poniedziałek, 30 marca 2020

Przemysław Żarski "Ślad"




W jednym z mieszkań w centrum Sosnowca policja znajduje kasetę VHS na której nagrane zostało zabójstwo młodej dziewczyny. Na miejscu nie ma żadnych innych śladów, które naprowadziłyby śledczych na właściwe tory. Prowadzący śledztwo Robert Kreft musi działać trochę „po omacku”, nim znajdzie jakiś punkt zaczepienia. Tym punktem okazuje się być sprawa sprzed niemal dwudziestu pięciu lat, kiedy rodzina zgłosiła zaginięcie nastoletniej Sylwii Nowickiej. Dziewczyna w dniu studniówki pokłóciła się z chłopakiem i wróciła do domu, następnego dnia zniknęła bez śladu. Kreft musi sprawdzić, czy te dwie sprawy łączą się ze sobą. A przede wszystkim musi odnaleźć ciało dziewczyny, której śmierć została uwieczniona na kasecie.

„Ślad” to debiut literacki Przemysława Żarskiego zatem nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Teraz, kiedy wspólnie z bohaterami zakończyłam śledztwo, przyznam, że opowieść wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Historia ma potencjał i elementy, które pozytywnie mnie zaskoczyły, niemniej kilka słabszych detali też tutaj odnajduję.

Co mnie zaskoczyło? Liryzm, z jakim autor opisuje otoczenie, a w szczególności zimowe scenerie. Te ”obrazy” skontrastowane z surowym językiem powieści sprawiały, że na moment zapominałam o śledztwie, o ofiarach i ich oprawcach. Chwilami odnosiłam wrażenie, że nie pasują one do klimatu powieści i jej fabuły, jednak stały się one pewną odskocznią od kluczowych wątków. 

Akcja powieści toczy się dwutorowo. Obecne wydarzenia mają miejsce w 2017 roku, natomiast co rusz przenosimy się w lata 90-te, by dowiedzieć się, co spotkało Sylwię Nowicką. Lubię powieści, które umożliwiają mi podróż w przeszłość, jednak tutaj to „przeskakiwanie” ze współczesności w przeszłość było chaotyczne. I ten panujący w opowieści chaos utrudniał mi jej odbiór.

Jeśli chodzi o postaci muszę przyznać, że Robert Kreft i Błażej Uryga zwrócili moją uwagę. Wprawdzie żaden z nich nie wzbudził we mnie szczególnej sympatii, ale ich często pogmatwane losy śledziłam z zainteresowaniem. Przyznam, że niektórzy bohaterowie drażnili mnie swoim irracjonalnym zachowaniem. Rozumiem, że w ekstremalnych sytuacjach wielu ludzi właśnie tak postępuje, jednak tutaj mi to przeszkadzało. 

Dodam, że pomimo tych słabszych elementów, ten główny wątek- wątek kryminalny jest dopracowany w każdym detalu, a te- jak już wspomniałam- chaotyczne puzzle złożone z migawek teraźniejszości i przeszłości układają się w całość.

„Ślad” to wielowątkowa opowieść z elementami kryminalno-obyczajowymi, to opowieść o człowieku, o jego słabościach, ale i sile. I w końcu to opowieść o tym, że każde nasze postępowanie- prędzej czy później- będzie miało swoje konsekwencje.


P. Żarski – Ślad

stron: 512

wyd. Czwarta Strona 2020

wtorek, 24 marca 2020

Beata Dmowska "Przysługa"



Mija sześć miesięcy odkąd Natalia Korolczuk zamieszkała w Romanówce, odziedziczonym po babci domu. Kobieta z niecierpliwością czeka na dzień, w którym - kierując się wskazówkami pozostawionymi przez staruszkę - będzie mogła odnaleźć zakopany w ogrodzie skarb. Ostatniego dnia czerwca Natalia, jej córka Marta i przyjaciółka Karolina stawiają się na działce z łopatami w rękach, gotowe wykopać wszystkie ukryte tam kosztowności. Jednak zamiast oczekiwanego skarbu, wydobywają z ziemi ludzki szkielet. Wezwana na miejsce policja musi ustalić tożsamość zwłok i zbadać okoliczności, w jakich doszło do śmierci tej osoby. Kobiety są wstrząśnięte zaistniałą sytuacją. Jakby tego było mało, wkrótce znika Marta. Natalia nie ma pojęcia, gdzie może przebywać jej córka. Pamięta jedynie, że dziewczyna wspominała o przysłudze, którą musi komuś wyświadczyć. Wspólnie z Karoliną odnajdują stare listy babci Zofii i drobiazgowo je analizują wierząc, że odnajdą w nich coś, co pomoże policji zidentyfikować ciało i wpaść na trop Marty.

