poniedziałek, 27 sierpnia 2018
wtorek, 21 sierpnia 2018
Ann Cleeves "Czerń kruka"
„Kruki
tańczyły na niebie”*
Fran Hunter wracała do
domu, do swojej córki. Wędrówkę utrudniał jej siarczysty mróz, śnieżny pancerz
pokrywający drogę i… wirujące kruki. O właśnie one poprowadziły ją do miejsca,
gdzie znalazła zwłoki szesnastoletniej Catherine Ross. Ta zbrodnia szokuje
mieszkańców Ravenswick. Nagle z ufnych i gościnnych ludzi zamieniają się w
podejrzliwe osoby, którym nieustannie towarzyszy lęk. W końcu każdy z sąsiadów
może okazać się mordercą. Dochodzeniem ma zająć się inspektor Jimmy Perez,
który z zaskoczeniem obserwuje to, jak łatwo przychodzi społeczeństwu wydawanie
wyroków, bowiem ludzie już znaleźli winnego. Jest nim Magnus Tait –
niepełnosprawny umysłowo starzec, mieszkający samotnie na Hillhead. Jednak
Perez nie do końca jest przekonany o
słuszności tych oskarżeń, choć coraz więcej dowodów przemawia na
niekorzyść chorego mężczyzny. Tymczasem Fran, znajduje kolejne zwłoki, tym
razem to ciało Catriony Bruce – dziewczynki, która zaginęła osiem lat temu. Czy
te dwa morderstwa są ze sobą powiązane? Tego niezwłocznie musi dowiedzieć się
Jimmy Perez.
„Czerń
kruka” autorstwa Ann Cleeves otwiera kwartet szetlandzki –
kryminalną serię, której akcja umiejscowiona jest na Szetlandach, a ogniwem
łączącym tomy jest postać inspektora, Jimmy’ego Pereza. Ta seria zaintrygowała
mnie nie tylko ze względu na moją słabość do kryminałów i thrillerów, ale również przez
wzgląd na miejsce akcji – Szetlandy, archipelag wysp położony na Oceanie
Atlantyckim. Miałam nadzieję, że te tereny zagwarantują historii wyjątkowy
klimat- i tak się stało. Zaś jeśli chodzi o samą fabułę, dostrzegam w niej
zarówno te obiecujące detale, jak i te nieco słabsze elementy. Ale po kolei.
Przyjrzyjmy się chwilkę
miejscu akcji i aurze jakie ono generuje. Szetlandy to archipelag ponad stu
wysp, jednak zamieszkiwanych jest tylko piętnaście z nich. Rozległe, często opuszczone tereny, strome
klify, plaże, pagórki i torfowiska stanowią charakterystyczne elementy
tamtejszego krajobrazu. A wszystko to przybrane zimowymi akcentami, gdyż
opowieść rozpoczyna się wraz z nadejściem Nowego Roku. Zatem przenikliwy chłód,
gruba warstwa śniegu i przeszywający do szpiku kości wiatr to stałe elementy szetlandzkiego
pejzażu. I te kruki zwiastujące coś strasznego... Mnie wciągnęła ta surowa atmosfera
tego miejsca. Ponadto na klimat wpływa także niespieszne tempo akcji, dzięki
czemu autorka stopniowo dozuje czytelnikowi swoją opowieść. Czytelnicy lubiący
wartką akcję mogą poczuć się znużeni.
Autorka na miejsce
akcji wybrała spokojne i można powiedzieć hermetyczne Ravenswick, gdzie
mieszkańcy znają się jak łyse konie, a każdy dzień jest bardzo przewidywalny.
Obraz sielskiego życia skontrastowany z morderstwem jest schematem często stosowanym
w literaturze. Tutaj – muszę przyznać- dobrze to zadziałało. Dodam, że
Ravenswick jest miasteczkiem fikcyjnym ( ten obszar w rzeczywistości nosi nazwę
Sandwick).
