czwartek, 28 listopada 2013

Gadżety dla moli książkowych


       Doskonale wiecie, że uwielbiam książki, jednak nie tylko ich widok cieszy moje oczy;) Jak każda kobieta uwielbiam wszelkiego rodzaju gadżety i bibeloty. W sferze moich zainteresowań są między innymi kubki, których zbieranie jest już nałogiem. Ale wiadomo, że do dobrej lektury niezbędny jest kubek (czy też filiżanka) aromatycznej kawy, bądź herbaty.
Niedawno trafiłam na stronę, która idealnie pasuje do moich książkowo - gadżetowych zamiłowań, bowiem odnajdziemy tutaj drobiazgi (kubki, torby itp.) z motywami książkowymi (w postaci tekstu czy też grafiki)  I właśnie o niej chcę Wam, co nieco napisać.
        Książka w mieście (ksiazkawmiescie.pl) to projekt, który dopiero raczkuje, jednak zapowiada się niezwykle interesująco. Tworzą go dwie krakowianki: Katarzyna i Monika, które swoją pasję do książek postanowiły wyrazić w formie oryginalnych gadżetów i drobiazgów. Póki, co na stronie odnaleźć możemy torby i kubki, ale wierzę, że wkrótce uda im się rozwinąć skrzydła i dostaną możliwość tworzenia kolejnych pięknych drobiazgów. Mnie torby zachwyciły! Spójrzcie sami:






Mam nadzieję, że niedługo będę mogła zaprosić Was do konkursu, w którym do zdobycia będzie taka „książkowa” torba.










"Oddaj MiSie" i "Moda na czytanie"

Moi Drodzy,

dziś będzie akcjach, które mnie zainteresowały i o których warto napisać, aby jak najwięcej moli książkowych mogło wziąć w nich udział.

 Pierwsza z nich to akcja "Oddaj MiSie", która organizowana jest w Katowicach.


 Zapraszamy na kolejną, piątą już edycję akcji! W dniach od 9 do 11 grudnia w kampusie Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach członkowie Studenckiej Organizacji Public Relations "PRogress" będą zbierać zabawki dla podopiecznych ze świetlicy św. Agaty w Katowicach. Apel odnosi się do każdego rodzaju zabawek: pluszaków, lalek, samochodzików, klocków, gier planszowych oraz książek. 





Druga akcja "Moda na czytanie" organizowana jest w Warszawie, w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich,

Impreza trwa w okresie od 15 listopada do 24 grudnia. Przez cały ten okres, codziennie, w godzinach 9.00 - 21.00 przy ul. Brackiej 25 w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich, będzie działał kiermasz książek.
Moda na czytanie to nie tylko sprzedaż książek, zaplanowaliśmy w weekendy m. in. spotkania z autorami i warsztaty dla dzieci.

Więcej informacji na facebooku:  
https://www.facebook.com/pages/Moda-na-Czytanie/478983845548386?fref=tsale





 

wtorek, 26 listopada 2013

Hubert Selby Jr "Requiem dla snu"








 Musiałem zrobić film na podstawie tej powieści,
gdyż słowa aż palą jej stronice
       Darren Aronofsky







 




              „Requiem dla snu” poznałam najpierw za sprawą ekranizacji Darren’a Aronofsky’ego. Znakomity obraz dopełniony minimalistyczną, przeszywającą muzyką Clint’a Mansell’a na długo pozostanie w mojej pamięci. Będąc pod ogromnym wrażeniem wersji filmowej koniecznie chciałam zapoznać się z książkowym pierwowzorem autorstwa Huberta Selby’ego. 


            Nie pamiętam kiedy tak ciężko przyszło mi napisanie choćby kilku zdań na temat książki. Bynajmniej nie dlatego, że mnie rozczarowała. „Requiem dla snu” to dla czytelnika prawdziwa huśtawka emocjonalna; to cały wachlarz odczuć, które towarzyszą na długo po skończonej lekturze; to liczne pytania, na które pewno nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. Właśnie dlatego pisanie o tej powieści jest dla mnie sporym wyzwaniem. 

           „Requiem...” to dwie splecione ze sobą historie. Pierwsza oscyluje wokół młodego chłopaka, Harry’ego oraz jego przyjaciół: Tyrona i Marion. Cała trójka marzy o dobrej pracy, stabilnym życiu. Niestety rzeczywistość nie wygląda tak różowo. Bohaterowie popadają w coraz większe uzależnienie od heroiny. Swój dramat przeżywają nie tylko bohaterowie reprezentujący młode pokolenie, bowiem poznajemy także losy Sary Goldfarb, matki Henry’ego, która, by nie czuć się tak osamotniona całe dnie spędza przed telewizorem. Kobiet jest miłośniczką programów rozrywkowych, dlatego kiedy pewnego dnia dostaje telefon z propozycją wzięcia udziału w teleturnieju zgadza się natychmiast. Wkrótce to z pozoru błahe marzenie wystąpienia w telewizji przeradza się w obsesję, której finał będzie tragiczny.  


            Powieść zaskakuje już samą konstrukcją, gdyż pisana jest ciągiem. Nie ma tutaj wyszczególnionych dialogów czy interpunkcji, jednym słowem chaos. Początkowo nie mogłam zorientować się, którzy z bohaterów prowadzą dialog, jednak po pewnym czasie byłam w stanie rozpoznać charakterystyczny dla każdej z postaci styl wypowiedzi. Niektórzy mogą się zniechęcić taką budową tekstu, jednak warto przebrnąć przez pierwsze strony, by później chłonąć opowieść. Ta chaotyczność stylu i zagmatwanie doskonale oddaje „bałagan”, jaki panuje w życiu bohaterów. Zadziwia także język powieści; autor miesza tutaj mowę slangową, obfitującą w wulgaryzmy z subtelnymi, poetyckimi zwrotami. 


            Selby stworzył niezwykle prawdziwą i powieść, której tematem przewodnim są uzależnienia: od narkotyków, telewizji, tabletek odchudzających. Czytelnik staje się świadkiem całego procesu wpadania w nałóg, krok po kroku śledzi, jak bohaterowie coraz bardziej zatracają się w używkach. We mnie postaci wzbudzały szereg skrajnych emocji od współczucia i żalu po złość i obrzydzenie. Uderzające w powieści jest także to, jak ludzie potrafią być obojętni na problemy innych. Mam wrażenie, że gdyby nie wszechobecna znieczulica Sara wróciłaby do zdrowia, a Marion być może zgłosiłaby się na odwyk. 

          Requiem dla snuto opowieść trudna, wymagająca od odbiorcy skupienia, porażająca swoją brutalnością i dosłownością. To powieść skłaniająca do pewnych refleksji na temat życiowych wyborów. To także opowieść o ludziach zagubionych, szukających własnego miejsca na ziemi, którzy w pogoni za złudzeniami zniszczyli swoje życie. 



            H. Selby - Requiem dla snu
stron: 304
Wyd. Niebieska Studnia 2010

poniedziałek, 25 listopada 2013

Jason Mott "Przywróceni"


„A gdy martwi powrócą na ziemię, nastąpi kres dni.”*

Harold i Lucille Hargrave’owie to małżeństwo, które niemal pół wieku temu przeżyło ogromną tragedię. Ich jedyny, ośmioletni wówczas syn, Jacob utonął w pobliskiej rzece.  Od tamtej pory ich życie stało się jałowe i nieznośne. Obecnie, jako para sędziwych już ludzi, nie oczekują od losu żadnych niespodzianek, jednak, jak wiadomo bywa on bardzo przewrotny i nieprzewidywalny. I tak pewnego dnia przed drzwiami ich domu staje...Jacob, ośmioletni chłopczyk, którego stracili wiele lat temu.

Nie tylko syn Hargrave’ów powraca do świata żywych. Media donoszą, że tego typu przypadki odnotowywane są na całym świecie. Zmarli masowo powstają z grobów i próbują odszukać swoich bliskich. Wśród społeczeństwa szerzy się panika, którą sukcesywnie podsycają środki masowego przekazu. Wkrótce powstają dwa obozy: tych, którzy popierają przywróconych oraz tych, którzy pragną ich unicestwić. Powstaje nawet specjalna komórka rządowa zajmująca się tym zjawiskiem. W miastach wydzielane są specjalne tereny, gdzie przetrzymywani są ci, którzy powrócili do życia. Nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarli wracają Czy pojawienie się „przywróconych” jest cudem czy zapowiedzią końca?

