środa, 9 października 2019

Ann Cleeves "Martwa woda"



Mija sześć miesięcy od tragicznych wydarzeń na Fair Isle, które na zawsze zmieniły życie Jimmy’ego Perez’a. Inspektor obecnie przebywa na urlopie, próbując poukładać sobie wszystko na nowo i zmierzyć się z dręczącymi go wspomnieniami. Mężczyzna ani myśli wracać do swoich obowiązków, choć jego współpracownik Sandy Wilson, subtelnie usiłuje go do tego nakłonić. A śledztwo, w którym Jimmy niewątpliwe okazałby się bardzo pomocny dotyczy morderstwa.

A ofiarą jest Jerry Markham, dziennikarz piszący dla jednej z londyńskich gazet. Mężczyzna zostaje znaleziony w jednej z łodzi. Na miejsce zostają  wezwani: Sandy Wilosn i detektyw Willow Reeves, która ma objąć pieczę nad dochodzeniem. 

Piąty tom szetlandzkiej serii autorstwa Ann Cleeves nie był planowany, bowiem autorka planowała zakończyć cykl na czwartym tomie. Cieszę się jednak, że zdecydowała się na kontynuację, gdyż po (teoretycznie) finalnym „Błękicie błyskawicy” zostałam z wieloma pytaniami bez odpowiedzi.

Jaka jest „Martwa woda”? Klimatyczna, jak każda opowieść z Szetlandów. I podobnie, jak każda historia z wysp - intrygująca i zatrważająca zarazem. Jest także pełna … czegoś nowego. Czegoś, czego do końca nie potrafię nazwać, a jednak jest to wyczuwalne. Zdecydowanie ma to związek z Jimmym Perezem, którego zachowanie diametralnie się zmieniło. Oczywiście to naturalne, biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Odnoszę wrażenie, że tragedia, która dotknęła Pereza pozwoliła mu nie tylko dojrzeć, ale także przewartościować swoje życie. Wyzwoliła w nim także pewne pokłady nostalgii i melancholii, co wpływa na aurę tej powieści. 

Inspektor Perez odmówił uczestnictwa w śledztwie, jednak nie na długo. I choć trzyma się nieco na uboczu, momentami odnosiłam wrażenie, że ten stary, dobrze znany Jimmy, który z ogromną wnikliwością słuch tego, co mają do posiedzenia mieszkańcy Szetlandów – wrócił. Pozostając przy śledztwie i intrydze, muszę przyznać, że autorka ponownie mnie zaskoczyła. Zaangażowałam się w śledztwo prowadzone przez Wilosna i Reeves (oj czuję, że pani detektyw jeszcze nieraz o sobie przypomni;)), analizowałam historie zasłyszane od mieszkańców wysp, typowałam sprawców i … pudło! Dodam jeszcze, że tożsamość winnego okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. A jego motywy mało przekonujące, jednak jeśli chodzi o emocje i uczucia czasami wystarczy niewiele, by doprowadzić kogoś do ostateczności. 

Cieszę się, że mogłam wrócić w to urokliwe i pełne tajemnic miejsce. Brakowało mi Jimmy’ego Pereza i uczestnictwa w skrupulatnie prowadzonych śledztwach. Polecam tym, którzy lubią niespiesznie snujące się, klimatyczne opowieści.

A.     Cleeves – Martwa Woda
stron: 464
wyd. Czwarta Strona 2019


3 komentarze:

  1. Zapowiada sie fajna książka, ale dla tych którzy uwielbiają kryminały. Ja czasem coś tam przeczytam z kryminałów ale mało. ❤️😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak opowieść ma swój niepowtarzalny klimat, to przeczytam, chociażby miała to być najdziwniejsza historia świata. Tytuł zapisuję!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkowicie się z Tobą zgadam. Jest w tej części taka inna energia. Co do detektyw Reeves, to też mam wrażenie, że zagości na dłużej ;)

    OdpowiedzUsuń