niedziela, 24 grudnia 2017

Świąteczne życzenia



Moi drodzy
chciałabym złożyć Wam życzenia zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w otoczeniu najbliższych Wam osób. Niech ten czas przyniesie Wam chwilę oddechu, abyście pełni siły i zapału mogli realizować noworoczne plany.

niedziela, 17 grudnia 2017

David Almond "Opowieść o Angelinie Brownie"



Bert Brown od dziesięciu lat prowadzi szkolny autobus, jego żona- Betty pracuje jako kucharka w szkolnej stołówce. Życie państwa Brownów od lat jest monotonne i przewidywalne, do momentu, kiedy Bert z przerażeniem uświadamia sobie, że właśnie ma zawał. Zawroty głowy, ucisk w klatce piersiowej, przyspieszone bicie serca. Te objawy, mogące zwiastować kłopoty z sercem mają jednak inne podłoże, a mianowicie pojawienie się maleńkiego aniołka. Mężczyzna, wciąż oszołomiony niesamowitym znaleziskiem zanosi anioła do domu, gdzie Betty troskliwie się nim opiekuje. A nazajutrz zabiera go ze sobą do szkoły. Nowy uczeń natychmiast staje się sensacją w szkole. Dzieci zaprzyjaźniają się z nim i pomagają mu zaaklimatyzować się w nowym miejscu. Mniej entuzjazmu wykazuje grono pedagogiczne, które próbuje dociec, co się kryje za tym dziwnym wydarzeniem.
Aniołek, któremu nadano imię Angelino nie tylko w szkole wzbudza ogromne zainteresowanie. Są jeszcze faceci w czerni, którzy mają plan, jak wykorzystać pojawienie się aniołka. Jest też Mistrz Kamuflażu i ogromny Bęcek Malone, którzy bacznie obserwują tę niebiańską istotkę. Niezależnie od tego, jakie mają plany- jedno jest pewne, Angelino jest w niebezpieczeństwie.
„Opowieść o Angelinie Brownie” autorstwa Davida Almonda to książka skierowana głównie do dzieci, jednak również dorośli czytelnicy za jej sprawą będą mieli szansę nie tylko przypomnieć sobie szkolne lata, ale także pokusić się o pewne refleksje.
Ta książka to ciepła opowieść, idealnie wpisującą się w świąteczny klimat. Z pewnością niejedno dziecko zachwyci się Angelinem oraz jego przygodami, które raz śmieszą, innym razem przyprawiają o dreszcze. Historia napisana jest przystępnym językiem, co sprawia, że czyta się ją w mgnieniu oka. Ponadto perypetie małego aniołka zostały okraszone ilustracjami autorstwa Alexa T. Smitha. I choć czarno-białe bardzo dobrze wpasowują się w pozytywną aurę książki.
Czasami błądzimy i podejmujemy złe decyzje, często krzywdząc innych. David Almond przekonuje, że nigdy nie jest za późno, by zmienić swoje życie na lepsze. Poza tym uważa, że każdy zasługuje na drugą szansę. Choć brzmi to nieco banalnie staje się to pozytywnym przesłaniem dla najmłodszych czytelników. Ponadto autor bardzo wyraźnie zarysowuje różnice w postrzeganiu świata przez dzieci i przez osoby dorosłe. Warto zwrócić na to uwagę i spróbować przypomnieć sobie, jak to jest spoglądać na świat z taką dziecięcą ufnością.
„Opowieść o Angelinie Brownie” to taka książka do wspólnego czytania wraz z dzieckiem. Zatem opatulcie się grubym kocem, chwyćcie kubki z gorącą herbatą i poddajcie się urokowi malutkiego aniołka ;)



D. Almond – Opoweiść o Angelinie Brownie

Stron: 272
Wyd. Zielona Sowa 2017

środa, 13 grudnia 2017

Liv Constantine "Zostać panią Parrish"



Amber Patterson to młoda kobieta, która dla pieniędzy i luksusowego życia jest w stanie zrobić wszystko. Kiedy przypadkowo poznaje Daphne Parrish- żonę wpływowego biznesmena, postanawia zająć jej miejsce. Kobieta zdaje sobie sprawę, że środowisko najbardziej zamożnych osób jest hermetyczne i ciężko stać się jego częścią. W przeniknięciu do grona elit ma pomóc jej misternie uknuty plan. Musi tylko wkupić się w łaski pani Parrish, a później ją zniszczyć.
„Zostać panią Parrish” to debiut literacki sióstr: Lynne Constantine i Valerie Constantine piszących pod pseudonimem Liv Constantine. Fabuła książki powstawała w dość nietypowy sposób, a mianowicie w trakcie rozmów kobiet na FaceTime.
Muszę przyznać, że ciężko mi pisać o książce, gdyż wywołuje ona u mnie mieszane uczucia. Na pierwszy rzut oka historia ma wszystko to, co sprawia, że czytelnik nie może oderwać się od lektury, mimo to nieustannie odnosiłam wrażenie, że coś tutaj zgrzyta.
To, co wywarło na mnie pozytywne wrażenie, to fakt, że autorki zdecydowały się zawszeć w swojej opowieść wątek traktujący o przemocy psychicznej. To zdecydowane temat wrażliwy i trudny, o którym nie każdy chce mówić. Osoby, które doświadczają takiej przemocy bardzo często latami żyją pod jednym dachem ze swoim oprawcą. Ponadto pisarki ukazały, jak chciwość i chęć szybkiego wzbogacenia się może przejąć kontrolę nad człowiekiem. Choć te dwie kwestie stają się właściwie kluczowe dla losów głównych bohaterów, uważam że zostały one potraktowane po macoszemu. Chciałam wiedzieć, co kryje się za obsesją na punkcie pieniędzy i jakie wydarzenia sprawiły, że dana postać ucieka się do przemocy psychicznej.
Historia o Amber Patterson mogłaby być naprawdę intrygująca. Bez względu na to, że pewne sytuacje były po prostu do przewidzenia. Mnie to nie przeszkadzało. Drażniło mnie jednak to, że niektóre wydarzenia były wręcz absurdalne, a co za tym idzie opowieść mało realna.
Dodam jeszcze, że książka została podzielona na trzy części. Pierwsza i ostatnia z nich prowadzona jest narracją trzecioosobową. Natomiast w drugiej części poznajemy rodzinne życie państwa Parrish z perspektywy Daphne. Dla mnie właśnie ten element opowieści okazał się najbardziej interesujący.
„Zostać panią Parrish” to książka, która mogłaby być naprawdę wciągającą powieścią psychologiczną. W moim odczuciu jest ona jednak trochę niedopracowana. Niemniej książkę czyta się dobrze, sam pomysł na fabułę ciekawy i to na co warto zwrócić szczególną uwagę czyli problem psychicznego znęcania się. 


L. Constantine – Zostać panią Parrish

stron: 384
wyd. Harper Collins 2017

środa, 6 grudnia 2017

Sam Kean "Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści"



