środa, 10 sierpnia 2011

Joanna Łukowska "Państwo Tamickie"

          „Życie jest zbyt poważne, by o nim poważnie mówić.” Nie tylko mówić, ale również pisać. I właśnie powieść „Państwo Tamickie” Joanny Łukowskiej to obraz „poważnego życia” przedstawionego z przymrużeniem oka.

            Poznań. Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Świeżo upieczone małżeństwo, Joanna i Maciej Tamiccy wprowadzają się do swojego wymarzonego M3 (zresztą jednym z powodów ślubu było właśnie to mieszkanie). Młodzi żyjąc już na własny rachunek stawiają czoła nowym wyzwaniom (poszukiwanie pracy, dzieci, obowiązki) oraz...sąsiadom, z którymi nie zawsze da się żyć w zgodzie.
           
            Powieść podzielona jest na dwadzieścia rozdziałów, a każdy z nich tworzy oddzielną historię są one jednak zespolone dzięki głównym bohaterom. Historie te są odzwierciedleniem ówczesnego życia kiedy w Polsce zaczynał raczkować kapitalizm. Autorka do tejże codzienności podeszła z humorem dodając jednak do opowieści odrobinę smutku, napięcia i czegoś magicznego. Bo jak nie nazwać powieści magiczną kiedy czytelnik poznaje losy państwa Tamickich z perspektywy...psa. Zresztą pies, Homek to nie jedyna niesamowita postać, którą przyjdzie poznać czytelnikowi. Wspomnę jeszcze tutaj o pani Aldonie, która karci swojego męża...zza światów oraz o pewnym Gabrielu o wdzięcznym nazwisku Anioł, który pracował jako stróż.

            „Państwo Tamickie” to powieść obyczajowa, która bawi, śmieszy i wzrusza czytelnika, a wszystko to połączone z pewnym surrealizmem, z czymś nie do końca realnym. Powieść czyta się niezwykle sprawnie, dzięki lekkiemu, plastycznemu językowi, jakim posłużyła się autorka.

            Ze swojej strony żałować tylko mogę, że powieść wydana jest w formie e-booka (do których jakoś ciężko mi się przekonać). Pozostaje mi czekać na wydanie papierowe i mam nadzieję, że się doczekam.




 Za e-booka serdecznie dziękuję Pani Joannie Łukowskiej.


   J. Łukowska Państwo Tamickie
 

Stron 201

Ocena 5 \6


A tutaj można nabyć książkę :) http://www.rw2010.pl/go.live.php

niedziela, 7 sierpnia 2011

Sarah Addison Allen "Magiczny ogród"

           
Wspominałam już kiedyś, że nie przepadam za tak zwaną „literaturą kobiecą”. Ale jest lato, pogoda wreszcie się poprawia i nabrałam ochoty na lekką, przyjemną książkę:) „Magiczny ogród” Sary Addison Allen właśnie nią jest :)

            Bascom – miasteczko w Karolinie Północnej  jest miejscem dość niezwykłym. Każda rodzina tu mieszkająca posiada jakiś niezwykły dar. I tak zetkniemy się tu z rodziną, która słynie z niezwykle silnych mężczyzn. W kolejnej rodzinie kobiety mają zdolności erotyczne, które pozwalają im bogato wyjść za mąż. Najbardziej tajemnicza jest jednak rodzina Waverley.

            Claire Waverley- główna bohaterka ma firmę cateringową, jej oryginalne dania cieszą się powodzeniem, a wszystko dzięki kwiatom z jej ogrodu, który ma w sobie odrobinę magii. Każdy kto zje jabłko z ogrodu rodziny Waverley zobaczy najważniejszy moment swojego życia, płatki róż dodane do potraw obudzą miłość, a danie z fiołkami sprawia, że ludzie mają dobre sny. To tylko niektóre czarodziejskie właściwości roślin.

            Monotonne życie Clarie zmienia się kiedy do domu po dziesięciu latach nieobecność wraca jej siostra, Sydney wraz z córeczką, Bay. Kobieta nie zdradza siostrze jakie życie dotychczas prowadziła. Bohaterki muszą na nowo odbudować wspólną więź, muszą zmierzyć się ze swoją przeszłością, co nie okaże się takie łatwe. A jeśli dodamy do tego dwóch wytrwałych adoratorów robi się naprawdę...magicznie.

            Nie da się ukryć, że książka trąca romansidłem. Jednak dzięki humorowi, magii kwiatów, magii zapachów to mnie aż tak nie raziło. Przeciwnie książkę czyta się bardzo przyjemnie. Całość jest przystępna również dzięki zabawnym postaciom, jak chociażby staruszka Evanelle. Evanelle ma potrzebę dawania innym różnych rzeczy (broszki, nożyka czy parasolki). Sama nie wie dlaczego, ale ma przeczucie, że musi to zrobić. I jak się później okazuje te przypadkowe prezentu ratują życie.

            Książka w sam raz na słoneczny dzień, aby się zrelaksować i odpocząć.
            


S.A. Allen - Magiczny ogród


Stron256

Wyd. Świat Książki

Warszawa 2010

Ocena 4\6

wtorek, 26 lipca 2011

Aglaja Veteranyi "Kto znajduje, źle szukał"


„Kto znajduje, źle szukał”  to książka – wspomnienie poświęcona niemieckiej pisarce rumuńskiego pochodzenia, Aglai Veteranyi. Całość została opracowana przez tłumaczkę, Katarzynę Leszczyńską, która jest również autorką wstępu  do książki.

Aglaja (a właściwie Monika Gina), córka cyrkowców (jej matka była akrobatką, a ojciec klaunem) była skazana na życie na walizkach, co uniemożliwiło jej zawieranie przyjaźni z rówieśnikami. Kiedy jako dziewczynka stała się świadkiem tragicznych wypadków cyrkowych artystów zaczyna towarzyszyć jej paniczny lęk przed śmiercią.

Kiedy jej rodzinę opuszcza ojciec, wyjeżdża z matką do Szwajcarii, gdzie pragnie uzupełnić spore braki w wykształceniu. Pracuje w fabryce czekolady, zapisuje na 9-miesięczny kurs niemieckiego oraz czyta encyklopedię. Próbuje także dostać się do szkoły teatralnej, niestety egzamin oblewa. Jednak rok później dostaje się do prywatnej szkoły teatralnej, którą prowadzi Hannes Becher. Aglaja bardzo szybko zostaje zauważona, jej spektakl dyplomowy „Dzieciobójstwo” jest wystawiany w wielu europejskich krajach.

