środa, 6 grudnia 2017

Sam Kean "Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści"



Matematyka z pewnością wiedzie prym, jeśli chodzi o najbardziej nielubiane przedmioty w szkole. Jednak po piętach depcze jej chemia, która wraz z tablicą Mendelejewa doprowadza uczniów do rozpaczy. Niedawno, czytając książkę „Pi razy drzwi” autorstwa Mickaëla Launaya przekonałam się, że liczby mogą być intrygujące. Czy pierwiastki również mają w sobie to „coś”, co mogłoby skutecznie przykuć uwagę czytelnika? Oczywiście, że tak! Potrzebny jest jednak ktoś, kto ubierze te pierwiastki i ich historię w odpowiednie słowa. Zdecydował się na to Sam Kean, autor książki „Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści”. Choć z wykształcenia jest anglistą, bibliotekoznawcą i fizykiem, wybrał pisarstwo. Obecnie tworzy głównie literaturę popularnonaukową, nie tylko z zakresu chemii.
„Znikająca łyżeczka” to oczywiście opowieść o pierwiastkach i o tym, jak zmieniały one życie społeczeństwa. Dla mnie jednak to przede wszystkim  opowieść o ludziach pełnych pasji, którzy gotowi byli poświęcić całe swoje życie nauce. Dla niektórych ta dziedzina stała się motorem napędowym ich sukcesów, dla innych ta miłość do chemii okazała się tragiczna w skutkach. Dymitr Mendelejew, Maria Skłodowska-Curie, John Newlands, Julius Lother Meyer to tylko niektórzy uczeni, którzy swoje życie związali z chemią. Poznając ich losy, niejednokrotnie byłam pod ogromnym wrażeniem tego, z jakim oddaniem i wytrwałością odkrywali kolejne elementy tej wymagającej materii.
Książka Sama  Keana to nie tylko chemia, to nie tylko ludzkie losy, ale także swego rodzaju lekcja historii. Przeszłość staje się tutaj tłem dla pokazania, jak ogromny wpływ na najważniejsze wydarzenia historyczne miała ta nauka. Zresztą po lekturze przekonacie się, że właściwie chemia jest… wszędzie.
Wspomniałam, że ta publikacja to lekcja chemii, historii oraz podróż przez życiorysy wielu osób. Muszę dodać, że „Znikająca łyżeczka” traktuje również o emocjach. Pasja granicząca z obsesją, oszustwa, rywalizacja czy też zabójstwo są nieodzownym elementem tej opowieści.
Autor unika skomplikowanej terminologii, wyjaśniają najważniejsze chemiczne kwestie w bardzo przystępny sposób. Sama czytając „Znikającą łyżeczkę” nie miałam poczucia, że temat chemii jest tutaj mocno eksploatowany. Przeciwnie, Kean pozwolił czytelnikowi skupić się na ludziach i ich życiowych ścieżkach. I to właśnie dzięki nim „chemiczna” teoria czy informacja staje się dużo bardziej interesująca.
 I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od zbierania rtęci z rozbitych termometrów. Tak, tak. Autor jako dziecko z fascynacją powiększał swoje zbiory. Zresztą do dziś rtęć pozostaje jednym z jego ulubionych pierwiastków. A czytelnicy dzięki temu zamiłowaniu mogą wziąć do ręki książkę, która pozwoli im spojrzeć na chemię.

S. Kean – Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści.

Stron: 448
Wyd. Feeria 2017

6 komentarzy:

  1. Zachęciłaś mnie. Bardzo! Zapisuję na chciejlistę (dla mnie lub dla córki).

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż ta książka jest ciekawa i trochę przybliża chemię, to jakoś nie czuje się na siłach, aby ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi bardzo ciekawie, jednak mam wrażenie, że potrzebowałabym trochę więcej czasu, żeby móc się oddać książce, a z tym obecnie jest niestety krucho. Kiedyś więc może i na ten tytuł się skuszę, obecnie jednak muszę podziękować.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To musi być naprawdę bardzo interesująca książka! A ja akurat i matematykę i chemie lubiłam:)

    OdpowiedzUsuń