piątek, 27 maja 2016

Laurent Graff "Szczęśliwe dni"



Antoine w wieku osiemnastu lat wykupił sobie miejsce na cmentarzu i postawił nagrobek. Mając trzydzieści pięć lat porzucił żonę i dwoje dzieci, by zamieszkać w domu starców „Szczęśliwe dni”. Wszystko po to, by bliżej przyjrzeć się śmierci;  by dotknąć jej istoty i przygotować się na jej nadejście. Mężczyzna z efektów swoich „badań” nie jest zadowolony, owszem pobyt w domu spokojnej starości od czasu do czasu sprawia mu niespodzianki, jednak nie pozwalają mu one na zgłębienie wspomnianego tematu. Wszystko zmienia się kiedy do domu trafia nowa pensjonariuszka – Mireille. Kobieta chora na raka ma świadomość, że zostało jej niewiele czasu. Antoine postanawia nie odstępować staruszki na krok, by uchwycić to, czym jest przemijanie.
Ta śmiertelnie poważna kwestia została zamknięta w klamrę lekkiej, momentami absurdalnej formy. W moim odczuciu, autor chciał w ten sposób nadać fabule lekkości i uniknąć zbytecznego moralizowania. Mentorstwo, owszem zostało ominięte szerokim łukiem, natomiast sama kompozycja (choć uwielbiam absurd i czarny humor) chwilami zbyt niepozorna. Rozumiem, że taki był zamysł, ale miejscami po prostu mnie to drażniło.  
Antoine – główny bohater i narrator opowieści trochę zalazł mi za skórę. I nie mówię tutaj o jego obsesji na punkcie przemijania czy śmierci. Na jego kuriozalne zachowania typu „zamknę się w domu starców” także jestem w stanie przymknąć oko. Irytujący natomiast jest fakt, że przemawia przez niego egoizm, a swoje życie zamienił w jałową egzystencję. Pragnie znaleźć odpowiedzi na zawiłe pytania pozostając jednocześnie obojętnym na wszystko, co go otacza.
Książka, mimo tych (w moim przekonaniu) słabych punktów ma swoje pozytywne strony. Nie sposób odmówić jej refleksyjności. Autor - Laurent Graff potrafi nakłonić czytelnika do zatrzymania się i uważniejszego spojrzenia na siebie zastanowienia się, jak wykorzystujemy czas, który jest nam dany. Ponadto zachęca do weryfikacji swoich spostrzeżeń na eutanazję, przemijanie czy miejsce osób starszych w społeczeństwie. 



L. Graff - Szczęśliwe dni 

stron: 130
Wyd. W.A.B
Warszawa 2009

7 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie, temat jest interesujący, a okładka wręcz woła: dotknij mnie. To chyba oznacza,że wkrótce tę książkę nabędę. Dziękuję za polecenie jej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię absurd i czarny humor, ale nie jestem jakoś do końca przekonana. Będę pamiętać o tym tytule na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sam koncept dość groteskowy, ale może sięgnę po nią :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, ja też nie lubię takich bohaterów! ;) Ale ta książka bardzo mnie intryguje... ciekawi mnie ta refleksyjność.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja takiego bohatera mam zawsze ochotę wyciągnąć z książki i potrząsnąć mocno, żeby oprzytomniał :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Temat i bohater zaciekawili mnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, aż tak przekonana nie jestem, jeszcze się nad nią zastanowię :)

    OdpowiedzUsuń