Do literatury skandynawskiej mam słabość,
zatem bardzo często sięgam po tę literaturę w ciemno. Z „Przyjaciółmi zwierząt” autorstwa Antona Marklund’a było podobnie. I
muszę przyznać, że opowieść tego szwedzkiego pisarza na długo pozostanie w
mojej pamięci.
Mona – zwyczajna kobieta, żona,
matka
Lennart – zwyczajny mężczyzna,
mąż, ojciec
I on – Johannes. Ich siedemnastoletni,
(nie)zwyczajny syn, którego klamry autyzmu zatrzasnęły w osobliwym świecie.
Mona i Lennart starają się
nauczyć Johannesa funkcjonowania w otaczającej go rzeczywistości. Nie jest to
łatwe, gdyż chłopiec ma problemy z nawiązaniem kontaktów z rówieśnikami. Często
nie jest w stanie poprawnie zinterpretować ich zachowania, przez co staje się
klasowym dziwolągiem. Nastolatkowie bardzo często wykorzystują te słabości
Johannesa wplątując go w liczne wybryki i afery. Chłopiec, nie do końca zdając
sobie sprawę z tego, co robi zgadza się na wszystko, wierząc, że takim
zachowaniem pozyska sympatię szkolnych kolegów. Ta desperacka próba wpasowania
się w otoczenie i jeden niepozorny gest ostatecznie doprowadza do tragedii.
Poszczególne komponenty opowieści
przedstawione są z perspektywy trzech osób: Mony, Lennarta oraz Johannesa. Trzy
obrazy – każdy malowany nieco innymi barwami, nasycony różnorodnymi emocjami obnażające
jednak to samo – bezgraniczną samotność i poczucie wyobcowania.
Autor wyeksponował tę historię,
dzięki zastosowaniu oszczędnego języka, który nie tylko idealnie współgra z
surowością opowieści, ale także niepotrzebnie jej nie przytłacza. Anton
Marklund stworzył przejmujący portret rodziny zmagającej się z nieprzewidywalną
chorobą. To opowieść o samotności, która boli; niespełnionych nadziejach i rzeczywistości,
której nie da się dopasować do sowich potrzeb, niezależnie od tego, jakby się
ją zaklinało.
A. Marklund - Przyjaciele zwierząt
stron: 312
wyd. Czwarta Strona 2015
Również mam słabość do literatury skandynawskiej. Nie miałam pojęcia o istnieniu tej książki, a bardzo ciekawie ją przedstawiłaś. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO, ja też mam słabość do literatury skandynawskiej, a tej książki jeszcze nie znam. I po przeczytaniu Twojej recenzji czuję się bardzo zachęcona do sięgnięcia po nią :)
OdpowiedzUsuńLubię literaturę skandynawską i za to, jaka jest i z powodów osobistych. Ponadto jak na razie czytam same lekkie lektury, więc coś takiego od czasu do czasu by mi się przydało.
OdpowiedzUsuńObraz ewidentnie jest przejmujący, a smutek gra główną rolę. Przyjrzę się bliżej temu tytułowi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzuję się bardzo zaintrygowana tym tytułem ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo interesująco, chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuń