wtorek, 30 lipca 2013

Andreas Steinhöfel "Rico, Oskar i złodziejski kamień"


            Rico to bardzo wrażliwy nastolatek, lekko opóźniony w rozwoju. Oskar natomiast to rezolutny, bardzo mądry, ale i nieśmiały dzieciak. Bohaterowie są jak ogień i woda, jednak łączy ich przyjaźń. Oczywiście ich relacja, jak każda zresztą nie pozbawiona jest rys; zdarzają im się kłótnie oraz wzajemnie wytykanie swoich ułomności. Jednak każda napięta sytuacja zostaje wyjaśniona i bohaterowie znów wspólnie pakują się w jakieś kłopoty, bo kto jak kto, ale ta dwójka ma smykałkę do wplątywania się w różne pokrętne sytuacje.

            Na klatce schodowej Rico odnajduje swojego sąsiada, pana Gustawa W. Fitzke. Okazuje się, że zmarł on na skutek problemów sercowych. Mężczyzna od lat kolekcjonował kamienie, które miały po jego śmierci przejść w ręce jednego z chłopców. Niebawem bohaterowie odkrywają, że z mieszkania zmarłego znika jeden z ich ulubionych kamieni zwany „cielaczkiem”. Postanawiają odszukać złodzieja. Czy im się uda? Nie zdradzę. Dodam jeszcze, że będą musieli wyruszyć nad Bałtyk, odnaleźć tajemniczą Julię i załatwić pewną sprawę na...cmentarzu.

            Rico, Oskar i złodziejski kamień” autorstwa Andreas’a Steinhöfel to trzecia część cyklu dla dzieci i młodzieży poświęconego przygodom Rico i Oskara. Powieść napisana jest w formie pamiętnika jednego z bohaterów, Rico. To jego oczami czytelnik przygląda się wszelkim wydarzeniom. Przyznam, że świat przedstawiony z perspektywy chorego chłopca jest bardzo zaskakujący. Rico, co prawda nie należy do najmądrzejszych dzieciaków, ale jest niezwykle wrażliwy, co sprawia, że postrzega otaczającą go rzeczywistość w wyjątkowy sposób. Oskar staje się nauczycielem Rico; to on wyjaśnia mu trudne pojęcia, które ten skrzętnie zapisuje w swoim dzienniku i uczy go świata. Autor posłużył się nieskomplikowanym językiem, co bardzo ułatwia odbiór książki tym najmłodszym czytelnikom. Akcja „rozkręca” się tutaj stopniowo; pod koniec nabiera tempa, warto zatem przebrnąć przez te pierwsze strony, gdzie opowieść toczy się powoli. Mali bohaterowie podbiją serca zarówno młodych, jak i tych nieco starszych odbiorców. Ich dziecięca naiwność oraz chęć odkrywania świata wzrusza i bawi. Chłopcy dzielnie znoszą fakt, że w pewnym sensie „odstają” od reszty rówieśników, zresztą właśnie te słabości czynią ich tak wyjątkowymi. Dzieci sięgając po tę książkę nie tylko staną się świadkami wspaniałej przygody dwójki przyjaciół, ale dostrzegą, że każdy człowiek jest na swój sposób niepowtarzalny i wspaniały, nawet z wieloma słabościami.

            Rico, Oskar i złodziejski kamień” to jedna z najlepszych książek dla dzieci, jakie miałam okazje poznać. Niezwykli bohaterowie, ciekawa zagadka i zakończenie, które kompletnie mnie zaskoczyło. Muszę tutaj wspomnieć także o pięknych ilustracjach autorstwa Petera Schössow’a, które z pewnością zainteresują każde dziecko. Ja po lekturze trzeciej części przygód Rico i Oskara z przyjemnością sięgnę po dwie poprzednie części. Polecam nie tylko dzieciom.





Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Warszawskiej Firmie Wydawniczej za co bardzo dziękuję.

 

A. Steinhöfel – Rico, Oskar i złodziejski kamień
Stron: 320
Wyd. Wam 2013

poniedziałek, 29 lipca 2013

Bartłomiej Bryjak "Posiedzenie"


            Czterdzieści pięć minut. Tyle trwała lekcja religii, z której uciekli trzej nastolatkowie: Jańcio, Pająk i Mścisław. Tyle czasu spędzili w toalecie. Tyle wystarczyło, by ich spojrzenie na rzeczywistość uległo zmianie. Brzmi niewiarygodnie, prawda? Jak pobyt w toalecie może zmienić kogokolwiek? Bartłomiej Bryjak, autor „Posiedzenia” udowadnia, że jest to możliwe.

            Szkolna toaleta, przyznacie sami nie jest najlepszym miejscem do prowadzenia dyskusji, jednak bohaterowie „Posiedzenia” chcąc nie chcąc skazani tylko na swoje towarzystwo musieli zająć czymś czas. Mieli dwa wyjścia: milczeć bądź rozmawiać; wybrali to drugie. Z pozoru błaha wymiana zdań dotycząca szkolnej wycieczki i „klasowego życia” przeradza się w złośliwą dyskusję odsłaniającą największe „brudy” trójki wagarowiczów. Każdy z nich ma swoje tajemnice, które wolałby ukryć przed światem; każdy z nich wie o pozostałych coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego. Czy wykorzystają te „haki” na współtowarzyszy, aby wygrać tę słowną potyczkę za wszelką cenę? Czy jednak będą mieli jakieś hamulce?

            Bohaterowie to trzy bardzo odmienne charaktery. Jańcio jest chłopcem nieśmiałym, zamkniętym w sobie, który nie udziela się towarzysko; dla pozostałych dzieciaków w klasie jest po prostu „niewidzialny”. Pająk to samodzielny, wygadany i pewny siebie nastolatek, który w przyszłości pragnie zostać dziennikarzem. Z kolei Mścisław jest przewodniczącym klasy, szanowanym i lubianym przez wszystkich. Zderzenie się tak różnych osobowości musi nieść ze sobą jakieś konsekwencje. Jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi nastolatkowi wyjdą z toalety odmienieni. Być może bardziej wyczuleni na słabości innych, być może mądrzejsi...

Głównym wątkiem tej historii jest oczywiście tytułowe „posiedzenie”, jednak ta dość osobliwa debata przeplatana jest, krótkimi „migawkami” z przeszłości naszych bohaterów. Znajdziemy się w klasie, gdzie każdy z uczniów ma za zadanie przedstawić wypracowanie na dowolny temat, poznamy Franka, który jest wujkiem Pająka, a także byłą dziewczynę Mścisława. Niby takie niepozorne momenty, urywki z lekcji, jednak są one bardzo szczegółowo przemyślane i wplecione. Trzeba się im przyjrzeć, aby odczytać ich sens.

            Autor posłużył się trójką bohaterów, aby zwrócić uwagę na słabości każdego z nas. Bohaterowie stają się odzwierciedleniem ludzkim zachowań. Każdy z nas próbuje dopasować się do danej sytuacji, do danej grupy ludzi, aby nie zostać odrzuconym czy wytykanym palcami. „Posiedzenie” skłania do refleksji nad tym czy warto zawsze wygrywać i za wszelką cenę dążyć do celu. Bartłomiej Bryjak jest doskonałym obserwatorem i nawet z najzwyklejszej sytuacji wysnuwa istotne wnioski odnoszące się do ogółu społeczeństwa. Powieść zaskakuje nie tylko oryginalnym „ulokowaniem” akcji, ale także zakończeniem. Opowieść jest nieprzewidywalna i specyficzna; tylko od nas zależy, jak zinterpretujemy jej „podwójne” przesłanie.







Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Warszawskiej Firmie Wydawniczej za co bardzo dziękuję.




