Islandia to miejsce,
które pragnę kiedyś odwiedzić. Pewnie jeszcze długo ta podróż pozostanie
jedynie marzeniem, dlatego staram się poznawać to państwo między innymi poprzez
literaturę. Tym razem zdecydowałam się spojrzeć na nią oczami Heidy, która
prowadzi farmę.
„Farma
Heidy. Owce, islandzka wieś i naprawianie świata”
to książka autorstwa Steinunn Sigurdadóttir, która niemal przez rok wsłuchiwała
się w opowieść Heidy, by móc podzielić się nią z czytelnikami.
Dla wielu młodych kobiet
kariera modelki uczestniczącej w prestiżowych pokazach mody byłaby spełnieniem
najskrytszych marzeń. Jednak nie dla Heidy Ásgeirsdóttir, która zrezygnowała z takiej
szansy na rzecz prowadzenia własnego gospodarstwa. Jako właścicielka farmy
położonej „na granicy nadającego się do
zamieszkania świata” przywykła do tego, że musi zmagać się z wieloma
trudnościami, czy to natury finansowej czy po prostu fizycznej, gdyż ta praca,
jak sama twierdzi „jest nieludzko
wymagająca”. Jednak najbardziej wyczerpująca dla niej walka rozpoczęła się
w 2010 roku, kiedy jeden z koncernów energetycznych ogłosił budowę elektrowni
wodnej. Negatywne skutki tej inwestycji odczułaby nie tylko Heida, ale cały
region. Chcąc obronić swoją ziemię i wieś założyła ekologiczną partię i
zaangażowała się w lokalną politykę. Zyskując coraz większe poparcie,
zdecydowała się reprezentować swój południowo-wschodzi okręg wygłaszając mowę w
parlamencie jako rezerwowy poseł z ramienia Partii Zielonych. Ta walka trwa do
dziś, a determinacja Heidy, by obronić swoje miejsce nie maleje.
Muszę przyznać, że ta
opowieść znalazła mnie w idealnym momencie. Nie tylko dała wytchnienie,
przeniosła w miejsce o którym marzę od lat, ale także pokazała, że warto bronić
tego w co się wierzy i warto bronić swojego miejsca na ziemi.
Heida to dla mnie kobieta
pełna sprzeczności. Z jednej strony nieco wycofana, szukająca samotności i uwielbiająca
spędzać czas na swojej farmie. Z drugiej zaś, silna, bezkompromisowa z ogromnym
temperamentem, potrafiąca wyjść ze swojego bezpiecznego „kokonu”, by bronić tego,
co dla niej najważniejsze – swojej farmy, środowiska naturalnego i w końcu mieszkańców
zagrożonych terenów.
Czytając o głównej
bohaterce często odnosiłam wrażenie, że z uwagi na swoje poglądy, swoją
profesję, nietuzinkową osobowość i w końcu urodę, którą autorka określa jako
połączenie elfa i walkirii przez niektórych uważana jest za kogoś szalonego, kogoś
kogo nigdy nie będą w stanie zrozumieć. Dodam jeszcze, że nietypowy jest także
język Heidy, bowiem stanowi on mieszankę współczesnego języka z tym staromodnym.
Cieszę się, że autorka zdecydowała się zachować unikalność tych wypowiedzi. Dzięki
temu mogłam się poczuć jakbym to ja siedziała tuż obok Heidy i słuchała jej
opowieści.
„Farma
Heidy. Owce, islandzka wieś i naprawianie świata” to literacka podróż przez
Islandię i portret farmerskiego życia. To także opowieść o kobiecie, która musi
wyjść poza swoją strefę komfortu i pokonać swoje lęki, by bronić miejsce, które
kocha.
S.
Sigurdadóttir - Farma Heidy. Owce, islandzka wieś i naprawianie świata
stron: 320
wyd. Wydawnictwo Kobiece 2019
Czytałam o tej książce różne opinie, i dobre i te gorsze - myślę, że muszę sama sobie wyrobić zdanie;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)