wtorek, 6 września 2016

Anna McPartlin "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu"



Maisie Bean przed dwudziestoma laty straciła syna. Teraz stoi na scenie, by zgromadzonej publiczności opowiedzieć o wydarzeniach, które doprowadziły do śmierci szesnastoletniego Jeremy’ego. Kobieta w swojej opowieści wraca do 1995 roku i pierwszych dni stycznia, gdyż właśnie wtedy przeżyła najgorsze chwile swojego życia.
Wraz z Maisie rozpoczynamy podróż podczas której poznamy rodzinę Bean oraz ich znajomych czy sąsiadów. Klan, oprócz wspomnianych: Maisie i Jeremy’ego tworzy Valerie-zakręcona dwunastolatka oraz Bridie-matka Maisie cierpiąca na demencję. Dom Beanów od czasu do czasu odwiedza policjant-Fred oraz najbliższa przyjaciółka Maisie Lynn.
Opowieść podzielona jest na sześć części-od 1 do 6 stycznia 1995 roku. Każdy dzień ukazany jest z różnych perspektyw: matki, babci, córki, syna, policjanta i przyjaciół Jeremy’ego. Tak skonstruowana fabuła pozwala na głębsze zrozumienie pewnych sytuacji i decyzji podejmowanych przez bohaterów. Ponadto w tekście występują fragmenty zaznaczone kursywą, które są „zapisem” myśli każdej z postaci, co umożliwia czytelnikowi lepszą z nimi identyfikację.
Pozostając przy postaciach muszę przyznać, że autorka zadbała o wiele detali, które dodają im wiarygodności. Ta autentyczność wynika nie tylko z zachowania bohaterów czy też-w przypadku nastolatków- z pewnych rozterek, które dojrzewająca osoba zna z autopsji, ale także z języka, który „wpasowany” jest w charakter każdej z postaci.
Autorka książki „Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu”-Anna McPartlin podobnie, jak w powieści „Ostatnie dni królika” nakreślone tutaj niepokojące tematy ubiera w bardzo przystępną formę. McPartlin pisze o homoseksualizmie, demencji, narkomanii, przemocy w rodzinie czy trudnych relacjach matki z dorastającymi dziećmi. Wszystko oczywiście skontrowane sporą dawką humoru, dzięki czemu powieść nie staje się zbyt ciężko. Momentami odnosiłam wrażenie, że autorka dotyka tych kwestii pobieżnie, bez zagłębiania się w problem, jednak nawet taka konstrukcja jest w stanie zasygnalizować coś czytelnikowi.
„Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu” to opowieść lekka z dozą humoru, ale także smutku. To czytadło (tutaj w pozytywnym znaczeniu) pozwalające odetchnąć po ciężkim dniu, ale nie pozbawione treści skłaniających do refleksji. 





Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins 







A. McPartlin - Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu



stron: 400


Wyd. Harper Collins 2016
 



8 komentarzy:

  1. Ja póki co mam w planach „Ostatnie dni królika”. Myślę, że mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją już na swojej półce i nie mogę się doczekać, kiedy po nią sięgnę! Czuję, że będzie to zacna lektura :)
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku będę musiała zapoznać się z "Ostatnimi dniami królika", a dopiero później sięgnąć po ten tytuł ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie zaczynam czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja powiem tylko tyle - uwielbiam McPartlin :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zainteresowałaś mnie tą książką, więc chętnie ją przeczytam :)
    Pozdrawiam i zostaję u ciebie na dłużej! ;) http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że książka dotyka wielu problemów, ale pomimo tego czyta się ją szybko, lekko i przyjemnie. Jak tylko skończę czytać "Były sobie świnki trzy" Rudnickiej, to zabieram się za "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu". :)

    OdpowiedzUsuń