Veteranyi już jako absolwentka szkoły aktorskiej zaczyna nie tylko uczyć młodych aktorów, ale również pisać: wiersze, opowiadania, bajki oraz sztuki, które sama reżyseruje. Wydaje pierwszą książkę „Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze”, która przynosi jej uznanie krytyków i czytelników.

Paraliżujący strach przed śmiercią nieustannie towarzyszy Aglai. Z przerażeniem obserwuje, jak bliskie osoby odchodzą (ciotka, matka przyjaciółki). Temat śmierci jest obecny w jej twórczości zarówno pisarskiej, jak i scenicznej. Kiedy kobieta zaczyna chorować, a lekarze nie potrafią jej pomóc, aby uwolnić się „od palących oczu” popełnia samobójstwo.

„Kto znajduje, źle szukał” składa się z czterech części. Pierwsza zawiera wiersze, pojedyncze zdania, bajki, opowiadania, pocztówki i kolaże autorstwa Aglai, a także Pamiętnik Jej do Dzieciobójstwa”. Druga część to zapis rozmów Aglai z przyjaciółmi, w kolejnej czytelnik ma możliwość poznania sztuk, w których kobieta grała ze współtowarzyszami. Ostatnia część to utwory przyjaciół i znajomych dedykowane Aglai.

„Kto znajduje, źle szukał” to książka o osobie nietuzinkowej, fascynującej, zarówno jako artystka, jak i osoba. Aglaja obdarzona niezwykłą wrażliwością szybko zjednywała sobie ludzi. Niewątpliwe była artystką wszechstronną, która umiejętnie operowała słowami w pisarstwie, jak i emocjami w aktorstwie.

Polecam nie tylko wielbicielom biografii (bo poniekąd ta książka nią jest), ale każdemu kto ma ochotę poznać osobę niezwykłą.
 

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukateria oraz wydawnictwu Czarne za co bardzo dziękuję.



A. Veteranyi - Kto znajduje, źle szukał


Stron 360

Wyd. Czarne

Wrocław  2009

Ocena 5 \6

niedziela, 24 lipca 2011

Artur Boratczuk "Wedle reguły kreacji"


            „Wedle reguły kreacji” Artura Boratczuka to powieść inspirowana działalnością Stanisława Hellera – człowieka nauki, który swoimi teoriami na temat Wszechświata wzbudza wiele kontrowersji.

            Sięgając po książkę, a właściwie e-book’a nie wiedziałam w jaką historię zechce „wciągnąć” mnie autor. I szczerze mówiąc, czy też pisząc zarówno okładka, jak i tytuł nie okazały się zbytnio zachęcające. I w tym wypadku sprawdza się stare przysłowie „Nie oceniaj książki po okładce”.

            Los nie oszczędzał Stanisława Szmita – głównego bohatera już od chwili narodzin. Jego matka, Irmina zmarła podczas porodu, a on nie mając już żadnej rodziny (jego ojciec był nieznany) trafił pod opiekę Jerzego i Haliny Stojanowskich (on był kościelnym organistą, ona gosposią księdza). Choć małżeństwo miało już trzy córki, Stasia przyjęli z otwartymi ramionami. Staś już od najmłodszych lat wykazywał się niezwykłymi zdolnościami analitycznymi i matematycznymi. Jako nastolatek  zakochuje się z wzajemnością w swojej przyrodniej siostrze, Agacie. Niestety na skutek pożaru zostaje dotkliwie poparzona, a Staś wypędzony z domu, jako prowodyr całego zajścia.

            Chłopak opuszcza Fraudencję i wstępuje do szkoły wojskowej. Wkrótce w wyniku „losowania" zyskuje żonę, Marię oraz córeczkę, Konstancję. Również jego wojskowa kariera nabiera tempa. Jednak największym marzeniem Stanisława są studia. Niestety jego przełożeni nie wyrażają na nie zgody. Na bohatera spada lawina nieszczęść. Córeczka umiera, żona zakochuje się w innym mężczyźnie, a Stanisław zostaje skazany na jedenaście lat więzienia za działalność przeciwko ówczesnym władzom.

            W więzieniu mężczyzna oddaje się pasji zgłębiania wiedzy, tworzy także „regułę kreacji” za autora której pragnie uchodzić więzienny psycholog. Aby pozbyć się Stanisława przekonuje kierownika więzienia, że bohater jest chory psychicznie i należy mieścić go w szpitalu. Czy Szmitowi uda się uciec? Czy spełni swoje marzenia i rozpocznie studia?

            „Wedle reguły kreacji” to opowieść o tym, że warto walczyć o swoje marzenia, nawet jeśli los rzuca kłody pod nogi. To także opowieść o polityce, o reżimie, który „obezwładnia” obywateli,(akcja książki toczy się w latach 1945 – 1989). Czytelnik odnajdzie tutaj również coś z legendy (wątek św. Graala) oraz coś z nauki (teorie Stanisława).

            Spore wrażenie wywarł na mnie styl w jakim utrzymana jest książka. Styl oryginalny, „niedzisiejszy”, który zapada w pamięć. Autor bardzo sprawnie posługuje się językiem i dostosowuje go do miejsca i czasu przedstawionych zdarzeń. Jest to język nie przesłodzony, wręcz minimalistyczny, który dodaje całości autentyczności.

            Polecam nie tylko miłośnikom powieści obyczajowych.


 Za e-booka serdecznie dziękuję Panu Arturowi Boratczukowi


   
A. Boratczuk - Wedle reguły kreacji

Stron 159
 
Chwarszczany 2011

Ocena 4.5 \6


środa, 20 lipca 2011

Chris Jordan "Porwany"


            Powieść „Porwany” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Chrisa Jordana (a właściwie Rodmana Philbricka) autora powieści detektywistycznych i sensacyjnych.

            Kate Bickford, samotnie wychowująca 11-letniego syna Tomasa ma za sobą ciężkie chwile. Po śmierci męża musiała sama utrzymać siebie i dziecko. Zakłada firmę cateringową, która w szybkim tempie zyskuje uznanie klientów. Kobieta wierzy, że najgorsze ma za sobą, jednak bardzo się myli...

            Jej syn zostaje porwany. Jeden ze sprawców, Cutter włamuje się do domu kobiety i żąda okupu. Przerażona kobieta zgadza się zapłacić, wierząc, że to pozwoli odzyskać ukochane dziecko. Pieniądze nie są jednak jedynym celem oprawców.

            To nie koniec kłopotów Kate. W jej domu policja znajduje zwłoki szeryfa. Zostaje oskarżona o morderstwo. Kobiecie udaje się uniknąć aresztu, wynajmuje adwokata oraz detektywa, aby pomogli jej odnaleźć syna.

            W trakcie poszukiwań wiele tajemnic ujrzy światło dzienne. Czytelnik odkryje, że Tomas jest adoptowany. Oprawcą okaże się...były dowódca wojska. Dlaczego porwał chłopca? Co wspólnego z porwaniem ma chora psychicznie żona porywacza? Kto zabił szeryfa?

            W powieści występują dwa typy narracji: narracja pierwszoosbowa ( czytelnik poznaje całą historię z punktu widzenia Kate) oraz narracja trzecioosobowa, którą autor posłużył się, aby przedstawić losy porwanego chłopca (etapy uprowadzenia i przetrzymywania). Takie połączenie czyni książkę ciekawszą i pozwala czytelnikowi na dokładniejsze przyjrzenie się postaciom.

            Autor zadbał o wykreowanie interesujących postaci. Moją uwagę przykuła główna bohaterka Kate oraz porywacz, Cutter. Czytelnik jest świadkiem przemiany kobiety pod wpływem wydarzeń. Kate – osoba łagodna, staje się kobietą zasadniczą, zdolną do wszystkiego, aby uratować dziecko. Sama z przerażeniem stwierdza, że mogłaby nawet zabić.
Cutter – do czasu porwania wzorowy obywatel także przechodzi przeobrażenie. Porywa z desperacji, aby uratować kogoś kto jest dla niego najważniejszy. W jego przekonaniu wybiera mniejsze zło, choć nie jest do końca pewien czy postępuje słusznie.

Polecam na wakacje nie tylko miłośnikom sensacji. 


   
Ch. Jordan - Porwany


Stron 384

Wyd. Mira

Warszawa 2008

Ocena 4 \6

One Lovely Blog Award

Moje kochane, bardzo Wam dziękuję za nominację do konkursu One Lovely Blog Award. Jednak nie wezmę udziału, miałabym problem z wytypowaniem tych 16 blogów. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie ;) Cieszę się, że mój blog przypadł Wam do gustu. Trzymam za Was wszystkie kciuki:)

M.

wtorek, 19 lipca 2011

Shin Kyung - Sook "Zaopiekuj się moją mamą"


 „Zaopiekuj się moją mamą” koreańskiej pisarki Shin Kyung- Sook to wspaniała opowieść o matce dla której rodzina jest sensem życia. Dzieci i mąż nie potrafią jednak tego docenić, dopiero rodzinna tragedia uświadamia bohaterom jak ważną osobą w życiu każdego z nich jest ta kobieta.

             Park So-nyo, matka czwórki dorosłych dzieci wybiera się w odwiedziny do syna mieszkającego w mieście. Jednak na miejsce nie dociera. Zaginęła, a ostatnim miejscem, w którym ją widziano jest metro w Seulu. Ta wiadomość spada na rodzinę, jak grom z jasnego nieba. Nie wiedzą, jak powinni zareagować. Zgłaszają zaginięcie na policji, szukają jej na własną rękę po całym mieście, w końcu drukują ulotki i rozdają przechodniom. Niestety żadne z tych działań nie przynosi rezultatu. Czy uda im się odnaleźć matkę?

To traumatyczne wydarzenie wyzwala w każdym z członków rodziny wspomnienia dotyczące matki. Nagle powracają wspomnienia z okresu dzieciństwa, wczesnej młodości, a także te całkiem świeże. Bohaterowie z przerażeniem zdają sobie sprawę, że tak naprawdę niewiele wiedzą o swojej matce:„Ja nie znam mamy. Wiem tylko, że zaginęła...” – mówi jedna z córek Park So-nyo.

Park So-nyo czytelnik poznaje za sprawą wspomnień córki bohaterki, syna, męża, a także samej zaginionej. I tak z rodzinnych historii wyłania się obraz kobiety, która intryguje czytelnika. Kobiety silnej, bez reszty oddanej swoim najbliższym. Kobiety, która cierpiała w samotności, nie chcąc nikogo obarczać swoimi problemami. I wreszcie kobiety, która w tajemnicy przed rodziną nauczyła się czytać i pisać, aby nie przynosić wykształconym dzieciom wstydu. To jaką wspaniałą była osobą rodzina dostrzegła za późno.

            Autorka zastosowała w powieści bardzo ciekawą narrację, dzięki czemu czytelnik odnosi wrażenie, że zwraca się bezpośrednio do niego: ”Minął już tydzień, odkąd zaginęła twoja mama.” Taki zabieg potęguje emocje, które lektura wyzwala w czytelniku. Poprzez taką narrację odniosłam wrażenie, jakby autorka kierowała swoje słowa nie tylko do osoby czytającej, ale także do bohaterów książki. Do córki i syna zaginionej.

           „Zaopiekuj się moją mamą” to wzruszająca opowieść o rodzinie dotkniętej ogromną tragedią, jaką niewątpliwie jest zaginięcie bliskiej osoby. To opowieść, która nakłania czytelnika do pewnych refleksji na temat więzi rodzinnych, na temat relacji z matką. To pewne smutne przesłanie, że ludzi doceniamy dopiero, jak odejdą.





Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukateria oraz wydawnictwu Kwiaty Orientu za co bardzo dziękuję.

S. Kyung - Sook - Zaopiekuj się moją mamą

Stron 176

Wyd. Kwiaty Orientu

Ocena  5 \6

piątek, 15 lipca 2011

Joy Fielding "Laleczka"


          Wydarzenia z przeszłości, z dzieciństwa mają ogromny wpływ na życie człowieka. Niektórzy tę przeszłość pielęgnują, a niektórzy próbują od niej uciec za wszelką cenę. Amanda Travis, bohaterka powieści Joy Fielding „Laleczka” ucieka od swej przeszłości już od dziesięciu lat, bezskutecznie.
           
