Mężczyzna.
Samotny.
Bezimienny.
Może być twoim sąsiadem, sprzedawcą
w pobliskim sklepie, nieznajomym, którego mijasz idąc ulicą. Przeciętny i
bezbarwny z łatwością zyskuje sympatię otoczenia. Nigdy nie przyszłoby wam do
głowy, że ten zwyczajny człowiek jest… brutalnym mordercą.
Z uwagi na to, że bohater jest
anonimowy na własne potrzeby nazwałam go „panem zwyczajnym”.
Zatem pan zwyczajny jest tutaj
narratorem – przewodnikiem oprowadzającym czytelnika po swoim domu, miejscach
zbrodni, a także swoim chorym umyśle. Od czasu do czasu mężczyzna pozwoli
zajrzeć czytelnikowi za kurtynę przeszłości, by poznać dzieciństwo pana
zwyczajnego oraz zerknąć na jego relacje z rodziną czy rówieśnikami.
Pana zwyczajnego poznajemy w
momencie planowania przez niego zabójstwa młodej dziewczyny. Kolejne etapy tej
zbrodni bohater przedstawia nam w detalach łącznie z tym, co wyczynia ze
zwłokami. Niebawem odkryjemy jedno z przyzwyczajeń głównego bohatera, a
mianowicie przetrzymywanie swoich przyszłych ofiar w klatce. Tym razem w tym
osobliwym więzieniu przebywa Erica Shaw – buntownicza, pewna siebie dziewczyna,
która będzie walczyć z oprawcą dopóki starczy jej sił.
Sami przyznacie, że zapowiadała
się mrożąca krew w żyłach opowieść. Właśnie… zapowiadała się. W moim odczuciu
jednak czegoś zabrakło. A szkoda, bo w historii upatrywałam się sporego
potencjału. Zaczęło się z przytupem: morderstwo, klatki, dosadne opisy i
pierwszoosobowa narracja, która wzmagała uczucie grozy. Im dalej w las tym,
niestety gorzej. Akcja wyhamowała, a fabuła, mam wrażenie oscylowała głównie
wokół zakupów oraz przyrządzania jedzenia dla więzionych kobiet. Główna postać,
zamiast hipnotyzować zwyczajnie nudzi.
Pozostając przy postaciach muszę
wspomnieć kilku tych „drugoplanowych”. Erica – bardzo charakterystyczna i silna
wypada intrygują na tle pozostałych kreacji. Momentami odnosiłam wrażenie, że
dziewczyna niebezpiecznie zbliża się do swojego oprawcy (syndrom sztokholmski?).
Żałuję, że autor nie rozbudował tej relacji. Interesujący wydał mi się także
duet: Diaz i Green – stróżów prawa, którzy próbują znaleźć „haczyk” na pana
zwyczajnego. Żałuję, że i ten wątek został przedstawiony dość oszczędnie.
Książka, pomimo tych
niedociągnięć ma także swoje zalety. Po pierwsze sama idea, by narratorem stał
się seryjny morderca. Zamysł świetny, jednak trochę zaprzepaszczony kulejącą
fabułą. Całość czyta się płynnie i sprawnie, co sprawia, że książka jest dobrym
rozwiązaniem dla tych, którzy szukają lekkiej, niezobowiązującej lektury.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins
stron: 288
Wyd. Harper Collins 2015
Szkoda, że akcja trochę wyhamowała, może kiedyś jednak przeczytam jak wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już o tej książce kilka recenzji i mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńAle teraz głośno o tej książce! ;) Z czystej ciekawości zapoznam się z nią ;)
OdpowiedzUsuń