Matematyka z pewnością wiedzie prym, jeśli chodzi o najbardziej nielubiane przedmioty w szkole. Jednak po piętach depcze jej chemia, która wraz z tablicą Mendelejewa doprowadza uczniów do rozpaczy. Niedawno, czytając książkę „Pi razy drzwi” autorstwa Mickaëla Launaya przekonałam się, że liczby mogą być intrygujące. Czy pierwiastki również mają w sobie to „coś”, co mogłoby skutecznie przykuć uwagę czytelnika? Oczywiście, że tak! Potrzebny jest jednak ktoś, kto ubierze te pierwiastki i ich historię w odpowiednie słowa. Zdecydował się na to Sam Kean, autor książki „Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści”. Choć z wykształcenia jest anglistą, bibliotekoznawcą i fizykiem, wybrał pisarstwo. Obecnie tworzy głównie literaturę popularnonaukową, nie tylko z zakresu chemii.
„Znikająca łyżeczka” to oczywiście opowieść o pierwiastkach i o tym, jak zmieniały one życie społeczeństwa. Dla mnie jednak to przede wszystkim  opowieść o ludziach pełnych pasji, którzy gotowi byli poświęcić całe swoje życie nauce. Dla niektórych ta dziedzina stała się motorem napędowym ich sukcesów, dla innych ta miłość do chemii okazała się tragiczna w skutkach. Dymitr Mendelejew, Maria Skłodowska-Curie, John Newlands, Julius Lother Meyer to tylko niektórzy uczeni, którzy swoje życie związali z chemią. Poznając ich losy, niejednokrotnie byłam pod ogromnym wrażeniem tego, z jakim oddaniem i wytrwałością odkrywali kolejne elementy tej wymagającej materii.
Książka Sama  Keana to nie tylko chemia, to nie tylko ludzkie losy, ale także swego rodzaju lekcja historii. Przeszłość staje się tutaj tłem dla pokazania, jak ogromny wpływ na najważniejsze wydarzenia historyczne miała ta nauka. Zresztą po lekturze przekonacie się, że właściwie chemia jest… wszędzie.
Wspomniałam, że ta publikacja to lekcja chemii, historii oraz podróż przez życiorysy wielu osób. Muszę dodać, że „Znikająca łyżeczka” traktuje również o emocjach. Pasja granicząca z obsesją, oszustwa, rywalizacja czy też zabójstwo są nieodzownym elementem tej opowieści.
Autor unika skomplikowanej terminologii, wyjaśniają najważniejsze chemiczne kwestie w bardzo przystępny sposób. Sama czytając „Znikającą łyżeczkę” nie miałam poczucia, że temat chemii jest tutaj mocno eksploatowany. Przeciwnie, Kean pozwolił czytelnikowi skupić się na ludziach i ich życiowych ścieżkach. I to właśnie dzięki nim „chemiczna” teoria czy informacja staje się dużo bardziej interesująca.
 I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od zbierania rtęci z rozbitych termometrów. Tak, tak. Autor jako dziecko z fascynacją powiększał swoje zbiory. Zresztą do dziś rtęć pozostaje jednym z jego ulubionych pierwiastków. A czytelnicy dzięki temu zamiłowaniu mogą wziąć do ręki książkę, która pozwoli im spojrzeć na chemię.

S. Kean – Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści.

Stron: 448
Wyd. Feeria 2017

niedziela, 3 grudnia 2017

piątek, 1 grudnia 2017

Listopad muzycznie





Dziś pierwszy grudnia, zatem czas na muzyczne podsumowanie listopada. Oto kilka wybranych utworów towarzyszących mi w ubiegłym miesiącu. (całość byłaby prawdopodobnie tak długim wpisem, że nie wytrwalibyście do końca ;))

BjörkHuman behavior”, „Jóga”. Te dwa utwory islandzkiej piosenkarki o nietuzinkowym głosie towarzyszyły mi bardzo często. Głos Björk idealnie wpasował się w tę jesienno-zimową aurę. „Human behavior” pochodzi z debiutanckiej płyty wokalistki wydanej w 1993 roku. Natomiast drugi utwór to już płyta „Homogenic” z 1997 roku.




Agnes ObelThe Curse”- znowu klimatycznie. A to za sprawą duńskiej wokalistki Agnes Obel. Klątwa to utwór z jej drugiej płyty zatytułowanej „Aventine'”.


Jaromir Nohavica „Tri rohy penalta”- utwór z najnowszej płyty zatytułowanej „Poruba”. No cóż do tekstów pana Nohavicy mam słabość ;)

 
Jeff Buckley „Forget her”, „So Real”- utwory z płyty „Grace” wydanej w 1994 roku. Melancholia, melancholia, melancholia.



Lech Janerka „Niewalczyk”- utwór z płyty „Piosenki” wydanej w 1989 roku. Wciąż aktualna.