sobota, 18 stycznia 2020

Trent Dalton "Chłopiec pochłania wszechświat"




1983 rok. Dwunastoletni Eli Bell dorasta w jednej z dzielnic Brisbane, gdzie roi się od polskich i wietnamskich emigrantów. Mieszkając z matką narkomanką, starszym bratem Augustem, który nie mówi i ojczymem handlującym heroiną, często znajduje oparcie jedynie w swoim przyjacielu Arthurze „Slimie” Hallidayu - byłym osadzonym, który ze względu na liczne ucieczki z więzienia nazywany jest Houdinim z Boggo Road.

Nim Eli wkroczy w dorosłość będzie musiał przekonać się czy jest dobrym człowiekiem, uratować mamę, zmierzyć się z szefem narkotykowego gangu i rozwikłać zagadkę czerwonego telefonu. 

Trent Dalton w swoim literackim debiucie „Chłopiec pochłania wszechświat” przeniósł mnie do lat 80-tych i przybliża losy rodziny Bell. Można spróbować oprawić tę historię w ramkę z napisem „powieść obyczajowa”, jednak nie będzie ona idealnie do niej pasowała, bowiem autor tworzy opowieść z pogranicza jawy i snu, z mnóstwem kolorów i detali, z księżycowym stawem i chłopcem, który zamiast mówić, woli pisać słowa w powietrzu. Momentami trudno było mi ustalić, co przeżywają bohaterowie, a co jest tylko wyobrażeniem Augusta i jego brata. Tę dezorientację potęgowało niespieszne tempo akcji. Odnosiłam również wrażenie, że liryzm płynąc z tej opowieści w pewnym stopniu łagodzi jej brutalność, bo takową w niej odnajdziemy.

Muszę przyznać, że ja dałam się porwać tej opowieści ze względu na tę jej senność, na połączenie świata realnego z dziecięcymi iluzjami. Jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gdyby pozbawić tę historię tych melancholijnych warstw momentami byłaby po prostu nużąca. Ponadto o ile dziecięca naiwność głównego bohatera ma w sobie pewien urok kiedy ma trzynaście lat, o tyle jest ona nieco drażniąca kiedy staje się młodym mężczyzną. 

Dla mnie ta powieść jest niczym puzzle, które starannie dopasowywałam, ale nie jestem do końca pewna czy obraz, który wyłonił się z tej układanki odpowiada mi w stu procentach. Jednak nie sposób odmówić jej tego, że intryguje, bawi, wzrusza i dotyka rzeczy ważnych, które są obecne w życiu wielu z nas: o przyjaźni, miłości, rodzinie i próbie ucieczki przed szarą rzeczywistością w świat marzeń i iluzji. Poza tym nie stroni od trudnej tematyki, pisząc o handlu narkotykami, uzależnieniu czy rodzinnej przemocy. Co ciekawe, inspiracją dla autora stały się jego własne przeżycia. A Arthur „Slim” Halliday stanowił ważny, choć krótki rozdział jego dzieciństwa. 

Polecam tym, którzy szukają historii z nutą liryzmu, doprawionej bezwzględnością codziennego życia.




Trent Dalton - Chłopiec pochłania wszechświat

Premiera: 2020-02-19 

stron: 480
wyd. Harper Collins

6 komentarzy: