Dziennikarz Damian Wolczuk od dłuższego czasu próbuje
przebić się przez przysłowiowe kłody, które los rzuca mu pod nogi. Zaczęło się
od procesu o zniesławienie, utraty pracy i zdrady przez ukochaną. Chcąc zacząć
wszystko od nowa, Damian decyduje się na przeprowadzkę z Warszawy do Krakowa.
Jednak nie będzie dane mu tam dotrzeć. Na jednym z odcinków trasy dochodzi do
wypadku, sprawca ucieka z miejsca zdarzenia, a Wolczuk zmuszony jest skorzystać
z pomocy Alicji - świadka zdarzenia, która oferuje mu nocleg w ośrodku terapii
uzależnień w pobliskich Chęcinach. Wkrótce dowiaduje się o czającym się w
miasteczku zabójcy i o legendzie, mówiącej o opętanym złem mnichu, który stał
się seryjnym mordercą. Kiedy ginie pacjentka ośrodka uzależnień, Damian
rozpoczyna własne śledztwo, nie tylko po to, by pomóc policji, ale by móc
napisać intrygujący artykuł. Wolczuk nie ma pojęcia, na jakie niebezpieczeństwo
się naraża.
„Odmęt” to
kryminalny debiut Jacka Łukawskiego, który dotychczas skoncentrowany był na
tworzeniu powieści fantasy. Dla mnie „Odmęt” jest początkiem literackiej
znajomości z pisarzem, która- mam nadzieję- okaże się zaskakująca. A wiele na
to wskazuje, gdyż wspomniany kryminał otwiera cykl powieści o prokuratorze
Arkadiuszu Painerze.
W związku z tym, że nie znałam dorobku autora, powieść była
dla mnie dużą niewiadomą, co tylko podsycało moją ciekawość. Ponadto nurtowało
mnie pytanie, czy umiejscowienie akcji w małym miasteczku (co zdaje się być już
pewnym schematem w powieściach kryminalnych) okaże się trafionym pomysłem. W
moim przekonaniu, to duszne miejsce wpłynęło
na klimat powieści. W połączeniu z miejscową legendą o obłąkanym zakonniku
szukającego zemsty tworzy tajemniczą aurę, które chwilami nie potrafimy
dostrzec granicy pomiędzy tym, co jest rzeczywiste, a tym, co jest tylko
złudzeniem. Postaci także zasieją w nas spore wątpliwości, które utrudnią nam
oszacowanie kto jest tym dobrym, a kto tym złym. Sama próbując odkryć tożsamość
sprawcy, wskazywałam wiele z nich, bowiem niemal każda ma coś na sumieniu, coś
co za wszelką cenę chce przed światem. Przyznam, że te wielowymiarowe charakterów,
bez podziału na tych dobrych i złych, intrygują, ale i dezorientują, ponieważ
moje ambiwalentne uczucia względem bohaterów komplikowały ustalenie moich
sympatii i antypatii. Dezorientujące okazały się również tropy, na które w
trakcie śledztwa natrafiała policja. Sprawca wodził za nos nie tylko tych,
którzy go ścigali, ale również czytelnika. I choć kończąc tę opowieść coraz
więcej elementów udało mi się ułożyć w odpowiedniej kolejności, muszę przyznać,
że finał okazał się dla mnie niespodzianką.
To, co nieznacznie utrudniało mi moją wędrówkę przez miasteczko
to nieregularna akcja. Początkowo jej tempo nie należało do najszybszych, co w
połączeniu z licznymi opisami okazało się małym wyzwaniem. Warto jednak je podjąć,
gdyż historia nabiera rumieńców i trzyma w napięciu do ostatniej strony.
J. Łukawski – Odmęt
stron: 496
wyd. Czwarta Strona 2020
Przeczytałem. To cieszy, że nasi - rodzimi Autorzy - tworzą też i dobre kryminały. Dotąd zaczytywałem się w skandynawskich kryminałach. Pozdrawiam znad kubka kawy już bezkofeinowej. A tytuł zapisuję i będzie na coraz dłuższe noce :)
OdpowiedzUsuńJa także zaczytywałam się w kryminałach skandynawskich, niemniej coraz częściej wypatruję opowieści naszych rodzimych twórców. Pozdrawiam :)
UsuńNa pewno będę czytała tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje wrażenia :)
UsuńIntrygująca recenzja. Chyba się skuszę!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Dziękuję :) Również pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń