Carrie Parker to ośmioletnia
dziewczynka, która zdana jest tylko i wyłącznie na siebie. Wiecznie narzekająca
i niezadowolona matka nie potrafi dać jej wsparcia, a ojczym najchętniej
wyrzuciłby ją z domu. Choć taka sytuacja zdaje się być ponad siły ośmioletniego
dziecka, Carrie stara się być silną. Tę siłę daje jej młodsza siostra – Emma, która przyjmuje na siebie
wszystko to, co ma dla nich ojczym: bicie, poniżanie czy głodzenie. Dziewczynki,
mimo odmiennych charakterów i temperamentów bardzo dobrze się rozumieją. Wiedzą,
że chcąc pokonać ojczyma muszą trzymać się razem. Zatem jeśli ktoś będzie
próbował je rozdzielić, Carrie nie cofnie się przed niczym, by temu zapobiec.
Muszę przyznać, że autorka przekonująco
nakreśliła portret rodziny patologicznej (bo dla mnie zachowanie zarówno matki,
jak i ojczyma było patologiczne); rodziny, gdzie przemoc stała się chlebem
powszednim, a dzieciom, zamiast matki towarzyszą samotność i strach. Bez
wątpienia na tę wyrazistość ma wpływ
narratorka – jedna z głównych bohaterek. Świat widziany oczami Carrie jest
zaskakujący. Momentami dziecięco naiwny, momentami zatrważający i zbyt okrutny.
Subtelne, niewinne dziewczynki nie pasują do takiej scenerii. To wrażenie
potęgują wspomnienia Carrie, które od czasu do czasu dziewczynka przywołuje. Wspomnienia
taty, uśmiechniętej mamy i szczęśliwego dzieciństwa pomagają małym bohaterkom
przetrwać najgorsze chwile. Wtedy ta przepaść między tym, co było, a tym co
jest staje się uderzająca.
Dziewczynki budzą w czytelniku głównie
współczucie, natomiast pozostali bohaterowie niesamowicie mnie irytowali i
drażnili. Począwszy od matki i jej zachowaniem w stosunku do Carrie i Emmy, a
skończywszy na babci dziewczynek, która zamiast zmotywować córkę do odejścia od
sadystycznego męża uważa, że wszystko jest w porządku, bo i tak na nic innego w
życiu nie można liczyć. Koniec końców
postaci wywoływali emocje, a o to chodzi , prawda?
Tematyka, na którą zdecydowała
się Elizabeth Flock jest nie tyle wyeksploatowana, co trudna do ukazania, tak
by wszystko stało się wyważone. Momentami odnosiłam wrażenie, że opowieść snuta
jest opieszale. Oczywiście nie oczekiwałam tutaj zawrotnej akcji, ale takie
nierówne jej tempo, w moim odczuciu wywiera niekorzystny wpływ na odbiór
książki. Ponadto muszę wspomnieć także o stylu, w jakim utrzymana jest powieść.
Owszem, jest on lekki, po to by, jak najwierniej oddawał odczucia ośmioletniej
narratorki, jednak mnie on nieco przeszkadzał. Ta lekkość nie współgrała mi z
trudnym tematem, który podejmuje powieść.
Książka „Emma i ja”
nie do końca spełniła moje oczekiwania, jednak ze względu na problematykę, na
którą autorka stara się uwrażliwić czytelnika warto po nią sięgnąć.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins
stron: 384
Wyd. Harper Collins 2016
Dzisiaj także opublikowałam post o tej książce:)
OdpowiedzUsuńJedna z książek, które na pewno będę chciała przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze. Powieść wzbudziła we mnie wiele uczuć. Niebawem recenzja.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że właśnie ze względu na fabułę zapoznałabym się z książką :)
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam :)
OdpowiedzUsuńLubię takie problematyczne książki, więc na pewno się skuszę :)
OdpowiedzUsuń