Bartłomiej Bryjak - Posiedzenie
Stron 152
Wyd. Warszawska Firma Wydawnicza 2012

poniedziałek, 22 lipca 2013

Bartosz Gadulski "Nasze życie, nasz czas"

  „Powieść rozgrywa się gdzieś, być może tuż obok Ciebie”


            Nie jest łatwo być młodą osobą, która dopiero co zaczyna mierzyć się z dorosłością. Po zdanym egzaminie dojrzałości, zazwyczaj bardzo szybko trzeba uporać się z wieloma pytaniami tj. „co dalej?”, „co chcę w życiu osiągnąć?”, „jaką wybrać uczelnię?”. Znalezienie pierwszej pracy także łatwą sprawą nie jest. I nagle, nasze plany i marzenia zderzają się z rzeczywistością, szarą i bezwzględną. Młody człowiek może albo się poddać, albo małymi krokami realizować swoje pragnienia.
           
            Bohaterem debiutanckiej powieści Bartosza Gadulskiego „Nasze życie, nasz czas” jest właśnie młody chłopak, który stoi u progu dorosłości, jednak nie do końca ma pomysł na to swoje „nowe” życie; pragnie coś zmienić w swojej egzystencji; coś ulepszyć, ale nie wie, jak się do tego zabrać. Rzeczywistość nieustannie czymś go zaskakuje, rodząc mnóstwo pytań, na które nie zawsze można jednoznacznie odpowiedzieć. Czytelnik ma wgląd w jeden dzień z jego życia; poznaje świat z perspektywy tego młodego mężczyzny.

            Codzienność głównego bohatera pełna jest szarości, bezsensu i niesprawiedliwości. Nie znosi on swojej pracy, gdzie notorycznie jest wyzyskiwany, nieustannie brakuje mu pieniędzy, więc na wyjście do kina czy w inne miejsce może sobie pozwolić bardzo rzadko. Dnie są do siebie bliźniaczo podobne i nie niosą ze sobą żadnych perspektyw, czy wiary w „lepsze jutro”. Mimo tej nieciekawej sytuacji chłopak chce odmienić swój los, nie chce żyć, jak jego rodzice. Pragnie dla siebie lepszej przyszłości, w związku z tym  składa papiery na studia, które mają być pierwszym krokiem do nowego życia. Bohater zdaje sobie sprawę z tego, że rodzice nie są w stanie mu pomóc i ze swoimi problemami musi poradzić sobie sam. Czy znajdzie w sobie siłę, by realizować swoje marzenia? Tego z książki się nie dowiemy, musimy cierpliwie poczekać na kontynuację. Dodam jeszcze, że zakończenie części pierwszej jest nieprzewidywalne.

            Autor bardzo realistycznie nakreślił sylwetkę młodego człowieka szukającego swojego miejsca na ziemi. W końcu, jak możemy wyczytać we wstępie jest to „opowieść współczesnego, młodego autora znającego wszechobecne i obowiązujące realia”. Niewątpliwie największym atutem książki jest uniwersalizm postaci. Niemal każdy odbiorca tej historii może identyfikować się z młodym chłopakiem z powieści. Gadulski nie nadaje bohaterowi imienia, nie podaje miejsca, w którym toczy się akcja; wszystko to nadaje lekturze uniwersalności. Czytelnik może sam wykreować tę postać i wybrać odpowiadającą mu lokalizację. A wtedy może okazać się, że ta opowieść jest o... nas samych, bo przecież „bez względu na wiek, płeć, wyznanie i poglądy, mamy wspólne problemy, zmartwienia i troski”.




Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Warszawskiej Firmie Wydawniczej za co bardzo dziękuję.




Bartosz Gadulski - Nasze życie, nasz czas
Stron 134
Wyd. Warszawska Firma Wydawnicza 2012



poniedziałek, 15 lipca 2013

Ajahn Brahm "Opowieści buddyjskie dla małych i dużych"


            Uwielbiam wszelkie bajki, baśnie i opowiastki z mądrym, uniwersalnym przesłaniem, więc z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po „Opowieści buddyjskie dla małych idużych”. Książka zawiera ponad setkę opowiastek i anegdot, których korzeni należy szukać w starych pismach buddyjskich. Opat klasztoru Bodhinyana, Ajahm Brahm postanowił te historie zebrać w jednej publikacji. Mnich nie poprzestał jednak tylko na przelaniu znanych mu opowieści na papier, w książce odnajdziemy także odniesienia do jego osobistych doświadczeń, z których czytelnik może wynieść coś dla siebie.