Ann Cleeves wyraźnie
szkicuje portrety głównych postaci, ukazując relacje między nimi, a gdy to
konieczne wracając do wydarzeń sprzed lat, by czytelnik miał jak najpełniejszy
obraz bohaterów. Mnie w szczególności zaintrygowały te osoby, które są w pewnym
sensie odrzucone i mają poczucie wyobcowania. Pierwszą z nich jest wspomniany
wcześniej Magnus Tait. Ekscentryczny, chory mężczyzna, który po śmierci matki
został sam. Spragniony czyjegoś towarzystwa, z okna obserwuje sąsiadów, w
nadziei, na niespodziewaną wizytę któregoś z nich. Trochę dziki, przestraszony,
mający trudności z komunikacją, budzi przede wszystkim strach. Kolejną osobą
ignorowaną przez otoczenie jest Sally - przeciętna, trochę nieśmiała
nastolatka, borykająca się z lekką nadwagą. Dziewczyna nie ma w szkole łatwego
życia, ze względu na fakt, iż jest córką nauczycielki. Wiecznie samotna,
próbująca zwrócić na siebie uwagę rówieśników w końcu doczeka się swoich pięciu
minut. Warto jednak przyjrzeć się każdemu z bohaterów, gdyż oni wszyscy kryją w
sobie pewne tajemnice.
Moją uwagę przykuły
także zwyczaje mieszkańców wysp, a w szczególności Up- Helly- Aa – festiwal ognia,
który odbywa się w Lerwick w ostatni wtorek stycznia. Rozpoczyna się pochodem mężczyzn
ubranych w nordyckie stroje. Po zmroku mieszkańcy wyruszają z pochodniami,
które rzucają na wcześniej przygotowany okręt wikingów.
Czas przejść do zagadki
kryminalnej. Wcześniej pisałam o słabszych elementach i ta intryga – w moim
odczuciu- właśnie nim jest. Przyznam, że autorka podsuwa wiele tropów, które
skutecznie potrafią zmylić czytelnika, jednak to, co mnie nie przekonuje to
fakt, że nie znajdujemy żadnych poszlak, które przemawiają za tym, że to TA
osoba jest sprawcą. Nie wiadomo, jak śledczy wpadli na ten właściwy ślad. Dochodzenie
się toczy, zyskujemy coraz więcej informacji, tworzymy domysły i… przeskok, bez
wcześniejszych poszlak - trach mamy tego, o kogo nam chodziło. I choć sama wyprzedziłam
inspektora Pereza w wytypowaniu sprawcy, taka konstrukcja finału mnie
rozczarowała.
Ann Cleeves stworzyła
klimatyczny kryminał, którego siłą są bohaterowie, którzy poddając się emocjom
i namiętnościom zdolni są do rzeczy o które się nie podejrzewali. Czy jest to
namiętność, która pali, jak ogień, czy nienawiść, która jest jak lód –
nieważne, bowiem każde z nich niszczy. Polecam.
Jedni
mówią, że świat niszczy ogień.
Inni,
że lód.
Iż
poznałem pożądanie srogie,
Jestem
z tymi, którzy mówią: ogień.
Gdyby
świat zaś dwakroć ginąć mógł,
Myślę,
że wiem o nienawiści
Dość,
by rzec: równie dobry lód
Jest,
by niszczyć,
I
jest go w bród**
** Wiersz Roberta Frosta „Fire and Ice” w tłumaczeniu Ludmiły Mariańskiej, do którego odwołuje
się jedna z bohaterek powieści.
A.
Cleeves - Czerń kruka
stron: 416
wyd. Czwarta Strona, 22.08.2018
czwartek, 16 sierpnia 2018
Marcin Brzostowski "Podpalę wasze serca!"

Karolowi Szramie
właśnie stuknęła czterdziestka. Te okrągłe urodziny stają się dla mężczyzny
okazją do poddania w wątpliwość swoje dotychczasowe życie. A jakie ono jest?