            Sięgając po debiutancką powieść Jason’a Mott’a miałam pewne obawy, że będzie ona mi się zbyt mocno kojarzyła z książką „Powroty zmarłych” autorstwa John’a Ajvide Lindqvist’a, gdzie fabuła także oscyluje wokół zmartwychwstań. Muszę przyznać, że dostrzec można pewne podobieństwa nie tylko ze względu na fabułę, ale także odnośnie wydźwięku obu powieści. U Lindqvist’a odnajdziemy jednak inny klimat: ciężki, nieco mroczny i odstręczający. Mott wciąga czytelnika w nieco inny, zatrważający klimat, który u niejednego wywoła dreszcze.

            Mimo tych skojarzeń i porównań debiut Motta odbieram pozytywnie. Już samo umiejscowienie akcji w miasteczku o nazwie Arcadia może zostać odbierane symbolicznie, gdyż  „arkadia” to przecież raj na ziemi, kraina wiecznego szczęścia. A czy powrót utraconej osoby, która była dla nas wszystkim nie jest szczęściem?  To jedno z licznych pytań, na które będą musieli odpowiedzieć bohaterowie i...czytelnicy, gdyż powieść skłania do wielu pytań dotyczących ludzkiej egzystencji.

            Mott realistycznie i precyzyjnie przedstawił świat ogarnięty chaosem, którego przyczyną są zmartwychwstania. Autor skupia się na oddaniu emocji bohaterów, na ukazaniu mechanizmów psychologicznych, które tłumaczyłyby ich zachowania, choć jak wiadomo, kiedy w grę wchodzą uczucia zdrowy rozsądek i logiczne myślenie idą w zapomnienie. Ludzie czują się rozdarci, z jednej strony boją się „przywróconych”, z drugiej natomiast chcą znowu mieć blisko siebie osoby, które kiedyś odeszły. Pisarz przekonująco nakreślił także proces przemian, jakie zachodzą w człowieku, który znajduje się ekstremalnej sytuacji, z którą nie umie sobie poradzić. Przyznam, że przeobrażenia bohaterów niejednokrotnie mnie zaskoczyły i utrwaliły w przekonaniu, że nigdy do końca nie poznamy siebie i nie przewidzimy swojego zachowania.

            Przywróceni” to powieść pełna emocji, które zostają w czytelniku na długo po skończeniu lektury. To powieść zaskakująca, budząca niepokój i skłaniająca do wielu refleksji. To powieść o trudnych wyborach, przed którymi nikt nie ucieknie. I wreszcie to powieść o tym„ jak wiele człowiek może znaczyć dla drugiego człowieka **. Polecam.

          Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira\ Harlequin




** s. 267

*s. 11






J. Mott - Przywróceni
stron :  400
Wyd. Mira\ Harlequin 2013


środa, 13 listopada 2013

Stefan Themerson "Przygody Pędrka Wyrzutka"


Po książkę „Przygody Pędrka Wyrzutka” autorstwa Stefana Themersona sięgnęłam w nadziei na zabawną i zaskakującą opowieść; w końcu, jak głosi opis jest to publikacja poświęcona dzieciom.  Moja oczekiwania, jak się okazało rozminęły się z tym, co wyniosłam ze wspomnianej powieści.

 Pędrek Wyrzutek, w zależności od tego kogo pytał o zdanie był po części człowiekiem, psem, słowikiem i rybą.  Ludzie, bowiem widzieli w nim psa; dla psów był słowikiem, a dla słowików rybą. Zatem sam główny bohater, który nie został jasno zidentyfikowany przez autora budzi niemałą ciekawość i staje się dla czytelnika pewną łamigłówką. Niejasno określona tożsamość powoduje u Pędrka zagubienie; bohater koniecznie chce się dowiedzieć kim jest, w związku z tym udaje się w podróż, aby odnaleźć kogoś, kto odpowie na nurtujące go pytanie.

Wyrzutek w czasie swojej wędrówki spotyka wielu intrygujących bohaterów. Wśród nich jest m.in. profesor wielbłąd o imieniu Ach Aha Oho,  karabinier, małpa Monna Antymagatta, król Pingwin, kapitan Metaferejn, Subiekt sprzedający kapelusze, wilk czy Mały Zafrasowany Człowieczek. Niestety żadna z tych osobliwości nie była w stanie określić kim jest Pędrek Wyrzutek.