Natalię i jej rodzinę poznałam czytając „Spadek”. Wtedy z zainteresowaniem śledziłam jej perypetie próbując znaleźć odpowiedzi na pytania, które pojawiały się w mojej głowie wraz z rozwojem akcji. Nie wszystko zostało wyjaśnione, dlatego sięgnęłam po „Przysługę”- kontynuację opowieści o Natalii.

Autorka ponownie zdecydowała się na połączenie wątku kryminalnego z obyczajowym, tworząc lekką historię okraszoną humorem. Akcja powieści przyspiesza wraz z rozwojem wydarzeń. Pojawiają się nowe postaci: tajemniczy Igor, komisarz Janusz Godlewski i pochodząca z Ukrainy Lena. Każda z nich trochę namiesza w życiu głównej bohaterki, a czytelnik będzie musiał zdecydować kto faktycznie jest tutaj tym czarnym charakterem. Te niezbyt sprzyjające okoliczności mają też swoją dobrą stronę. Natalia będzie mogła wreszcie przekonać się na kogo zawsze może liczyć. Ponadto pozna wiele tajemnic skrywanych od lat przez dziadków i w końcu odbędzie nostalgiczną podróż w przeszłość, kiedy jako mała dziewczyna spędzała tu lato z ukochaną babcią Zofią.  

Choć sama zagadka kryminalna nie okazała się dla mnie jakąś szczególnie trudną łamigłówką, a pewne sytuacje łatwo można było przewidzieć, muszę przyznać, że z zaciekawieniem śledziłam losy Natalii. „Przysługę” polecam wszystkim tym, którzy szukają lekkiej powieści obyczajowej z odrobiną humoru i wątkiem kryminalnym. 



B. Dmowska – Przysługa


stron: 352
wyd. Harper Collins 2020
 


piątek, 20 marca 2020

Hanna Greń "Wioska kłamców"



Legenda głosi, że Strzygom to wioska przeklęta. Urok rzucony przez trzy strzygi sprawił, że to miejsce zamieszkiwane jest przede wszystkim przez kryminalistów. Ponadto  za jej sprawą rodzą się tutaj tylko dziewczynki. Ze względu na ten mit to miejsce nie cieszy się dobrą sławą i niewielu tutaj przyjezdnych. A mieszkańcy przyzwyczajeni do życia w tym hermetycznym środowisku niechętnie udzielają gościny osobom z zewnątrz.

Tej gościnności potrzebować będzie Dioniza Remańska, była policjantka, która do wioski przybywa w jednym celu- chce odnaleźć zabójcę swojego ojca. Wprawdzie policja ustaliła już tożsamość sprawców, jednak kobieta ma wątpliwości, co do ich winy, dlatego prowadzi śledztwo na własną rękę. Po drodze napotka niejedną przeszkodę, gdyż mieszkańcy Strzygomia bardzo dbają o to, by żadna z ich tajemnic nie ujrzała światła dziennego.

„Wioska kłamców” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Hanny Greń. I muszę przyznać, że książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia.

Autorka umiejscowiła akcję swojej powieści w małej, hermetycznej wiosce, gdzie niemal każdy mieszkaniec skrywa jakieś trupy w szafie. Ponadto legenda, którą owiane jest to miejsce bez wątpienia dodaje mu odrobinę tajemniczości. I choć z takim rozwiązaniem spotykam się często, tutaj działa ono na korzyść opowieści.

W moim odczuciu, najsłabszym elementem „Wioski kłamców” jest jej przewidywalność. Sama dość szybko odkryłam kto jest odpowiedzialny za śmierć ojca głównej bohaterki, a kolejne tropy tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu. Od powieści kryminalnych oczekuję klimatu, stopniowo budowanego napięcia i dreszczyku emocji. Owszem, wspomniana historia o strzygach dodaje jej pewnej zagadkowości, jednak zabrakło mi tutaj czegoś, co wywoła u mnie emocje, zadziwi czy zatrwoży. Ta opowieść jest lekka i ta lekkość jest zarówno jej zaletą, jak i wadą. Działa ona na plus, gdyż dzięki niej książkę czyta się błyskawicznie. Za sprawą tej lekkość odnosiłam wrażenie, że pewne wydarzenia przebiegają zbyt gładko, co w moim przekonaniu, nie ma korzystnego wpływu na tę historię.

