Maisie Bean przed dwudziestoma
laty straciła syna. Teraz stoi na scenie, by zgromadzonej publiczności
opowiedzieć o wydarzeniach, które doprowadziły do śmierci szesnastoletniego
Jeremy’ego. Kobieta w swojej opowieści wraca do 1995 roku i pierwszych dni
stycznia, gdyż właśnie wtedy przeżyła najgorsze chwile swojego życia.
Wraz z Maisie rozpoczynamy podróż
podczas której poznamy rodzinę Bean oraz ich znajomych czy sąsiadów. Klan,
oprócz wspomnianych: Maisie i Jeremy’ego tworzy Valerie-zakręcona dwunastolatka
oraz Bridie-matka Maisie cierpiąca na demencję. Dom Beanów od czasu do czasu
odwiedza policjant-Fred oraz najbliższa przyjaciółka Maisie Lynn.
Opowieść podzielona jest na sześć
części-od 1 do 6 stycznia 1995 roku. Każdy dzień ukazany jest z różnych
perspektyw: matki, babci, córki, syna, policjanta i przyjaciół Jeremy’ego. Tak
skonstruowana fabuła pozwala na głębsze zrozumienie pewnych sytuacji i decyzji
podejmowanych przez bohaterów. Ponadto w tekście występują fragmenty zaznaczone
kursywą, które są „zapisem” myśli każdej z postaci, co umożliwia czytelnikowi lepszą
z nimi identyfikację.
Pozostając przy postaciach muszę
przyznać, że autorka zadbała o wiele detali, które dodają im wiarygodności. Ta
autentyczność wynika nie tylko z zachowania bohaterów czy też-w przypadku
nastolatków- z pewnych rozterek, które dojrzewająca osoba zna z autopsji, ale
także z języka, który „wpasowany” jest w charakter każdej z postaci.
Autorka książki „Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu”-Anna
McPartlin podobnie, jak w powieści „Ostatnie
dni królika” nakreślone tutaj niepokojące tematy ubiera w bardzo przystępną
formę. McPartlin pisze o homoseksualizmie, demencji, narkomanii, przemocy w
rodzinie czy trudnych relacjach matki z dorastającymi dziećmi. Wszystko
oczywiście skontrowane sporą dawką humoru, dzięki czemu powieść nie staje się
zbyt ciężko. Momentami odnosiłam wrażenie, że autorka dotyka tych kwestii pobieżnie,
bez zagłębiania się w problem, jednak nawet taka konstrukcja jest w stanie zasygnalizować
coś czytelnikowi.
„Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu” to opowieść lekka z dozą humoru,
ale także smutku. To czytadło (tutaj w pozytywnym znaczeniu) pozwalające
odetchnąć po ciężkim dniu, ale nie pozbawione treści skłaniających do
refleksji.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins
stron: 400
Wyd. Harper Collins 2016
Ja póki co mam w planach „Ostatnie dni królika”. Myślę, że mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńMam ją już na swojej półce i nie mogę się doczekać, kiedy po nią sięgnę! Czuję, że będzie to zacna lektura :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Na początku będę musiała zapoznać się z "Ostatnimi dniami królika", a dopiero później sięgnąć po ten tytuł ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczynam czytać:)
OdpowiedzUsuńJa powiem tylko tyle - uwielbiam McPartlin :)
OdpowiedzUsuńTakie czytadła uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą książką, więc chętnie ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zostaję u ciebie na dłużej! ;) http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Cieszę się, że książka dotyka wielu problemów, ale pomimo tego czyta się ją szybko, lekko i przyjemnie. Jak tylko skończę czytać "Były sobie świnki trzy" Rudnickiej, to zabieram się za "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu". :)
OdpowiedzUsuń