Hmmm… nieciekawe- krótko mówiąc. Karol ma rodzinę, która go wykańcza. Małżonka
jest wiecznie niezadowolona (w jego przekonaniu), a syn, Arek nie ma dla niego
ani krzty szacunku. To jednak nie wszystko, bowiem do tej czary pełnej goryczy
trzeba dodać jeszcze kredyt na mieszkanie, który – jak wszystko pójdzie dobrze- mężczyzna
spłaci za dwadzieścia lat oraz pracę w wielkiej korporacji, której trybikiem
jest on- Karol Szrama we własnej osobie.
Facet ma przechlapane,
prawda?
Oczywiście stara się wytrzymać
i jakoś funkcjonować, jednak kiedy przekracza ten magiczny wiek czterdziestu
lat (bo podobno życie zaczyna się po czterdziestce) coś w nim pęka, coś się
buntuje. Karol postanawia zmienić swoje życie i „rozpirzyć ten cały świat w drobny mak”. Szrama bardzo by chciał,
ale nie wie od czego zacząć. I tu z pomocą przychodzi mu niejaki Rodrigo
Valente – enigmatyczna postać, która kontaktuje się jedynie z Karolem. Być może
dlatego, że istnieje jedynie w jego głowie? To próbuje ustalić doktor Zawijs – psychiatra
do którego trafia nieszczęsny czterdziestolatek.
„Podpalę
wasze serca!” autorstwa Marcina Brzostowskiego to
książka nieprzewidywalna, groteskowa i szalona, a jednocześnie tak trafnie
obrazująca rzeczywistość, której jesteśmy częścią. Bohater też zdaje się
odchodzić od zmysłów, pozwalając szaleństwu całkowicie nim zawładnąć. A może to
właśnie jest metoda na przetrwane w dzisiejszym świecie – obłęd?
Z ogromnym zainteresowaniem
śledziłam kolejne zapiski głównego bohatera (tu muszę wspomnieć, że narratorem powieści
jest Karol, a treść przybiera formę dziennika). Szrama opracuje w korporacji,
gdzie podwładni poddawani są nieustannej kontroli i presji. Przy biurku każdego
z nich instalowane są zegary kontrolne, by zwierzchnicy mogli śledzić
wyrabianie normy. Wszyscy muszą wpasować się w ten „kostium” narzucony przez
przedsiębiorstwo. Co tu dużo mówić. Nawet Mietek –zegar kontrolny Karola, z
obawy przed usunięciem ze stanowiska pracy musiał „wpasować” się w pokładane w
nim oczekiwania.
Pozostańmy chwilę przy Mietku.
Mieciu, choć kontroluje Karola jest jego przyjacielem. Rozmawiają (dokładnie
tak) ze sobą codziennie, doskonale się rozumieją, gdyż są więźniami tych samych reguł i wspierają się nawzajem.
Nie tylko ten zegar posiada umiejętność mówienia. Jest jeszcze karpio-pies,
który, w odróżnieniu od rodziny Szramy, potrafi znaleźć z nim wspólny język. Tego
wspólnego języka nie potrafi znaleźć ze swoim pacjentem doktor Zawijs. Zamiast
pomóc Karolowi, sprawia, że ten czuje się jeszcze bardziej osaczony,
zdezorientowany i niepewny, co do swojej poczytalności. Nieustanna kontrola ze
strony rodziny, szefostwa, a w końcu lekarza, sprawia, że bohater utwierdza się
w przekonaniu, że musi się ratować i poszukać alternatywnej rzeczywistości. Czytając
o Mietku i karpio-psie pokusiłam się o refleksję, że te relacje głównego
bohatera z przedmiotami i zwierzętami ukazują, jak często nie potrafimy okazać empatii innym
ludziom. Więcej życzliwości i współczucia dla głównego bohatera mają te
stworzenia, aniżeli jego najbliżsi czy współpracownicy.
Historia Karola Szramy
jest absurdalna, zaskakująca i zabawna. Napisana – można by rzec – z przymrużeniem
oka. Jednak kiedy przyjrzymy się bardzo dokładnie bohaterowi i wydarzeniom,
których stał się uczestnikiem, dostrzeżemy odłamki dobrze znanej nam rzeczywistości.