            Amanda jest prawniczką, której całkiem dobrze się powodzi. Ma piękne mieszkanie na Florydzie i pełną bólu przeszłość o której chce zapomnieć. Jednak wspomnienie matki – alkoholiczki oraz dwóch nieudanych małżeństw wraca do niej każdego dnia niczym duch. Kobieta wkrótce będzie musiała się zmierzyć z dręczącymi ją zdarzeniami z dzieciństwa...

            Niespodziewanie z Toronto dzwoni były mąż Amandy, Ben z wiadomością, że jej matka zastrzeliła mężczyznę, niejakiego Johna Mallinsa. Wstrząśnięta kobieta leci na miejsce, aby dowiedzieć się kim była ofiara i co miała wspólnego z jej matką. Tak zaczyna się wędrówka kobiety po krętych ścieżkach przeszłości, gdzie pełno tajemnic i niedomówień. Czy uda jej się odkryć prawdę? Czy upora się z przykrymi wspomnieniami?

            Spodziewałam się powieści obyczajowo- psychologicznej, niestety nie spełniła ona moich oczekiwań. Bohaterowie „Laleczki” są niestety przeciętni, żeby nie powiedzieć nijacy. Główna bohaterka, Amanda nie zapada w pamięć. Jest nudna i kapryśna. Żałuję, że autorka nie zadbała bardziej o osobowość swoich postaci. Jedyną intrygującą osobą jest tutaj matka prawniczki, Gwen. Kobieta wzbudza ciekawość czytelnika swoim zdumiewającym zachowaniem, którego powód stara się ukryć.

            Psychologii znalazłam tutaj nie wiele, o ile wątek powracającej przeszłości i jej wpływie na życie bohaterów można zaliczyć do psychologii. Znalazłam tutaj jednak coś z romansu i kryminału. Niestety niezbyt trafne proporcje wątków sprawiają, że lektura trochę nudzi, a akcja rozwija się za wolno.

            Autorka w moim przekonaniu miała interesujący pomysł na książkę. Niestety sposób realizacji trochę zawiódł. Historia która miała rozbudzać ciekawość czytelnika stała się trochę banalna. A szkoda.





J. Fielding - Laleczka

Stron 376

Wyd. Świat Książki

Warszawa 2009

Ocena 3.5 \6




           

poniedziałek, 11 lipca 2011

Richard Harvell "Dzwony"


        „Dzwony” to debiut literacki Richarda Harvell’a nauczyciela języka angielskiego i matematyki w jednej ze szwajcarskich szkół. I przyznam szczerze, że bardzo udany debiut.

            Małą, szwajcarską wioskę zamieszkuje głuchoniema kobieta, której jedynym zajęciem jest uderzanie w dzwony. Ich dźwięk jest nieznośny dla uszu i staje się przekleństwem dla mieszkańców. Tylko jedna osoba może znieść tę melodię – Mojżesz Froben, syn głuchej kobiety, który wychował się na dzwonnicy.

            Mojżesz posiada pewien niezwykły dar – słuch absolutny. Rozpoznaje dźwięki niesłyszalne dla innych (dźwięk poruszającej się na wietrze gałęzi czy melodię delikatnie poruszających się ust).Mimo to, chłopak traktowany jest w wiosce jak wyrzutek, nikt nie zna tożsamości jego ojca, a matkę uważają za kobietę szaloną. Kiedy sam odkrywa kto jest jego ojcem, mało nie przypłaca tego życiem.

            Z opresji ratują go dwaj mnisi: Mikołaj i Remus, dzięki nim bohater trafia do opactwa St. Gall, gdzie odkryty zostaje jego niezwykły talent. Pewnej nocy nauczyciel śpiewu, Urlich kastruje Mojżesza, aby zachować jego chłopięcy głos. Bohater zostaje skazany zarówno na wielki sukces, jak i na niezwykłe cierpienie oraz poczucie samotności. Przekonuje się o tym wówczas, kiedy zakochuje się w Amalii, córce jednego z najbogatszych przedsiębiorców w Szwajcarii. Dziewczyna jest jednak przeznaczona komuś innemu, hrabiemu Riecherowi z Wiednia.

            Mojżesz nie zamierza się poddać i udaje się w podróż, aby odnaleźć ukochaną. Wierzy, że mimo swojej „ułomności” będzie mógł stworzyć z Amalią kochającą się rodzinę. Ta, jak się okaże wieloletnia wędrówka odmieni życie bohatera. Z nieśmiałego młodzieńca przeistoczy się w pewnego siebie musico Lo Svizzero, który swoim głosem doprowadza panie do szaleństwa. Jednak dla niego najważniejszą rzeczą jest odszukanie Amalii. Czy mu się to uda?

            „Dzwony” to opowieść o miłości (Mojżesz niczym Orfeusz zrobi wszystko, aby odzyskać ukochaną Amalię- Eurydykę), jednak wątek ten nie jest w moim przekonaniu najistotniejszy. „Dzwony” to przede wszystkim historia o cierpieniu, o samotności oraz ogromnym poczuciu wyobcowania (Mojżesz nie jest, ani mężczyzną, ani kobietą. Czuje się kimś gorszym. Kimś kto nie zasługuje na szczęście).

            Harvell swoich fikcyjnych bohaterów poprowadził na spotkanie z postaciami autentycznymi (główny bohater poznaje niemieckiego kompozytora Ch. W. Glucka oraz śpiewaka operowego Gaetana Guadagniego), w powieści odnosi się także do wydarzeń historycznych, co pozwala czytelnikowi poczuć klimat XVIII – wiecznego Wiednia.

            Powieść napisana językiem niezwykle barwnym urzeka. To historia, która wymaga od czytelnika zaangażowania zmysłów, zwłaszcza słuchu. Autorowi udało się „opowiedzieć” muzykę za pomocą nie nut, ale liter, które misternie układane w wyrazy stworzyły poruszającą „melodię”.

            Polecam wielbicielom nie tylko słowa pisanego, ale także miłośnikom muzyki.



R. Harvell - Dzwony

Stron 432

Wyd. W.A.B

Warszawa 2011

Ocena 6 \6

Susan Vreeland "Niedziela nad Sekwaną"


Czy patrząc na dzieła malarskie zastanawialiście się w jakich okolicznościach powstały? Co malarz chciał przekazać poprzez barwy? Co pragnął uchwycić? Na pewno.