A co z bohaterami? Kluczowa postać- Dioniza Remańska to kobieta, która jest w dość trudnym momencie życia. Rozczarowana tym, jak funkcjonuje policja postanawia odejść z jej szeregów i obecnie szuka na siebie nowego pomysłu. Poza tym, ma przed sobą nie lada wyzwanie - śledztwo w przeklętej wiosce. Diona jest inteligentna, odważna i ma poczucie humoru. Ja polubiłam Dionię. Ciekawe, jak będzie z Wami? Oczywiście są jeszcze mieszkańcy wioski (Mirabelka, Leszek Hardy czy Jacek Nowosielski zwany świniarzem), którzy- odnoszę wrażenie- okazaliby się intrygujący, gdybyśmy zyskali szansę na ich bliższe poznanie.

„Wioska kłamców” nieco mnie rozczarowała, głównie w warstwie kryminalnej, zaś tło obyczajowe, mogłoby być mocną stroną książki, gdyby było bardziej rozbudowane.


H. Greń -Wioska kłamców


stron: 336
wyd. Czwarta Strona 2020

piątek, 6 marca 2020

Kazimierz Kyrcz Jr. "Chłopcy, których kochano za mocno"



 „Chłopcy, których kochano za mocno” to kontynuacja powieści „Dziewczyny, które miał na myśli” traktującej o Kubie Szpikulcu, który postanawia na własną rękę „oczyszczać świat” mordując prostytutki. Sama - jak to często u mnie bywa – zaczynam właśnie od kontynuacji. 

Wspomnianego Kubę Szpikulca próbują dorwać funkcjonariusze małopolskiej policji, jednak on nadal wymyka im się z rąk. Ponadto w okolicy pojawia się coraz więcej następców seryjnego mordercy, którzy w ślad za nim pozbywają się kobiet lekkich obyczajów. Mundurowi z grupy zadaniowej muszą wykazać się nie lada sprytem, by zakończyć te makabryczną „misję” Szpikulca.
Zatem kto należy do tej specjalnej grupy?

Edyta Fortuna, która jest szefową grupy, Tytus Marchwica, Sebastian Bednarski i Zdzisław Kosturek. To było moje pierwsze spotkanie z tą ekipą i muszę przyznać, że największą uwagę zwróciłam na Fortunę, która zdaje się być silną i nieugiętą szefową trzymającą wszystko w ryzach. Oczywiście nie zawsze tak jest, czasami nie daje rady i się gubi, ale w pracy nigdy tego nie przyzna. Zresztą każdy z funkcjonariuszy boryka się to z nałogiem, to ze swoją przeszłością. Tak już się chyba utarło, że każdy glina ucieka przed swoją przeszłością, próbując wymazać ją z pamięci choćby za pomocą używek. Dość schematyczne, jednak współgrające z klimatem książki.  

Choć fabuła skupia się głównie na policjantach, to nie jedyni bohaterowie tej historii. Są jeszcze oni – chłopcy, których kochano za mocno. Dwudziestokilkuletni Artur Porudzki mieszka z niezrównoważoną matką, która kocha go miłością złą, od której pragnie się jedynie uciec. I Artur ucieka i tworzy siebie na nowo. Teraz jako Kwasiciel oczyszcza świat z brudasów. Od życia z matką izoluje się również Michał Walczak- nauczyciel historii, który prowadzi rozmowy z wyimaginowanymi złotymi rybkami. Samotni, skrzywieni, marzący o śmierci swoich rodzicielek.

Wracając do klimatu powieści, muszę przyznać, że nie napawa on optymizmem. Praca w policji zdaje się być najgorszą z możliwych. Mundurowi mierzą się z zawodowym wypaleniem, złem, którego są świadkami każdego dnia oraz porażką, którą ponoszą w polowaniu na Kubę Szpikulca. Nie widząc wyjścia z sytuacji, każdy z nich stara się znaleźć własny sposób na przetrwanie.

Zdawać by się mogło, że ta historia będzie za ciężka, trudna do przetrwania. Owszem, ta opowieść jest mroczna i bezwzględna, jednak jest coś, co przełamuje te cechy, pozwalając czytelnikowi na chwilę oddechu – humor, którego autor nam nie szczędzi. Sama, wczytując się choćby w rozmowy stróżów prawa miałam ochotę się roześmiać. 

„Chłopcy, których kochano za mocno” to powieść łącząca elementy sensacji i kryminału. I choć nie wprowadza powiewu świeżości do wspomnianych gatunków, absorbuje czytelnika i wywołuje emocje.

K. Kyrcz Jr. - Chłopcy, których kochano za mocno

stron: 384
wyd. Harper Collins 2020