            Obyczaje Dalekiego Wschodu są mi obce, o buddyzmie także wiem niewiele, zatem ta książka miała stać się dla mnie poniekąd małym oknem zarówno na tę religię oraz jej wyznawców, jak i na mentalność tamtejszych ludzi. Każda z opowieści pozwalała mi nieco bardziej poznać tę odległą kulturę, wejrzeć w codzienne życie buddyjskich mnichów, które pełne jest wyrzeczeń. Jednak przede wszystkim zawarte tutaj anegdoty pozwoliły spojrzeć na otoczenie z nieco innej perspektywy; pomogły zrozumieć emocje i lęki, które zna każdy z nas. Książka została podzielona na jedenaście część, każda z nich odnosi się do innej sfery naszego życia; i tak odnajdziemy tutaj rozdział poświęcony miłości, winie, przebaczeniu, cierpieniu czy wolności. Każda z tych części zawiera krótsze lub dłuższe „bajki” z których czytelnik może wysnuć morał oraz czerpać naukę. Mnie do gustu przypadły nie tylko wspomniane bajki, ale także historie z życia autora, którymi zechciał się podzielić. Stanowią one nie tylko cenne źródło wiedzy o życiu klasztornym, ale przede wszystkim nakreślają osobowość mnicha, który bez wątpienia jest człowiekiem niezwykłym. „Opowieści buddyjskie dla małych i dużych” charakteryzują się uniwersalnością, każdy czytelnik ma możliwość własnej interpretacji  i wysnucia wniosków. Przyznam, że niektóre opowieści były dla mnie zaskakujące, niezrozumiałe, być może ze względu na różnice kulturowe. Niemniej całość odbieram bardzo pozytywnie. Odnalazłam w tym zbiorze swoje „perełki”, do których będę wracała nieraz. „Opowieści buddyjskie dla małych i dużych” to książka wciągająca, z mądrym przesłaniem, mimo pewnych mentalnych barier każdy z pewnością odnajdzie tu coś dla siebie. Dla mnie jest to lektura, która potrafi zmotywować do pozytywnego spojrzenia na pewne wydawać by się mogło trudne sprawy. Polecam i dużym i małym.

 






     Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Studio Astropsychologii




  
Tekst umieszczony także w serwisie nakanapie.pl
merlin.pl


A. Brahm - Opowieści buddyjskie dla małych i dużych 
 stron:256
Wyd. Studio Astropsychologii
Białystok 2013


 

 

Tess Whitehurst "Magia na co dzień"



            Sądzicie, że z magią spotkać się możemy tylko i wyłącznie w filmach bądź książkach; że zaklęcia i receptury sprawdzają się jedynie w fikcyjnym świecie. Tess Whitehurst w swojej książce „Magia na co dzień” udowadnia, że magię możemy odnaleźć nie tylko w sztuce, ale także w codziennym życiu. Trzeba tylko nauczyć się ją dostrzegać.

            TessWhitehurst jest konsultantką feng shui i mówczynią. Jej książka „Magiczny dom” stała się bestsellerem w wielu krajach. Teraz za sprawą wydawnictwa Studio Astropsychologii entuzjaści jej poradników mogą zapoznać się z najnowszą pozycją autorki Magia na co dzień; to niezwykły poradnik dla osób, które pragną wprowadzić do swojego domu harmonię oraz pozytywną energię.