           Takie pytania nurtowały zapewne Susan Vreeland, autorkę wielu powieści biograficznych znanych malarzy. A w swojej najnowszej książce „Niedziela nad Sekwaną” przybliża czytelnikom sylwetkę Pierre-Augusta Renoir’a, francuskiego malarza, prekursora impresjonizmu. Vreeland próbuje odtworzyć także proces powstawania jednego z najsławniejszych obrazów tego malarza, a mianowicie „Śniadania wioślarzy”

            Śniadanie wioślarzy przedstawia grupę kilkunastu znajomych spędzających niedzielne popołudnie na tarasie jednej z gospody niedaleko Sekwany. Wśród nich odnajdziemy m.in. słynną aktorkę teatralną, malarza, byłego żołnierza oraz kolekcjonera sztuki oraz przyszłą żonę Renoir’a Aline Victorine Charigot. Czytelnik za sprawą powieści ma okazję poznać losy wybranych osób.

            Opowieść o życiu malarza jest tutaj najbardziej rozbudowanym wątkiem. Dzieje pozostałych osób są w ten wątek subtelnie wplatane. Renoir w chwili rozpoczęcia pracy Nad obrazem był trzydziestodziewięcioletnim kawalerem, twórcą który miotał się między malarstwem klasycznym, a nowym impresjonistycznym nurtem, który nie był przyjmowany z entuzjazmem.

            Autorka barwnie przedstawiła nie tylko samego artystę i jego znajomych, ale także XIX wieczną Francję. 1880 rok był momentem w którym państwo się odradzało po ciężkiej wojnie z Prusami. Mieszkańcy próbowali odbudować swoje życie na nowo. Dla artystów był to bardzo ciężki okres. Sam Renoir wielokrotnie musiał malować portrety zamożnych ludzi, aby przeżyć, co czynił dość niechętnie. A stworzenie obrazu Śniadanie wioślarzy było dla niego ogromnie ważne. W przekonaniu malarza miał on odzwierciedlić moment nowego, nowoczesnego życia.

            Powieść „Niedziela nad Sekwaną” jest „namalowana” pięknym, barwnym językiem. W polskim tłumaczeniu odnajdziemy liczne francuskie zwroty, które całości dodają uroku i bardziej „urzeczywistniają” przedstawioną historię. Dodatkowym atutem książki jest okładka, przedstawiająca właśnie Śniadanie wioślarzy. Dzięki temu czytelnik poznaje bohaterów nie tylko dzięki słowom, ale także dzięki barwom.

            „Niedziela nad Sekwaną” to wspaniała powieść obyczajowa, która przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom malarstwa, ale każdemu kto pragnie poznać życie w XIX wiecznej Francji.

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukateria oraz wydawnictwu Bukowy Las za co bardzo dziękuję.

S. Vreeland - Niedziela nad Sekwaną

Stron 582

Wyd. Bukowy Las

Wrocław 2011

Ocena 4.5 \6

czwartek, 7 lipca 2011

Cory Doctorow "Mały brat"


          Wyobraźcie sobie, że jesteście inwigilowani przez rząd. Znają każdą minutę waszego życia. Wiedzą kiedy wychodzicie z domu, dokąd wyjeżdżacie. Obserwują wasze ruchy w Internecie, śledzą w pracy, czy szkole, a wszystko to dla waszego...bezpieczeństwa. Zgodzilibyście się na to? Na rezygnację z prywatności? I właśnie o walce o prywatność jest książka Cory’ego Doctorow’a „Mały Brat”, uhonorowana licznymi nagrodami m.in. Nagrodą Campbella.

Cory Doctorow, kanadyjski pisarz oraz dziennikarz pisze głównie na tematy dotyczące egzystencji, praw człowieka oraz wolności w ówczesnym świecie. W świecie, gdzie na życie ogromny wpływ ma technologia. „Mały brat” jest jedną z takich powieści.

Marcus Yallow ma siedemnaście lat. Mieszka w San Francisco i jest maniakiem komputerowym. Uczęszcza do szkoły średniej, której dyrektor śledzi każdego ucznia, dla jego bezpieczeństwa. Na korytarzach zamontowane są kamery rozpoznające chód każdego nastolatka. W szkolnych komputerach znajdują się programy „śledzące” każde ich uderzenie w klawiaturę. Chłopak nie godzi się na takie traktowanie, więc często trafia na dywanik do dyrektora bądź wagaruje.

            Pewnego dnia z trójką przyjaciół znów ucieka ze szkoły. Nagle ziemia zaczyna drgać, ludzie na ulicy wpadają w panikę i zaczynają szukać kryjówek, myśląc, że to kolejne trzęsienie ziemi.  To jednak zamach. Terroryści wysadzili most Bay Bridge.

            Czwórka bohaterów próbuje wydostać się z oszalałego tłumu. Niespodziewanie zostają związani i wepchnięci do samochodu. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego Stanów Zjednoczonych przeprowadza przesłuchanie nastolatków w nieludzkich wręcz warunkach, a w końcu oskarża Marcusa o wysadzenie mostu oraz powiązania z grupami terrorystycznymi m.in. z Al.-Kaidą. Nie tylko życie chłopaka diametralnie się zmienia, ale także wszystkich mieszkańców San Francisco. Wszyscy obywatele są inwigilowani, zastraszani oraz przesłuchiwani. Pozbawieni prywatności milczą, bo strach przed terroryzmem jest silniejszy od walki o swoje prawa.

            Tylko Marcus próbuje walczyć o wolność, zakłada tajną sieć internetową, gdzie obnaża wszelkie występki Departamentu, organizuje także liczne strajki młodzieży, co coraz bardziej nie podoba się władzom. Kto wygra tę nierówną walkę? Czy Marcus trafi do więzienia? Czy społeczeństwo pozna prawdę o Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA? Te pytania nurtują czytelnika właściwie od pierwszych stron powieści.

            „Mały Brat” wzbudził we mnie skojarzenia z Orwellowskim „1984”, gdzie Partia tzw. „Wielki Brat” zniewala społeczeństwo. Pragnie „przeprogramować” sposób myślenia każdego człowieka oraz kontrolować każdy jego ruch. Ludzie obserwują siebie nawzajem i składają donosy. Ta sama sytuacja ma miejsce w powieści Doctorow’a tyle, że technologia (komputery, kamery, podsłuchy) sprawia, że władze mają większe możliwości oddziaływania na społeczeństwo.

            Czytelnik poznaje tę historię z perspektywy głównego bohatera, co sprawia, że możemy niemal poczuć się jakbyśmy byli w jego skórze. Wartka, akcja, liczne jej zwroty sprawiają, że książka nie nuży czytelnika. Powieść czyta się szybko i z przyjemnością, a kończąc zadajemy sobie pytanie czy istnieje sytuacja w której państwo ma prawo pozbawić obywateli prywatności.

            Polecam nie tylko wielbicielom nowinek technologicznych;)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukateria oraz wydawnictwu Otwarte za co bardzo dziękuję.


C. Doctorow - Mały brat
Ilość stron: 378
Wyd. Otwarte
Kraków 2011
Ocena: 5/6
 

wtorek, 5 lipca 2011

Kate DiCamillo "Cudowna podróż Edwarda Tulana"


            Pogoda za oknem paskudna (u Was zapewne też), deszcz dudni o parapet niemiłosiernie, co wprawia mnie w podły nastrój. Stwierdziłam, że taka pogoda jest idealna, aby...przeczytać bajkę.  I chcę napisać parę słów o jednej z moich ulubionych, choć niektórzy twierdzą, że na bajki jestem za wiekowa, ale co tam ;). Dziś będzie o bajce.

            Edward Tulan – porcelanowy królik z powieści Kate DiCamillo „Cudowna podróż Edwarda Tulana” jest królikiem niezwykłym. Nosi ubrania szyte na miarę z najlepszych materiałów, ma złoty zegarek i własne miejsce przy rodzinnym stole. Jego właścicielka, dziewczynka o imieniu Abilene świata poza nim nie widzi. Edward, mimo tak wielkiej miłości mu okazywanej kochać nie potrafi. Jest egoistą dla którego uczucia innych nie mają wartości.

            Niepokojące zachowanie królika (o ile tak można powiedzieć o zabawce, ale w bajce wszystko jest możliwe) zauważa babcia dziewczynki. Chcąc, aby Edward dostrzegł swoje wady opowiada bajkę o księżniczce, która nie potrafiła nikogo pokochać i została zamieniona w guźca...Królicze sumienie niestety nie zostało poruszone, zmieni to dopiero pewna podróż...

            Rodzina Tulanów wypływa statkiem do Londynu, podczas rejsu Edward wypada za burtę. Odbędzie podróż pełną niespodzianek podczas której nauczy się kochać, pozna co znaczy strach, żal, smutek i poświęcenie.
           
            Ta niezwykła przemiana Edwarda będzie zasługą osób, które spotka podczas swojej wieloletniej wędrówki. Zaprzyjaźni się z parą staruszków, którzy nauczą go słuchać innych. Pozna włóczęgę, dzięki któremu Edward doceni luksus w jakim żył. I wreszcie pokocha kogoś kto będzie musiał odejść...

            „Cudowna podróż Edwarda Tulana” to niezwykła opowieść o miłości, przyjaźni, śmierci i tęsknocie. To historia napisana językiem prostym (książka przeznaczona jest dla dzieci) i właśnie ta prostota urzeka.

            Książka wzrusza, bawi, a przede wszystkim zmusza do refleksji nad naszym postępowaniem. To przypomnienie wartości o których w codziennej bieganinie zapominamy.

            Nie sposób nie wspomnieć o cudownych ilustracjach autorstwa Bagram Ibatoulline, które swoimi barwami cudownie podkreślają nastrój opowieści.


 

          Polecam nie tylko dzieciom, ale każdemu niezależnie od wieku.



K.DiCamillo - Cudowna podróż Edwarda Tulana"
Ilość stron: 208
Wyd. Philip Wilson
Warszawa 2008
Ocena: 6/6
 
           

poniedziałek, 4 lipca 2011

Julie Parsons "Mary, Mary"


Czasami wydaje nam się, że kogoś bardzo dobrze znamy i możemy mu zaufać. Prawda nierzadko bywa niestety zupełnie inna, czasami największą krzywdę wyrządzić może osoba najbliższa...przekonała się o tym bohaterka powieści Julie Parsons, dziennikarki oraz producentki programów radiowych i telewizyjnych „Mary, Mary”.

Autorka zaprasza czytelnika do Dublina, aby poznał losy Mary Mitchell. Mary jest dwudziestoletnią, pełną życia dziewczyną. Kiedy poznaje chłopaka, który zdaje się być nią oczarowany zakochuje się bez pamięci. Jimmy jest inteligentny, przystojny, a jego rodzina budzi szacunek wśród mieszkańców Dublina.

Pozory jednak mylą...chłopak pod pretekstem przejażdżki zabiera dziewczynę w odludne miejsce gdzie poddaje ją torturom, gwałci, a następnie morduje.

Margaret Mitchell zaniepokojona zniknięciem córki dzwoni na policję, jednak inspektor McLouglin ignoruje jej doniesienia, twierdząc, że córka jest dorosła i mogła opuścić dom bez uprzedzenia. Zmienia zdanie kiedy kobietę zaczynają nękać tajemnicze telefony z pewną piosenką...

Rozpoczyna się śledztwo, znajdują się zwłoki dziewczyny i co ciekawe morderca również. Jimmy sam „pochwalił” się morderstwem. Rozpoczyna się żmudny proces, matka ofiary za wszelką cenę chce wsadzić chłopaka za kratki. To okaże się jednak bardzo trudne, mimo niezbitych dowodów. Margaret Mitchell nie cofnie się przed niczym, aby ukarać winnego...

Kryminał właściwie, jakich wiele można by powiedzieć. A jednak coś mnie w nim „przyciągnęło”. Może ta historia, która poraża autentyzmem, w końcu nieraz jesteśmy zalewani informacjami na temat gwałtów i morderstw młodych dziewczyn, a sprawcami najczęściej są osoby powiązane z ofiarami. Ta historia właściwe mogła wydarzyć się tuż obok... Bardzo przystępny język także korzystnie wpływa na odbiór książki i... zakończenie, które zaskakuje, mimo, że czytelnik mógł przewidzieć niektóre zdarzenia.

