Karolowi Szramie
właśnie stuknęła czterdziestka. Te okrągłe urodziny stają się dla mężczyzny
okazją do poddania w wątpliwość swoje dotychczasowe życie. A jakie ono jest?
Hmmm… nieciekawe- krótko mówiąc. Karol ma rodzinę, która go wykańcza. Małżonka
jest wiecznie niezadowolona (w jego przekonaniu), a syn, Arek nie ma dla niego
ani krzty szacunku. To jednak nie wszystko, bowiem do tej czary pełnej goryczy
trzeba dodać jeszcze kredyt na mieszkanie, który – jak wszystko pójdzie dobrze- mężczyzna
spłaci za dwadzieścia lat oraz pracę w wielkiej korporacji, której trybikiem
jest on- Karol Szrama we własnej osobie.
Facet ma przechlapane,
prawda?
Oczywiście stara się wytrzymać
i jakoś funkcjonować, jednak kiedy przekracza ten magiczny wiek czterdziestu
lat (bo podobno życie zaczyna się po czterdziestce) coś w nim pęka, coś się
buntuje. Karol postanawia zmienić swoje życie i „rozpirzyć ten cały świat w drobny mak”. Szrama bardzo by chciał,
ale nie wie od czego zacząć. I tu z pomocą przychodzi mu niejaki Rodrigo
Valente – enigmatyczna postać, która kontaktuje się jedynie z Karolem. Być może
dlatego, że istnieje jedynie w jego głowie? To próbuje ustalić doktor Zawijs – psychiatra
do którego trafia nieszczęsny czterdziestolatek.
„Podpalę
wasze serca!” autorstwa Marcina Brzostowskiego to
książka nieprzewidywalna, groteskowa i szalona, a jednocześnie tak trafnie
obrazująca rzeczywistość, której jesteśmy częścią. Bohater też zdaje się
odchodzić od zmysłów, pozwalając szaleństwu całkowicie nim zawładnąć. A może to
właśnie jest metoda na przetrwane w dzisiejszym świecie – obłęd?
Z ogromnym zainteresowaniem
śledziłam kolejne zapiski głównego bohatera (tu muszę wspomnieć, że narratorem powieści
jest Karol, a treść przybiera formę dziennika). Szrama opracuje w korporacji,
gdzie podwładni poddawani są nieustannej kontroli i presji. Przy biurku każdego
z nich instalowane są zegary kontrolne, by zwierzchnicy mogli śledzić
wyrabianie normy. Wszyscy muszą wpasować się w ten „kostium” narzucony przez
przedsiębiorstwo. Co tu dużo mówić. Nawet Mietek –zegar kontrolny Karola, z
obawy przed usunięciem ze stanowiska pracy musiał „wpasować” się w pokładane w
nim oczekiwania.
Pozostańmy chwilę przy Mietku.
Mieciu, choć kontroluje Karola jest jego przyjacielem. Rozmawiają (dokładnie
tak) ze sobą codziennie, doskonale się rozumieją, gdyż są więźniami tych samych reguł i wspierają się nawzajem.
Nie tylko ten zegar posiada umiejętność mówienia. Jest jeszcze karpio-pies,
który, w odróżnieniu od rodziny Szramy, potrafi znaleźć z nim wspólny język. Tego
wspólnego języka nie potrafi znaleźć ze swoim pacjentem doktor Zawijs. Zamiast
pomóc Karolowi, sprawia, że ten czuje się jeszcze bardziej osaczony,
zdezorientowany i niepewny, co do swojej poczytalności. Nieustanna kontrola ze
strony rodziny, szefostwa, a w końcu lekarza, sprawia, że bohater utwierdza się
w przekonaniu, że musi się ratować i poszukać alternatywnej rzeczywistości. Czytając
o Mietku i karpio-psie pokusiłam się o refleksję, że te relacje głównego
bohatera z przedmiotami i zwierzętami ukazują, jak często nie potrafimy okazać empatii innym
ludziom. Więcej życzliwości i współczucia dla głównego bohatera mają te
stworzenia, aniżeli jego najbliżsi czy współpracownicy.
Historia Karola Szramy
jest absurdalna, zaskakująca i zabawna. Napisana – można by rzec – z przymrużeniem
oka. Jednak kiedy przyjrzymy się bardzo dokładnie bohaterowi i wydarzeniom,
których stał się uczestnikiem, dostrzeżemy odłamki dobrze znanej nam rzeczywistości.
Praca 24 godziny na dobę, wieloletni kredyt na mieszkanie, wyścig szczurów,
rywalizacja o względy szefa i znikome więzi z rodziną. Brzmi znajomo? Sama wczytując
się w tę powieść miałam szereg skojarzeń z bohaterami stworzonymi przez Kafkę
czy Orwella, a korporacja, w której pracuje główny bohater stała się dla mnie metaforą
totalitarnego państwa.
Jak wspomniałam książka
jest groteskowa i szalona, nie każdemu czytelnikowi to się spodoba. Ponadto
główny bohater w swojej opowieści bywa wulgarny, co nie każdemu może przypaść
do gustu. Pozostając przy języku, muszę stwierdzić, że mnie przekleństwa tutaj
nie przeszkadzały, jednak zwróciłam uwagę na inną kwestię, mianowicie taką, że
język którego używał Szrama chwilami w ogóle mi do niego nie pasował. Był jakby
nie adekwatny do jego wieku czy charakteru, który wyłaniał się z fabuły. Momentami
właśnie to mi zgrzytało.
„Podpalę
wasze serca!” obrazuje jak łatwo możemy stracić
kontrolę nad swoim życiem, czy to przez nasze wybory, czy przez czynniki
całkowicie od nas niezależne. Ta książka to także obraz relacji człowieka z
człowiekiem, które niestety stają się bardzo wątłe. A wszystko to zamknięte z
zwięzłej formie pełnej absurdu i ironii, w towarzystwie sugestywnego języka.
M.
Brzostowski – Podpalę wasze serca!
stron: 142
wyd. e-bookowo 2016
Intrygująca recenzja i książka :)
OdpowiedzUsuńKafkę czytałam Brzostowskiego nie. Myślę, że jak pochłonę mój stosik, przeczytam chętnie książkę tego autora.
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę zachęcająco. 😊
OdpowiedzUsuńDość krótka pozycja i lekka, wiec na lato wydaje się naprawdę idealna. :)
OdpowiedzUsuńByć może sięgnę, ale ze stosem bibliotecznym muszę się uporać, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja - intrygujesz!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Już sam tytuł jest niecodzienny :)
OdpowiedzUsuńSkusze się ;)
OdpowiedzUsuń