poniedziałek, 23 grudnia 2013

Życzenia Świąteczne

Kochani,

życzę Wam, aby w te Święta nie zabrakło

ciepłych kapciochów ;)









grubego koca i rozgrzanego termofora
















świątecznego towarzystwa















rodzinnej atmosfery








i oczywiście interesującej lektury przy kubku gorącej herbatki








Wszystkiego dobrego. Przesyłam moc uścisków i do napisania w Nowym Roku.

wtorek, 17 grudnia 2013

François Ruyer "Historie do schrupania przed pójściem do spania"


Ostatnimi czasy często zdarza mi się sięgać po literaturę dziecięcą. Książek dla dzieci w księgarniach odnajdziemy całe mnóstwo; nie zawsze jednak warte są uwagi. Osobiście trafiam i na prawdziwe perełki i na  lektury słabsze, które niewiele mają dzieciom do zaoferowania. Tym razem przyszła pora na zbiór opowieści zatytułowany „Historie do schrupania przed pójściem do spania”. W książeczce odnajdziemy osiemnaście opowieści napisanych przez francuskich pisarzy m.in. Jeanne Taboni Misérazzi, Mireille Saver czy Claire Bertholet.

Bohaterami historii zawartych w antologii są przede wszystkim zwierzęta, te dzikie i te udomowione. Większość dzieciaków uwielbia te stworzenia, więc opowieści o przygodach psa Trufla, świstaka Maćka, kokoszki Miłoszki, małpki Koko czy krokodyla Galileusza dostarczą im wielu wrażeń. Miłośnicy magii i tajemniczych zjawisk będą mieli okazję poznać smoka Podpłomyka oraz początkującego czarodzieja Edka. Opowiadania, jak to często bywa w przypadku antologii są zróżnicowane zarówno pod względem językowym, jak i ze względu na przekaz opowieści. Zatem w zbiorze natrafimy nie tylko na zabawne, historie zwieńczone wartościową puentą, ale także na opowiastki bez istotniejszego przekazu. Takich przypadków na szczęście jest niewiele.

O czym zatem są te opowieści? O tym, że trzeba pomagać innym, bo nigdy nie wiadomo kiedy sami będziemy potrzebować czyjegoś wsparcia. Również o tym, że warto dawać ludziom kolejną szansę, by mogli naprawić swoje błędy. Najmłodsi czytelnicy poznają także siłę przyjaźni oraz dowiedzą się, że nie wszyscy musimy być tacy sami i nie należy odtrącać kogoś kto „odstaje” od reszty. Przekonają się także, że należy przełamywać swoje lęki i nie poddawać się, kiedy coś nam nie wychodzi. Każda z historii jest bardzo budująca i optymistyczna. Z pewnością niejeden maluch wyniesie z lektury tej książeczki pewne wskazówki, jak należy sobie radzić w trudniejszych sytuacjach oraz jak tworzyć relacje z rówieśnikami. Te „edukacyjne” elementy zostały umiejętnie wplecione w opowieści, a sympatyczne zwierzątka, które są ich bohaterami dodatkowo zachęcą malucha do wprowadzenie wspomnianych wskazówek w życie.

Bajki językowo dostosowane są do wieku odbiorcy. Autorki nie rozpisują się tutaj zbytnio, co znacznie ułatwia przyswojenie treści najmłodszym czytelnikom, gdyż kilkuletnie dzieciaki nie zawsze umieją na dłużej skupić swojej uwagi.

Niewątpliwie atutem „Historii do schrupania przed pójściem do spania” jest oprawa graficzna autorstwa francuskiego ilustratora François Ruyer’a. Ilustracje właściwie stanowią główny element książeczki. Jest ich naprawdę sporo i od razu przyciągają uwagę. Każdy z zamieszczonych tutaj obrazków odznacza się intensywnymi kolorami. Sylwetki ludzi czy zwierząt przedstawione zostały zabawnie i pomysłowo. Bohaterowie niemal natychmiast zyskują sympatię czytelnika.

„Historii do schrupania przed pójściem do spania” to zbiór opowieści przeznaczonych dla najmłodszych czytelników, te nieco starsze dzieciaki mogą czuć się trochę znużone. I choć bajki pozostawiają pewien niedosyt, muszę przyznać, że publikacja wydana jest bardzo starannie. Twarda oprawa, dobrej jakości papier oraz duży format sprawiają, że książka prezentuje się świetnie i jest doskonałym pomysłem na świąteczny prezent dla małego czytelnika.



 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Debit za co bardzo dziękuję.

„Historii do schrupania przed pójściem do spania” – F. Ruyer
stron 116
wyd. Debit



















niedziela, 15 grudnia 2013

Mariola Jarocka "Cztery pory roku"


            Sezon na literaturę dziecięcą nadal u mnie trwa. Tym razem miałam okazję poznać książeczkę autorstwa pani Marioli Jarockiej pt. „Cztery pory roku”.

            Asia to wesoła, pełna energii dziewczynka, która z niecierpliwością oczekuje pierwszej gwiazdki, by móc usiąść do kolacji wigilijnej, a przede wszystkim, by rozpakować prezenty. Mała bohaterka otrzymuje pluszowego hipopotama, którego wdzięcznie nazywa Hipkiem Plopopotamem. I to właśnie on staje się osią całej historii. Pluszak, jak sam mówi o sobie jest „podróżnikiem i marzycielem”. Przytulny kącik w pokoju swojej właścicielki bardzo szybko przestaje mu wystarczać, postanawia zatem wyruszyć w świat w poszukiwaniu przygód. I zdradzę wam, że na mały Hipek na swej drodze spotka wielu zaskakujących bohaterów i będzie uczestnikiem niezwykłych sytuacji. Dodam jeszcze, że hipopotam zapragnie poznać królową Zimę, zamieszka w psiej budzie, zaprzyjaźni się ze strachem na wróble i rozpocznie poszukiwania czarodziejki Odety. Jak zakończy się wyprawa pluszowego zwierzaka? Przekonajcie się sami.

            Opowieść poznajemy z perspektywy pluszowej maskotki i właśnie to jest siłą tej książki. Świat widziany oczyma Hipka Plopopotama jest nieco dziecinny, naiwny, nieprzewidywalny, piękny, ale i niebezpieczny. Przyznam, że ten pogodny i prostolinijny hipopotam błyskawicznie wkradł się w moje łaski. Z pewnością wielu małych czytelników pokocha dzielnego hipopotama.

            Maluchy, dzięki tej książeczce nie tylko przeżyją wspaniałe przygody, ale będą mogły zaobserwować to, jak główny bohater pod wpływem nowych doświadczeń zmienia się i dorasta, a także uczy się czegoś o sobie. W książeczce nie zabraknie także tematów, nad którymi warto nieco dłużej się zatrzymać, jak chociażby przemijanie, dojrzewanie czy wytrwałość. Za sprawą pluszowego bohatera dzieciaki dowiedzą się również tego, że nic nie dzieje się bez powodu, a każdy z nas ma w swoim życiu jakieś zadanie do wykonania.

            Mariola Jarocka stworzyła ciepłą, wzruszającą i pełną uroku opowieść, która porwie małych i dorosłych czytelników. Akcja tutaj snuje się powoli, nie jest jednak nużąca. Warstwa edukacyjna, choć wyraźnie zarysowana nie jest zbyt ciężka dla dziecka. Mnie historia Hipka Plopopotama przywodzi na myśl „Cudowną podróż Edwarda Tulana”, głównie ze względu na motyw wędrówki oraz poszukiwanie straconego domu.

            Muszę także wspomnieć o ilustracjach autorstwa Artura Nowickiego, które stanowią doskonałe uzupełnienie tekstu. Obrazki są subtelne, w stonowanych barwach, nie drażnią i nie odciągają małego czytelnika od treści. Widać, że grafiki są tutaj dodatkiem do opowieści, a nie czymś dominującym nad treścią.

            Komu mogę polecić „Cztery pory roku”? Oczywiście przede wszystkim dzieciom. Większość z nich zapewne ma czy też miało swojego ukochanego pluszaka, z którym ciężko się rozstać, więc bez problemu będą identyfikować się z główną bohaterką, Asią. Rodzicom także mogę polecić tę książkę, gdyż sięgając po nią nie tylko zapewnią swojemu dziecku rozrywkę, ale także będą mieli pewność, że jest to opowieść wartościowym przesłaniem. 

 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Debit za co bardzo dziękuję.

Cztery pory roku – M. Jarocka
Stron 82
Wyd. Debit



 

sobota, 14 grudnia 2013

Anna Gras "Misiek i fałszerze czekolady"


   Jeśli uwielbiacie zabawne historie z detektywistyczną zagadką w tle to książka w sam raz dla was. Jeśli uwielbiacie słodycze, a w szczególności czekoladę także nie będziecie rozczarowani powieścią Anny Gras pt. „Misiek i fałszerze czekolady”.

         Michał alias Misiek to jedenastoletni chłopak z lekką nadwagą, który nie cieszy się w klasie dużą sympatią, nie tylko ze względu na swoje gabaryty, ale także dość oryginalne, jak na chłopca zainteresowania. Michał bowiem jest smakoszem. Uwielbia poznawać nowe potrawy, delektować się nimi, czuć ich zapach. Wkrótce Misiek zostaje wytypowany przez dyrektora do udziału w konkursie na rozpoznawanie potraw. Wszystko idzie, jak po maśle, jednak kiedy zawodnicy mają rozpoznać czekoladę „7 niebo” Misiek popełnia błąd. Chłopak jest przekonany, że ktoś podrzucił na konkurs podróbkę tejże czekolady. Niestety nikt nie chce wierzyć chłopakowi zarzucając mu, że nie potrafi pogodzić się z przegraną. Bohater na własną rękę postanawia rozwikłać zagadkę sfałszowanej czekolady.

Misiek jest chłopakiem, którego nie sposób nie lubić. To inteligentny, bystry i wygadany jedenastolatek, który posiada wielką pasję, a przede wszystkim dystans do siebie. Owszem próbuje zrzucić nieco ciałka i jak sam twierdzi bardzo chciałby „żeby czekolada smakowała jak przypalony grysik, albo kawa zmieszana z piaskiem… A kotlety, żeby smakowały jak sałata w sosie winegret, a sałata jak kotlety”, jednak jakoś szczególnie sobie tym głowy nie zaprząta. Muszę jednak przyznać, że moją faworytką, jeśli chodzi o postaci jest mama Miśka. Kobieta nieprzewidywalna, która ma cięty język (już wiadomo po kim Misiek odziedziczył tę cechę) i duże poczucie humoru. Z zainteresowaniem śledziłam ich relacje, ich utarczki i przepychanki, które nie tylko bawią, ale także wzruszają.

            Przyznam, że z wątkiem fałszowania czekolady spotykam się po raz pierwszy. Pomysł zaskakujący, wydawać by się mogło, że dobry tylko dla dzieci, jednak i ja dałam się wciągnąć w tę sprawę. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam detektywistyczne poczynania Miśka i jego koleżanki, Elwiry. I choć akcja szczególnie się tutaj nie rozkręca opowieść nie staje się nużąca. Misiek, dla młodych czytelników (bo to głównie do nich skierowana jest książka Anny Gras) stanie się dobrym kumplem, który nie tylko gwarantuje świetną zabawę, ale także uczula na pewne sprawy. Jak wspomniałam „Misiek i fałszerze czekolady” to powieść powstała przede wszystkim z myślą o dzieciach, jednak dorośli czytelnicy także nie powinni czuć się zawiedzeni sięgając po tę książkę. Anna Gras stworzyła historię uniwersalną, powiedziałabym, że rodzinną, gdyż można spokojnie czytać ją w gronie najbliższych z przekonaniem, że każdy wyniesie z tej powieści coś dla siebie. Sama spędziłam z Miśkiem i jego mamą bardzo miłe chwile, na jednym spotkaniu jednak nie poprzestanę, gdyż niebawem zabieram się za kontynuację. Tym razem Misiek będzie musiał poradzić sobie ze świątecznym obżarstwem, ale o tym już kiedy indziej. Póki co zachęcam do rozwikłania wraz z bohaterem zagadki „7 nieba”.



 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Grodkowskie za co bardzo dziękuję.
 


Misiek i fałszerze czekolady – A. Gras

Stron 124

Wyd. Grodkowskie

niedziela, 8 grudnia 2013

Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych



Moi Drodzy,

Stowarzyszenie Sztukater po raz kolejny organizuje zbiórkę darów dla osób, dla których ten świąteczny czas jest czasem spędzonym w samotności. Pewnie pomyślicie, że takich akcji zwłaszcza przed Świętami Bożego Narodzenia jest mnóstwo, jednak poświęćcie chwilkę, zapoznajcie się z celami zbiórki i w miarę możliwości wesprzyjcie. Jeśli nie jesteście w stanie wziąć udział w akcji przekażcie informację dalej: znajomym, rodzinie, współpracownikom, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o tej inicjatywie. 

Dzięki Waszej pomocy i przy Waszym wsparciu postanowiliśmy w te święta obdarować wiele placówek, których do tej pory nie stać było na stworzenie obszernych miejsc kulturalnych zwanych księgozbiorem podręcznym. Miejsc w których dawne historie literackich bohaterów ożywają na nowo, miejsc w których rzeczywistość roztacza nowe horyzonty, miejsc, w których w te święta na wielu twarzach chociaż na chwile zagości uśmiech… Nie bądźmy obojętni wobec naszych bliźnich, podzielmy się również z nimi chwilami naszych literackich uniesień, kulturą i historią zapisaną w skarbnicach wiedzy, zwanych książkami…

Pamiętajcie o życzeniach świątecznych, do każdej paczki prosimy o dołączenie kartki świątecznej z odręcznie wypisanymi życzeniami (bez danych osobowych adresata, z dedykacją), która w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia zostanie przekazana osobom bezdomnym w schroniskach. Ten szczególny gest pozwoli im również poczuć magię świąt i choć na chwilę stać się częścią Waszych rodzin… Wspomóżmy bliźnich słowem pisanym, życzmy Im spokojnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia…

Co zbieramy?

*Książki ( wszelkiego typu, każdej ilości i tematyki… nie muszą być nowe!)
*Pieniądze (Dzięki dobrowolnym wpłatom ufundujemy wyposażenie wnętrza, w którym będzie znajdywał się księgozbiór, każda kwota się liczy!)
*wszelkiego typu artykuły biurowe (kredki, mazaki i co wam tylko przyjdzie do głowy!)
*oraz wszelkiego typu produkty (materiały), które wspomogą przeprowadzenie akcji

Ważne terminy:
Zbiórka darów trwa do 01 grudnia 2014!
Rozdysponowanie darów co kwartał!
Oficjalne rozliczenie zbiórki 10 grudnia 2014!



Jak przekazać dary?

Wystarczy nadać paczkę z zawartością w środku na adres korespondencyjny poniżej.
Na stronie http://sztukater.pl/stwowarzyszenie.html na bieżąco będziemy informować o darach oraz ich ofiarodawcach!
Adres Korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
Z dopiskiem: „Święta z Książką”
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68

Jak przekazać wpłaty pieniężne?
Wystarczy przelew, każda kwota się liczy…
Akcja: „Święta z Książką”
konto bankowe: Bank Millennium SA
03 1160 2202 0000 0002 2944 5132
tytułem: „Święta z Książką”

Adres korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68
tel. 791566675
email: info@sztukater.pl
www.sztukater.pl

czwartek, 28 listopada 2013

Gadżety dla moli książkowych


       Doskonale wiecie, że uwielbiam książki, jednak nie tylko ich widok cieszy moje oczy;) Jak każda kobieta uwielbiam wszelkiego rodzaju gadżety i bibeloty. W sferze moich zainteresowań są między innymi kubki, których zbieranie jest już nałogiem. Ale wiadomo, że do dobrej lektury niezbędny jest kubek (czy też filiżanka) aromatycznej kawy, bądź herbaty.
Niedawno trafiłam na stronę, która idealnie pasuje do moich książkowo - gadżetowych zamiłowań, bowiem odnajdziemy tutaj drobiazgi (kubki, torby itp.) z motywami książkowymi (w postaci tekstu czy też grafiki)  I właśnie o niej chcę Wam, co nieco napisać.
        Książka w mieście (ksiazkawmiescie.pl) to projekt, który dopiero raczkuje, jednak zapowiada się niezwykle interesująco. Tworzą go dwie krakowianki: Katarzyna i Monika, które swoją pasję do książek postanowiły wyrazić w formie oryginalnych gadżetów i drobiazgów. Póki, co na stronie odnaleźć możemy torby i kubki, ale wierzę, że wkrótce uda im się rozwinąć skrzydła i dostaną możliwość tworzenia kolejnych pięknych drobiazgów. Mnie torby zachwyciły! Spójrzcie sami:






Mam nadzieję, że niedługo będę mogła zaprosić Was do konkursu, w którym do zdobycia będzie taka „książkowa” torba.










"Oddaj MiSie" i "Moda na czytanie"

Moi Drodzy,

dziś będzie akcjach, które mnie zainteresowały i o których warto napisać, aby jak najwięcej moli książkowych mogło wziąć w nich udział.

 Pierwsza z nich to akcja "Oddaj MiSie", która organizowana jest w Katowicach.


 Zapraszamy na kolejną, piątą już edycję akcji! W dniach od 9 do 11 grudnia w kampusie Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach członkowie Studenckiej Organizacji Public Relations "PRogress" będą zbierać zabawki dla podopiecznych ze świetlicy św. Agaty w Katowicach. Apel odnosi się do każdego rodzaju zabawek: pluszaków, lalek, samochodzików, klocków, gier planszowych oraz książek. 





Druga akcja "Moda na czytanie" organizowana jest w Warszawie, w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich,

Impreza trwa w okresie od 15 listopada do 24 grudnia. Przez cały ten okres, codziennie, w godzinach 9.00 - 21.00 przy ul. Brackiej 25 w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich, będzie działał kiermasz książek.
Moda na czytanie to nie tylko sprzedaż książek, zaplanowaliśmy w weekendy m. in. spotkania z autorami i warsztaty dla dzieci.

Więcej informacji na facebooku:  
https://www.facebook.com/pages/Moda-na-Czytanie/478983845548386?fref=tsale





 

wtorek, 26 listopada 2013

Hubert Selby Jr "Requiem dla snu"








 Musiałem zrobić film na podstawie tej powieści,
gdyż słowa aż palą jej stronice
       Darren Aronofsky







 




              „Requiem dla snu” poznałam najpierw za sprawą ekranizacji Darren’a Aronofsky’ego. Znakomity obraz dopełniony minimalistyczną, przeszywającą muzyką Clint’a Mansell’a na długo pozostanie w mojej pamięci. Będąc pod ogromnym wrażeniem wersji filmowej koniecznie chciałam zapoznać się z książkowym pierwowzorem autorstwa Huberta Selby’ego. 


            Nie pamiętam kiedy tak ciężko przyszło mi napisanie choćby kilku zdań na temat książki. Bynajmniej nie dlatego, że mnie rozczarowała. „Requiem dla snu” to dla czytelnika prawdziwa huśtawka emocjonalna; to cały wachlarz odczuć, które towarzyszą na długo po skończonej lekturze; to liczne pytania, na które pewno nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. Właśnie dlatego pisanie o tej powieści jest dla mnie sporym wyzwaniem. 

           „Requiem...” to dwie splecione ze sobą historie. Pierwsza oscyluje wokół młodego chłopaka, Harry’ego oraz jego przyjaciół: Tyrona i Marion. Cała trójka marzy o dobrej pracy, stabilnym życiu. Niestety rzeczywistość nie wygląda tak różowo. Bohaterowie popadają w coraz większe uzależnienie od heroiny. Swój dramat przeżywają nie tylko bohaterowie reprezentujący młode pokolenie, bowiem poznajemy także losy Sary Goldfarb, matki Henry’ego, która, by nie czuć się tak osamotniona całe dnie spędza przed telewizorem. Kobiet jest miłośniczką programów rozrywkowych, dlatego kiedy pewnego dnia dostaje telefon z propozycją wzięcia udziału w teleturnieju zgadza się natychmiast. Wkrótce to z pozoru błahe marzenie wystąpienia w telewizji przeradza się w obsesję, której finał będzie tragiczny.  


            Powieść zaskakuje już samą konstrukcją, gdyż pisana jest ciągiem. Nie ma tutaj wyszczególnionych dialogów czy interpunkcji, jednym słowem chaos. Początkowo nie mogłam zorientować się, którzy z bohaterów prowadzą dialog, jednak po pewnym czasie byłam w stanie rozpoznać charakterystyczny dla każdej z postaci styl wypowiedzi. Niektórzy mogą się zniechęcić taką budową tekstu, jednak warto przebrnąć przez pierwsze strony, by później chłonąć opowieść. Ta chaotyczność stylu i zagmatwanie doskonale oddaje „bałagan”, jaki panuje w życiu bohaterów. Zadziwia także język powieści; autor miesza tutaj mowę slangową, obfitującą w wulgaryzmy z subtelnymi, poetyckimi zwrotami. 


            Selby stworzył niezwykle prawdziwą i powieść, której tematem przewodnim są uzależnienia: od narkotyków, telewizji, tabletek odchudzających. Czytelnik staje się świadkiem całego procesu wpadania w nałóg, krok po kroku śledzi, jak bohaterowie coraz bardziej zatracają się w używkach. We mnie postaci wzbudzały szereg skrajnych emocji od współczucia i żalu po złość i obrzydzenie. Uderzające w powieści jest także to, jak ludzie potrafią być obojętni na problemy innych. Mam wrażenie, że gdyby nie wszechobecna znieczulica Sara wróciłaby do zdrowia, a Marion być może zgłosiłaby się na odwyk. 

          Requiem dla snuto opowieść trudna, wymagająca od odbiorcy skupienia, porażająca swoją brutalnością i dosłownością. To powieść skłaniająca do pewnych refleksji na temat życiowych wyborów. To także opowieść o ludziach zagubionych, szukających własnego miejsca na ziemi, którzy w pogoni za złudzeniami zniszczyli swoje życie. 



            H. Selby - Requiem dla snu
stron: 304
Wyd. Niebieska Studnia 2010

poniedziałek, 25 listopada 2013

Jason Mott "Przywróceni"


„A gdy martwi powrócą na ziemię, nastąpi kres dni.”*

Harold i Lucille Hargrave’owie to małżeństwo, które niemal pół wieku temu przeżyło ogromną tragedię. Ich jedyny, ośmioletni wówczas syn, Jacob utonął w pobliskiej rzece.  Od tamtej pory ich życie stało się jałowe i nieznośne. Obecnie, jako para sędziwych już ludzi, nie oczekują od losu żadnych niespodzianek, jednak, jak wiadomo bywa on bardzo przewrotny i nieprzewidywalny. I tak pewnego dnia przed drzwiami ich domu staje...Jacob, ośmioletni chłopczyk, którego stracili wiele lat temu.

Nie tylko syn Hargrave’ów powraca do świata żywych. Media donoszą, że tego typu przypadki odnotowywane są na całym świecie. Zmarli masowo powstają z grobów i próbują odszukać swoich bliskich. Wśród społeczeństwa szerzy się panika, którą sukcesywnie podsycają środki masowego przekazu. Wkrótce powstają dwa obozy: tych, którzy popierają przywróconych oraz tych, którzy pragną ich unicestwić. Powstaje nawet specjalna komórka rządowa zajmująca się tym zjawiskiem. W miastach wydzielane są specjalne tereny, gdzie przetrzymywani są ci, którzy powrócili do życia. Nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarli wracają Czy pojawienie się „przywróconych” jest cudem czy zapowiedzią końca?

            Sięgając po debiutancką powieść Jason’a Mott’a miałam pewne obawy, że będzie ona mi się zbyt mocno kojarzyła z książką „Powroty zmarłych” autorstwa John’a Ajvide Lindqvist’a, gdzie fabuła także oscyluje wokół zmartwychwstań. Muszę przyznać, że dostrzec można pewne podobieństwa nie tylko ze względu na fabułę, ale także odnośnie wydźwięku obu powieści. U Lindqvist’a odnajdziemy jednak inny klimat: ciężki, nieco mroczny i odstręczający. Mott wciąga czytelnika w nieco inny, zatrważający klimat, który u niejednego wywoła dreszcze.

            Mimo tych skojarzeń i porównań debiut Motta odbieram pozytywnie. Już samo umiejscowienie akcji w miasteczku o nazwie Arcadia może zostać odbierane symbolicznie, gdyż  „arkadia” to przecież raj na ziemi, kraina wiecznego szczęścia. A czy powrót utraconej osoby, która była dla nas wszystkim nie jest szczęściem?  To jedno z licznych pytań, na które będą musieli odpowiedzieć bohaterowie i...czytelnicy, gdyż powieść skłania do wielu pytań dotyczących ludzkiej egzystencji.

            Mott realistycznie i precyzyjnie przedstawił świat ogarnięty chaosem, którego przyczyną są zmartwychwstania. Autor skupia się na oddaniu emocji bohaterów, na ukazaniu mechanizmów psychologicznych, które tłumaczyłyby ich zachowania, choć jak wiadomo, kiedy w grę wchodzą uczucia zdrowy rozsądek i logiczne myślenie idą w zapomnienie. Ludzie czują się rozdarci, z jednej strony boją się „przywróconych”, z drugiej natomiast chcą znowu mieć blisko siebie osoby, które kiedyś odeszły. Pisarz przekonująco nakreślił także proces przemian, jakie zachodzą w człowieku, który znajduje się ekstremalnej sytuacji, z którą nie umie sobie poradzić. Przyznam, że przeobrażenia bohaterów niejednokrotnie mnie zaskoczyły i utrwaliły w przekonaniu, że nigdy do końca nie poznamy siebie i nie przewidzimy swojego zachowania.

            Przywróceni” to powieść pełna emocji, które zostają w czytelniku na długo po skończeniu lektury. To powieść zaskakująca, budząca niepokój i skłaniająca do wielu refleksji. To powieść o trudnych wyborach, przed którymi nikt nie ucieknie. I wreszcie to powieść o tym„ jak wiele człowiek może znaczyć dla drugiego człowieka **. Polecam.

          Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira\ Harlequin




** s. 267

*s. 11






J. Mott - Przywróceni
stron :  400
Wyd. Mira\ Harlequin 2013


środa, 13 listopada 2013

Stefan Themerson "Przygody Pędrka Wyrzutka"


Po książkę „Przygody Pędrka Wyrzutka” autorstwa Stefana Themersona sięgnęłam w nadziei na zabawną i zaskakującą opowieść; w końcu, jak głosi opis jest to publikacja poświęcona dzieciom.  Moja oczekiwania, jak się okazało rozminęły się z tym, co wyniosłam ze wspomnianej powieści.

 Pędrek Wyrzutek, w zależności od tego kogo pytał o zdanie był po części człowiekiem, psem, słowikiem i rybą.  Ludzie, bowiem widzieli w nim psa; dla psów był słowikiem, a dla słowików rybą. Zatem sam główny bohater, który nie został jasno zidentyfikowany przez autora budzi niemałą ciekawość i staje się dla czytelnika pewną łamigłówką. Niejasno określona tożsamość powoduje u Pędrka zagubienie; bohater koniecznie chce się dowiedzieć kim jest, w związku z tym udaje się w podróż, aby odnaleźć kogoś, kto odpowie na nurtujące go pytanie.

Wyrzutek w czasie swojej wędrówki spotyka wielu intrygujących bohaterów. Wśród nich jest m.in. profesor wielbłąd o imieniu Ach Aha Oho,  karabinier, małpa Monna Antymagatta, król Pingwin, kapitan Metaferejn, Subiekt sprzedający kapelusze, wilk czy Mały Zafrasowany Człowieczek. Niestety żadna z tych osobliwości nie była w stanie określić kim jest Pędrek Wyrzutek.