Książka lekka (mimo tematyki), pozwala oderwać się na moment od codziennych spraw. I choć nie jest tą, która jakość „przebija” się na tle innych tematycznie podobnych powieści mnie się podobała.





J. Parsons - Mary, Mary
Ilość stron: 304
Wyd. Świat Książki
Warszawa 2006
Ocena:4/6


środa, 29 czerwca 2011

Gabriel Garcia Marquez "Sto lat samotności"



Czy można być skazanym na samotność? A może samotność jest czymś, co można odziedziczyć? I czym właściwie ona jest? Może klątwą, jak w powieści Gabriela Garcii Marquez’a (kolumbijskiego pisarza, jednego z najwybitniejszych twórców realizmu magicznego) „Sto lat samotności”

            „Sto lat samotności” traktuje o losach rodziny Buendiów, którzy założyli maleńkie miasteczko Macodno. Czytelnik poznaje historię założenia miasteczka, „jest świadkiem” jego rozkwitu, trawiących je wojen oraz całkowitego upadku.
           
Macondo staje się dla rodziny Buendiów miejscem nieustającej samotności. Samotności, która staje się piętnem każdego z członków rodziny. Mimo usilnych prób, to uczucie towarzyszy im, jak cień przez sto lat.

Bohaterowie, próbują „oszukać” poczucie pustki i samotności uciekając w liczne związki, często kazirodcze. Popadają w obłęd, bezsenność, ratunku szukają także w rozmowach z duchami, które ta naprawdę nimi nie są.

„Sto lat samotności” to także opowieść o człowieczeństwu, honorze i wojnie (ludzie za wszelką cenę bronią swojego Macondo). To powrót do legend i mitów dotyczących miasteczka (klątwa samotności była bowiem przepowiedziana znacznie wcześniej).

Marquez idealnie łączy elementy magiczne, nieprawdopodobne z tym, co zwyczajne i ludzkie. Zabieg ten sprawia, że klimat książki jest niepowtarzalny. Granice między rzeczywistością, a złudzeniem zacierają się. Niecodzienne, wręcz zadziwiające zachowanie bohaterów staje się czymś całkowicie normalnym (jak choćby próba wytwarzania złotych rybek, czy usilne starania alchemików by wyprodukować złoto).

Mam wrażenie, że te „magiczne” treści neutralizują realizm, dosadność i szortkość opisów poszczególnych wydarzeń.

Nie chciałabym tutaj zdradzić zbyt wiele treści, napiszę tylko, że postaci oraz niezwykłych historii jest tutaj wiele, co sprawia, że czytelnik czasem może się pogubić. Lektura zatem wymaga skupienia.

To powieść nieszablonowa, która wymaga skupienia i pewnej wyobraźni od czytelnika. Nie wszystkim się spodoba. Czytając ją po raz pierwszy, albo się ją pokocha, albo odłoży na półkę i nigdy więcej po nią nie sięgnie. Myślę, że wart zaryzykować i przekonać się na własnej skórze, jakie odczucia w nas wywoła.




G.G. Marquez - Sto lat samotności
Ilość stron: 456
Wyd. Muza
Warszawa 2006
Ocena: 6/6




           

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Marina Mayoral "Życie oddać i duszę"


           Wszyscy pragniemy miłości. Wierzymy w to, że może trwać wiecznie i w to, że tylko ona nadaje życiu sens. Jednak czym jest miłość? Co sprawia, że zakochujemy się w tej, a nie innej osobie? Te pytania postawiła Marina Mayoral (profesor literatury, pisarka nie tylko powieść, ale także prac badawczych) w książce „Życie oddać i duszę.”

            Osiemnastoletnia Amelia zostaje porzucona przez męża, Carlosa zaraz po nocy poślubnej. Mężczyzna zostawia ją samą w hotelu, kradnąc jej biżuterię,  pieniądze, a nawet ubrania.

            Amelia nie zamierza jednak rozwodzić się z Carlosem, który prowadzi rozpustne życie z dala od małżonki. Kobieta wbrew rodzinie i znajomym (którzy zaczynają dostrzegać w tym pewne szaleństwo) czeka na powrót ukochanego. Mimo wielu przyjaciół oraz wiernego adoratora, Enrique’a Amelia decyduje się na samotność. Uważa, że czekanie na Carlosa jest jej obowiązkiem.

            Mayoral snując opowieść o niezwykłym związku tych dwojga ludzi próbuje „analizować” miłość. Chce poznać jej sens, jej wartość w życiu każdego z nas. Historia Amelii staje się pretekstem do przyjrzenia się pewnym stereotypom odnośnie zawierania małżeństw oraz roli kobiety w związku.

            Autorka w tę opowieść wplata wątki swojego życia osobistego. Analizuje czym kierowała się wybierając życiowego partnera. Odważyła się sporządzić bilans, który niestety nie wypadł korzystnie. Zostaje sama. A książkę „Życie oddać i duszę dedykuje właśnie mężczyźnie, który odszedł : „Dla niego, którego ani to bawi, ani wzrusza.”

            Pisarka w swoich rozważaniach na temat miłości, która jest tajemniczym zjawiskiem przytacza dzieła takich twórców, jak Llosa, Mendoza czy Zorilla, co zdecydowanie ubarwia powieść.
           
            „Życie oddać i duszę” to lektura niełatwa, mimo interesującego, barwnego języka czytelnik musi uzbroić się w cierpliwość, aby dotrwać do końca. Przyznam szczerze, że miałam ciężko przebrnąć przez pierwsze kilkanaście stron. A skończona lektura budzi we mnie mieszane uczucia. Na pewno prowokuje ona do pewnych przemyśleń nad własnym wyborami, decyzjami, ale z drugiej strony historia Amelii i Carlosa nieco rozczarowuje. Tym, że jest opowiedziana „po łebkach” i w pewien nużący sposób.

            Powieść specyficzna i nie każdemu przypadnie do gustu. 


M. Mayoral - Życie oddać i duszę
Ilość stron: 168
Wyd. Muza
Warszawa 2005
Ocena: 3,5/6

sobota, 25 czerwca 2011

Marcin Wolski "Eurodżihad"


            Marcin Wolski, znany dziennikarz, pisarz oraz satyryk w swojej powieści „Eurodżihad” porusza jeden z największych problemów współczesnego świata – terroryzm.

