„Kruki
tańczyły na niebie”*
Fran Hunter wracała do
domu, do swojej córki. Wędrówkę utrudniał jej siarczysty mróz, śnieżny pancerz
pokrywający drogę i… wirujące kruki. O właśnie one poprowadziły ją do miejsca,
gdzie znalazła zwłoki szesnastoletniej Catherine Ross. Ta zbrodnia szokuje
mieszkańców Ravenswick. Nagle z ufnych i gościnnych ludzi zamieniają się w
podejrzliwe osoby, którym nieustannie towarzyszy lęk. W końcu każdy z sąsiadów
może okazać się mordercą. Dochodzeniem ma zająć się inspektor Jimmy Perez,
który z zaskoczeniem obserwuje to, jak łatwo przychodzi społeczeństwu wydawanie
wyroków, bowiem ludzie już znaleźli winnego. Jest nim Magnus Tait –
niepełnosprawny umysłowo starzec, mieszkający samotnie na Hillhead. Jednak
Perez nie do końca jest przekonany o
słuszności tych oskarżeń, choć coraz więcej dowodów przemawia na
niekorzyść chorego mężczyzny. Tymczasem Fran, znajduje kolejne zwłoki, tym
razem to ciało Catriony Bruce – dziewczynki, która zaginęła osiem lat temu. Czy
te dwa morderstwa są ze sobą powiązane? Tego niezwłocznie musi dowiedzieć się
Jimmy Perez.
„Czerń
kruka” autorstwa Ann Cleeves otwiera kwartet szetlandzki –
kryminalną serię, której akcja umiejscowiona jest na Szetlandach, a ogniwem
łączącym tomy jest postać inspektora, Jimmy’ego Pereza. Ta seria zaintrygowała
mnie nie tylko ze względu na moją słabość do kryminałów i thrillerów, ale również przez
wzgląd na miejsce akcji – Szetlandy, archipelag wysp położony na Oceanie
Atlantyckim. Miałam nadzieję, że te tereny zagwarantują historii wyjątkowy
klimat- i tak się stało. Zaś jeśli chodzi o samą fabułę, dostrzegam w niej
zarówno te obiecujące detale, jak i te nieco słabsze elementy. Ale po kolei.
Przyjrzyjmy się chwilkę
miejscu akcji i aurze jakie ono generuje. Szetlandy to archipelag ponad stu
wysp, jednak zamieszkiwanych jest tylko piętnaście z nich. Rozległe, często opuszczone tereny, strome
klify, plaże, pagórki i torfowiska stanowią charakterystyczne elementy
tamtejszego krajobrazu. A wszystko to przybrane zimowymi akcentami, gdyż
opowieść rozpoczyna się wraz z nadejściem Nowego Roku. Zatem przenikliwy chłód,
gruba warstwa śniegu i przeszywający do szpiku kości wiatr to stałe elementy szetlandzkiego
pejzażu. I te kruki zwiastujące coś strasznego... Mnie wciągnęła ta surowa atmosfera
tego miejsca. Ponadto na klimat wpływa także niespieszne tempo akcji, dzięki
czemu autorka stopniowo dozuje czytelnikowi swoją opowieść. Czytelnicy lubiący
wartką akcję mogą poczuć się znużeni.
Autorka na miejsce
akcji wybrała spokojne i można powiedzieć hermetyczne Ravenswick, gdzie
mieszkańcy znają się jak łyse konie, a każdy dzień jest bardzo przewidywalny.
Obraz sielskiego życia skontrastowany z morderstwem jest schematem często stosowanym
w literaturze. Tutaj – muszę przyznać- dobrze to zadziałało. Dodam, że
Ravenswick jest miasteczkiem fikcyjnym ( ten obszar w rzeczywistości nosi nazwę
Sandwick).
