niedziela, 8 kwietnia 2018

Ernest Cline "Player One"


OASIS to wirtualna rzeczywistość stworzona przez Jamesa Hallidaya, jednego z najlepszych projektantów gier. Każda osoba z łatwością może przenieść się do tego świata, wystarczy mieć wizjer, rękawice i dostęp do Internetu. Z biegiem czasu ta wirtualna egzystencja staje się dla ludzi ważniejsza, niż realne życie. To tutaj pracują, spędzają wolny czas i nawiązują relacje międzyludzkie.
Jest rok 2045, choć od śmierci Halliday’a upłynęło kilka lat, jego testament nadal budzi wielkie emocje. Komputerowy geniusz i miliarder zapisał swój majątek osobie, która jako pierwsza zdobędzie tzw. jajo Halliday’a. Ponadto zwycięzca uzyska także kontrolę nad OASIS. Naturalnie, dotarcie do owego jaja nie będzie proste, a ci którzy podjęli to wyzwanie będą musieli rozszyfrować sporo łamigłówek oscylujących wokół lat 80-tych minionego wieku.  
Jak dotąd, nikomu nie udało się rozwiązać ani jednej zagadki. Zatem kiedy 11 lutego 2045 roku osiemnastoletni Wade Watts rozszyfrował pierwszą z nich-  świat oszalał. Rozpoczyna się wyścig, w którym nie wszyscy grają fair. Tajemnicze Szóstki, biorące udział w rywalizacji, nie cofną się przed niczym, byle tylko przejąć kontrolę na OASIS.
Muszę wspomnieć, że rzadko sięgam po literaturę młodzieżową i w dodatku z gatunku science- fiction. Do wyboru przekonały mnie te lata 80-te, do których nawiązuje książka. Przyznam, że książka pozytywnie mnie zaskoczyła. Oczywiście nie obyło się bez słabszych elementów, ale zacznijmy od plusów.
Ernest Cline stworzył opowieść, która ujęła mnie klimatem. Ta sentymentalna podróż przez popkulturę lat 80-tych bardzo mi się podobała. Muzyka, seriale, filmy, a w końcu technologia tamtych lat uruchomiły we mnie wspomnienia z wczesnego dzieciństwa. Sama miałam wspomniany w książce Commodore 64 czy Atari. I doskonale pamiętam te stosy kaset, na których znajdowały się gry ;)
Słabszym – w moim odczuciu – elementem książki jest fabuła, w którą wkradła się pewna schematyczność. Mamy tutaj walkę dobrych (bohaterów) z tymi złymi, miłosne perypetie (na szczęście nie są one przesłodzone) i wyprawę po skarb (w tym przypadku jajo). I chociaż autor zadbał o częste zwroty akcji oraz o to, by droga głównego bohatera do wygranej nie była usłana różami- z góry wiemy, jak skończy się ta opowieść. Jednak to wszystko nie jest tutaj czynnikiem najważniejszym. Klimat, stopniowo budowane napięcie i wartka akcja sprawiają, że pomimo tej przewidywalności książkę dobrze się czyta.
Młodzi czytelnicy, do których skierowana jest książka z pewnością znajdą coś dla siebie. W końcu połączenie technologii, gier komputerowych i szalonej wyprawy pełnej tajemnic to połączenie, które przyciągnie niejednego nastolatka i niejedną nastolatkę ;) Także bohaterowie książki: Wade, Aech czy Art3mis szybko zdobędą ich sympatię. W końcu problem z nawiązywaniem relacji z rówieśnikami, pierwsze zauroczenia czy trudności w komunikowaniu się z rodzicami to tematy bliskie wielu osobom będących w wieku dojrzewania.
Sama dobrze się bawiłam śledząc poczynania Wade’a który okazał się komputerowym geekiem. Jednak, to co najbardziej przyciągnęło mnie w tej książce  to wspomniana podróż do lat 80-tych, które darze sentymentem.
Wspomnę jeszcze, że 6 kwietnia do kin weszła ekranizacja książki w reżyserii Stevena Spielberga. Jeśli macie już seans za sobą, podzielcie się wrażeniami ;)


Ernest Cline – Player One
stron: 504
wyd. Feeria 2018

8 komentarzy:

  1. Tym razem zupełnie nie moje klimaty.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, że książka mi się bardzo podobała, choć zakończenie było takie meeeh. Film ostatnio obejrzałam w 3D. Muszę powiedzieć, że naprawdę mnie zaskoczyli - że można tyle rzeczy zmienić w stosunku do książki, a dalej klimat całości zachować :D. W każdym razie, wyszło bardzo lekko i przyjemnie. I nie ma takiego uczucia, jak przy niektórych tego typu filmach - że zwiastun tak naprawdę zebrał najciekawsze sceny, a reszta to wypełniacz. Każda minuta wykorzystana :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również jestem po seansie. I czuję się rozczarowana. Przewidywalna fabuła książki nie przeszkadzała dzięki klimatowi i podróży do lat 80-tych. A w filmie ten klimat gdzieś uleciał niestety.

      Usuń