Stefan Themerson z wykształcenia był filozofem, jednak jego pasją stała się sztuka w najróżniejszych odsłonach. Zajmował się nie tylko prozą i poezją, tworzył także filmy awangardowe, ale także fotografią artystyczną oraz rysunkiem. Wspominam o tym, dlatego, gdyż zainteresowania autora stanowią furtkę do interpretacji „Przygód Pędrka Wyrzutka”.

Utwór składa się z dziewięciu części, każda z nich to odrębna historia oraz nowa postać, którą Pędrek ma okazję poznać. Mnie momentami ten brak ciągłości przeszkadzał, gdyż „wybijał” mnie z rytmu czytania. Niedokończone czy też nie do końca zrozumiałe dla mnie wątki również psuły mi odbiór lektury. Te zabiegi, które w moim odczuciu są pewnymi mankamentami nie sprawiają jednak, że publikację odbieram negatywnie. Opowieść stworzona przez Stefana Themersona jest nietuzinkowa, pełna komizmu, nonsensownego humoru i przerysowania. Wszystko tutaj przedstawione jest w krzywym zwierciadle; bohaterowie stają się karykaturami siebie samych budząc w czytelniku nie tyle śmiech, co litość. Skłaniają także odbiorcę do głębszego spojrzenia na swoje zachowania. Bardziej wnikliwi czytelnicy odnajdą tutaj także pewne zawoalowane treści odnoszące się do ówczesnej sytuacji politycznej. Wspomniałam, że autor z wykształcenia był filozofem, co znalazło swoje odbicie w książce, gdzie nie zabraknie pytań o sens ludzkiej egzystencji, o prawidłowość wszelkich norm i zasad narzucanych każdemu społeczeństwu czy w końcu o to kim jesteśmy.

„ Jeśli stolarz to taki pan, co robi stoły, to pan, co robi lustra nazywa się pewnie lustrzarz, choć z drugiej znów strony – pisarz to wcale nie taki pan, co robi pisy”*

Stefan Themerson oprócz zabawy w domysły, proponuje czytelnikowi także zabawy językowe. Autor wykracza poza ustalone reguły językowe, kwestionując je tak, jak wszelkiego rodzaju narzucane człowiekowi normy.
           
            Powieść napisana jest w sposób bardzo oszczędny, autor nie rozwija dialogów, nie dba o wyszukane słownictwo, co w moim odczuciu wzmacnia przekaz. Oszczędne są także ilustracje stworzone przez żonę autora, Franciszkę. Obrazki idealnie współgrają z tekstem wprowadzając w umyśle czytelnika jeszcze większy chaos. 

”Przygody Pędrka Wyrzutka” to bez wątpienia jedna z najbardziej nietuzinkowych książek, jaką miałam okazję poznać. Stefan Themerson stworzył powieść uniwersalną, która do dziś nie traci na wartości. To książka trudna, wymagająca od czytelnika sporego zaangażowania i pewnej zdolności „zacierania granic” między fikcją, a rzeczywistością. Niewątpliwie w odbiorze książki pomocne staje się prześledzenie biografii autora, wejrzenie w jego pasje oraz zapoznanie się z dorobkiem, nie tylko literackim. 

 

 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Iskry za co bardzo dziękuję.









*str. 94-95




S. Themerson – Przygody Pędrka Wyrzutka
Stron 102
Wyd Iskry
Warszawa 2002

sobota, 9 listopada 2013

Rafał Klimczak "Nudzimisie idą do szkoły"


            „Nudzimisie idą do szkoły” to najnowsza książeczka autorstwa Rafała Klimczaka o przygodach Nudzimisiów. Moje pierwsze spotkanie z tymi wyjątkowymi bohaterami było bardzo udane, więc z ochotą ponownie przeniosłam się do Nudzimisiowa.

„(...) nudzimisie otworzyły własną szkołę. Pierwszą i jedyną szkołę dla nudzimisiów. Było to wydarzenie jakich mało w ich długiej historii.”*
Te zabawne stworki, które najbardziej na świecie uwielbiają zabawy z dziećmi po raz kolejny będą musiały zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. Tym wyzwaniem jest nowy rok szkolny. I wcale nie chodzi o to, że Nudzimisie nie lubią lekcji. Przeciwne, one uwielbiają się uczyć! Cały problem polega na tym, iż ich podopieczni także zaczynają zajęcia, w związku z tym Nudzimisie muszą poświęcać im jeszcze więcej czasu, co jest trudne przy tylu obowiązkach.


            Szkoła nudzimisów, jak się domyślacie nie ma wiele wspólnego z tradycyjną. Każdy brał udział w takich lekcjach, na jakie miał ochotę i tak długo, jak uważał za stosowne. Czego uczą się mieszkańcy Nudzimisiowa? Otóż pływania, gimnastyki, zasad dobrego wychowania, aby mogły nauczyć ich dzieci, metod odnudzania oraz zwyczajów ludzi, aby jak najlepiej troszczyć się o dzieci. Zajęcia organizowane są przez profesora Pępuszko na pobliskich polanach.

            Przygodę z edukacją rozpoczyna także Szymek, podopieczny Hubka. Przestraszony obcym dla niego miejscem oraz nowymi znajomymi będzie potrzebował większego, niż dotychczas wsparcia przyjaciela. Czy Szymon i Hubek poradzą sobie ze szkolnymi trudnościami? Przekonajcie się sami.  

             „Nudzimisie idą do szkoły” to już piąta odsłona przygód sympatycznych stworków. Ja natomiast spotykam się z nimi dopiero po raz drugi; mam nadzieję, że nie ostatni. Znów dałam porwać się autorowi do wspaniałej krainy głównych bohaterów, gdzie zabawa łączy się z edukacją. Najmłodsi czytelnicy i tym razem będą mieli okazję przyswoić sobie kilka cennych informacji, które mogą okazać się pomocne nie tylko dla pierwszoklasistów. Dzieci przekonają się, że każdy człowiek jest wyjątkowy i każdy ma jakiś talent lub umiejętność, które ułatwiają mu naukę lub pracę. Dowiedzą się także, dlaczego warto się uczyć oraz jak stać się obowiązkowym i cierpliwym. Oczywiście wszystko to zostało przedstawione w sposób przyswajalny dla młodego odbiorcy oraz z pewną dawką humoru. O oprawę graficzną powieści zadbała, jak w przypadku poprzednich części Agnieszka Kłos – Milewska. Ilustracje są zachwycające, pełne soczystych kolorów, które doskonale współgrają z całą historią.

            Książeczki z przygodami nudzimisiów autorstwa Rafała Klimczaka to jedne z tych pozycji literatury dziecięcej, które zapewnią najmłodszym nie tylko świetną rozrywkę, ale wniosą w ich codzienność coś wartościowego. Warto także wspomnieć o wydaniu, które jest bardzo dopracowane. Wydawnictwo Skrzat zadbało o każdy, nawet najmniejszy detal. Twarda oprawa gwarantuje większą trwałość książeczki; ornamenty, wyszczególnione kolorową czcionką rozdziały oraz liczne ilustracje zachęcają dziecko do lektury. Dodam jeszcze, że dzieciaki na końcu książeczki odnajdą słowniczek „Niezwykłych Niezwykłości” z krainy nudzimisiów, który zapozna je z roślinnością występującą w Nudzimisiowe oraz z jego mieszkańcami. Słownik jest dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy nie mieli okazji sięgnąć po poprzednie części o nudzimisiach.

            „Nudzimisie idą do szkoły” Rafała Klimczaka to wartościowa opowieść, która przypadnie do gustu zarówno rodzicom, jak i ich pociechom. Autor w sposób lekki rozprawia o ważnych, często trudnych sprawach, o których warto rozmawiać z dzieckiem od najmłodszych lat. Polecam.



 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Skrzat za co bardzo dziękuję.






















*str.7


R. Klimczak – Nudzimisie

Stron 120
Wyd. Skrzat 2013





wtorek, 5 listopada 2013

Rafał Klimczak "Nudzimisie"


Daleko stąd, ale nie wiadomo gdzie, zresztą może jest to nawet najzupełniej blisko, ale nikt tam nie był, więc nie wiem na pewno jest bajkowo piękna i tajemnicza kraina”. *

           

            Ta piękna kraina to Nudzimisiowo, którą zamieszkują sympatyczne stworzenia – Nudzimisie. Życie tam to istna sielanka, bowiem wszystko, czego potrzebują mieszkańcy jest na wyciągnięcie ręki. Kiedy Nudzimisie są głodne udają się nad jezioro, gdzie rosną talerzowce, na których rosną obiady. Kiedy mają ochotę na coś słodkiego wędrują po górach lodowych, bądź biegną do ogrodu pełnego drzew cukierkowych. Pragnienie także nie stanowi problemu, gdyż w strumykach zamiast wody płyną napoje. Mimo to Nudzimisom czegoś brakowało, a mianowicie dzieci. Dawno temu te małe stworki większość swojego czasu spędzały na zabawie z dziećmi, które bardzo się nudziły. Niestety ostatnimi czasy żadne dziecko nie potrzebowało towarzystwa Nudzimisiów.
       


„ Dopiero niedawno pojawiła się chmurka. Całkiem mała chmurka, ale i tak wywoływała olbrzymią sensację. Chmurki bowiem pojawiają się tu tylko wtedy, kiedy jakieś nudzące się dziecko wzywa nudzimisie”. **


            Znudzonym brzdącem okazuje się być pięcioletni Szymek, do którego wysłany zostaje nudzimiś o imieniu Hubek. Stworek szybko zdobywa sympatię chłopca i uczy go wielu interesujących zabaw, wkrótce poznaje także jego rodzinę oraz towarzyszy mu w przedszkolu. Hubek staje się nie tylko idealnym kompanem do zabawy, ale poniekąd nauczycielem. To on podpowiada mu, jak radzić sobie z niesfornymi kolegami w przedszkolu, jak poprawić relacje z rodzeństwem i jak „przepędzić” lenia, który czasami rządzi każdym z nas.

            Hubek to nie jedyny nudzimiś, którego będą mieli okazję poznać najmłodsi czytelnicy. Udając się do Nudzimisowa spotkają także Gusię, Mutka czy Czarusia, jednak muszę przyznać, że moim faworytem pozostaje Hubek. Ten troszkę nieśmiały stworek urzeka swoim wielkim sercem i delikatnym seplenieniem. Kraina Nudzimisów wśród swoich mieszkańców ma prócz wspomnianych stworków także innych mieszkańców, takich, jak Łaskot. Ale nie zdradzę, kim on jest. Sami się przekonajcie.

            Rafał Klimczak stworzył postaci, które najmłodsi czytelnicy pokochają. Nudzimisie zainteresują dzieci nie tylko ze względu na swój wygląd (przypominający przytulankę), ale zaciekawią je także swoimi pomysłami oraz rozwiązaniami trudności, z którymi musi zmierzyć się niejeden początkujący przedszkolak. Autor język opowieści dostosował do wieku odbiorcy, dzięki czemu dzieci bez problemu zrozumieją tekst, a dzięki wyrazistej czcionce będą mogły spróbować swoich sił w samodzielnym czytaniu. Warto wspomnieć „także o ilustracjach autorstwa Agnieszki Kłos – Milewskiej. Grafiki pełne żywych kolorów trafnie oddają klimat barwnego Nudzimisiowa i niewątpliwie dodają uroku książeczce. Mnie ilustracje przywodzą na myśl dziecięce obrazki malowane kredkami świecowymi.

            „Nudzimisie” autorstwa Rafała Klimczaka to książeczka, która powinna się znaleźć w każdej dziecięcej biblioteczce. Autor oddaje w ręce czytelnika ciepłą, zabawną historię, która staje się dla dziecka zabawą i nauką. Uwrażliwia młodego odbiorcę na istotne kwestie w sposób przyswajalny, unikając moralizowania. Czas spędzony z Nudzimisiami będzie czasem dobrze wykorzystanym zarówno dla malucha, jak i rodzica. Dodam jeszcze, że na jednej książeczce przygody Nudzimisiów się nie kończą. Ci, którzy pokochają tych małych bohaterów będą mogli prześledzić dalsze ich losy sięgając chociażby po „Nudzimisie i przyjaciele”, „Nudzimisie i przedszkolaki” czy „Nudzimisie idą do szkoły”. Sama, choć dzieckiem już nie jestem bardzo dobrze bawiłam się w Nudzimisiowie. Polecam.


 Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Skrzat za co bardzo dziękuję.
 







* str. 8
** str. 27



R. Klimczak – Nudzimisie

Stron 128
Wyd. Skrzat 2011