            Książka podzielona jest na dziesięć części; każda z nich sukcesywnie odkrywa przed czytelnikiem tę pozytywną, pełną magii sferę rzeczywistości. Dzięki temu poradnikowi odkryjemy szereg „zabiegów” mających na celu ochronę domu i przywrócenie mu harmonii. Czytelnik zapozna się m.in. z techniką oczyszczania dymem czy grzechotkami. Poznamy również niezwykłą moc olejków eterycznych, kamieni szlachetnych oraz ziół. Tess Whitehurst nie skupia się tylko na rytuałach dotyczących „uzdrowienia” domu; podpowiada także jak pielęgnować siebie oraz bliskie nam osoby. Pomóc mają nam w tym dobre nawyki, medytacje czy ceremonie, mające na celu dostarczenie energii. „Magia na co dzień” to poradnik napisany lekko, co sprawia, że jest bardzo przyjemny w odbiorze. Przyznam, że tematyka feng shui czy „indiańskich” rytuałów nie jest mi bliska. Nigdy nie wykorzystywałam żadnych magicznych technik do ulepszenie swojego otoczenia. Niemniej niektóre ćwiczenia zawarte w książce wzbudziły moje zainteresowanie. Może kiedyś zdecyduję się na wprowadzenie ich w życie. „Magia na co dzień” to idealna propozycja dla osób, które w tematyce feng shui stawiają pierwsze kroki. Poradnik będzie dobrym wprowadzeniem w te magiczne techniki. Książkę Tess Whitehurst polecam także osobom bardziej zaawansowanym, które pragną odświeżyć swoją wiedzę w tej dziedzinie. 




     Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Studio Astropsychologii


  
Tekst umieszczony także w serwisie nakanapie.pl
 merlin.pl

T. Whitehurst - Magia na co dzień
 stron:224
Wyd. Studio Astropsychologii
Białystok 2013


niedziela, 14 lipca 2013

To_Ya bieszczadnik "Do czytania w tramwaju"


                „Do czytania w tramwaju” to  zbiór            kilkudziesięciu opowiadań. Autorem książki jest osoba ukrywająca się pod nickiem To_Ya bieszczadnik. Już sama postać twórcy rozbudza ciekawość, gdyż poza pseudonimem nie dowiemy się o nim niczego więcej. Przyznam, że nie jestem szczególną entuzjastką opowiadań, zatem sięgając po ten tomik nie liczyłam na szczególnie wciągającą treść. A jednak To_Ya bieszczadnik bardzo mnie zaskoczył! Pozytywnie oczywiście.

            Opowiadania są bardzo zróżnicowane pod względem objętościowym. Natkniemy się tutaj na krótkie, zaledwie pół stronicowe historie, jak i bardziej rozbudowane opowiastki. Autor zadbał także w tym zbiorze o różnorodność formy; odnajdziemy tutaj m.in. miniaturę dramatyczną, pamiętnik i dziennik. Nie będzie nudno także w warstwie gatunkowej; To_Ya bieszczadnik mierzy się z fantastyką, dramatem, nie zabraknie również czegoś obyczajowego.

To_Ya bieszczadnik swoje inspiracje czerpie z legend, mitologii, klasycznych baśni oraz dzieł najlepszych twórców filmowych. Nie boi się wyśmiać najlepszych czy wytknąć błędów największym klasykom gatunku. Przerabia na swój użytek wszystkim znane historie. I tak z „Pamiętników jaskiniowca” dowiemy się komu zawdzięczamy telewizję, poznamy alternatywne zakończenie Kopciuszka czy też raczej Kopciuszki, a dzięki „Miniaturce o bardzo brzydkim kaczątku” przekonamy się, że łabędzie bywają niebezpieczne. Wnikliwi czytelnicy doszukają się także odniesień do pewnej drużyny piłkarskiej, „Wiedźmina” czy też...kosmetyków. Autor w bardzo sugestywny sposób przekona czytelnika o tym, że dzięki internetowi wszystko jest możliwe, a ludzie bywają głupi. To nie jedyne spostrzeżenia „bieszczadnika” z którymi odbiorca będzie miał okazję się zapoznać sięgając po książkę. Zapewniam, że większość z nich wywoła niemałe zdumienie.