Ann Cleeves wyraźnie
szkicuje portrety głównych postaci, ukazując relacje między nimi, a gdy to
konieczne wracając do wydarzeń sprzed lat, by czytelnik miał jak najpełniejszy
obraz bohaterów. Mnie w szczególności zaintrygowały te osoby, które są w pewnym
sensie odrzucone i mają poczucie wyobcowania. Pierwszą z nich jest wspomniany
wcześniej Magnus Tait. Ekscentryczny, chory mężczyzna, który po śmierci matki
został sam. Spragniony czyjegoś towarzystwa, z okna obserwuje sąsiadów, w
nadziei, na niespodziewaną wizytę któregoś z nich. Trochę dziki, przestraszony,
mający trudności z komunikacją, budzi przede wszystkim strach. Kolejną osobą
ignorowaną przez otoczenie jest Sally - przeciętna, trochę nieśmiała
nastolatka, borykająca się z lekką nadwagą. Dziewczyna nie ma w szkole łatwego
życia, ze względu na fakt, iż jest córką nauczycielki. Wiecznie samotna,
próbująca zwrócić na siebie uwagę rówieśników w końcu doczeka się swoich pięciu
minut. Warto jednak przyjrzeć się każdemu z bohaterów, gdyż oni wszyscy kryją w
sobie pewne tajemnice.
Moją uwagę przykuły
także zwyczaje mieszkańców wysp, a w szczególności Up- Helly- Aa – festiwal ognia,
który odbywa się w Lerwick w ostatni wtorek stycznia. Rozpoczyna się pochodem mężczyzn
ubranych w nordyckie stroje. Po zmroku mieszkańcy wyruszają z pochodniami,
które rzucają na wcześniej przygotowany okręt wikingów.
Czas przejść do zagadki
kryminalnej. Wcześniej pisałam o słabszych elementach i ta intryga – w moim
odczuciu- właśnie nim jest. Przyznam, że autorka podsuwa wiele tropów, które
skutecznie potrafią zmylić czytelnika, jednak to, co mnie nie przekonuje to
fakt, że nie znajdujemy żadnych poszlak, które przemawiają za tym, że to TA
osoba jest sprawcą. Nie wiadomo, jak śledczy wpadli na ten właściwy ślad. Dochodzenie
się toczy, zyskujemy coraz więcej informacji, tworzymy domysły i… przeskok, bez
wcześniejszych poszlak - trach mamy tego, o kogo nam chodziło. I choć sama wyprzedziłam
inspektora Pereza w wytypowaniu sprawcy, taka konstrukcja finału mnie
rozczarowała.
Ann Cleeves stworzyła
klimatyczny kryminał, którego siłą są bohaterowie, którzy poddając się emocjom
i namiętnościom zdolni są do rzeczy o które się nie podejrzewali. Czy jest to
namiętność, która pali, jak ogień, czy nienawiść, która jest jak lód –
nieważne, bowiem każde z nich niszczy. Polecam.
Jedni
mówią, że świat niszczy ogień.
Inni,
że lód.
Iż
poznałem pożądanie srogie,
Jestem
z tymi, którzy mówią: ogień.
Gdyby
świat zaś dwakroć ginąć mógł,
Myślę,
że wiem o nienawiści
Dość,
by rzec: równie dobry lód
Jest,
by niszczyć,
I
jest go w bród**
** Wiersz Roberta Frosta „Fire and Ice” w tłumaczeniu Ludmiły Mariańskiej, do którego odwołuje
się jedna z bohaterek powieści.
A.
Cleeves - Czerń kruka
stron: 416
wyd. Czwarta Strona, 22.08.2018
Hmmmm i dałaś mi zagwozdkę, bo z jednej strony lubie takie powieści, ale pod warunkiem, że są fajnie skonstruowane....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Muszę się jeszcze zastanowić nad tą pozycją. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTak nietypowe miejsca zawsze wodzą na pokuszenie. Świetna recenzja, myślę, że szetlandzkie kryminały, z ich chłodem i surowością mogą mi się spodobać. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńRozejrzę się w bibliotece, mają pełno nowości.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, co mam teraz zrobić. 😊
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłam i jestem oczarowana jej klimatem i stylem. Bardzo przypadła mi do gustu, pomimo tego, że akcja nie brnie wybitnie szybko:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com
Zapowiada się nieźle :)
OdpowiedzUsuńA ja mimo wszytsko mam nanią ochotę, klimatem przypomina mi powieści Lackberg :)
OdpowiedzUsuńKurczę, o książce nie słyszałam, ale Skandynawskie klimaty mają w sobie "to coś".
OdpowiedzUsuńTo trzecie recenzja tej książki, którą dziś przeczytałam i na razie jest na plus ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100 %. Klimat fantastyczny, postaci wykreowane w sposób prawie mistrzowski tylko ten finał taki jakiś nie taki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
KSIĘGOZBIÓR