Stefan Themerson z wykształcenia był filozofem, jednak jego pasją stała się sztuka w najróżniejszych odsłonach. Zajmował się nie tylko prozą i poezją, tworzył także filmy awangardowe, ale także fotografią artystyczną oraz rysunkiem. Wspominam o tym, dlatego, gdyż zainteresowania autora stanowią furtkę do interpretacji „Przygód Pędrka Wyrzutka”.

Utwór składa się z dziewięciu części, każda z nich to odrębna historia oraz nowa postać, którą Pędrek ma okazję poznać. Mnie momentami ten brak ciągłości przeszkadzał, gdyż „wybijał” mnie z rytmu czytania. Niedokończone czy też nie do końca zrozumiałe dla mnie wątki również psuły mi odbiór lektury. Te zabiegi, które w moim odczuciu są pewnymi mankamentami nie sprawiają jednak, że publikację odbieram negatywnie. Opowieść stworzona przez Stefana Themersona jest nietuzinkowa, pełna komizmu, nonsensownego humoru i przerysowania. Wszystko tutaj przedstawione jest w krzywym zwierciadle; bohaterowie stają się karykaturami siebie samych budząc w czytelniku nie tyle śmiech, co litość. Skłaniają także odbiorcę do głębszego spojrzenia na swoje zachowania. Bardziej wnikliwi czytelnicy odnajdą tutaj także pewne zawoalowane treści odnoszące się do ówczesnej sytuacji politycznej. Wspomniałam, że autor z wykształcenia był filozofem, co znalazło swoje odbicie w książce, gdzie nie zabraknie pytań o sens ludzkiej egzystencji, o prawidłowość wszelkich norm i zasad narzucanych każdemu społeczeństwu czy w końcu o to kim jesteśmy.

„ Jeśli stolarz to taki pan, co robi stoły, to pan, co robi lustra nazywa się pewnie lustrzarz, choć z drugiej znów strony – pisarz to wcale nie taki pan, co robi pisy”*

Stefan Themerson oprócz zabawy w domysły, proponuje czytelnikowi także zabawy językowe. Autor wykracza poza ustalone reguły językowe, kwestionując je tak, jak wszelkiego rodzaju narzucane człowiekowi normy.
           
            Powieść napisana jest w sposób bardzo oszczędny, autor nie rozwija dialogów, nie dba o wyszukane słownictwo, co w moim odczuciu wzmacnia przekaz. Oszczędne są także ilustracje stworzone przez żonę autora, Franciszkę. Obrazki idealnie współgrają z tekstem wprowadzając w umyśle czytelnika jeszcze większy chaos. 

”Przygody Pędrka Wyrzutka” to bez wątpienia jedna z najbardziej nietuzinkowych książek, jaką miałam okazję poznać. Stefan Themerson stworzył powieść uniwersalną, która do dziś nie traci na wartości. To książka trudna, wymagająca od czytelnika sporego zaangażowania i pewnej zdolności „zacierania granic” między fikcją, a rzeczywistością. Niewątpliwie w odbiorze książki pomocne staje się prześledzenie biografii autora, wejrzenie w jego pasje oraz zapoznanie się z dorobkiem, nie tylko literackim. 

 

 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Iskry za co bardzo dziękuję.









*str. 94-95




S. Themerson – Przygody Pędrka Wyrzutka
Stron 102
Wyd Iskry
Warszawa 2002

sobota, 9 listopada 2013

Rafał Klimczak "Nudzimisie idą do szkoły"


            „Nudzimisie idą do szkoły” to najnowsza książeczka autorstwa Rafała Klimczaka o przygodach Nudzimisiów. Moje pierwsze spotkanie z tymi wyjątkowymi bohaterami było bardzo udane, więc z ochotą ponownie przeniosłam się do Nudzimisiowa.

„(...) nudzimisie otworzyły własną szkołę. Pierwszą i jedyną szkołę dla nudzimisiów. Było to wydarzenie jakich mało w ich długiej historii.”*
Te zabawne stworki, które najbardziej na świecie uwielbiają zabawy z dziećmi po raz kolejny będą musiały zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. Tym wyzwaniem jest nowy rok szkolny. I wcale nie chodzi o to, że Nudzimisie nie lubią lekcji. Przeciwne, one uwielbiają się uczyć! Cały problem polega na tym, iż ich podopieczni także zaczynają zajęcia, w związku z tym Nudzimisie muszą poświęcać im jeszcze więcej czasu, co jest trudne przy tylu obowiązkach.


            Szkoła nudzimisów, jak się domyślacie nie ma wiele wspólnego z tradycyjną. Każdy brał udział w takich lekcjach, na jakie miał ochotę i tak długo, jak uważał za stosowne. Czego uczą się mieszkańcy Nudzimisiowa? Otóż pływania, gimnastyki, zasad dobrego wychowania, aby mogły nauczyć ich dzieci, metod odnudzania oraz zwyczajów ludzi, aby jak najlepiej troszczyć się o dzieci. Zajęcia organizowane są przez profesora Pępuszko na pobliskich polanach.

            Przygodę z edukacją rozpoczyna także Szymek, podopieczny Hubka. Przestraszony obcym dla niego miejscem oraz nowymi znajomymi będzie potrzebował większego, niż dotychczas wsparcia przyjaciela. Czy Szymon i Hubek poradzą sobie ze szkolnymi trudnościami? Przekonajcie się sami.  

