Anglia, 1920 rok.
Florence Nightingale
Shore to emerytowana pielęgniarka, która poznała smak wojny, opiekując się
rannymi żołnierzami. Teraz jedyne czego pragnie, to znaleźć własny kąt gdzieś
na obrzeżach miasta i tam dożyć spokojnej starości. Niestety nie będzie jej to
dane. Podczas podróży pociągiem do swojej przyjaciółki, zostaje zaatakowana. A
wskutek odniesionych obrażeń umiera w szpitalu kilka dni później. Policja z
braku dowodów bardzo szybko umarza śledztwo, jednak jeden z funkcjonariuszy-
Guy Sullivan nie daje za wygraną i postanawia na własną rękę odnaleźć sprawcę.
Nie tylko on prowadzi
dochodzenie. Jest ktoś jeszcze. Szesnastoletnia Nancy Mitford, która czuje się
wstrząśnięta śmiercią powszechnie szanowanej osoby. Postanawia poszukać
świadków, dokumentów, śladów, czegokolwiek, co mogłoby stać się wskazówką,
która doprowadzi ją do podejrzanego. W swoje działania wciąga Luisę Cannon,
która pracuje w domu Mitfordów jako opiekuna do dzieci. Wkrótce udaje im się trafić
na właściwy trop, jednak dotarcie do prawdy okaże się trudniejsze niż myślały,
gdyż odpowiedzialna za zbrodnię osoba zrobi wszystko, by jej tajemnica nigdy
nie wyszła na jaw.
„Morderstwo
w pociągu” to pierwsza powieść kryminalna Jessiki Fellowes, która stworzyła
serię„Downton Abbey” bazującą na fabule
popularnego serialu. Za inspirację do stworzenia kryminału posłużyło autorce rzeczywiste
zabójstwo wspomnianej Florence Nightingale Shore. Zresztą kobieta to nie jedyna
autentyczna postać, są nimi także członkowie arystokratycznej rodziny
Mitfordów.
Lubię kryminały i lubię
powieści, gdzie dobrze zarysowana jest warstwa społeczno - historyczna, zatem byłam
przekonana, że w tej powieści znajdę coś dla siebie. I przyznam, że chociaż fabularnie
nie wszystko okazało się strzałem w dziesiątkę, to warstwa obyczajowa okazała
się interesująca. Autorka sugestywnie nakreśla obraz powojennej Anglii i spustoszenia
jakie ta wojna pozostawiła przede wszystkim w psychice żołnierzy w niej
uczestniczących. Ponadto Jessica Fellowes zwraca uwagę na pozycję kobiet w
latach 20-tych minionego wieku. Jej powieść to także obraz społeczeństwa
podzielonego na klasy oraz relacji rodzinnych, które właściwie podporządkowane
są obowiązującym normom (widoczne jest to przede wszystkim w relacji rodziny
Mitfordów).
Słabszym elementem
okazał się wątek kryminalny. Już sam fakt, że dochodzenie prowadziła
szesnastolatka był dla mnie nieco kuriozalny. Owszem pomagał jej Sullivan,
jednak mimo wszystko taki obrót sprawy mnie nie przekonywał. Przyznam, że
momentami ślady zapędzały mnie (i bohaterów) w ślepą uliczkę, jednak sam finał
śledztwa okazał się dla mnie rozczarowujący. Wspomnę tylko, że pomyślne zamknięcie
sprawy jest fikcją literacką, gdyż w rzeczywistości sprawcy nigdy nie odnaleziono.
Podsumowując, „Morderstwo w pociągu” dla mnie jest powieścią
przede wszystkim obyczajową, gdzie wątek kryminalny jest tylko jedną z jej warstw.
Autorka zgrabnie połączyła fakty z fikcją literacką, jednak mnie zabrakło tego
czegoś, co sprawia, że historia pochłania mnie bez reszty.
Jessica
Fellowes – Morderstwo w pociągu
stron: 416
wyd. Harper Collins
2018
Takie połączenia są ciekawe :)
OdpowiedzUsuńSkoro Cię nie zachwyciła, odpuszczę ją sobie.:)
OdpowiedzUsuńTakie połączenie powinno mnie zainteresować. Lubię rozbudowaną warstwę obyczajową w książkach detektywistycznych, kryminalnych a nawet w thrillerach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa z kryminałów do tej pory ubóstwiałem Asę Larssson - ale skoro recenzujesz tę pozycję, to chętnie się za nią rozejrzę, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńLubię połączenie kryminału z powieścią obyczajową, więc nie mówię nie. :)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że wątek kryminalny nie został bardziej rozbudowany. Może kiedyś w wolnej chwili z książką się zapoznam :)
OdpowiedzUsuńNightingale, patronka pielęgniarek :) Bardzo ciekawy pomysł
OdpowiedzUsuń