            Akcja rozpoczyna się w małym francuskim miasteczku Deux Ponts sur Lac, gdzie w trakcie uroczystości zaślubin kilkudziesięciu par homoseksualnych tajemnicza organizacja Eurodżihad dokonuje pierwszego zamachu terrorystycznego.
           
            Policja jest bezradna, a jedynym świadkiem, który może pomóc stróżom prawa jest polski hydraulik Stanisław Frąckowiak. Mężczyzna nie budzi zaufania wśród komisarzy do momentu kiedy zdradza im, że jest byłym gliniarzem. Bohater po rozpadzie małżeństwa postanowił rzucić pracę i wyjechać do Francji, aby na nowo ułożyć sobie życie.

            Stanisław wbrew francuskiej policji postanawia rozpocząć śledztwo na własną rękę. I tutaj akcja zaczyna pędzić. Czytelnik zostaje „wmanewrowany” w ciąg pościgów, strzelanin, ucieczek, które zamiast prowadzić do wyjaśnienia zagadki, jeszcze bardziej ją gmatwają. Wybieramy się w podróż nie tylko po Francji, ale niemalże po całej Europie.

We wszystkich akcjach bierze udział oczywiście Stanisław, gdyż europejskie organy ścigania bezradnie rozkładają ręce. Każda nowa informacja dotycząca islamskiej organizacji Eurodżihad wprawia w zdziwienie głównego bohatera. W jej działalność zamieszani są nie tylko wyznawcy Allaha, ale także czołowi politycy krajów europejskich, którzy zrobią wszystko, aby prawda nie wyszła na jaw...

            Co wspólnego z Eurodżihadem ma prezydent Francji, szwajcarska malarka oraz nauczyciel fizyki? Odpowiedź znajdziecie w powieści.

            Wolski napisał bardzo dobrą powieść sensacyjną z domieszką romansu (tak, tak;)) oraz szczyptą ironii i humoru. Bohaterowie także przykuwają uwagę czytelnika. Stanisław to bohater „idealny”. Sam wyrusza w podróż po Europie, aby ocalić setki istnień oraz pewną damę. Jego współtowarzysze to osoby barwne, nie pozbawione poczucia humoru, które od razu zdobywają sympatię czytelnika. Ludzie „władzy” ukazani są tutaj z pewną ironią, autor obnaża ich słabości.

            Książkę czyta się błyskawicznie. Mnie do gustu przypadł bardzo barwny, swobodny i ciekawy język pana Wolskiego. I chętnie sięgnę po następne jego książki.

M.Wolski - Eurodżihad
Ilość stron: 296
Wyd. Zysk i Sk-a
Warszawa 2008
Ocena: 5/6

sobota, 18 czerwca 2011

Marek Ławrynowicz "Korytarz"


            Bądźmy szczerzy śmierć to bardzo poważna sprawa. Bardzo poważna i przygnębiająca. Wydawać by się mogło, że jest to temat z którego nie można wykrzesać ani iskry humoru czy absurdu. Przeciwnie! Marek Ławrynowicz – satyryk i autor bajek dla dzieci  w swoim zbiorze opowiadań „Korytarz” udawania, że śmierć wbrew pozorom bywa komiczna i groteskowa.

            „Korytarz” to zbiór siedmiu opowiadań, gdzie pani z kosą jest główną bohaterką. Czytelnik poznając owe historie nie wpadnie jednak w stan pełen żalu i przygnębienia. Owszem czytając książkę dopadał mnie smutek, jednak był on przerywany salwami śmiechu, bo jak się tu nie śmiać kiedy w pierwszej opowieści „Czarne oczy nie chcą spać”, gdzie bohater stara się zorganizować pogrzeb dziadka i ma problem z lokalizacją zwłok, czytamy:

„-Ubranie jak rozumiem zostało dostarczone?
(...) – Niestety nie – powiedziałem – Okazało się, że to niewykonalne.
Urzędniczka popatrzyła na nas podejrzliwie.
- A to niby z jakiego powodu?
- Z powodu braku ciała.
- Braku ciała? Czyżby żył, mimo wystawienia aktu zgonu?
- Ależ nie - uspokoił ją Adamek. - Według posiadanych przez nas i wielokrotnie potwierdzonych wiadomości pan Bohutsky z całą pewnością nie żyje. Niestety obecnie podróżuje. (...)
- Jak to podróżuje?
- Nie ma z tym nic dziwnego - pośpieszyłem z wyjaśnieniem. - Za życia przeważnie siedział w domu, więc po śmierci..."


W opowiadaniu „Trasa” śmierć także przedstawia się zabawnie. Pewien komik opowiada o śmierci swoich towarzyszy z kabaretu, jednak wszyscy biorą to za żart :

„ – Więc miał wystąpić Mortadel, ale się utopił. Niektórzy mówią, że się utopił po za dużo pił. (...) Oprócz Mortadela mieliśmy konferansjera, ale uciekł bo nikt nie śmiał się z jego dowcipów. (...) Mieliśmy jeszcze piosenkarkę, która śpiewała stare piosenki. Sama była jeszcze starsza. Wpadła pod samochód, bo chciała być sławna.”

            „Korytarz” to nie tylko próba oswojenia się ze śmiercią poprzez zamknięcie jej w zabawną formę. To także historie o przemijaniu, o utracie złudzeń („Retrospektywa” to opowieść o sławnym niegdyś malarzu, który nie chce się pogodzić z jej utratą i pragnie ponownie wystawić swoje obrazy w galerii).

            Czytelnik pozna tutaj również historię pewnego mężczyzny, który nie może uciec przed przeszłością. W jego wiosce palili domy Żydów, a on jak twierdzi nie miał z tym nic wspólnego, bo tylko sprzedawał naftę. Zajrzy także na korytarz pewnego szpitala onkologicznego, gdzie w oczach każdego pacjenta można ujrzeć śmierć. I w końcu będzie świadkiem  komicznej walki między księdzem, a dyrektorem cmentarza o najlepszy nagrobek.

            Książkę czyta się błyskawicznie, i choć napisana językiem bardzo przystępnym, wcale do łatwych nie należy. Mimo, że śmierć jest tutaj czymś zabawnym, lektura zmusza do refleksji nad jej istotą.




M. Ławrynowicz - Korytarz
Ilość stron:184
Wyd. W.A.B.
Warszawa 2006
Ocena: 5/6