            Autor zdaje się być doskonałym obserwatorem, który swoje refleksje umiejętnie ubiera w słowa tworząc mieszankę komizmu, ironii i groteski. Tutaj nic nie jest dosłownie i na poważnie, aby dostrzec przekaz trzeba przedrzeć się przez warstwy absurdu. Choć humor dominuje w większości utworów nie zabraknie także cierpkich przemyśleń odnoszących się do otaczającej nas rzeczywistości. Mnie opowiadania zapewniły doskonałą rozrywkę i pozwoliły spojrzeć na znane mi baśnie z zupełnie innej perspektywy. Oczywiście, jak to zwykle bywa w tego typu zbiorach opowiadań wyłowić tutaj można nieco słabsze treści. Nie przeszkadza to jednak w pozytywnym odbiorze książki. Spotkanie z twórczością „bieszczadnika” będzie dla większości czytelników czymś zaskakującym, obfitującym w wiele emocji od rozbawienia po wzruszenie. Z pewnością każdy odnajdzie w tych opowiadaniach swojego faworyta, do którego będzie wracał. „Do czytania w tramwaju” polecam przede wszystkim tym, którzy lubią krótkie formy literackie. Tych, którzy po opowiadania sięgają rzadko i z pewną obawą (jak ja) zachęcam do podjęcia próby, może okazać się, że właśnie tu odnajdą coś dla siebie.






Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Warszawskiej Firmie Wydawniczej za co bardzo dziękuję.




To_ya bieszczadnik – do czytania w tramwaju
Stron 158
Wyd. Warszawska Firma Wydawnicza 2012

środa, 3 lipca 2013

Stosik

Dziś postanowiłam zaprezentować nowe nabytki, nie są to co prawda "świeżynki" wydawnicze, ale bardzo cieszą moje oko;)






1. "Dla dorosłych i dla dzieci baśnie wybrał program Trzeci", aut. Wojciech Mann, Baszka Marcinik, Artur Andrus, Marek Niedźwiecki, Marcin Łukawski i inni, wyd. Znak 
2. "Prześwietny raport kapitana Dosa" aut. Eduardo Mendoza, wyd. Znak
3."Niewinność zagubiona w deszczu", aut. Eduardo Mendoza, wyd. Znak
4."Listy do młodego pisarza", aut. Mario Vargas Llosa, wyd. Znak
5."Fonsito i księżyc", aut. Mario Vargas Llosa, wyd. Znak
6. "Bezdomna", aut. Katarzyna Michalak, wyd. Znak
7."Requiem dla snu", aut Hubert Selby, wyd. Niebieska Studnia
8."Fausta", aut. Krystyna Kofta, wyd. W.A.B


Czytaliście coś ze stosiku? Co polecacie?

wtorek, 2 lipca 2013

Ilona Felicjańska, Aneta Pondo "Cała prawda o..."


„ Każdy wywiad to spotkanie z żywym człowiekiem,
jego emocjami, przekonaniami, jego mikrokosmosem.”

Aneta Pondo



Aneta Pondo, redaktor naczelna czasopisma „Miasto Kobiet” przeprowadziła niezwykle szczerą rozmowę z Iloną Felicjańską. Rozmowy  trwały niemal sto dni; toczyły się w różnych miejscach i zakątkach Polski. Efektem tych zwierzeń jest książka „Cała prawda o...”.

Ilona Felicjańska to kobieta działająca zawodowo na wielu płaszczyznach. W 1993 roku zdobyła tytuł II Wicemiss Polski, co otworzyło jej wiele drzwi w tak zwanym „show business’ie”. Dzięki temu konkursowi została zauważona przez ludzi ze świata modelingu. Bardzo szybko stała się jedną z najsławniejszych polskich modelek. Wkrótce została zauważona także przez osobowości telewizyjne, co zaowocowało propozycją prowadzenia wraz z Mariuszem Szczygłem talk-show „Na każdy temat”. Kiedy przyszła pora na ustatkowanie się i założenie rodziny, pani Ilona zwolniła nieco tempo poświęcając swoją uwagę dzieciom oraz fundacji „Niezapominajka”, której była prezesem. Można by rzec, że Ilona Felicjańska żyła, jak w bajce: kochający mąż, dzieci i własna fundacja, dzięki której pani Ilona  nie tylko spełniała się zawodowo, ale przede wszystkim pomagała innym ludziom. Wszystko przekreślił wypadek, który diametralnie zmienił życie kobiety.

