalnymi, dojrzałymi, a nade wszystko ciepłymi. Niemal od razu znajdują wspólny język, mimo dzielącego ich wieku i bagażu doświadczeń, których nie szczędził im los.
Marianne Cronin stworzyła przejmującą, ale niepozbawioną humoru opowieść, która u niejednego czytelnika wywoła potok łez.
M. Cronin - Sto lat Lenni i Margot
stron: 400
wyd. Harper Collins 2021
Szukając słów, aby powiedzieć komuś, jak bardzo się go kocha można odnieść się do sztuki, sięgając po poezję, kompozycję muzyczną czy obraz. Jednak i to może okazać się niewystarczające, bowiem nie sposób nadać miłości określoną wagę czy miarę. Doskonale wiedzą o tym bohaterowie książeczki „Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham”, Mały Brązowy Zajączek i Duży Brązowy Zając, próbując pokazać sobie nawzajem, jak wielka jest ich miłość.
Historia stworzona przez Sama McBratney’a i zilustrowana przez Anitę Jeram to książeczka przeznaczona dla najmłodszych czytelników. Przystępny w odbiorze tekst będący rozmową Dużego Brązowego Zająca z synkiem przypomina nam, że miłość wyrazić możemy najprostszymi słowami czy gestami.
„ Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham” to czuła opowieść o tym, że warto przypominać najbliższym o tym, jak bardzo ich kochamy, mimo iż wydaje nam się oczywiste, że doskonale o tym wiedzą.
S. McBratney, A. Jeram – Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham
stron: 36
wyd. Harper Collins 2020
Kiedy „Wrzask” i „Histeria” nie wystarczają pozostaje „Amok”, który niszczy wszystko.
Dochodzenie prowadzone przez Wilczyńskiego zdaje się być jednym z tych najtrudniejszych, nie tylko dlatego, że dotyczy jego koleżanki Sylwii Konopackiej, ale także ze względu na podejrzanego, który znając bolesną przeszłość komisarza umiejętnie nim manipuluje. Niełatwe będzie także reporterskie śledztwo Larysy Luboń koncentrujące się na śmierci Lady Di, bezdomnej z Dworca Centralnego. Wszelkie tropy prowadzą do zamożnej rodziny Hallerów, która nie cofnie się przed niczym, by powstrzymać Larysę.
Dotąd nie potrafiłam jasno wskazać swoich sympatii i antypatii. Główne postaci stopniowo odsłaniały przeszłość, dzieląc się swoimi lękami i zaskakując wyborami i podjętymi decyzjami. Czy wreszcie mi się to udało? Nie do końca. Jednak odnoszę wrażenie, że bohaterowie nareszcie pozwolili sobie na to, by zdjąć skorupę skrywająca ich słabości i uczucia, co dodaje im autentyczności.
Intryga tkana jest przez autorkę z dbałością o detale, zmuszając czytelnika do analizowania każdego tropu, wysnuwania wniosków i weryfikowania ich. Niestety momentami odnosiłam wrażenie, że zagadka utkwiła w martwym punkcie i nie odnajduję żadnych nowych wskazówek. Na szczęście ta stagnacja mija na kolejnych etapach śledztwa. Jednak to nie na dochodzeniu najmocniej się koncentrowałam. Finalna część cyklu o komisarzu Wilczyńskim ujęła mnie przede wszystkim klimatem. Niepokojący, momentami duszny idealnie współgrał z emocjami bohaterów.
W „Amoku”, tak
jak w poprzednich tomach cyklu zetkniemy się także z problematyką oscylującą wokół
ludzkiego umysłu i emocji na tryle silnych, by przejąć kontrolę nad człowiekiem
czyniąc z niego szaleńca.
A finał? Zaskakujący. Emocjonujący. Kompletny.
I. Janiszewska - Amok
stron: 408
wyd. Czwarta Strona 2021