Niru wiedzie typowe nastoletnie życie. Chodzi do szkoły,
gdzie osiąga doskonałe wyniki w sporcie, a niebawem dołączy do grona studentów Uniwersytetu Harvarda. Chłopak właściwie nie sprawia
problemów wychowawczych. Kocha i szanuje swoich rodziców i starszego brata. Niru ma także najlepszą przyjaciółkę
Meredith, w której zawsze ma oparcie.
Jednak to tylko pozory
Niru nie jest idealny, a przynajmniej nie dla swojego ojca.
Wszystko przez tę jego odmienność, którą chłopak skrzętnie ukrywa i z którą stara
sie walczyć. Bezskutecznie. Wkrótce bliscy odkrywają jego prawdziwą twarz i
chłopak szybko przekonuje się że nawet miłości rodziców nie może być pewien.
Losy nastolatka czytelnik poznaje z dwu perspektyw - jego samego
i Meredith, która zdaje sie być najbliższą mu osobą. Jednak jej oczyma
spojrzymy tylko na ostatni akt dramatu Niru. Ze słów
i myśli nastolatka możemy skrupulatnie uformować jego postać. Główny bohater
jest osoba niezwykle wrażliwą i zamkniętą w sobie. Nieustannie towarzyszy mu
poczucie wyobcowania, co ma silny związek z jego pochodzeniem, a przede
wszystkim z orientacją seksualną. Jego spojrzenie na świat i to, czego staje
sie świadkiem momentami jest nieco powierzchowne i przepełnione naiwnością. Muszę przyznać, że sama odnosiłam wrażenie, że pewne
sytuacje, z którymi mierzy się bohater zasługują na więcej słów czy na
wnikliwsze spojrzenie. Warto jednak przypomnieć sobie siebie w wieku osiemnastu
lat. Być może też byliśmy nieco naiwni i nie analizowaliśmy
tak mocno świata.
„Ani
żadnego słowa” to opowieść której bieg nadają
słowa – te wypowiedziane i te, których nikt nie wymówił. Kluczowe zdają się być
zdania, które Niru słyszy od ojca, mężczyzny, który lata temu uczynił Amerykę
swoim miejscem, jednak nie domem. Sercem nadal jest w Nigerii, dlatego hołdują
tamtejszym zwyczajom wysyła tam syna na „duchowe oczyszczenie”, aby wyszedł na
ludzi. Po powrocie do Waszyngtonu zmienia się wszystko, a to za sprawą
kolejnych słów i niepomyślnego splotu zdarzeń.
Historia Niru to opowieść o próbie dotarcia do samego
siebie, odkrywaniu swoich pragnień i bolesnym procesie samoakceptacji. To także
powieść o imigracji, która nie zawsze staje się szansą na lepsze życie. I w
końcu to powieść o słowach, które mogą diametralnie zmienić życia, a których
siły często nie doceniamy.
Delikatna, ale i brutalna. Szczera i zatrważająca.
U. Iweala –
Ani złego słowa
stron: 274
wyd. Wydawnictwo Poznańskie 2019
Z tego co czytam to warta przeczytania. Będę o niej pamiętać. [Kreatywna-alternatywa]
OdpowiedzUsuńBardzo intrygująca historia. Będę miała ten tytuł na uwadze.
OdpowiedzUsuń