Po książkę „Przygody
Pędrka Wyrzutka” autorstwa Stefana Themersona sięgnęłam w nadziei na
zabawną i zaskakującą opowieść; w końcu, jak głosi opis jest to publikacja
poświęcona dzieciom. Moja oczekiwania,
jak się okazało rozminęły się z tym, co wyniosłam ze wspomnianej powieści.
Pędrek
Wyrzutek, w zależności od tego kogo pytał o zdanie był po części człowiekiem,
psem, słowikiem i rybą. Ludzie, bowiem
widzieli w nim psa; dla psów był słowikiem, a dla słowików rybą. Zatem sam
główny bohater, który nie został jasno zidentyfikowany przez autora budzi
niemałą ciekawość i staje się dla czytelnika pewną łamigłówką. Niejasno
określona tożsamość powoduje u Pędrka zagubienie; bohater koniecznie chce się
dowiedzieć kim jest, w związku z tym udaje się w podróż, aby odnaleźć kogoś,
kto odpowie na nurtujące go pytanie.
Wyrzutek w
czasie swojej wędrówki spotyka wielu intrygujących bohaterów. Wśród nich jest
m.in. profesor wielbłąd o imieniu Ach Aha Oho,
karabinier, małpa Monna Antymagatta, król Pingwin, kapitan Metaferejn,
Subiekt sprzedający kapelusze, wilk czy Mały Zafrasowany Człowieczek. Niestety
żadna z tych osobliwości nie była w stanie określić kim jest Pędrek Wyrzutek.
Stefan
Themerson z wykształcenia był filozofem, jednak jego pasją stała się sztuka w
najróżniejszych odsłonach. Zajmował się nie tylko prozą i poezją, tworzył także
filmy awangardowe, ale także fotografią artystyczną oraz rysunkiem. Wspominam o
tym, dlatego, gdyż zainteresowania autora stanowią furtkę do interpretacji „Przygód
Pędrka Wyrzutka”.
Utwór składa
się z dziewięciu części, każda z nich to odrębna historia oraz nowa postać,
którą Pędrek ma okazję poznać. Mnie momentami ten brak ciągłości przeszkadzał,
gdyż „wybijał” mnie z rytmu czytania. Niedokończone czy też nie do końca
zrozumiałe dla mnie wątki również psuły mi odbiór lektury. Te zabiegi, które w
moim odczuciu są pewnymi mankamentami nie sprawiają jednak, że publikację
odbieram negatywnie. Opowieść stworzona przez Stefana Themersona jest
nietuzinkowa, pełna komizmu, nonsensownego humoru i przerysowania. Wszystko
tutaj przedstawione jest w krzywym zwierciadle; bohaterowie stają się
karykaturami siebie samych budząc w czytelniku nie tyle śmiech, co litość.
Skłaniają także odbiorcę do głębszego spojrzenia na swoje zachowania. Bardziej
wnikliwi czytelnicy odnajdą tutaj także pewne zawoalowane treści odnoszące się
do ówczesnej sytuacji politycznej. Wspomniałam, że autor z wykształcenia był
filozofem, co znalazło swoje odbicie w książce, gdzie nie zabraknie pytań o
sens ludzkiej egzystencji, o prawidłowość wszelkich norm i zasad narzucanych
każdemu społeczeństwu czy w końcu o to kim jesteśmy.
„ Jeśli stolarz to taki pan, co robi stoły, to pan,
co robi lustra nazywa się pewnie lustrzarz, choć z drugiej znów strony – pisarz
to wcale nie taki pan, co robi pisy”*
Stefan
Themerson oprócz zabawy w domysły, proponuje czytelnikowi także zabawy
językowe. Autor wykracza poza ustalone reguły językowe, kwestionując je tak,
jak wszelkiego rodzaju narzucane człowiekowi normy.
Powieść
napisana jest w sposób bardzo oszczędny, autor nie rozwija dialogów, nie dba o
wyszukane słownictwo, co w moim odczuciu wzmacnia przekaz. Oszczędne są także
ilustracje stworzone przez żonę autora, Franciszkę. Obrazki idealnie współgrają
z tekstem wprowadzając w umyśle czytelnika jeszcze większy chaos.
”Przygody
Pędrka Wyrzutka” to bez wątpienia jedna z najbardziej nietuzinkowych
książek, jaką miałam okazję poznać. Stefan Themerson stworzył powieść
uniwersalną, która do dziś nie traci na wartości. To książka trudna, wymagająca
od czytelnika sporego zaangażowania i pewnej zdolności „zacierania granic”
między fikcją, a rzeczywistością. Niewątpliwie w odbiorze książki pomocne staje
się prześledzenie biografii autora, wejrzenie w jego pasje oraz zapoznanie się
z dorobkiem, nie tylko literackim.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Iskry za co bardzo dziękuję.
*str. 94-95
S. Themerson – Przygody Pędrka
Wyrzutka
Stron 102
Wyd Iskry
Warszawa 2002
Obecnie nie mam ochoty na takie trudne książki. Wolę coś zdecydowanie lżejszego, gdzie nie będę musiała wytężać swoich szarych komórek.
OdpowiedzUsuńTeż jakoś mnie do niej nie ciągnie... Akurat czytam bardzo ambitną książkę, czasami mam wrażenie, że aż za bardzo i może stąd moja niechęć:)
OdpowiedzUsuńTa książka to istne wyzwanie, a takie właśnie lubię.
OdpowiedzUsuńHmmm, może bym się nawet na nią skusiła, ale raczej nie w taką jesienną aurę:P
OdpowiedzUsuńCiekawe! Zaintrygowałaś mnie szalenie! będę pamiętać ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńAktualnie mam tak duże plany książkowe, ze raczej szybko na tę książkę się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na moim blogu :)
Zaintrygowała mnie Twoja recenzja.
OdpowiedzUsuń