„Chłopcy, których kochano za mocno” to kontynuacja powieści „Dziewczyny, które miał na myśli” traktującej o Kubie Szpikulcu,
który postanawia na własną rękę „oczyszczać świat” mordując prostytutki. Sama -
jak to często u mnie bywa – zaczynam właśnie od kontynuacji.
Wspomnianego
Kubę Szpikulca próbują dorwać funkcjonariusze małopolskiej policji, jednak on
nadal wymyka im się z rąk. Ponadto w okolicy pojawia się coraz więcej następców
seryjnego mordercy, którzy w ślad za nim pozbywają się kobiet lekkich obyczajów.
Mundurowi z grupy zadaniowej muszą wykazać się nie lada sprytem, by zakończyć
te makabryczną „misję” Szpikulca.
Zatem
kto należy do tej specjalnej grupy?
Edyta
Fortuna, która jest szefową grupy, Tytus Marchwica, Sebastian Bednarski i
Zdzisław Kosturek. To było moje pierwsze spotkanie z tą ekipą i muszę przyznać,
że największą uwagę zwróciłam na Fortunę, która zdaje się być silną i nieugiętą
szefową trzymającą wszystko w ryzach. Oczywiście nie zawsze tak jest, czasami
nie daje rady i się gubi, ale w pracy nigdy tego nie przyzna. Zresztą każdy z
funkcjonariuszy boryka się to z nałogiem, to ze swoją przeszłością. Tak już się
chyba utarło, że każdy glina ucieka przed swoją przeszłością, próbując wymazać
ją z pamięci choćby za pomocą używek. Dość schematyczne, jednak współgrające z
klimatem książki.
Choć
fabuła skupia się głównie na policjantach, to nie jedyni bohaterowie tej
historii. Są jeszcze oni – chłopcy, których kochano za mocno. Dwudziestokilkuletni
Artur Porudzki mieszka z niezrównoważoną matką, która kocha go miłością złą, od
której pragnie się jedynie uciec. I Artur ucieka i tworzy siebie na nowo. Teraz
jako Kwasiciel oczyszcza świat z brudasów. Od życia z matką izoluje się również
Michał Walczak- nauczyciel historii, który prowadzi rozmowy z wyimaginowanymi złotymi
rybkami. Samotni, skrzywieni, marzący o śmierci swoich rodzicielek.
Wracając
do klimatu powieści, muszę przyznać, że nie napawa on optymizmem. Praca w
policji zdaje się być najgorszą z możliwych. Mundurowi mierzą się z zawodowym
wypaleniem, złem, którego są świadkami każdego dnia oraz porażką, którą ponoszą
w polowaniu na Kubę Szpikulca. Nie widząc wyjścia z sytuacji, każdy z nich
stara się znaleźć własny sposób na przetrwanie.
Zdawać
by się mogło, że ta historia będzie za ciężka, trudna do przetrwania. Owszem, ta
opowieść jest mroczna i bezwzględna, jednak jest coś, co przełamuje te cechy,
pozwalając czytelnikowi na chwilę oddechu – humor, którego autor nam nie szczędzi.
Sama, wczytując się choćby w rozmowy stróżów prawa miałam ochotę się roześmiać.
„Chłopcy, których kochano za mocno”
to powieść łącząca elementy sensacji
i kryminału. I choć nie wprowadza powiewu świeżości do wspomnianych gatunków, absorbuje
czytelnika i wywołuje emocje.
K. Kyrcz Jr. - Chłopcy, których kochano za mocno
stron: 384
wyd. Harper Collins
2020
Będę mieć na uwadze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że napisałaś o tym humorze, bo taka ciężka powieść bez lżejszych momentów jest niezwykle ciężka w czytaniu... Książkę będę mieć na uwadze:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Uwielbiam powieści bogate w humor, a po dodaniu do tego kryminalnego wątku - cud, miód i malinki! Poza tym rzadko już można spotkać się z "powiewem świeżości", jak to ładnie ujęłaś, szczególnie właśnie w kryminałach. Dlatego tutaj powinno się zwracać większą uwagę przy tworzeniu bohaterów, elementów zaskoczenia i mieć parę małych asów w rękawie, które polubią czytelnicy. W tym przypadku był to chyba właśnie humor, prawda? :)
OdpowiedzUsuńwww.pomistrzowsku.blogspot.com
Czytałam ją :D Ale trochę żałuję, że nie czytałam od "Dziewczyn, które miał na myśli", bo czułam się trochę tak, jakbym weszła w sam środek powieści ;)
OdpowiedzUsuń