             „Nudzimisie idą do szkoły” to już piąta odsłona przygód sympatycznych stworków. Ja natomiast spotykam się z nimi dopiero po raz drugi; mam nadzieję, że nie ostatni. Znów dałam porwać się autorowi do wspaniałej krainy głównych bohaterów, gdzie zabawa łączy się z edukacją. Najmłodsi czytelnicy i tym razem będą mieli okazję przyswoić sobie kilka cennych informacji, które mogą okazać się pomocne nie tylko dla pierwszoklasistów. Dzieci przekonają się, że każdy człowiek jest wyjątkowy i każdy ma jakiś talent lub umiejętność, które ułatwiają mu naukę lub pracę. Dowiedzą się także, dlaczego warto się uczyć oraz jak stać się obowiązkowym i cierpliwym. Oczywiście wszystko to zostało przedstawione w sposób przyswajalny dla młodego odbiorcy oraz z pewną dawką humoru. O oprawę graficzną powieści zadbała, jak w przypadku poprzednich części Agnieszka Kłos – Milewska. Ilustracje są zachwycające, pełne soczystych kolorów, które doskonale współgrają z całą historią.

            Książeczki z przygodami nudzimisiów autorstwa Rafała Klimczaka to jedne z tych pozycji literatury dziecięcej, które zapewnią najmłodszym nie tylko świetną rozrywkę, ale wniosą w ich codzienność coś wartościowego. Warto także wspomnieć o wydaniu, które jest bardzo dopracowane. Wydawnictwo Skrzat zadbało o każdy, nawet najmniejszy detal. Twarda oprawa gwarantuje większą trwałość książeczki; ornamenty, wyszczególnione kolorową czcionką rozdziały oraz liczne ilustracje zachęcają dziecko do lektury. Dodam jeszcze, że dzieciaki na końcu książeczki odnajdą słowniczek „Niezwykłych Niezwykłości” z krainy nudzimisiów, który zapozna je z roślinnością występującą w Nudzimisiowe oraz z jego mieszkańcami. Słownik jest dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy nie mieli okazji sięgnąć po poprzednie części o nudzimisiach.

            „Nudzimisie idą do szkoły” Rafała Klimczaka to wartościowa opowieść, która przypadnie do gustu zarówno rodzicom, jak i ich pociechom. Autor w sposób lekki rozprawia o ważnych, często trudnych sprawach, o których warto rozmawiać z dzieckiem od najmłodszych lat. Polecam.



 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Skrzat za co bardzo dziękuję.






















*str.7


R. Klimczak – Nudzimisie

Stron 120
Wyd. Skrzat 2013





wtorek, 5 listopada 2013

Rafał Klimczak "Nudzimisie"


Daleko stąd, ale nie wiadomo gdzie, zresztą może jest to nawet najzupełniej blisko, ale nikt tam nie był, więc nie wiem na pewno jest bajkowo piękna i tajemnicza kraina”. *

           

            Ta piękna kraina to Nudzimisiowo, którą zamieszkują sympatyczne stworzenia – Nudzimisie. Życie tam to istna sielanka, bowiem wszystko, czego potrzebują mieszkańcy jest na wyciągnięcie ręki. Kiedy Nudzimisie są głodne udają się nad jezioro, gdzie rosną talerzowce, na których rosną obiady. Kiedy mają ochotę na coś słodkiego wędrują po górach lodowych, bądź biegną do ogrodu pełnego drzew cukierkowych. Pragnienie także nie stanowi problemu, gdyż w strumykach zamiast wody płyną napoje. Mimo to Nudzimisom czegoś brakowało, a mianowicie dzieci. Dawno temu te małe stworki większość swojego czasu spędzały na zabawie z dziećmi, które bardzo się nudziły. Niestety ostatnimi czasy żadne dziecko nie potrzebowało towarzystwa Nudzimisiów.
       


„ Dopiero niedawno pojawiła się chmurka. Całkiem mała chmurka, ale i tak wywoływała olbrzymią sensację. Chmurki bowiem pojawiają się tu tylko wtedy, kiedy jakieś nudzące się dziecko wzywa nudzimisie”. **


            Znudzonym brzdącem okazuje się być pięcioletni Szymek, do którego wysłany zostaje nudzimiś o imieniu Hubek. Stworek szybko zdobywa sympatię chłopca i uczy go wielu interesujących zabaw, wkrótce poznaje także jego rodzinę oraz towarzyszy mu w przedszkolu. Hubek staje się nie tylko idealnym kompanem do zabawy, ale poniekąd nauczycielem. To on podpowiada mu, jak radzić sobie z niesfornymi kolegami w przedszkolu, jak poprawić relacje z rodzeństwem i jak „przepędzić” lenia, który czasami rządzi każdym z nas.

            Hubek to nie jedyny nudzimiś, którego będą mieli okazję poznać najmłodsi czytelnicy. Udając się do Nudzimisowa spotkają także Gusię, Mutka czy Czarusia, jednak muszę przyznać, że moim faworytem pozostaje Hubek. Ten troszkę nieśmiały stworek urzeka swoim wielkim sercem i delikatnym seplenieniem. Kraina Nudzimisów wśród swoich mieszkańców ma prócz wspomnianych stworków także innych mieszkańców, takich, jak Łaskot. Ale nie zdradzę, kim on jest. Sami się przekonajcie.

            Rafał Klimczak stworzył postaci, które najmłodsi czytelnicy pokochają. Nudzimisie zainteresują dzieci nie tylko ze względu na swój wygląd (przypominający przytulankę), ale zaciekawią je także swoimi pomysłami oraz rozwiązaniami trudności, z którymi musi zmierzyć się niejeden początkujący przedszkolak. Autor język opowieści dostosował do wieku odbiorcy, dzięki czemu dzieci bez problemu zrozumieją tekst, a dzięki wyrazistej czcionce będą mogły spróbować swoich sił w samodzielnym czytaniu. Warto wspomnieć „także o ilustracjach autorstwa Agnieszki Kłos – Milewskiej. Grafiki pełne żywych kolorów trafnie oddają klimat barwnego Nudzimisiowa i niewątpliwie dodają uroku książeczce. Mnie ilustracje przywodzą na myśl dziecięce obrazki malowane kredkami świecowymi.