            „Cała prawda o...” to bardzo osobiste, zaskakująco intymne wyznania. Ilona Felicjańska otwarcie mówi o sprawach dla niej najtrudniejszych. Ta książka to powrót do przeszłości; pani Felicjańska dzieli się z czytelnikami najważniejszymi momentami z jej życia. To historia dziewczyny z małego miasteczka, która dzięki ciężkiej pracy, wsparciu matki i wierze w swoje marzenia osiągnęła sukces; to także historia o tym, że można, nawet po najboleśniejszym upadku zacząć wszystko od nowa, trzeba tylko odnaleźć w sobie siłę.

            Czytelnik poznaje także show business oraz świat mody „od kuchni”. Gdzie zamiast wystawnego, opływającego w luksusy życia potencjalne „gwiazdy” czeka ciężka praca, po dwanaście godzin dziennie. Egzystencja w tym świecie nie jest łatwa, popularność, bowiem ma swoje dobre i złe strony. Bycie osobą publiczną wiąże się nie tylko z wystawnym życiem i przywilejami, ale także z brakiem prywatności oraz nieustanną presją otoczenia.

            „Cała prawda o...” to książka odważna, która dla niektórych może być kontrowersyjna ze względu na bardzo osobiste tematy poruszane przez Ilonę Felicjańską. Ciężko jest mi ocenić tę publikację, gdyż niezmiernie trudno jest ocenić czyjeś życiowe wybory. Historia pani Ilony to dowód na to, że nigdy nie jest za późno, aby zacząć naprawiać swoje błędy i właśnie ze względu na to warto zapoznać się z tym wywiadem. 
 
 
 
 

          Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira\ Harlequin




Tekst umieszczony także w serwisie nakanapie.pl





I. Felicjańska, A. Pondo - Cała prawda o...
stron: 320
 Wyd. Mira/ Harlequin 2013
 
 

Trish Wylie "Kto się śmieje ostatni"


            „Kto się śmieje ostatni” autorstwa Trish Wylie to drugi tom serii KISS. Tym razem czytelniczki przeniosą się na Manhattan by poznać opowieść o Mirandzie Kravitz.

            Miranda Kravitz jest młodą, atrakcyjną kobietą, która uwielbia zabawę i mężczyzn. Niestety będąc córką burmistrza Nowego Jorku nie może sobie pozwolić na szaleństwa. Życie na świeczniku nie do końca jej odpowiada; ciągłe zakazy i nakazy sprawiają, że dziewczyna czuje się zagubiona. Na domiar złego do burmistrza nieustannie napływają listy z pogróżkami; mężczyzna w obawie o życie córki postanawia wynająć ochroniarza, dodam że któregoś z rzędu, gdyż żaden „bodyguard” nie wytrzymał z panną Kravitz zbyt długo. Stróżem Mirandy zostaje policjant Tyler Brannigan. Mężczyzna  nie jest zachwycony nową posadą, ale liczy na to, że dzięki swojej nieugiętości i opanowaniu będzie w stanie okiełznać córkę burmistrza. Tyler’owi i Mirandzie nie będzie łatwo. Ta para bowiem stanowi mieszankę wybuchową. On za wszelką cenę chce ją ochronić, ona pragnie uciec z tej złotej klatki i zrobi wszystko, aby pokrzyżować mu plany. Jak to w romansach bywa, mimo okazywanej sobie niechęci, tych dwoje lgnie do siebie. Jak zakończy się ten związek? Przekonajcie się sami.
           
