Adam Goldschmidt nie
wstaje codziennie do pracy, jak większość mężczyzn, ponieważ to na jego żonie,
Emmie spoczywa obowiązek utrzymywania rodziny. On tymczasem zajmuje się domem,
pomaga córkom w odrabianiu lekcji i
czeka z obiadem na powrót swojej małżonki. W wolnych chwilach pisze książkę o katedrze w
Coventry i sporadycznie prowadzi wykłady na uniwersytecie. Można powiedzieć, że
jego rodzina funkcjonuje według ustalonego wiele lat temu schematu. Wszystko
zmienia jeden telefon ze szkoły jego piętnastoletniej córki, Miriam.
Dziewczynka zasłabła na szkolnym boisku, a jej serce przestało bić. Jednak
dzięki natychmiastowej reanimacji nastolatka przeżyła. Niestety żaden lekarz
nie potrafi wyjaśnić przerażonym rodzicom, dlaczego doszło do zatrzymania akcji
serca. Po kilkunastu dniach pobytu w szpitalu, Miriam wraca do domu, jednak jej
rodzice nieustannie nad nią czuwają, drżąc na samą myśl o tym, że TO może znów przydarzyć się ich córce.
Książka „Między falami„ autorstwa Sary Moss urzekła
mnie przede wszystkim subtelnym językiem oraz ogromną wrażliwością, którą w szczególności
emanuje Adam- narrator powieści. Oczywiście jest kilka elementów, na które spoglądam
mniej przychylnym okiem, ale o tym za chwilę.
Wracając do Adama, bo
to on tutaj gra pierwsze skrzypce. Opiekuje się rodziną, dba o dom i gotuje.
Bez wątpienia łamie tutaj stereotypy dotyczące roli mężczyzny, postrzeganego głównie
jako żywiciela rodziny. Bohater, owszem tęskni za pracą zawodową, jednak córki
są dla niego najważniejsze. I to on zaprasza czytelnika do swojego domu, by
podzielić się z nim opowieścią o rodzinie. Przyznam, że Adam jako narrator mnie
zaskakiwał. Przede wszystkim wspomnianą już wrażliwością. Jego opowieść jest
szczera, momentami wzruszająca i pełna emocji. Choć moim odczuciu, pewne wydarzenia
być może są przerysowane w jego opowieści, jednak myślę, że to dobre odzwierciedlenie
tego, jak ciężko jest nam spojrzeć na pewne sytuacje z dystansem, zwłaszcza jeśli
dotyczą one zdrowia i życia naszych najbliższych. Muszę jeszcze dodać, że
chwilami irytował mnie swoim zachowaniem i miałam ochotę nim potrzasnąć.
Jak już wspomniałam opowieść
tkana jest subtelnym językiem, co nie oznacza, że jest lekka w odbiorze. Choroba
córek i wieczny lęk rodziców o to, co złego może im się przytrafić sprawia, że
historia mogłaby być zbyt przytłaczająca, jednak dzięki delikatności języka tak
się nie dzieje. Ponadto, autorka losy rodziny Goldschmidt przeplata opowieścią
o katedrze w Coventry, dzięki czemu czytelnik może złapać oddech.
Opowieść snuta jest nieco
leniwie, zatem zwolennicy szybkiej akcji mogą się nudzić. Poza tym niewiele tutaj
dialogów. Mnie jednak to nie przeszkadzało i dałam się zaprosić do świata tej
brytyjskiej rodziny.
„Między falami” to opowieść o lękach, które towarzyszą każdemu z
nas. W końcu, kto nie boi się o zdrowie swoich najbliższych, o swoją przyszłość
czy pracę. To także opowieść o rodzicielskiej miłości, której wielu z nas
zapewne doświadcza, bądź dopiero doświadczy. I wreszcie to historia o
kryzysach: małżeńskim, politycznym czy tym w służbie zdrowia.
Sarah
Moss – Między falami
stron: 386
wyd. Wydawnictwo Poznańskie 2018
recenzja ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCenią sobie tak realistyczne książki, więc na pewno przeczytam tę. 😊
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, chociaż nie jestem pewna czy się w tej powieści odnajdę. Mam jednak nadzieję, że tak :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
biblioteka-feniksa.blogspot.com
Jestem właśnie w trakcie lektury i już wiem, że warto było się zdecydować na tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie moje klimaty, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńRecenzja jak najbardziej zachęcająca, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńWpisuję na listę książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńTak, takie lęki rzeczywiście mnie również nie są obce, dlatego myślę, że odnalazłabym się w tym tytule.
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie. Chce wiedzieć, dlaczego dziewczynie stanęło serce, ale chętnie też poznam bliżej tak niestereotypowego bohatera. Mężczyzna zajmujący się domem rzadko trafia mi się w książkach.
OdpowiedzUsuń