Lenni Petterson ma siedemnaście lat i właśnie została przeniesiona na oddział dla nieuleczalnie chorych pacjentów. Właśnie wtedy, kiedy zdaje się, że pozostaje jej już tylko czekanie na to, co nieuniknione, ona jak nigdy cieszy się życiem. A to za sprawą Margot Macrae, osiemdziesięciotrzyletniej staruszki, która odkrywa przed Lenni nieznany jej dotąd świat. Chcąc powrócić do ważnych dla nich chwil z przeszłości postanawiają stworzyć sto obrazów, bowiem tyle lat mają razem. Jedno intensywne wspomnienie, wybrane z każdego roku życia zamknięte w jednym szkicu - tak powstała pełna emocji opowieść o miłości, przyjaźni, stracie i samotności.
Muszę przyznać, że poznając opis książki, przemknęło mi przez myśl: „już to znam", gdyż niejednokrotnie czytałam powieści traktujące o chorobie i umieraniu, skłaniające do refleksji nad ulotnością naszego życia i zmuszające do uronienia kilku łez. I choć „Sto lat Lenni i Margot” pióra Marianne Cronin to obraz ostatnich dni głównych bohaterek, dla mnie to przede wszystkim opowieść o życiu. Autorka skoncentrowała się na przeszłości Lenni i Margot, starannie wybierając najistotniejsze fragmenty i przedstawiając je niczym fotograficzne kadry. Sama właśnie tych obrazów wyczekiwałam, gdyż losy tych dwóch przyjaciółek okazały się być bardzo intrygujące. Ponadto takie „podróże w czasie” pozwalały złapać oddech i uwolnić się na chwilę od przytłaczającej, szpitalnej rzeczywistości.
Lenni i Margot są nietuzinkowymi postaciami. Nieprzewidywalnymi, dojrzałymi, a nade wszystko ciepłymi. Niemal od razu znajdują wspólny język, mimo dzielącego ich wieku i bagażu doświadczeń, których nie szczędził im los.
Marianne Cronin stworzyła przejmującą, ale niepozbawioną humoru opowieść, która u niejednego czytelnika wywoła potok łez.
M. Cronin - Sto lat Lenni i Margot
stron: 400
wyd. Harper Collins 2021
Wspaniała recenzja. Z przyjemnością sięgnę po ten tytuł. Obowiązkowo zapisuję. Serdecznie pozdrawiam z krainy burz. Miłego tygodnia życzę.
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona do lektury.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo poruszająco.
OdpowiedzUsuńOj, coś czuję, że płakałabym przy tej książce jak bóbr! Ja zbyt emocjonalnie podchodzę do takich historii...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)