            „Nudzimisie” autorstwa Rafała Klimczaka to książeczka, która powinna się znaleźć w każdej dziecięcej biblioteczce. Autor oddaje w ręce czytelnika ciepłą, zabawną historię, która staje się dla dziecka zabawą i nauką. Uwrażliwia młodego odbiorcę na istotne kwestie w sposób przyswajalny, unikając moralizowania. Czas spędzony z Nudzimisiami będzie czasem dobrze wykorzystanym zarówno dla malucha, jak i rodzica. Dodam jeszcze, że na jednej książeczce przygody Nudzimisiów się nie kończą. Ci, którzy pokochają tych małych bohaterów będą mogli prześledzić dalsze ich losy sięgając chociażby po „Nudzimisie i przyjaciele”, „Nudzimisie i przedszkolaki” czy „Nudzimisie idą do szkoły”. Sama, choć dzieckiem już nie jestem bardzo dobrze bawiłam się w Nudzimisiowie. Polecam.


 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Skrzat za co bardzo dziękuję.
 







* str. 8
** str. 27



R. Klimczak – Nudzimisie

Stron 128
Wyd. Skrzat 2011


czwartek, 31 października 2013

David McKee "Elmer i Róża"


          
         Elmer, niezwykły słoń w kolorową kratkę umila dzieciństwo najmłodszym czytelnikom już od ponad dwudziestu lat. Pierwsza publikacja z przygodami tego sympatycznego słonia ukazała się w 1989 roku. Już wtedy podbił serca maluchów oraz ich rodziców, a o jego twórcy Davidzie McKee zrobiło się głośno. Mimo upływu lat Elmer nadal cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród dzieci, a książeczki z jego perypetiami przetłumaczone zostały na trzydzieści języków. 

            Główny bohater, jak już wspomniałam jest słoniem w kolorową kratkę, jednak nie tylko Elmer jest pod tym względem wyjątkowy, bowiem cała jego rodzinka jest bardzo charakterystyczna. Dziadek, Eldo pochwalić się może pomarańczowym ubarwieniem skóry, natomiast kuzyn, Wilbur to słoń w czarno-białą kratkę. Sami przyznacie, że już sam wygląd postaci intryguje; nie mniej interesujące są również ich perypetie. 

            W najnowszej książeczce „Elmer i Róźa” kolorowy słonik spotka pewną bardzo nieśmiałą damę, która notorycznie „oblewa się rumieńcem od stóp do głów, albo czasami od samej głowy, aż po stopy, ale nigdy od końca ogona po koniuszek trąby. Jak nietrudno się domyślić ową damą jest słonica, Róża, która oddaliła się od stada i nie może odnaleźć drogi powrotnej. Zadaniem Elmera i Wilbura staje się zatem odszukanie stada Róży. Czy im się uda? Przekonajcie się sami.

            „Elmer i Róża” to opowieść skierowana do kilkuletnich czytelników. Przyznam, że pomimo pewnej naiwności jest ona, ze względu na przesłanie lekturą wartą uwagi. Dzieci przedzierając się wraz z Elmerem przez dżunglę poznają nie tylko jej piękno, ale nauczą się co nieco o tolerancji, przyjaźni i wzajemnej pomocy. Jednak najważniejszym, w moim przekonaniu przesłaniem jest to, że każda istota jest niepowtarzalna i wyjątkowa, mimo, iż u niektórych może budzić zdziwienie należy to uszanować.

            Zdaje sobie sprawę z tego, iż literatura skierowana do najmłodszych powinna być bezproblemowa w odbiorze oraz nieść jasne przesłanie, w związku z tym warstwa tekstowa nie będzie zbyt bogata. Przyznam, jednak, że tutaj jej wykonanie mnie trochę zawodzi. David McKee posługuje się tutaj językiem łatwo przyswajalnym dla młodych czytelników, jednak zabrakło mi tutaj większej staranności w formułowaniu zdań. Natknęłam się na powtórzenia niektórych wyrazów; bardziej rozbudowane zdania także byłyby dodatkowym walorem opowieści. Takim kołem ratunkowym dla odrobinę niedopracowanego tekstu staje się warstwa graficzna. David McKee stworzył do swojej opowieści ilustracje pełne zabawnych bohaterów, którzy nie tylko rozweselą małego czytelnika, ale pobudzą wyobraźnię. Autor zdecydował się na nasycone, ale nie krzykliwe kolory, dzięki czemu nie sposób oderwać wzroku od rysunków. Ilustracje, podobnie jak tekst nie są specjalnie wymyślne. McKee nie dąży do tego, by sylwetki słoni czy pozostałych zwierząt tutaj występujących były jak najwierniejszym odzwierciedleniem rzeczywistych stworzeń. Przeciwnie, owe ilustracje przypominają nieco obrazki namalowane przez dzieci, dzięki temu idealnie współgrają z prostym tekstem. A kto wie, może dla któregoś dziecka staną się inspiracją do stworzenia własnych rysunków.

            „Elmer i Róża” autorstwa brytyjskiego pisarza, Davida McKee to książeczka posiadająca pewne niedociągnięcia, które mogą przeszkadzać nie tyle dzieciom, co ich rodzicom, jednak ze względu na wartości w niej poruszane uważam, że warto po nią sięgnąć. Najmłodsi czytelnicy z pewnością pokochają uroczego słonika w kratkę i z ochotą zechcą towarzyszyć mu w nowych przygodach. 
 
 
 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Papilon za co bardzo dziękuję.
 
 
 
 


D. McKee – Elmer i Róża

Stron 32 
Wyd. Papilon 2011