            „Kto się śmieje ostatni” w moim odczuciu wypada nieco słabiej na tle pierwszej powieści z serii KISS. Niestety autorce nie udało się uniknąć pewnej banalności jeśli chodzi o zachowania głównych bohaterów. Momentami sprawiają oni wrażenie, jakby byli dzieciakami, a nie dorosłymi ludźmi, co mnie drażniło. Miranda i Tyler wzbudzają sympatię, jednak przez takie „przesłodzone” momenty, niczym z telenoweli tracą w oczach czytelnika. Mimo tych „zgrzytów” nie mogłam sobie odmówić poznania tej historii do końca. Romans napisany jest bardzo sprawnie, czyta się go lekko, żałuję tylko, że autorka nie oszczędziła odbiorcy wspomnianych wyżej banałów, bowiem bohaterowie byliby wówczas bardziej wyraziści, a tak po prostu ich charakter był trochę niespójny z ich zachowaniem. Niemniej czekam na pozostałe tomy serii, aby poznać kolejne historie pełne uczuć. 


          Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira\ Harlequin











Tekst umieszczony także w serwisie nakanapie.pl





T. Wylie- Kto się śmieje ostatni
stron: 240
Wyd. Mira/ Harlequin 2013
 

poniedziałek, 1 lipca 2013

Jessica Hart "Kronika ślubnych wypadków"



„Kronika ślubnych wypadków” autorstwa Jessiki Hart to pierwszy tom nowej serii Wydawnictwa Mira/Harlequin KISS. KISS to cykl romansów stworzonych z myślą o kobietach nowoczesnych, odważnych, które kochają życie. Z ciekawością sięgnęłam po książkę. Jakie są moje wrażenia?

Frith Williams to silna i niezależna pani inżynier, która skupiona jest na rozwoju swojej kariery. Zostaje skierowana przez szefa do posiadłości lorda Whellerby, gdzie ma nadzorować rozpoczęte tam budowy. Kobieta – inżynier jest traktowana przez pracowników z przymrużeniem oka, zatem Frith musi włożyć sporo wysiłku w to, aby mężczyźni zaczęli traktować ją „poważnie” i z szacunkiem. Wszystko idzie, jak po maśle do czasu pojawienia się George’a Challoner’a – zarządcy posiadłości. Challoner bardzo szybko rujnuje pozycję kobiety w oczach pracowników wciągając ją w „słowne potyczki”. Irytujący facet to jednak nie jedyne zmartwienie głównej bohaterki. Kobietę czeka nie lada wyzwanie także z powodu wieczoru panieńskiego, którego organizacją musi się zająć. A siostra – celebrytka wymagania ma ogromne. Nie obejdzie się oczywiście bez niespodzianek...

„Kronika ślubnych wypadków” to sprawnie napisany romans, z dużą dawką humoru; bez przesłodzonych dialogów. Fabuła, co prawda w dużej mierze skupia się na uczuciu Frith i George’a, jednak pozostałe wątki i postaci są równie interesujący. Dużo chaosu w życie głównej bohaterki wniesie jej siostra, Saffron, która jest istnym wulkanem energii. Trzeba przyznać, że potrafi wytrącić z równowagi każdego, a czytelnika rozbawić do łez.

Powieść autorstwa Hart to nie tylko historia miłosna; to także powieść o relacjach rodzinnych, które do najłatwiejszych nie należą; oraz o lękach, z którymi muszą zmierzyć się bohaterowie. Książka doskonale spełnia się jako „środek relaksujący”. I choć zakończenia możemy się domyśleć powieść jest interesująca. Nie zabraknie dreszczyku emocji i zaskakujących zwrotów akcji. Polecam.


Więcej informacji o serii - KISS



          Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira\ Harlequin




Tekst umieszczony także w serwisie nakanapie.pl





J. Hart - Kronika ślubnych wypadków
stron: 240
Wyd. Mira/ Harlequin 2013