Fay Merryweather to czterdziestoparoletnia kobieta, która wiedzie dość monotonne życie. Jej każdy dzień
sprowadza się do doglądania cukierni, całkiem nieźle prosperującej oraz
spełnianiu życzeń, chorej, zrzędliwej matki. To właśnie ze względu na starszą
kobietę, Fay porzuciła dotychczasową pracę i otworzyła własną, przydomową
kawiarenkę. Ze względu na masę obowiązków kobieta nie ma czasu na życie
prywatne, owszem jest w związku od niemal dziesięciu lat z niejakim Anthony’m
jednak temperatura ich uczuć już dawno spadła do zera. Jej szarobure dni
urozmaicają jedynie siostra- Eddie, która notorycznie podnosi Fay ciśnienie
oraz przyjaciółka- Lija zatrudniona w cukierni.
Kiedy w cukierni Fay pojawia się
Danny – trzydziestoparoletni prawnik, jej dotychczasowe, stabilne życie niespodziewanie
zmienia tory. Kobieta będzie musiała nie tylko zawalczyć o swoje szczęście, ale
zmierzyć się z pewną, rodzinną tajemnicą.
„Cukiernia w ogrodzie” dzięki swojej lekkości staje się odskocznią
od literatury wymagającej od czytelnika skupienia i zaangażowania. Sama od
czasu do czasu sięgam po takie tytuły właśnie w ramach złapania oddechu.
Oczywiście decydując się na „Cukiernię…”
byłam przygotowana na to, że opowieść w niej zawarta może być cukierkowa i
mdła, a tego właśnie staram się unikać, niemniej, zostałam pozytywnie
zaskoczona. Książka owszem jest skupiona wokół romansu głównej bohaterki,
jednak wątek ten jest wyważony i nie przysłania pozostałych treści.
Fabuła
powieści usytuowana, gdzieś na przedmieściach Londynu; w pięknym, starym domu,
w dodatku położonym nad wodą od razu przywodzi na myśl sielski, rodzinny
obrazek, jednak to tylko pozory. I ten kontrast między tym, co widać, a tym, co
czuje Fay jest odczuwalny i sprawia, że kobiety jest nam po prostu żal.
Pozostając przy odczuciach, muszę stwierdzić, że autorka- Carole Matthews być
może nie wykreowała zbyt złożonych postaci, mimo wszystko nie sposób odmówić im
wiarygodności i umiejętności wyzwalania w czytelniku emocji. Uwagę w
szczególności przykuwa Lija – dziewczyna z Łotwy pracująca razem z Fay. Lija
jest zadziorna i wyszczekana, a swoim ubiorem à la goth notorycznie odstrasza klientów. Akcja
płynie dość leniwie, tylko momentami zdaje się nabierać rozpędu, by później
znów zwolnić tempo. Nie jest to jednak nużące czy męczące. Zwroty akcji, choć
nielicznie także się tutaj pojawiają, przełamując nieco tę niespieszną opowieść.
„Cukiernia
w ogrodzie” jest propozycją lekką, którą czyta się błyskawicznie. To
opowieść z optymistycznym wydźwiękiem, dająca wiarę w to, że swoje życie można
zmienić niezależnie od wieku czy opinii innych osób. Polecam wszystkim tym,
którzy szukają czegoś odprężającego po męczącym dniu.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins
stron:462
Wyd. Harper Collins 2016
Patrząc na samą okładkę, dałabym sobie uciąć rękę, że jest to książka kucharska. Jak widać, nie należy oceniać książek po okładkach :D Jednak tak czy tak spróbuję ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/
Właśnie dzisiaj skończyłam czytać. Bardzo mnie wciągnęła :)
OdpowiedzUsuńJa podziękuję, nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach i mam nadzieję przeczytać jeszcze dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Co jak co, ale okładka jest przepiękna! Sama fabuła niby całkiem niezła, aczkolwiek podejrzewam, że nie zaskoczyłaby mnie niczym szczególnym. A leniwej akcji bardzo nie lubię...
OdpowiedzUsuńSama chętnie otworzyłabym taką przydomową cukiernię. ;) Albo antykwariat/księgarenkę, to dwie rzeczy, które lubię najbardziej. ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, aktualnie jakoś nie mam siły czytać leniwych książek :)
OdpowiedzUsuń