W nocy z 12 na 13
grudnia 1981 roku zamilkły telefony i radio, a telewizja przestała nadawać.
Generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny, by przywrócić socjalistyczny
porządek w kraju. Na ulicach pojawiają się czołgi i opancerzone transportery, a
Służba Bezpieczeństwa i milicja Obywatelska zostaje postawiona w stan
gotowości.
Właśnie wtedy grupa
poznańskich milicjantów zjawia się na jednym z osiedli, by aresztować działacza
opozycji. Na miejscu okazuje się, że w jednym z mieszkań znajdują się zwłoki
mężczyzny. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna był przed śmiercią poddany
torturom. Wkrótce na kolejnym osiedlu dochodzi do podobnego zdarzenia. Obu
denatów łączy to, że byli działaczami Solidarności, ponadto mieszkanie każdego
z nich zostało splądrowane, a pod ich blokami sąsiedzi zauważyli dwóch
podejrzanych mężczyzn. Sprawa przydzielona zostaje porucznikowi Alfredowi
Marcinkowskiemu, który może liczyć na wsparcie świeżo upieczonego absolwenta
szkoły oficerskiej Mirosława Brodziaka i starego wygi z SB Teofila Olkiewicza.
Twórczość Ryszarda
Ćwirleja poznałam sięgając po cykl kryminałów o poruczniku Antonim Fischerze,
który przeniósł mnie w lata dwudzieste i trzydzieste minionego wieku. Tym razem,
za sprawą powieści „Trzynasty dzień tygodnia”
autor zabiera mnie w nieco mniej odległą podróż- lata osiemdziesiąte XX wieku,
kiedy na terenach PRL został ogłoszony stan wojenny.
Jak dotąd proza
Ryszarda Ćwirleja przekonywała mnie
wyjątkowym klimatem, intrygującymi bohaterami i świetnie nakreślonym tłem
polityczno-obyczajowym. Z „Trzynastym
dniem tygodnia” jest podobnie. Autor bardzo skrupulatnie buduje PRL-owski
klimat okraszając go poznańską gwarą. Przechadzając się po ulicach Poznania i
mieszkaniach bohaterów można niemal poczuć zapach papierosowego dymu i smak bimbru.
Choć „Trzynasty dzień tygodnia” jest
kryminałem neomilicyjnym (termin ten został ukuty przez samego autora), ta
kryminalna warstwa powieści jest tutaj furtką do ukazania PRL-owskiej
rzeczywistości. Dodam jeszcze, że sama zagadka mnie zaskoczyła. Moje typowania
winnego spełzły na niczym, co mnie cieszy ;)
Ryszard Ćwirlej trafnie
i w wyważony sposób nakreśla ówczesne realia. Społeczeństwo zawieszone między
niepewnością i niepokojem, a determinacją, by przetrwać w zaistniałych
warunkach. Jest wiarygodnie, momentami zabawnie, a wręcz groteskowo. Na tę
autentyczność bez wątpienia wpływa język i bohaterowie- tacy z krwi i
kości. Pozostając przy postaciach muszę
nadmienić, że jest ich całkiem sporo, co w odczuciu niektórych czytelników może
powodować chaos. Ja znając już twórczość autora byłam na to przygotowana ;)
Jeśli lubicie powieści
kryminalno-obyczajowe i chcecie przenieść się do niekoniecznie wesołych czasów
PRL, ta powieść jest dla Was.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza
R.
Ćwirlej - Trzynasty dzień tygodnia
Stron:480
Wyd. Muza 2019
Polubiłam twórczość autora, poznałam już serię o Antonin Fischerze, która przypadła mi do gustu. Skoro w tej książce również jest ten świetnie przedstawiony klimat to chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńTwórczość Autora wciąż przede mną . Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńOstatnio o tym autorze jest głośno- sama lubię takie klimaty więc z przyjemnością sięgnę...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
To może być naprawdę ciekawe spotkanie z książką. 😊
OdpowiedzUsuńNa pewno zapoznam się z twórczością autora, najwyższy czas ;)
OdpowiedzUsuń