Stary, wielki dom, o którym krążą
niepokojące legendy, długowieczny dąb majaczący, gdzieś w pobliżu i niczego
nieświadoma rodzina, zachwycona nowo nabytym lokum. Sceneria wyjęta z filmów
grozy, prawda? Zatem, nic dziwnego, że Katie Alender, autorka książki „Złe dziewczyny nie umierają” zdecydowała
się osadzić akcję swojej książki właśnie w takim domu.
Siedemnastoletnia Alexis wraz z
młodszą siostrą, Kasey oraz rodzicami od niedawna mieszka w Surrey, w bardzo
charakterystycznym domu. Na pytania o byłych lokatorów sąsiedzi odpowiadają
raczej lakonicznie, jednak nowi mieszkańcy nie dociekają, dlaczego tak jest.
Wkrótce w posiadłości dochodzi do
serii zatrważających zdarzeń. Najbardziej zaniepokojona jest Alexis, która w
rodzicach niestety nie może znaleźć wsparcia. Dziewczyna nabiera pewności, że w
ich posiadłości uwięzione są złe moce kiedy jej młodsza siostra zmienia się nie
do poznania.
„Złe dziewczyny nie umierają” to pierwszy tom serii autorstwa Katie
Alender skierowanej przede wszystkim do młodzieży. Wszelkie wydarzenia
czytelnik poznaje z perspektywy nastoletniej Alexis, dzięki czemu młodzi
odbiorcy bez przeszkód nie tylko zrozumieją problemy, którym musi stawić czoła nastolatka,
ale także będą mogli utożsamić się z bohaterką.
A jaka jest Alexis? Z pewnością nietuzinkowa
w porównaniu z większością dzieciaków z tamtejszej szkoły średniej. Różowe
włosy, ciemny ubiór, i nieco zawadiacki sposób bycia na pewno nie przysparza
jej znajomych. Trzymając się na uboczu, dziewczyna próbuje jakość dotrwać do zakończenia
szkoły. Ucieczką od codzienności staje się dla niej fotografia, której poświęca
cały swój wolny czas. Alexis musi po części przejąć obowiązki wiecznie
zapracowanej matki, dlatego to głównie ona opiekuje się Kasey.
Autorka sprawnie utkała fabułę z niejednokrotnie
zaskakujących zdarzeń. Niestety obiecanej „demonicznej
aury ścinającej krew w żyłach” nie odnalazłam. A szkoda, bo początek
obiecywał przeżycia, jak z horroru. Nie sposób doszukać się także mrocznego,
dusznego klimatu, tak często obecnego w nawiedzonych domach. Mimo, lekko zawiedzionych oczekiwań, powieść
ma swoje pozytywne strony. Z pewnością należy do nich lekki styl i sprawnie
prowadzona akcja, dzięki czemu książkę czyta się szybko. Atutem opowieść jest
również główna bohaterka, która nieraz zaskoczy czytelnika.
„Złe dziewczyny nie umierają” to powieść skierowana przede wszystkim
do nastoletnich odbiorców. Autorka nie skupiła się wyłącznie na wydarzeniach
wywołujących dreszczyk emocji (dla mnie niestety trochę za słaby), ale
zdecydowała się także uczulić odbiorców na problemy, które z pewnością
większości nastolatków nie będą obce tj. relacje z rodzicami, poczucie
osamotnienia, czy trudności w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami.
Sama czekam na drugi tom, licząc,
że tym razem autorka, choć trochę mnie przestraszy :) Bo choć teraz
wszystko ucichło, odnoszę wrażenie, że zło tylko czeka na odpowiedni moment, by
uderzyć ze zdwojoną siłą.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Feeria
K. Alender - Złe dziewczyny nie umierają, tom I
Ilość stron: 360
Wyd. Feeria 2016
Nigdy nie kupuję, ani nie zaczynam czytać książek należących do jakiegoś cyklu, dopóki nie ukaże się całość. Już kilka razy było tak, że albo polski wydawca rezygnował z kontynuacji, albo autor porzucał projekt.
OdpowiedzUsuńJa jestem niezwykle ciekawa tej książki i z pewnością w najbliższym czasie zaopatrzę się w egzemplarz ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już o tej książce w zapowiedziach. Jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że to będzie seria.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całą trylogię Alender i powiem ci, że dreszczyków to raczej w niej niewiele.
OdpowiedzUsuńTyle piszą w blogosferze o tej książce muszę ją wreszcie dopaść w swoje ręce jestem tego spotkania bardzo ciekawa :) pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńhttp://wiktoriaczytarazemzwami.blog.pl/