„A
jaki jest kolor samotności?
(…)
samotność musi być przezroczysta, czyli w ogóle bez żadnego koloru, bo kiedy
jest się samotnym, to jakby się było niewidzialnym dla innych ludzi. Nie w dobry,
jak superbohater, tylko w smutny sposób.”*
Zach Taylor od
dłuższego czasu czuje się przezroczysty. Ta niewidzialność pojawiła się w TYM
DNIU, kiedy do szkoły, gdzie uczył się Zach , wpadł uzbrojony nastolatek. Napastnik
zabił dziewiętnaście osób, a jedną z jego ofiar był Andy, starszy brat Zacha.
Odtąd już nic nie było takie, jak kiedyś. Najbliżsi chłopca pogrążeni we
własnym bólu zdają się nie zauważać swojego drugiego dziecka. Zach, choć sam
nie radzi sobie z tragedią jaka spotkała jego rodzinę, zrobi wszystko by ich
życie znów było normalne.
Losy rodziny Taylorów
poznajemy z perspektywy głównego bohatera- sześcioletniego Zacha. I muszę
przyznać, że zaintrygował mnie ten portret rodzinny sklejony z dziecięcych obserwacji,
lęków i nadziei. Dzięki chłopcu możemy dostrzec drobiazgi, które często nam,
dorosłym umykają albo po prostu my uważamy je za coś nieistotnego.
Dorastając bardzo
często tracimy zdolność spoglądania na świat oczami dziecka, dlatego uważam, że
tworzenie historii, gdzie narratorem jest kilkuletni chłopiec to spore
wyzwanie. Autorka, w moim odczuciu, sprostała temu wyzwaniu tworząc szczerą i przejmującą
historię. Opowieść Zacha, mimo ważkiego tematu, jest lekka i nie przytłacza
czytelnika. Dodam, że Zach rozczulał mnie swoją dziecięcą naiwnością, a
jednocześnie zaskakiwał dojrzałością, którą niejednokrotnie wykazywał się w
trudnych sytuacjach. I tutaj może ta dojrzałość momentami nie była dla mnie
zbyt wiarygodna, ale to detal, który, w mojej ocenie, nie odbiera historii
autentyczności.
„Kolor
samotności” to opowieść o stracie bliskiej osoby i
próbie poradzenia sobie z tym traumatycznym doświadczeniem. W rodzinie Taylorów
każdy próbuje na swój sposób oswoić cierpienie, nie zwracając uwagi na to jaką
krzywdę swoim zachowaniem wyrządza innym. Dla ojca Zacha azylem staje się
praca, matka głównego bohatera pragnie znaleźć kogoś, kogo mogłaby obarczyć
winą za to, co stało się w szkole, z kolei Zach, znajduje ukojenie czytając ulubione
książki w pokoju zmarłego brata. Mnie mama chłopca bardzo irytowała swoim
zachowaniem, z drugiej zaś strony, mając na uwadze wstrząsające wydarzenia w
jakich uczestniczyła, jestem w stanie nieco usprawiedliwić jej postępowanie.
Rhiannon Navin nie
pisze tylko o stracie. Pisze także o trudnościach z jakimi spotykają się dzieci
z zaburzeniami opozycyjno-buntowniczymi oraz osoby z ich otoczenia. Na to
zaburzenie cierpi Andy, starszy brat głównego bohatera, któremu napady agresji
utrudniają codzienne funkcjonowanie. Autorka pisze także o dostępie do broni. Ten
temat nieustannie wraca w kontekście strzelanin w szkołach i generuje szereg
dyskusji, jednak autorka ogranicza się tylko do zasygnalizowania negatywnych następstw
dostępu do broni, skupiając się na rodzinie Taylorów i ich osobistej tragedii.
„Kolor
samotności” to poruszająca książka o odejściu
bliskiej osobie i cierpieniu, na który każdy musi odnaleźć swoje własne
antidotum.
R.
Navin – Kolor samotności
Stron: 336
Wyd. Harper Collins 2018
*R.
Navin, „Kolor samotności”, wyd. Harper Collins 2018,str. 108
Świetna recenzja, jak to mawiam, będę mieć książkę na uwadze :)
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja.
OdpowiedzUsuńChcę bardzo przeczytać tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńTo moja chciejka po tak cudownej recenzji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Myślę, że przeczytam! Brzmi na książkę, która wywoła we mnie dużo emocji.
OdpowiedzUsuńKurcze...ciężka z emocjonalnego punktu książka...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Emocjonalna petarda! Musi być w mojej bibliteczce :) Najwyżej odchoruję ją później, ale czuję, że warto!
OdpowiedzUsuńWiem ważny temat, ale nie wiem, czy bym udźwignęła. Jeszcze przemyślę...
OdpowiedzUsuńNa pewno ciężka książka. Chyba póki co nie potrzebuję dodatkowego "dołowania" się :)
OdpowiedzUsuń