Mija sześć miesięcy od
tragicznych wydarzeń na Fair Isle, które na zawsze zmieniły życie Jimmy’ego
Perez’a. Inspektor obecnie przebywa na urlopie, próbując poukładać sobie
wszystko na nowo i zmierzyć się z dręczącymi go wspomnieniami. Mężczyzna ani
myśli wracać do swoich obowiązków, choć jego współpracownik Sandy Wilson,
subtelnie usiłuje go do tego nakłonić. A śledztwo, w którym Jimmy niewątpliwe okazałby
się bardzo pomocny dotyczy morderstwa.
A ofiarą jest Jerry
Markham, dziennikarz piszący dla jednej z londyńskich gazet. Mężczyzna zostaje
znaleziony w jednej z łodzi. Na miejsce zostają
wezwani: Sandy Wilosn i detektyw Willow Reeves, która ma objąć pieczę
nad dochodzeniem.
Piąty tom szetlandzkiej
serii autorstwa Ann Cleeves nie był planowany, bowiem autorka planowała
zakończyć cykl na czwartym tomie. Cieszę się jednak, że zdecydowała się na
kontynuację, gdyż po (teoretycznie) finalnym „Błękicie błyskawicy” zostałam z wieloma pytaniami bez odpowiedzi.
Jaka jest „Martwa woda”? Klimatyczna, jak każda
opowieść z Szetlandów. I podobnie, jak każda historia z wysp - intrygująca i
zatrważająca zarazem. Jest także pełna … czegoś nowego. Czegoś, czego do końca
nie potrafię nazwać, a jednak jest to wyczuwalne. Zdecydowanie ma to związek z
Jimmym Perezem, którego zachowanie diametralnie się zmieniło. Oczywiście to
naturalne, biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Odnoszę wrażenie,
że tragedia, która dotknęła Pereza pozwoliła mu nie tylko dojrzeć, ale także
przewartościować swoje życie. Wyzwoliła w nim także pewne pokłady nostalgii i
melancholii, co wpływa na aurę tej powieści.
Inspektor Perez odmówił
uczestnictwa w śledztwie, jednak nie na długo. I choć trzyma się nieco na
uboczu, momentami odnosiłam wrażenie, że ten stary, dobrze znany Jimmy, który z
ogromną wnikliwością słuch tego, co mają do posiedzenia mieszkańcy Szetlandów –
wrócił. Pozostając przy śledztwie i intrydze, muszę przyznać, że autorka
ponownie mnie zaskoczyła. Zaangażowałam się w śledztwo prowadzone przez Wilosna
i Reeves (oj czuję, że pani detektyw jeszcze nieraz o sobie przypomni;)),
analizowałam historie zasłyszane od mieszkańców wysp, typowałam sprawców i …
pudło! Dodam jeszcze, że tożsamość winnego okazała się dla mnie sporym
zaskoczeniem. A jego motywy mało przekonujące, jednak jeśli chodzi o emocje i
uczucia czasami wystarczy niewiele, by doprowadzić kogoś do ostateczności.
Cieszę się, że mogłam
wrócić w to urokliwe i pełne tajemnic miejsce. Brakowało mi Jimmy’ego Pereza i
uczestnictwa w skrupulatnie prowadzonych śledztwach. Polecam tym, którzy lubią niespiesznie
snujące się, klimatyczne opowieści.
A. Cleeves – Martwa Woda
stron: 464
wyd. Czwarta Strona
2019
Zapowiada sie fajna książka, ale dla tych którzy uwielbiają kryminały. Ja czasem coś tam przeczytam z kryminałów ale mało. ❤️😊
OdpowiedzUsuńJak opowieść ma swój niepowtarzalny klimat, to przeczytam, chociażby miała to być najdziwniejsza historia świata. Tytuł zapisuję!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Całkowicie się z Tobą zgadam. Jest w tej części taka inna energia. Co do detektyw Reeves, to też mam wrażenie, że zagości na dłużej ;)
OdpowiedzUsuń