Praca 24 godziny na dobę, wieloletni kredyt na mieszkanie, wyścig szczurów,
rywalizacja o względy szefa i znikome więzi z rodziną. Brzmi znajomo? Sama wczytując
się w tę powieść miałam szereg skojarzeń z bohaterami stworzonymi przez Kafkę
czy Orwella, a korporacja, w której pracuje główny bohater stała się dla mnie metaforą
totalitarnego państwa.
Jak wspomniałam książka
jest groteskowa i szalona, nie każdemu czytelnikowi to się spodoba. Ponadto
główny bohater w swojej opowieści bywa wulgarny, co nie każdemu może przypaść
do gustu. Pozostając przy języku, muszę stwierdzić, że mnie przekleństwa tutaj
nie przeszkadzały, jednak zwróciłam uwagę na inną kwestię, mianowicie taką, że
język którego używał Szrama chwilami w ogóle mi do niego nie pasował. Był jakby
nie adekwatny do jego wieku czy charakteru, który wyłaniał się z fabuły. Momentami
właśnie to mi zgrzytało.
„Podpalę
wasze serca!” obrazuje jak łatwo możemy stracić
kontrolę nad swoim życiem, czy to przez nasze wybory, czy przez czynniki
całkowicie od nas niezależne. Ta książka to także obraz relacji człowieka z
człowiekiem, które niestety stają się bardzo wątłe. A wszystko to zamknięte z
zwięzłej formie pełnej absurdu i ironii, w towarzystwie sugestywnego języka.
M.
Brzostowski – Podpalę wasze serca!
stron: 142
wyd. e-bookowo 2016
sobota, 11 sierpnia 2018
Wakacyjny konkurs- wyniki
Kochani,
bardzo dziękuję wszystkim za udział w konkursie. Niebawem kolejna zabawa. Tymczasem pora na ogłoszenie wyników wakacyjnego konkursu.
Wybraną przez siebie książkę otrzymuje:
Marzena Jaroszek
czwartek, 9 sierpnia 2018
Piotr Górski "Gorszy"

Rok temu poznałam
komisarza Sławomira Kruka. Wtedy, wraz z prokurator Martą Krynicką, prowadził
dochodzenie w sprawie dość charakterystycznego zabójstwa, bowiem ofiara została
poddana poena cullei czyli karze
worka, która stosowana była w starożytnym Rzymie. Czekałam na powrót tego teamu
i oto jest, „Gorszy” - drugi tom o
bezkompromisowym komisarzu i nieugiętej pani prokurator. Tym razem Kruk musi
działać sam, bo Marta Krynicka oskarżona została o zabójstwo i przebywa w
areszcie. Kruk nie wierzy w jej winę i postanawia, trochę nieoficjalnie,
odnaleźć tego, który ją wrabia.
Autor w drugim tomie
zadbał o to, by poboczne wątki, które pozostały otwarte w poprzedniej części, teraz
znalazły bardziej lub mniej zaskakujący finał. Zaś jeśli chodzi o trzon powieści
czyli spraw Marty Krynickiej, obyło się bez większych niespodzianek.
Tym razem ciężar
prowadzonej sprawy spoczywa jedynie na barkach Kruka, który wszelkimi metodami
stara się znaleźć coś, co oczyści Martę ze stawianych jej zarzutów. A że dzieje
się całkiem sporo komisarz nie ma ani chwili spokoju. Wyraźnie da się odczuć
to, że akcja w tym tomie budowana jest z większym rozmachem, niż miało to miejsce
w poprzednim tomie. Dużo się dzieje i jest interesująco, jednak niektóre sploty
sytuacyjne wydały mi się tak nieprawdopodobne, że ciężko było mi w nie uwierzyć.
Mimo to, dałam się wciągnąć w przesłuchiwanie świadków, szukanie tropów i
śledzenia bandziorów (w szczególności niejakiego Grzesznika).
Pisząc tekst o „Kruku” wspomniałam, że zarówno w
konstrukcji powieści, jak i w stylu Piotra Górskiego da się odczuć, że jest to
debiutancka powieść. Tutaj – odnoszę wrażenie jest pewien progres jeśli chodzi
o pióro autora. Ponadto dostrzegam dbałość, z jaką pisarz konstruował poszczególne
elementy fabuły, jak skrupulatnie tworzył siatkę powiązań sfery politycznej z
kryminalną odsłaniając tym samym słabości człowieka zaślepionego chęcią wzbogacenia
się czy zyskania władzy.
Muszę przyznać, że jest
nieźle, jednak brakowało mi tu pewnych pierwiastków widocznych w pierwszym
tomie. O czym mówię? Przede wszystkim o duecie Kruk – Krynicka, który, w moim
odczuciu, nadawał pierwszemu tomowi rumieńców. Żałuję, że w drugiej części Kruk
został sam na placu boju. Te tytuły różnią się także klimatem. Aura pierwszego
tomu dość ciasno mnie otulała, każde miejsce miało swój koloryt, swój akcent. W
„Gorszym” ten klimat trudniej jest
uchwycić, gdyż nie jest on tak wyrazisty. Mimo tych minusików, które oczywiście
wynikają z moich subiektywnych odczuć, cykl o komisarzu Kruku autorstwa Piotra
Górskiego potrafi wciągnąć czytelnika. Sama z chęcią sięgnę po kolejny tom.
P.
Górski – Gorszy
stron: 416
wyd. Harper Collins 2018
czwartek, 2 sierpnia 2018
Wakacyjny konkurs [aktualizacja]
Moi drodzy,
cały dzień dzisiaj walczę z blogspotem. Niestety, przez moją nieuwagę zostało usuniętych około 40 komentarzy umieszczonych pod kilkoma postami - te konkursowe również. Próbowałam działać, jednak odzyskanie Waszych konkursowych wypowiedzi okazało się niemożliwe. Bardzo mi przykro, dlatego te osoby, które wzięły udział w zabawie proszone są o zostawienie komentarza. Nie musicie odpowiadać drugi raz na pytanie, już sporo się nad tym napracowaliście. Wystarczy że napiszecie, że braliście już udział w konkursie. Wasze wcześniejsze wypowiedzi udało mi się przeczytać przed ich usunięciem, zatem wybiorę zwycięzcę. Przepraszam za komplikacje i pozdrawiam Was bardzo ciepło.
Wakacje trwają w najlepsze, więc przyszła pora na wakacyjny konkurs ;) Do zdobycia „Testament” Remigiusza Mroza lub „Czarnooka blondynka” Benjamina Blacka. W komentarzu z konkursową odpowiedzią napiszcie, którą z książek chcielibyście wygrać.
A teraz najważniejsze
czyli pytanie ;) A brzmi ono:
Opisz wakacje Twoich
marzeń
Poniżej
kilka zasad.
Książki pochodzą
z mojej biblioteczki.
1. Konkurs
trwa od 2.08.2018- 9.08.2018 (włącznie)
2. Zwycięzca wyłoniony zostanie w przeciągu trzech dni od zakończenia konkursu. Zwycięży osoba której odpowiedź najbardziej mnie zaskoczy ;)
3. Po ogłoszeniu wyników, osoba wyłoniona proszona jest o kontakt mailowy.
4. Wstawienie banneru konkursowego nie jest wymagane, jednak będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie posłać dalej info o konkursie.
2. Zwycięzca wyłoniony zostanie w przeciągu trzech dni od zakończenia konkursu. Zwycięży osoba której odpowiedź najbardziej mnie zaskoczy ;)
3. Po ogłoszeniu wyników, osoba wyłoniona proszona jest o kontakt mailowy.
4. Wstawienie banneru konkursowego nie jest wymagane, jednak będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie posłać dalej info o konkursie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)